Parafraza strofy z piosenki Marka Grechuty towarzyszyła mi w ten piątkowy wieczór na wernisażu oryginalnej twórczości malarskiej Marka Puchały, który odbył się w zabytkowym, wiktoriańskim hotelu Gladstone w Toronto, 20 października.
Inne pokolenie, inny Marek i w innym kraju otworzył bramy do swojego kalejdoskopu twórczości artystycznej. Tłumy koneserów malarstwa szturmowały tę bramę w oczekiwaniu i tłumy się nie zawiodły.
Na ścianach galerii witały widza dziwne stwory z włosami z selerów, oczami z kiwi lub nosami z ogórka odważnie sąsiadujące z portretami starych twarzy, owalowanych mgłą pasteli "jak ten sen zwiewny" i fascynujących widza głęboką dojrzałością pędzla i oka.
Popatrz mamo, szepnął jeden z moich synów, "ten pan w grupie oglądających mógłby być modelem do obrazu »selera«, a także i »Neptuna«, spozierającego dostojnie z innego obrazu, to taka bezosobowa uroda, a taka znajoma"; "To ciekawe, że Marek wybrał Romneya twarz jako model do tego pokrytego pajęczyną kolorów mężczyzny, a jednocześnie zredukował rysy twarzy »polityka« do barwnych mazów", pomyślał głośno drugi syn.
Ściana z portretami grawerowanymi ,"piórkiem pisanymi", wywoływała pełne pasji komentarze i uwagi wśród wyraźnie zaangażowanych licznych gości wernisażu: "głęboka znajomość duszy", "melancholijne zamyślenie" , "rozterka życia", "trafna obserwacja"; "To nastraja i to podnieca", pomyślałam.
Prace Marka Puchały wystawione w Gladstone Hotel wprowadziły widzów w niecodzienny, głęboko analityczny i twórczo skomplikowany świat twórcy. Od inteligentnie dozowanych komercyjnych efektów poprzez oryginalną subtelność barw do boleśnie trafnych i psychologicznie wyrafinowanych kreskówek – wystawa ta była prawdziwą ucztą dla ducha.
Nie na co dzień daje mi się odbierać współczesny świat wyrażeń artystycznych na podobnej płaszczyźnie emocjonalnej z moimi synami. Bariera pokoleniowa zdaje się dominować nasze gusty. Twoja twórczość, Marku, pokonała tę barierę. Twój talent wsparty subtelną melancholią głębokiej wrażliwości dotknął każdego z nas głęboko.
Z nadzieją czekamy na więcej i dziękujemy.
Barbara Paudyn