Idź precz Magdalenko
My, Naród Polski, jesteśmy Wspólnotą ludzi równych wobec prawa, wolnych we własnych sumieniach oraz swobodnych w ubieganiu się o szczęście. Celem zabezpieczenia naszych praw i dążeń, wyłaniamy spośród siebie Prezydenta oraz Przedstawicieli...
Powrót do przyzwoitości prosty jest jak igła, choć znacznie mocniej od igły potrafi nas zranić. Ale niektórzy do przyzwoitości wrócić z PRL-u nie chcą, więc nie wracają. Tacy nigdy nie zaakceptują zmian. Wola narodu? Jaka znowu wola? I cóż jest naród? Dlatego na trzynasty dzień grudnia, na kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, przed domem prezesa Prawa i Sprawiedliwości zwołali manifestację. W obronie demokracji. Ho ho, tak tak, powtórzę: w obronie demokracji. Organizatorzy oczekują, że impreza stanie się "solidną demonstracją tego, że nie ma jednej woli narodu i nie ma jednej partii, która pełni przewodnią rolę. Przyjdźmy i pokażmy też, że patriotyzm ma więcej odcieni niż brunatny". Albowiem nadszedł czas "biernego oporu i obywatelskiego nieposłuszeństwa".
Historia frajerów i rezunów
Artykuł pod takim tytułem ukazał się nie tak dawno na lwowskim ukraińskim portalu. Ukraiński historyk Wasyl Rasewycz pisze o historycznej niesprawiedliwości.
Czasami ubolewa nad oddawaniem ukraińskiej szlachty polskiej lub rosyjskiej historii, ale większą część autor poświęca pytaniu – dlaczego dzieci uczą o zdrajcach i wieśniakach? Pierwszy (a może i nie) zdrowy punkt widzenia na pomnik Gonty w Humaniu przemawia do czytelnika logiką, którą Pan Wasyl bardzo dobrze operuje.
Czy o to walczyć?
Chyba PiS z prezydentem na czele ruszyli nie na właściwe "okopy" PO, jakimi jest Trybunał Konstytucyjny.
Ta instytucja jest nie bardzo aktywna w kraju i nie ma wielkiego autorytetu, a " czystość" jej członków nie jest krystaliczna, więc można było część z nich wykurzyć.
Ważniejsze było i jest ruszenie na media, a tak dano im amunicję do walki z nowymi władzami.
Jeśli PiS nie weźmie się ostro TERAZ za swych prawdziwych wrogów, to albo padnie, albo będzie zmuszony zrobić nowy "stan wojenny".
Chanuka w żydowskim miasteczku
No i jakże tu się nie zgodzić z opinią Stanisława Cata-Mackiewicza, według której Warszawa to "małe żydowskie miasteczko na niemieckim pograniczu"?
Już nawet nie chodzi o to, że iluminacja miasta, jaką pod pretekstem Bożego Narodzenia urządziła pani prezydent Hana Gronkiewicz-Waltz, rozpoczęła się znacznie wcześniej – akurat na żydowskie święto Chanuki, jakie w bieżącym roku rozpoczęło się 7 grudnia – chociaż to też jest charakterystyczne i potwierdzające żydowski, a w każdym razie – coraz bardziej judaizujący się charakter miasta – ale przede wszystkim – sposób toczenia sporów politycznych, coraz częściej upodabniający się do opisanego w "Dziejach Apostolskich" sporu diakona Szczepana z "synagogą Libertynów, Cyrenejczyków i Aleksandryjczyków": "A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem".
Mniej więcej w takim kierunku ewoluuje spór o Trybunał Konstytucyjny i jego salomonowe wyroki. Nie przypomina to w najmniejszym stopniu debat oxfordzkich, ale bo też i sam Trybunał sprawia wrażenie, jakby tracił poczucie rzeczywistości, i jeśli tak dalej pójdzie, to zacznie wydawać wyroki przeciwko trzęsieniom ziemi albo przeciwko lodowcom. Zresztą coraz bardziej staje się widoczne, że ten cały Trybunał, to tylko pretekst, bo tak naprawdę mamy do czynienia ze starannie przygotowaną prowokacją, zatrącającą o zdradę stanu.
