I ta rzeczywistość, niestety, się nie zmieniła. Jeżeli dzisiaj byśmy spojrzeli na struktury nawet obecnej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, mamy dwa lata po tzw. dobrej zmianie, to oczywiście, na górze kluczowe stanowiska są zmienione. Ale to mógłby Tomasz Budzyński, szkoda, że go tu nie ma, powiedzieć o tym, jak to wygląda pięterko, dwa pięterka w dół. To są dokładnie ci sami ludzie, który robili Amber Gold, wiele innych tego typu działań. Po prostu przyczaili się na chwilkę, ale cały czas robią swoje interesy w spokoju, ciszy, czekają na moment, kiedy znowu będzie można wrócić do robienia tych wielomiliardowych bandyckich interesów. Ich agentura nie zniknęła, ich elementy nacisku i szantażu na najważniejszych tego świata w wydaniu polskim, one wciąż mają się dobrze. Kiedy pan Łapiński, doradca, rzecznik pana prezydenta Dudy, powiedział kilka tygodni temu, zapytany o pewne osoby z WSI, które się kręcą wokół prezydenta Andrzeja Dudy, czy WSI gdzieś tam nie osacza przypadkiem pana prezydenta, pan Łapiński raczył powiedzieć, jak może WSI osaczać, skoro WSI zostało rozwiązane w 2006 roku. No ma nas za idiotów, literalnie z nas zakpił. WSI nie ma od 2006 roku, ale ci ludzie nie zniknęli, oni są w tej rzeczywistości, ich agentura jest, ich elementy nacisku, wpływu, szantażu są, więc jak można takie rzeczy mówić. Pan Łapiński czy pan Zybertowicz kompromitują się raz za razem. Moim zdaniem, niestety, świadczą o samym prezydencie, bo jeżeli ma takich doradców, jak Zybertowicz czy jak Łapiński, no to jest niebywałe, jakie bzdury ci ludzie mówią.
Spotkanie setki studentów prawa – są takie spotkania z pewną zamkniętą grupą Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jeden z tych studentów, znany mi osobiście, pyta – Ziobro z politykami, jest też Zybertowicz, doradca prezydenta – Czy mógłby pan z pozycji doradcy prezydenta Dudy ocenić prezydenturę Komorowskiego? Pan Sumliński napisał o nim, że to arcyszelma, łotr, bandyta itd. – A czego pan się czepia prezydenta Komorowskiego, ja nic nie wiem, żeby ten człowiek zrobił coś złego – krzyczy na niego doradca prezydenta Andrzeja Dudy, Andrzej Zybertowicz. Ten student usiadł, po prostu go zatkało. Powtarza mi to, a ja sarkastycznie mówię, że może szkoda, że zmieniliśmy takiego dobrego prezydenta. Bo jeżeli doradca obecnego prezydenta mówi o tamtym, że to porządny człowiek, dobry prezydent, to dlaczego popełniliśmy błąd i zmieniliśmy takiego dobrego prezydenta. Mówię to oczywiście ironicznie, bo przecież to arcyłotr i bandyta. Ale to co robi prezydent i jego otoczenie, to może nie jest bandytyzm w wydaniu Komorowskiego, natomiast jest to niewątpliwie wielkie rozczarowanie, przynajmniej dla mnie.
– Zanim wrócimy jeszcze – bo tym chciałbym zakończyć – do obecnej tzw. wojny polsko-żydowskiej, chciałem zapytać o kelnerów. Kto, Twoim zdaniem, stał za kelnerami, którzy podsłuchali PO? Bo to był przyczynek do tego, żeby wymienić władzę. Nagle pokazano w telewizji czy w środkach głównego nurtu, jak to władza się naśmiewa ze zwykłych ludzi.
