Kiedy doszli do wniosku, że trzeba Rosję rozsadzić od środka, zapakowali Lenina do zaplombowanego wagonu i podrzucili Rosjanom "na uciechę"; jak się to skończyło, doskonale wiemy.
Piłsudski, pod koniec wojny, przebywał w niemieckiej twierdzy i kiedy Niemcy doszli do wniosku, że w Warszawie muszą mieć swojego człowieka – po otrzymaniu zapewnienia, że odradzająca się Polska nie uszczknie nawet piędzi "niemieckiej ziemi", przyszły marszałek został odwieziony do polskiej stolicy, gdzie proniemiecka Rada Regencyjna przekazała mu władzę. Pamiętajmy przy tym, że w tym czasie istniało już kilka ośrodków pretendujących do miana przyszłego rządu Rzeczpospolitej. Ponieważ Piłsudski miał wobec Niemców zobowiązania, nie darzył sympatią powstańców śląskich i wielkopolskich, a przecież dzięki nim obszar państwa polskiego znacznie się powiększył. Proszę zwrócić uwagę, że jeżeli nawet o trzech powstaniach śląskich (1919–1921) jeszcze wspominano, to zwycięskie powstanie wielkopolskie (1918–1919) było przemilczane. Nie wiem dlaczego, ale my, Polacy, większą czcią otaczamy porażki – ale powstawaliśmy przeciwko Rosjanom – niż zwycięskie zrywy. Na dobrą sprawę pewnie po dziś dzień niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Wielkopolska sama wywalczyła wolność.
Marszałek kochał stawiać pasjanse i rozpamiętywać tragiczny dla losów Polski zryw ze stycznia 1863 r. Powtórzony w sierpniu 1944 r., ale to już zupełnie inna historia. Nie zapominajmy przy tym, że wymarsz Pierwszej Kadrowej w sierpniu 1914 r. miał znaczenie symboliczne, Polacy nie powstali przeciwko Rosji – a Piłsudskiego przed kompletną kompromitacją uratowali politycy, którzy wpłynęli na władze, aby wykorzystać oddziały Piłsudskiego i włączyć je do armii austro-węgierskiej.
Jak tam było, tak było, ostatecznie wojna między mocarstwami rozbiorowymi doprowadziła do nowego podziału Europy i wskrzeszenia państwa polskiego. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jedno: wydaje nam się, że to nasze szable wyrąbały niepodległość, ale kiedy sięgnie się po opracowania obcych autorów – co wcale nie oznacza, że antypolskich – widzimy, że mówi się o zmaganiach prawdziwych potęg. Gdyby nie doszło do prorokowanej przez wieszcza wielkiej wojny między ludami, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.
Tak więc dobrze się stało, że współczesna Polska przywróciła święto 11 listopada, które i nam, na obczyźnie, przypomina moment, kiedy Polska, niczym Feniks z popiołów, powstała do niepodległego bytu. I ważne jest to, że o święcie pamięta się w polskich domach, wspólnotach; że organizuje się okolicznościowe akademie, msze za ojczyznę – jednym słowem, że w tym dniu znacznie silniej biją w nas polskie serca.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/4337-w-rocznic%c4%99-odzyskania-niepodleg%c5%82o%c5%9bci-bro%c5%84my-dobrego-imienia-polski#sigProIda06caa4603
W Windsor msza i akademia
O Święcie Niepodległości pamiętano w Windsor – jest długoletnią tradycją, że z tej okazji odprawiana jest uroczysta Msza św. w kościele p.w. Trójcy Świętej w intencji Ojczyzny, że pojawiają się poczty sztandarowe Placówki 126 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej, Stowarzyszenia Polskiego Domu Ludowego i Grupy 20 Związku Polaków w Kanadzie.
Ostatnimi laty dołączyli także harcerze, co musi wyjątkowo cieszyć.
Ale w tym roku był także szczególny gość: ambasador RP w Kanadzie pan Marcin Bosacki. Co prawda do Windsor przybył w innym celu, ale jego udział we Mszy św. został dostrzeżony.