Rzecz w tym, że do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, uchwalonej przez Sejm w maju, już po przegranych przez prezydenta Komorowskiego wyborach, a zatwierdzonej przez Senat 25 czerwca, a więc zaledwie w tydzień po międzynarodowej konferencji naukowej "Most", wpisany został rozdział 10, przewidujący możliwość wystąpienia przez marszałka Sejmu do TK z wnioskiem o stwierdzenie "przejściowej niemożności" sprawowania przez prezydenta swego urzędu.
Dopiero na tym tle widać, że odpowiednia obsada Trybunału przez sędziów przewidywalnych jest sprawą najwyższej wagi. Toteż kiedy okazało się, że i Platforma Obywatelska nie wygrała wyborów, polityczni dysponenci tej partii, ci sami, którzy drogą rozmów i bliskich spotkań III stopnia doprowadzili do jej powstania, ci sami, którzy zabronili premieru Donaldu Tusku kandydowania na prezydenta w roku 2010, ci sami, którzy odgrażali się, że w razie wygranej dyspozycyjnego wobec soldateski marszałka Bronisława Komorowskiego otworzą sobie butelkę szampana, tym samym wskazując konfidentom, kto jest w tych wyborach faworytem RAZWIEDUPR-a i na kogo mają razem z rodzinami głosować – nakazali koalicji PO-PSL ekspresowe wybranie nowych sędziów, nawet z pewną nadwyżką. Ponieważ prezydent Duda tych wybrańców nie zaprzysiągł, a Sejm, z inicjatywy PiS, wybrał 5 nowych sędziów, których prezydent Duda zaprzysiągł, okazało się, że pojawiło się straszliwe zagrożenie dla demokracji, któremu kres położyć może, a nawet powinna Unia Europejska. Rzeczywiście w traktacie lizbońskim jest zapisana tzw. klauzula solidarności, zgodnie z którą, w razie zagrożenia demokracji w jakimś kraju członkowskim, Unia może udzielić mu "bratniej pomocy", również wojskowej – oczywiście na jego prośbę. Teoretycznie z prośbą taką powinny zwrócić się władze tego państwa, ale jeśli zagrożenie dla demokracji płynie właśnie od władz, to jasne jest, że ktoś musi je wyręczyć.
Toteż natychmiast powstał Komitet Obrony Demokracji pod formalnym przywództwem niejakiego pana Kijowskiego, ale w tle można dostrzec żydowski Zakon Synów Przymierza chyba in corpore, no i zasłużonych weteranów demokracji ludowej, co to "samego jeszcze znali Stalina".
Kiedy już od reżyserów prowokacji, mającej na celu odwrócenie wyników wyborów prezydenckich i parlamentarnych, by bez przeszkód kontynuować okupację i eksploatację naszego nieszczęśliwego kraju, padnie stosowny rozkaz, to Komitet na pewno nie zawiedzie i wystąpi ze stosowną prośbą, na którą Unia Europejska, a Niemcy w szczególności, nie pozostaną przecież głuche, tym bardziej że 24 stycznia 2014 roku dyspozycyjny prezydent Komorowski podpisał ustawę nr 1066, tworzącą pozory legalności dla udziału formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej.
Pojawiły się też liczne głosy, wskazujące na potrzebę omówienia zagrożeń demokracji w Polsce przez Parlament Europejski, a wtórowały im publikacje w żydowskiej prasie i stacjach telewizyjnych w Ameryce oraz w prasie niemieckiej. Podobno audycja w CNN inspirowana była przez księcia-małżonka naszej Jabłoneczki, czyli byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, najwyraźniej obsługującego teraz inne, jeszcze bardziej wpływowe laski. I kiedy wydawało się, że wszystko jest już postanowione, a uruchomienie procedur w ramach "klauzuli solidarności" jest już tylko kwestią czasu, i to niedługiego, najwyraźniej ktoś włączył hamulec.
