Część oficjalna odbyła się w sobotę o 17.00 na głównej scenie na wysokości ulicy Wright. Przemawiali posłowie obu szczebli rządu, radni, przedstawiciele sponsorów i organizacji polonijnych. Władysław Lizoń (w stroju góralskim) i Ted Opitz przekazali pozdrowienia od premiera Harpera. Stałam przy scenie, a gdy do mikrofonu podszedł konsul Grzegorz Morawski, od razu mogłam sobie wyobrazić, jak mojemu mężowi skacze ciśnienie na widok dyplomaty, który wychodzi w krawacie założonym do koszuli niezapiętej pod szyją i czyta z kartki angielszczyzną na miarę tej prezentowanej przez nowego przewodniczącego Rady Europy. Na plus panu konsulowi trzeba przyznać, że przypomniał o wystawie prezentowanej w sali parafialnej przy kościele św. Kazimierza poświęconej 25-leciu odzyskania wolności przez Polskę i zapoczątkowaniu zmian demokratycznych w Europie. Na koniec, nawiązując do tradycji dożynkowych, o. prowincjał Marin Gil OMI poświęcił chleb i wręczył go staroście i starościnie festiwalu. Starosta i starościna otrzymali też symboliczny klucz i latarnię, co miało oznaczać, że na najbliższe dwa dni ulica przechodzi w ich władanie.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/4116-co-znaczy-polsko%c5%9b%c4%87#sigProId2fdcd8c8a2
Jestem ciekawa, jak wyglądały festiwale 10 czy 15 lat temu. Bo obecnie mam wrażenie, że festiwal jest bardziej multikulturowy niż polski. Owszem, polskość jest podkreślana przez występy sceniczne czy właśnie wspomniane pierogi, ale impreza odzwierciedla przede wszystkim, w jakim kierunku postępują zmiany na Roncesvalles. Stoiska na ulicy organizowane są przez sklepy i kawiarnie, a wiele z nich już nie jest polskich. Polskie są główne akcenty, od lat te same, a wielokulturowość wchodzi wielkimi krokami.
W niedzielę rano wybraliśmy się natomiast na festiwal ukraiński odbywający się na ulicy Bloor w Bloor West Village. Widać ciekawy kontrast. Społeczność ukraińska postawiła na pawilony. Jeden z nich nawiązywał do wydarzeń na Majdanie, wśród zawieszonych na nim transparentów i plakatów znalazł się nawet jeden ostrzegający Kanadę, że dziś Rosjanie zabierają Krym, a jutro sięgną po Arktykę. Na wielu stoiskach można było kupić narodowe wyroby rękodzielnicze czy płyty z muzyką ukraińską, właśnie większość stoisk nawiązywała do tradycji i kultury ukraińskiej. Głównego nacisku wcale nie położono na jedzenie. I może dzięki temu Ukraińcom wyszło bardziej ukraińsko niż nam polsko.
Tekst i zdjęcia
Katarzyna Nowosielska-Augustyniak