Po raz trzeci z rzędu pojechałem na Marsz Niepodległości. Lecę tylko z podręcznym bagażem, zawsze ciekawy zanurzenia się w polskiej ulicy...
Tym razem zaczęło się zgrzytem. Strajkowały stewardesy Lufthansy i odwołano lot z Frankfurtu do Krakowa. Szczęśliwie dzięki pomocy Pani Ani z Polimeksu przesiadłem się na LOT i szczęśliwie dotarłem na miejsce. (Choć nieco obchodząc się smakiem – w przeciwieństwie do niemieckich linii LOT każe sobie płacić za piwo.) Były też mocniejsze wrażenia, bo flagowy dreamliner LOT-u po odkołowaniu od rękawa zawrócił i czekaliśmy godzinę na usunięcie usterki...
Co denerwuje w Warszawie (Europie), to dodatkowe sprawdzanie przy przesiadaniu się na linie wewnętrzne – ileż razy, na Boga, trzeba prześwietlać tych samych ludzi. sprawdzać?!
P O L S K A czyli migawki z podróży
W Krakowie, gdzie oddano do użytku nowy terminal, suchą stopą można przejść na parking lub do szybkiego tramwaju z Balic na Dworzec Główny.
Pod tym względem Kraków jest lepszy od Mississaugi, gdzie dojazd na lotnisko komunikacją to problem dziwnie trudny do rozwiązania. Tym razem po raz pierwszy korzystałem z UBER-a i jestem zachwycony. Miły pan Hindus był pod moim blokiem za dwie minuty od kliknięcia w smartfon, a całość drogi z okolic Square One kosztowała mnie 21 dol. (taksówka to ok. 40 dol.).
W Krakowie niewiele się zmieniło od roku. Co zwraca uwagę? Moją na pewno wszechobecne graffiti, i to w miejscach świętych. Kraków to zabytkowy cukierek zarabiający wyglądem na życie, więc naprawdę powinno się tam o to dbać, by idioci nie malowali po murach. Gdzieniegdzie było też brudnawo.
Za to doskonale jeździ komunikacja miejska; szybka, sprawna. Tramwaje Bombardiera oferują standard, o jakim w Toronto możemy tylko pomarzyć – zapowiedzi przystanków, wyświetlanie pozycji tramwaju etc. Inna rzecz, że bilety nie są tanie, a jadąc na trasie Dębniki-Nowa Hura – zaliczyłem dwie kontrole smutnych kanarów.
Na wsi u rodziny, też niewiele zmian. Wsie zostały odkorkowane – sieć dróg, dawniej często nieprzejezdnych samochodem osobowym, dzisiaj oplata pajęczynką najbardziej niedostępne okolice, a doskonała komunikacji busowa zapewnia sprawne i szybkie połączenia na wszystkich istotnych kierunkach.
Do Warszawy dotarłem na pokładzie Pendolino. Pociąg, owszem, wygląda nowocześnie, ale co z tego, skoro jedzie tylko o 15 minut krócej niż poczciwy ekspres za późnego komunizmu. Na dodatek, w tym supernowoczesnym pociągu nie ma sieci wi-fi, a bilet za 150 zł do tanich nie należy.
Warszawa smutna i zlana deszczem, zapraszała do nostalgicznych spacerów. Zwlekłem się do kultowego już Ciechana na Foksal przy Nowym Świecie, gdzie i piwo dobre (naprawdę!), i sieć wi-fi – jak najbardziej działa, a dodatkową atrakcją jest też przeciętny wiek obecnych tam osób, równy mniej więcej połowie mojego.
Na drugi dzień ponownie do Ciechana na spotkanie marszowych "emigrantów", głównie z Wielkiej Brytanii, idę z panem Janem Michalakiem, wiceprezesem organizacji "Nasza Polonia" z Australii. Australijska flaga podpięta pod polską, wywołuje zainteresowanie.
Podczas marszu siąpi. Nikomu to nie przeszkadza. Rzeka ludzi nie ma końca. Po raz pierwszy też w historii imprezy czytają list prezydenta RP do uczestników – coś się zmienia.
I wreszcie nie ma prowokacji!!! Wreszcie we własnym państwie, możemy spokojnie przejść kilka kilometrów bez atrakcji w postaci gazu łzawiącego, ostrzału z broni gładkolufowej i polewania.
Po marszu, w Ciechanie jem pieczoną kiełbasę z cebulą i uciekam, jeszcze tylko na dworcu wywiad z Marianem Kowalskim – z którym co chwila ktoś robi sobie zdjęcie – i znów w Pendolino do Krakowa. Sprawnie, szybko, przez noc.
Wrażenia?
Bardzo pozytywne. Dochodzi do siebie pokolenie ludzi, które chce odbić Polskę dla Polaków, które nie ma w głowie strasznej sieczki, jak te poprzednie; pokolenie wykształcone, niezakompleksione i dynamiczne. Może nawet bardziej dynamiczne i rozedrgane niż w innych krajach Europy. Polska jest duża i ma olbrzymi potencjał. Powoli, ale jednak prawda ta dociera ludziom do głów. Nadal można ich robić w bambuko, ale jest z tym coraz trudniej. Coraz bardziej są obyci i kumaci. Coraz bardziej uświadamiają sobie atuty Polski wynikające:
a – z położenia geograficznego,
b – z zasobów surowcowych,
c – z potencjału ludnościowego.
Przez pokomunistyczne lata Polska była systematycznie okradana przez gangsterów poprzedniego systemu. Dzisiaj, choć kraj jest rozszabrowany, czuć w nim nową energię. To jest najważniejsze, bo to motywuje ludzi. Coraz więcej osób mówi o Polsce z troską, coraz więcej potrafi analizować sytuację, coraz więcej widzi, w jaki sposób wali się Polaków w rogi. Dlatego na Marsz Niepodległości przyjechało ponad 100 tys. ludzi. Przede wszystkim młodych.
Po ugorze pokolenia lat 90., oczadzonego TVN-em, "Gazetą Wyborczą", zachodnim perkalem i paciorkami, przychodzi pokolenie nowe. Powinniśmy mu pomóc z całych sił. Bo ono ma szansę zostać mądrym gospodarzem wolnej Polski.
Wylatywałem z Krakowa uśmiechnięty, być może właśnie odradza się Polska, nie ta wymarzona, bo tej nigdy nie będzie, ale ta prawdziwa, do której warto będzie wracać.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!