Komisarz Janusz Lewandowski, który wcześniej wykazywał jedynie zatroskanie o pozory – żeby mianowicie polscy posłowie w Parlamencie Europejskim pozwolili przelicytować się w trosce o stan demokracji w Polsce parlamentarzystom z innych krajów, teraz zaczął w ogóle powątpiewać w potrzebę takiej debaty, podobnie jak Ryszard Petru, którego podejrzewam, że – podobnie jak cała partia Nowoczesna – został wykreowany przez RAZWIEDUPR gwoli podmianki spłowiałego szyldu PO, nagle przypomniał sobie, że brudy należy prać w domu – i tak dalej. Wreszcie walczący o uzyskanie przywództwa w Platformie Grzegorz Schetyna też wyraził zniesmaczenie próbami umiędzynarodowienia polskiego sporu o inwestyturę – podczas gdy znacznie jednak wolniej kombinujący pan Tomasz Siemoniak jeszcze nieubłaganie stał na odwrotnym stanowisku. Co się stało, kto włączył hamulec?
Tego oczywiście nie wiem, ale wydaje się, iż hamulcowym jest Nasz Najważniejszy Sojusznik. Ponieważ w następstwie powrotu USA do aktywnej polityki w Europie Wschodniej, Polska już na dobre przeszła pod amerykańską kuratelę, Sojusznik uporządkował pod kątem potrzeb swojej polityki tubylczą polityczną scenę, lokując na niej tak zwanych "naszych sukinsynów". Jednych – drogą demokratyczną, a innych – jak RAZWIEDUPR – metodą, że tak powiem, nepotyzmu. Chodzi oczywiście o wspomnianą konferencję "Most", w następstwie której przedstawiciele najważniejszych ubeckich dynastii, których początki tkwią w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej, z rekomendacją i żyrem ubeków z Izraela, złożyli Naszemu Największemu Sojusznikowi ofertę utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego za cenę umożliwienia kontynuowania okupacji kraju. Wojna "o demokrację", jaką RAZWIEDUPR, z wykorzystaniem pełnego potencjału agenturalnego rozpętał, pokazuje, że oferta została przyjęta i wojna tak naprawdę nie toczy się o demokrację, tylko – o inwestyturę. Nasz Najważniejszy Sojusznik umieścił PiS na liście Naszych sukinsynów – bo partii tej nie trzeba będzie szczuć na złego Putina, tylko zrobi to sama, con amore i za darmo. Problem jednak w tym, że PiS oczekuje od Naszego Największego Sojusznika podtrzymywania przynajmniej jakichś pozorów partnerstwa, podczas gdy wobec RAZWIEDUPR-a żadnych pozorów utrzymywać nie trzeba. Wystarczy tylko dać starym albo młodszym kiejkutom jakiś drobny napiwek, ot, np. 15 milionów dolarów, a ci w podskokach zrobią wszystko, co im się każe. Dlatego też Amerykanie wcale się RAZWIEDUPR-em nie brzydzą, bo jako pragmatycy, starają się z sukinsynami politykować po linii najmniejszego oporu, chociaż powierzenie inwestytury PiS-owi z punktu widzenia demokratycznych pozorów wygląda znacznie lepiej.
