W przeciwieństwie do muzyki wielu innych kompozytorów, Karłowicz nie nawiązuje w swojej twórczości do tematyki i wątków muzyki regionalnej.
Muzyka Mieczysława Karłowicza nie jest etniczna. Wydawałoby się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by była stale obecna w salach koncertowych świata.
A jednak pozostaje jakby w cieniu.
Jest zadaniem żyjących Polaków przypominać światu dokonania rodaków, którzy przeskoczyli innych o stulecia, byli geniuszami lub mieli talent. 9 maja br. odbył się w Konsulacie Generalnym Rzeczpospolitej Polskiej w Toronto koncert muzyki klasycznej Mieczysława Karłowicza. Nareszcie!
Z powodu możliwości przestrzennych, był to koncert pieśni do muzyki Mieczysława Karłowicza. Wykonawcą pieśni była pani profesor Lucja Czarnecka. Pani profesor świetnie akompaniował na fortepianie pan Janusz Bosak. Pani profesor Lucja Czarnecka na co dzień mieszka i uczy w Krakowie. Pan Janusz Bosak jest tutejszy. Mieszka w Mississaudze. Uczy muzyki, koncertuje, organizuje koncerty.
Fantastycznie zabrzmiała pieśń Mieczysława Karłowicza "Po szerokim morzu" do słów Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Pieśń "Na śniegu" do słów Marii Konopnickiej wprowadziła wszystkich w nastrój nostalgii.
Pieśń "Zaczarowana królewna" do słów Adama Asnyka wprowadziła nas natomiast w nastrój tak upragnionej bajkowości i beztroski. Podczas koncertu wykonano kilkanaście pieśni do muzyki Mieczysława Karłowicza.
To był ze wszech miar udany koncert. Magiczny! Bardzo udany akompaniament. Nie po raz pierwszy słuchałem go w wykonaniu pana Janusza Bosaka. Ten akompaniament zaowocował tym, że pan Bosak został zaproszony przez panią Lucję Czarnecką do wspólnego nagrania płyty z pieśniami Mieczysława Karłowicza. To dobrze. Mieczysławowi Karłowiczowi i muzyce polskiej należy się promocja. Tak trzymać!
Niedawno rozmawiałem z panem Januszem Bosakiem na temat muzyki Karłowicza. Opowiedział mi takie zdarzenie, mianowicie został niespodziewanie poproszony o zagranie na fortepianie muzyki według swego własnego uznania na uroczystości jubileuszowej w kanadyjskim zakonie. Zagrał ponownie utwory, które grał na koncercie z panią Lucją Czarnecką. Muzyka wzbudziła uznanie. Podchodziły do niego zakonnice, nie-Polki, i mówiły, że im się ta muzyka bardzo podoba. Że jej wcześniej nigdzie nie słyszały. To wielkie uznanie, tak dla odtwórcy muzyki, jak i jej autora. Bo takie opinie to jest sprawdzian tego, jak ludzie, nie-Polacy, przyjmują muzykę naszego wielkiego rodaka.
W takich czasach żyjemy, że dla uspokojenia się, dla nabrania oddechu potrzebujemy muzyki klasycznej. Dla spokoju świat potrzebuje również popularyzacji muzyki Karłowicza. Właśnie dlatego że pisał on muzykę nie tylko na dużą orkiestrę, ale również taką, którą można grać w salach mniejszych.
Tak sobie kiedyś pomyślałem: na początku było Słowo, później była cisza i medytacja, później powstała muzyka, w tym i klasyczna, teraz, w naszych czasach, niestety słowo za pomocą masowych mediów, głównie telewizji, stało się bełkotem i że z powrotem musimy uciec od tego hałasu i bełkotu do kościoła albo do sali koncertowej. Musimy gdzieś znaleźć zacisze na chwilę spokoju. Do zadumy i do tego, żeby nasze naturalne uczucie miłości jakoś samo się odnalazło. Pani Lucja Czarnecka i pan Janusz Bosak to tacy cherubini naszych czasów, którzy prowadzą nas do odnalezienia uczuć piękna i spokoju, do powrotu do uczuć wyższych. Pani Lucja Czarnecka wyposażona została w piękny głos, pan Janusz Bosak w dar gry na fortepianie i akompaniamentu. Jakże pięknie nas bronią przed tym, żebyśmy nie zgłupieli od jazgotu i bełkotu współczesnego świata.
Taki koncert pieśni do muzyki Mieczysława Karłowicza działa jak odtrutka, przywraca i wartość słowu, i wartość muzyki klasycznej. Przywraca nerwy i umysł do stanu równowagi. Taki koncert uspokaja, człowiek czuje się lepiej. Uspokojony, uleczony i trochę lepszy. Pani Lucjo, panie Januszu, więcej takich koncertów!
Janusz Niemczyk
Toronto