– Spróbuję opowiedzieć od samego początku. Pamiętajmy, że pierwsze materiały ujawnił tygodnik „Wprost”; Latkowski, który bronił laptopa, w którym nic nie było, bo wszystko było w chmurze, to był reality show. Kim był Sylwester Latkowski? Człowiek powiązany ze służbami, to po pierwsze. Po drugie, człowiek z niejakim Bieszyńskim, który bronił tutaj Edwarda Mazura w swoim czasie. Człowiek, który płynął zawsze z mętnym nurtem III RP, który był chyba najbardziej zaufanym człowiekiem Bronisława Komorowskiego. Bronisław Komorowski, Donald Tusk, był taki czas, kiedy mieli tę przyjaźń taką szorstką, jak onegdaj Miller i Oleksy czy premier Miller i prezydent Kwaśniewski, czyli dwa odłamy tej samej mafii gdzieś tam się ścierają o wpływy, o pieniądze itd. Jeżeli tygodnik „Wprost” był pierwszym tygodnikiem ujawniającym te materiały, które biły w rząd Donalda Tuska, a jednocześnie wiedziałem o powiązaniach Latkowskiego z Komorowskim, a jednocześnie wiedziałem, że Komorowski to jest człowiek WSI, to dla mnie te tropy układały się w pewien logiczny ciąg zachowań. Staram się pisać o faktach i mówić o faktach, natomiast tu mówię o tropach bardziej w tym wątku. Ta historia wyglądała dla mnie w taki oto sposób, że stały za tym gdzieś Wojskowe Służby Informacyjne, w tle tej historii, ale ten dżin wypuszczony z butelki być może troszkę się wymknął spod kontroli, bo tak się czasami dzieje. Że prowadzono jakieś rozgrywki na styku WSI, na styku Komorowski – Tusk, mając gdzieś tam pewnie obliczone dalekosiężne cele. Te kombinacje operacyjne mają czasami dwa – trzy dna, nie sposób tego wszystkiego zobaczyć. Ja, gdybym opowiadał, że to wszystko widzę, tobym oczywiście kłamał, bo tak nie jest. Czasami dziennikarz śledczy, mając nawet kontakty w służbach czy Bóg wie jak dobrze rozgałęzione możliwości zdobywania informacji, jest w stanie zobaczyć powiedzmy jedno dno więcej niż przeciętny człowiek, który nie sięga do tego typu rejonów. Natomiast nie jest w stanie często zobaczyć drugiego dna, trzeciego dna. Ileż takich den było w sprawie śmierci księdza Popiełuszki.
Ja stoję na stanowisku, i napisałem to, co teraz mówię, w dniu ujawnienia tych pierwszych podsłuchów przez tygodnik „Wprost” – to był dokładnie ten sam dzień, więc można to sprawdzić – wieczorem usiadłem i napisałem, że jeżeli to ujawnia „Wprost”, jeżeli stoi za tym Latkowski, człowiek Komorowskiego, to dla mnie tropy wiodą wprost do WSI, że jest to rozgrywka gdzieś na styku tych służb, a nie wielka praca dziennikarza śledczego, który próbuje odkryć opinii publicznej prawdę o czymś. Ten dżin wypuszczony z butelki uderzył koniec końców w cały ten układ Platformy i Bronisława Komorowskiego. Być może czegoś nie dopracowano, bo przecież to też nie są ludzie genialni, którzy nie popełniają błędów. Natomiast nie wierzę w to, że zrobiono to po to, żeby opinia publiczna dowiedziała się czegoś więcej. Ten system zbyt dobrze pilnował tego typu informacji, jacyś tam zwykli kelnerzy nie mieliby żadnych szans, żeby taką operację przeprowadzić, na tak długą skalę, tak długofalowo. To tylko dzieci mogą wierzyć w takie bajki.
– Mówiłeś o dziennikarzach śledczych, inny dziennikarz śledczy zrobił ostatnio film o wafelkowej swastyce, który się ułożył w pewien ciąg zdarzeń, oskarżeń Polaków o nazizm, faszyzm, obojętne, bo to dzisiaj są słowa generalnie pejoratywne, ale trudno powiedzieć, co oznaczają. Zaczęło się od Marszu Niepodległości, jeszcze przed marszem, potem te wafelki, potem to, co się stało już na poziomie rządowym, to znaczy oskarżanie Polaków o współudział w holokauście. Jak Ty widzisz to? Czy to jest operacja, która ma czemuś konkretnemu służyć, tak jak chcą niektórzy, właśnie wydarciu z Polski tych reparacji, praktycznie rzecz biorąc wojennych, czyli odszkodowań za bezspadkowe mienie żydowskie, czy jest to walka wewnętrzna w Polsce?