Ale walka o inwestyturę musi odbywać się w ramach wyznaczonych potrzebami amerykańskiej polityki w Europie Wschodniej. Z tego punktu widzenia próby jej umiędzynarodowienia, które w konsekwencji musiałoby doprowadzić do zewnętrznej interwencji w Polsce, a może nawet – uruchomienia scenariusza rozbiorowego – bo zaangażowanie w ten konflikt lobby żydowskiego w Polsce i poza jej granicami pokazuje, że RAZWIEDUPR mógł złożyć jakieś obietnice w sprawie "roszczeń", których realizacja pozwalałaby uzyskać Żydom w Polsce status szlachty, podobnie jak zaangażowanie po stronie RAZWIEDUPR-a prasy niemieckiej wskazuje na koncesje, jakie nasi okupanci mogli obiecać stronie niemieckiej na tzw. Ziemiach Utraconych – wszystko to mogłyby wystawić na pośmiewisko PAX AMERICANA, no bo jakże – sojuszniczy kraj, który podjął się roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, wśród serdecznych przyjaciół zostaje rozebrany? W takiej sytuacji nawet najgłupszy Ukrainiec, Białorus, Gruzin, czy inny Kaukazczyk, musiałby popaść w głęboką zadumę, czy aby na pewno zaufać Amerykanom. RAZWIEDUPR nie jest wart takiego ryzyka i dlatego Nasz Najważniejszy Sojusznik musiał przypomnieć "naszym sukinsynom": "chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!". Możecie kopać się po kostkach – ale nie wyżej!!! Na takie dictum RAZWIEDUPR musiał zatrąbić do odwrotu, a pan Petru dostał rozkaz, żeby natychmiast zaczął w Brukseli odkręcać, co zostało nakręcone. Demonstracje w obronie demokracji mogą się odbyć, bo ich odwołanie w ostatniej chwili naraziłoby Wielką Nadzieję Naszej Demokracji na dożywotnie ośmieszenie, więc siłą inercji jeszcze się odbędą, ale już nie będą miały dalszego ciągu – aż do odwołania.
Stanisław Michalkiewicz
Bezrozumny skowyt salonu
Tekst, który padł ofiarą cenzury mediów głównego nurtu
Powstanie nowego rządu wywołało nową kategorię zachowań mediów, "autorytetów" i ich wiernych odbiorców. Można je porównać do stanu emocjonalnego paranoicznego i zaborczego kochanka, który po wielu latach związku, dostał spektakularnego kosza. Zakochany nie jest w stanie się z tym pogodzić. Jego wściekłość przeradza się w oszołomienie, przez co nie tylko tworzy alternatywną rzeczywistość, ale z desperacją każe w nią wszystkim uwierzyć.
Doskonale rozumiem ten stan otępienia. Trudno mu się dziwić, łatwo zdiagnozować, lecz absolutnie nie można się na niego godzić. Po wielu latach obserwowania dyskursu publicznego, wiemy doskonale, że wszystkie chwyty stały się dozwolone. Nie można oburzać się na to, że uczestnicy życia publicznego osadzeni są w centrum ścierających się środowisk politycznych, kulturowych i medialnych. Zawsze będziemy mieli do czynienia ze skrajnymi opiniami – zarówno po stronie rządowej jak i opozycyjnej. Nie oczekujmy jakiejś zbawczej utopii, która wywoła stan powszechnego obiektywizmu, jednej i właściwej prawdy oraz rzetelności wyzbytej jakichkolwiek emocji.
Boże Narodzenie 2015
Nadchodzą w Mińsku nie tylko katolickie i prawosławne święta, co sezon handlowy. Dekoracje w sklepach, a na wielkich placach ustawia się stelaże, w które wkładane są już teraz, a nie jak za komuny po 27 grudnia, wielkości dwóch metrów choinki, i tak powstają z 15-20-metrowe wielkie choiny.
Podobnie jest w Warszawie. Zamontowano już światełka na drzewach w śródmieściu i naprawdę wspaniale wygląda Trakt Królewski od placu Zamkowego do Belwederu.
Konfrontacja się zaostrza
Stefan Kisielewski mawiał, że najprędzej naprawi zepsuty zegarek ten, kto go zepsuł – no bo wie, w jaki sposób go zepsuł. Rozumowanie to na pierwszy rzut oka wydaje się słuszne, a nawet – jedynie słuszne – ale co z tego, skoro nie pasuje do sytuacji wytworzonej wokół Trybunału Konstytucyjnego?