Na zakończenie mszy ambasador miał okazję powiedzieć kilka słów, co prawda nie odkrył Ameryki , ale uprzejmie podkreślił, że Polonia w Windsor to najlepiej zorganizowana grupa w całej Kanadzie (?), że mamy wojnę u naszych granic i że na Kanadę możemy liczyć, otwiera bowiem swój rynek dla polskich jabłek, a to przecież 300 mln dolarów, które straciliśmy w wyniku rosyjskich sankcji.
Natomiast ks. proboszcz Zbigniew Sawicki w swojej homilii poruszył m.in. dwa ważne tematy: obecność Polaków w Windsor od przeszło stu lat, przy czym potomkowie pierwszych osadników po dziś dzień pamiętają o swoich korzeniach i uczestniczą w mszach odprawianych w języku angielskim.
I druga kwestia poruszona przez ks. Sawickiego: obrona dobrego imienia Polski i Polaków. Ks. proboszcz zaapelował o większe zaangażowanie, aby pamiętali nie tylko o naszej pięknej historii, ale także na co dzień zwracali uwagę na to, co się mówi i pisze o Polsce, Polakach i naszej przeszłości.
Uzupełnieniem obchodów Święta Niepodległości w Windsor była akademia w Domu Polskim, którą zorganizowano pod patronatem SPDL (Dom Polski) i KPK (Oddział Windsor-Chatham).
Interesujący referat wygłosiła siostra Anna Fidor. Prezes Okręgu KPK, Jerzy Barycki, wystąpił w mundurze oficera Błękitnej Armii gen. Hallera. Podkreślił, że to dar z Polski, aby przypominać piękną historię ochotników z Ameryki.
W akademii wzięły udział dzieci ze szkoły języka polskiego, poczet sztandarowy harcerzy (z doboszami!), grupa wokalna "Polskie Nadzieje" i chór parafialny św. Cecylii pod kierunkiem s. Anny Sierak. Na uwagę zasłużyła także oprawa plastyczna sceny Domu Polskiego.
Było uroczyście, patriotycznie – jednym słowem tak, jak akademia w rocznicę niepodległości powinna przebiegać.
Jako ciekawostkę podam przykład przemówienia, które powinien wygłaszać najlepszy uczeń. Jest to część scenariusza akademii z okazji imienin Marszałka Piłsudskiego (oczywiście lata sprawowania władzy przez sanację).
"Kochamy Komendanta!
Józef Piłsudski! Żywot Jego cały to ciągła, nie kończąca się służba, to ciągły trud, to ciągłe zmaganie się za czasów niewoli i w latach wojny z wrogiem, a w Polsce odrodzonej z własnymi rodakami. Nie zgiął Go żaden trud. Szedł prosto przez życie, zapatrzony w cel jeden – jedyny – Polska wolna, potężna. Szerzył zapał, budził entuzjazm, porywał. Kto Go raz ujrzał, ten Mu pozostał oddany na śmierć i życie, ten rzucał dlań dom rodzinny, spokój, stanowisko, stawał do apelu, czekając chwili , kiedy Komendant zawezwie go do czynu.
Kochamy Go wszyscy, odnosimy się doń z podziwem! Nie znosi blichtru ni blagi. Prostolinijny, szczery, surowy dla siebie samego, wymaga też od innych samozaparcia się i poświęcenia.
Kochamy Go! Wielki, potężny, milczący niby sfinks, pogrążony w zadumie, wykuty z granitu.
Wielki Wódz! Niezwykły Człowiek! Uosobienie czynnej miłości ojczyzny! Marszałek Józef Piłsudski – ukochanie i duma narodu."
Na szczęście dzisiaj już nikt takich akademii nie organizuje, nawet na cześć Wałęsy, który to ponoć "własnom siłom i godnościom osobistom" pokonał komunę nad Wisłą... Ale to już naprawdę zupełnie inna historia.
Leszek Wyrzykowski