Wszystko zaczęło się od tego, że prezydent Komorowski jeszcze w lipcu 2013 roku złożył w Sejmie projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Jak ujawnił na nocnym posiedzeniu Sejmu poseł Piotrowicz, projekt ten został sporządzony jeśli nie przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego, pana prof. Andrzeja Rzeplińskiego, to przy wydatnym jego udziale i udziale wiceprezesa TK. W sierpniu 2013 roku skierowany został do sejmowych komisji, gdzie wałkowany był aż na 16 posiedzeniach, i dopiero 27 maja, kiedy już było wiadomo, że prezydent Komorowski wybory przegrał, odbyło się głosowanie nad projektem, który następnie przyjął Senat i 30 maja ustawa została przekazana prezydentowi do podpisu. Prezydent Komorowski zastanawiał się nad jej podpisaniem aż do 21 lipca, kiedy ustawę podpisał.
Czy rozdział 10. ustawy, pozwalający marszałkowi Sejmu na wszczęcie przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowania mającego na celu stwierdzenie "czasowej niemożności pełnienia urzędu przez prezydenta", miał być tym listkiem, dla ukrycie którego trzeba było zasadzić las – tego dowiemy się w stosownym czasie, ale wykluczyć z góry tego nie można, tym bardziej że poseł Kornel Morawiecki, który być może wie więcej, niż chce powiedzieć, przestrzegał jednak przed "prowokacją".
Wróćmy jednak do Trybunału, od którego wszystko się zaczęło. Platforma Obywatelska i PSL na podstawie nowej ustawy wybrały 5 nowych sędziów TK. Trzem spośród nich 9-letnia kadencja kończyła się w listopadzie, ale dwojgu – dopiero w grudniu. Prezydent Duda odmówił przyjęcia od nich ślubowania, w związku z czym żaden z nich nie mógł objąć urzędowania. Po ukonstytuowaniu się nowego Sejmu, z inicjatywy PiS Izba podjęła uchwały stwierdzające "brak mocy prawnej" uchwał o wyborze tamtych sędziów, a następnie przegłosowała uchwały o wyborze następnych, a właściwie nie żadnych "następnych", tylko zwyczajnie – sędziów TK.
Prezydent Duda już po północy odebrał od czterech ślubowanie, a następnego ranka, czyli 3 grudnia, Trybunał rozpoczął badanie zgodności z konstytucją ustawy o Trybunale. W rezultacie stwierdził, że ustawa w zasadzie była z konstytucją zgodna, ale już wybór dwojga sędziów był nieprawidłowy, natomiast odmowa przyjęcia przez prezydenta ślubowania od sędziów wybranych prawidłowo, była z konstytucją niezgodna. Według Trybunału, ponowny, a właściwie nie "ponowny" wybór sędziów z inicjatywy PiS, został dokonany nie na podstawie ustawy, a na podstawie regulaminu Sejmu, a więc bez podstawy prawnej. W rezultacie sytuacja wokół TK zapętliła się jeszcze bardziej, niczym węzeł gordyjski. Oto są sędziowie wybrani "na podstawie ustawy" – ale nie złożyli ślubowania przed prezydentem i są sędziowie wybrani "na podstawie regulaminu Sejmu", którzy jednak ślubowanie złożyli, w następstwie czego Trybunał Konstytucyjny cierpi na embarras de richesse, czyli kłopot z nadmiaru.
Na razie pod Sejmem a potem – przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego przy alei Szucha odbywała się przepychanka na pikiety – ale jeśli embarras de richesse będzie się w Trybunale utrzymywał, to nie można wykluczyć, iż przepychanki przeniosą się na teren samego Trybunału, w którym sędziowie będą spychać się nawzajem z krzeseł i walczyć między sobą o dostęp do stołu tym wścieklej, im większe będzie im towarzyszyło "poczucie misji". A co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości; poczucie misji ma zarówno pan prezes Andrzej Rzepliński, jak i każdy sędzia: zarówno zaprzysiężony, jak i nie – z tym że misję swoją pojmują odmiennie. To znaczy – formalnie tak samo, bo wszyscy są za praworządnością i demokracją – ale jedni uważają, że praworządność i demokracja jest wtedy, gdy państwo kręci się wokół RAZWIEDUPR-a i jego marionetek, podczas gdy inni – gdy państwo kręci się wokół pragnień pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Sytuacja trochę jest podobna do opisanej w bajce Kryłowa o łabędziu, szczupaku i raku, ciągnących wóz. Łabędź rwał się ku obłokom, rak – do tyłu, a szczupak ciągnął w wodę. "Kto winowat iz nich, kto praw – sudit' nie nam - puentuje bajkopisarz – no tolko woz i nynie tam" – co się wykłada, że nie naszą jest rzeczą rozsadzać, kto winien, a kto niewinny – ale wóz aż dotąd stoi w poprzednim miejscu. Zatem – wbrew pikietującym na alei Szucha (Szuch, jak wiadomo – "patron Gestapo") demonstrantom spod znaku Komitetu Obrony Demokracji manifestującym swoje gorące przywiązanie do konstytucji – Trybunał Konstytucyjny nie tylko nie naprawił zegarka, ale kto wie, czy nie zepsuł go jeszcze bardziej. Już nawet nie chodzi o to, że te wszystkie przejścia definitywnie starły z oblicza Trybunału puszek pierwotnej niewinności – jeśli nawet sędziowie sprawiają wrażenie bardzo zadowolonych ze swego rozumu i bezstronności – to jeżeli ktokolwiek jeszcze będzie przekonany o jego apolityczności, może być uważany za idiotę, i to w dodatku – ciężkiego. Jakże bowiem upolityczniony aż do przesady (do przesady – bo po ratyfikacji traktatu akcesyjnego i lizbońskiego Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki mają przecież surowo zakazane) Sejm może wyłonić z siebie apolityczny Trybunał? W ogóle byłoby dziwne, gdyby było inaczej, jako że okupujący nasz nieszczęśliwy kraj RAZWIEDUPR w tak zwanym majestacie prawa przekształcił III Rzeczpospolitą na swój obraz i podobieństwo w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, na skutek stopniowego nasycania agenturą czyniąc organy wymiaru sprawiedliwości jednym z jej najważniejszych ogniw.
Występując 3 grudnia o godzinie 20.00 z orędziem do narodu, prezydent Andrzej Duda nawet słowem nie wspomniał o wyroku Trybunału Konstytucyjnego, zdaniem którego powinien odebrać ślubowanie od sędziów wybranych przez poprzedni Sejm. Przypomniał natomiast, że składając przysięgę prezydencką, deklarował, iż "dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli" będą dlań "najwyższym nakazem". Podobną myśl wyraził podczas nocnego posiedzenia Sejmu poseł Kornel Morawiecki, stwierdzając, że ważniejsze od prawa jest "dobro narodu".
Widać z tego, że PiS nie uchyla się od konfrontacji, do której najwyraźniej popycha i swoją agenturę, i "broniących demokracji" pożytecznych idiotów również RAZWIEDUPR. Wygląda zatem na to, że w Boże Narodzenie nasz nieszczęśliwy kraj tym razem nie pogrąży się w nirwanie.
Stanisław Michalkiewicz
P O L S K A czyli migawki z podróży
Po raz trzeci z rzędu pojechałem na Marsz Niepodległości. Lecę tylko z podręcznym bagażem, zawsze ciekawy zanurzenia się w polskiej ulicy...
Tym razem zaczęło się zgrzytem. Strajkowały stewardesy Lufthansy i odwołano lot z Frankfurtu do Krakowa. Szczęśliwie dzięki pomocy Pani Ani z Polimeksu przesiadłem się na LOT i szczęśliwie dotarłem na miejsce. (Choć nieco obchodząc się smakiem – w przeciwieństwie do niemieckich linii LOT każe sobie płacić za piwo.) Były też mocniejsze wrażenia, bo flagowy dreamliner LOT-u po odkołowaniu od rękawa zawrócił i czekaliśmy godzinę na usunięcie usterki...
Co denerwuje w Warszawie (Europie), to dodatkowe sprawdzanie przy przesiadaniu się na linie wewnętrzne – ileż razy, na Boga, trzeba prześwietlać tych samych ludzi. sprawdzać?!
P O L S K A czyli migawki z podróży
W Krakowie, gdzie oddano do użytku nowy terminal, suchą stopą można przejść na parking lub do szybkiego tramwaju z Balic na Dworzec Główny.
Pod tym względem Kraków jest lepszy od Mississaugi, gdzie dojazd na lotnisko komunikacją to problem dziwnie trudny do rozwiązania. Tym razem po raz pierwszy korzystałem z UBER-a i jestem zachwycony. Miły pan Hindus był pod moim blokiem za dwie minuty od kliknięcia w smartfon, a całość drogi z okolic Square One kosztowała mnie 21 dol. (taksówka to ok. 40 dol.).
W Krakowie niewiele się zmieniło od roku. Co zwraca uwagę? Moją na pewno wszechobecne graffiti, i to w miejscach świętych. Kraków to zabytkowy cukierek zarabiający wyglądem na życie, więc naprawdę powinno się tam o to dbać, by idioci nie malowali po murach. Gdzieniegdzie było też brudnawo.
Za to doskonale jeździ komunikacja miejska; szybka, sprawna. Tramwaje Bombardiera oferują standard, o jakim w Toronto możemy tylko pomarzyć – zapowiedzi przystanków, wyświetlanie pozycji tramwaju etc. Inna rzecz, że bilety nie są tanie, a jadąc na trasie Dębniki-Nowa Hura – zaliczyłem dwie kontrole smutnych kanarów.
Na wsi u rodziny, też niewiele zmian. Wsie zostały odkorkowane – sieć dróg, dawniej często nieprzejezdnych samochodem osobowym, dzisiaj oplata pajęczynką najbardziej niedostępne okolice, a doskonała komunikacji busowa zapewnia sprawne i szybkie połączenia na wszystkich istotnych kierunkach.
Do Warszawy dotarłem na pokładzie Pendolino. Pociąg, owszem, wygląda nowocześnie, ale co z tego, skoro jedzie tylko o 15 minut krócej niż poczciwy ekspres za późnego komunizmu. Na dodatek, w tym supernowoczesnym pociągu nie ma sieci wi-fi, a bilet za 150 zł do tanich nie należy.
Warszawa smutna i zlana deszczem, zapraszała do nostalgicznych spacerów. Zwlekłem się do kultowego już Ciechana na Foksal przy Nowym Świecie, gdzie i piwo dobre (naprawdę!), i sieć wi-fi – jak najbardziej działa, a dodatkową atrakcją jest też przeciętny wiek obecnych tam osób, równy mniej więcej połowie mojego.
Na drugi dzień ponownie do Ciechana na spotkanie marszowych "emigrantów", głównie z Wielkiej Brytanii, idę z panem Janem Michalakiem, wiceprezesem organizacji "Nasza Polonia" z Australii. Australijska flaga podpięta pod polską, wywołuje zainteresowanie.
Podczas marszu siąpi. Nikomu to nie przeszkadza. Rzeka ludzi nie ma końca. Po raz pierwszy też w historii imprezy czytają list prezydenta RP do uczestników – coś się zmienia.
I wreszcie nie ma prowokacji!!! Wreszcie we własnym państwie, możemy spokojnie przejść kilka kilometrów bez atrakcji w postaci gazu łzawiącego, ostrzału z broni gładkolufowej i polewania.
Po marszu, w Ciechanie jem pieczoną kiełbasę z cebulą i uciekam, jeszcze tylko na dworcu wywiad z Marianem Kowalskim – z którym co chwila ktoś robi sobie zdjęcie – i znów w Pendolino do Krakowa. Sprawnie, szybko, przez noc.
Wrażenia?
Bardzo pozytywne. Dochodzi do siebie pokolenie ludzi, które chce odbić Polskę dla Polaków, które nie ma w głowie strasznej sieczki, jak te poprzednie; pokolenie wykształcone, niezakompleksione i dynamiczne. Może nawet bardziej dynamiczne i rozedrgane niż w innych krajach Europy. Polska jest duża i ma olbrzymi potencjał. Powoli, ale jednak prawda ta dociera ludziom do głów. Nadal można ich robić w bambuko, ale jest z tym coraz trudniej. Coraz bardziej są obyci i kumaci. Coraz bardziej uświadamiają sobie atuty Polski wynikające:
a – z położenia geograficznego,
b – z zasobów surowcowych,
c – z potencjału ludnościowego.
Przez pokomunistyczne lata Polska była systematycznie okradana przez gangsterów poprzedniego systemu. Dzisiaj, choć kraj jest rozszabrowany, czuć w nim nową energię. To jest najważniejsze, bo to motywuje ludzi. Coraz więcej osób mówi o Polsce z troską, coraz więcej potrafi analizować sytuację, coraz więcej widzi, w jaki sposób wali się Polaków w rogi. Dlatego na Marsz Niepodległości przyjechało ponad 100 tys. ludzi. Przede wszystkim młodych.
Po ugorze pokolenia lat 90., oczadzonego TVN-em, "Gazetą Wyborczą", zachodnim perkalem i paciorkami, przychodzi pokolenie nowe. Powinniśmy mu pomóc z całych sił. Bo ono ma szansę zostać mądrym gospodarzem wolnej Polski.
Wylatywałem z Krakowa uśmiechnięty, być może właśnie odradza się Polska, nie ta wymarzona, bo tej nigdy nie będzie, ale ta prawdziwa, do której warto będzie wracać.
Andrzej Kumor
Kwik, kwik, kaszanka
Obserwując potyczki między dobrem i złem, często odnosimy wrażenie, że zwycięża zło. Dlaczego? Dlatego, że dobro wzdraga się przed przemocą, natomiast zło przemocy się nie wstydzi.
Wszelako poza światem oligarchów niewielu jest ludzi złych z natury. Wielu za to bywa źle poinformowanych. Źle oraz bardzo źle. A to dzięki swoistej metodzie wychowawczej: ogłupić, dezinformując, by dzięki podtrzymywanej dezinformacji utrzymać w ogłupieniu. Przy okazji tresując do posłuszeństwa. Po jasnej stronie mocy właśnie z tego rodzaju deficytów informacyjnych biorą się czyny niegodne człowieka. Dla odmiany, informacji i wiedzy aż nadto w świecie rządzących. Tam przeważa zła wola plus chciwość, maglowane z egoizmem etycznym, egotyzmem, wreszcie z egomanią.
Dożyłem
Jan Pietrzak: Jestem zadowolony z tych wyborów. Zachwyca mnie, że takie czasy przyszły. Po raz pierwszy w Polsce, w Sejmie nie ma komuny. Po 50 latach działań Kabaret Pod Egidą odniósł sukces.
Od premiery w 1966 roku byliśmy antykomunistyczni. SB wciąż pisała, że walczymy z komuną. Po niemal 50 latach nasz kabaret odniósł sukces! Oczywiście ludzie komuny gdzieś jeszcze są, wynoszą jakieś meble, robią świństwa, ale jednak od władzy zostali zdecydowanie odsunięci. Napracowałem się z moimi kolegami 49 lat.
Nasze teksty
Maria Władysława Nowicka (1924-2019)
Maria Władysława Nowicka, urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. w Mississauga, Ontario. Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, B... Czytaj więcej
I co nowego na wiosennym rynku?
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie: &n... Czytaj więcej
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…