– W moim głębokim przekonaniu, przedsiębiorstwo holokaust realizuje kolejny swój cel. Wiadomo, że chyba od 52 czy 53 roku, kiedy Adenauer z Ben Gurionem ustalili sobie, że Niemcy będą płacić miliardy marek, potem miliardy euro, i to się działo, Niemcy sobie Żydów kupili. Innymi słowy, Niemcy cały czas od wielu, wielu lat finansują Izrael. Wiadomo, to nie jest od dziś, że od wielu lat mówi się o tym coraz głośniej, że my także mamy płacić, Bóg jeden tylko wie za co. Więc dla mnie to, co się w tej chwili dzieje, to jest finalna faza tej operacji, która ma rzucić Polskę nawet nie na kolana, bo na kolanach przed Żydami to jesteśmy od wielu, wielu lat – ma w tej chwili rzucić nas twarzą w błoto. I my z tej pozycji mamy płacić kolejne miliardy za rzekomy nazizm, za rzekome zbrodnie, jakich dokonaliśmy. Widzę tu wielkie niebezpieczeństwo dla kraju i mi się wydaje, i nie jestem w tym odosobniony, że to jest kluczowy moment nie tylko dla następnych kadencji czy następnych lat, ale dla następnych pokoleń. Jeżeli my w tej chwili byśmy się cofnęli, a niestety są w Polsce takie tendencje, gdzie zaczynają już mówić np. prawicowi publicyści na portalu wpolityce, ukazał się taki materiał Piotra Semki, ale bracia Karnowscy go poparli, że być może powinniśmy ustąpić. Dla mnie to jest podłość, to jest draństwo, to jest tchórzostwo. Nie wolno czegoś takiego robić. Każdy, kto tak mówi, to jest albo głupi, albo ktoś, kto realizuje interesy żydowskie. To jest obrzydliwość. Nie wolno nam ustąpić nawet o jeden centymetr, nie wolno się cofnąć.
Ja oczywiście mam świadomość tego, że łatwo to mówić, a w tle są potężne interesy i potężne elementy nacisku, ale w moim przekonaniu, my nie mamy wyboru, bo za plecami mamy ścianę. A jeżeli mamy za plecami ścianę, to nie ma gdzie się cofnąć. Jeżeli my się dziś cofniemy, to w moim głębokim przekonaniu, Polski już nie ma. Błędy były robione od dziesiątek lat. Pamiętam, kiedy w 2002 roku jeździłem do Andrzeja Witkowskiego do IPN-u lubelskiego, głównie w sprawie księdza Popiełuszki, ale wtedy swoimi działaniami IPN lubelski wspierał IPN białostocki, który prowadził tzw. sprawę Jedwabnego. I prokuratorzy z IPN-u lubelskiego wspierali swoich kolegów z IPN-u białostockiego. Cokolwiek by mówić o IPN-ie, to w tej akurat sprawie naprawdę się przyłożono. I kiedy przyszła decyzja ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, żeby zaniechać ekshumacji w Jedwabnem, to ci prokuratorzy łapali się za głowę. Byłem wtedy w Lublinie. Co on najlepszego robi! Przecież to wróci do nas rykoszetem. Jesteśmy na ostatniej prostej, by wykazać, że to Niemcy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że była to zbrodnia wymyślona przez Niemców, realizowana przez Niemców, to jest zbrodnia niemiecka, nie można teraz tego przerywać. Niestety, wiemy o tym wszyscy dobrze, co wtedy robił rabin Schudrich, jak naciskał na Lecha Kaczyńskiego, zostawcie nasze święte ofiary w spokoju, nieważne kto zabił, nieważne jak zginęli, ważne, by nasze święte ofiary zachować w spokoju. Lech Kaczyński z takich czy innych powodów uległ tym naciskom. Niestety, stało się fatalnie, wydał decyzję, by zaniechać ekshumacji. I co robi Schudrich parę lat później? Obwieszcza światu – my wiemy, kto zabił w Jedwabnem, to Polacy, ktoś, kto to kwestionuje, to jakby kwestionować, że Polaków w Katyniu zabijali Rosjanie. Podłość, cynizm, draństwo. Najpierw spowodował, żeby zaniechać ekshumacji w Jedwabnem, a następnie, w oparciu – o co, z sufitu to wziął, przecież nie dokończono tej pracy...
– Bo przecież nie był tam, nie wie.
– Nie był, nie wie i nie pozwolił tego empirycznie zweryfikować. To właśnie on zażądał, by zaniechać, po czym obwieszcza – bo tak sobie po prostu wymyślił, bo tak mu pasowało to tezy – że to byli Polacy. Można ten błąd naprawić, ale trzeba mieć do tego państwo naprawdę, które nie będzie klękać przed Żydami, przed kłamcami. Bardzo prosto można go naprawić, robiąc ekshumacje teraz w Jedwabnem.
– Oczywiście, ale czy to jest państwo naprawdę, bo to państwo się niby postawiło w jednym momencie, ale tutaj widać, jak bardzo się cofa.
– Wracamy do tego, od czego zaczęliśmy. Powiedziałem w pierwszym zdaniu, państwo się postawiło, ale postawiło się na miękko, postawiło się zdecydowanie za słabo. Jak się postawił prezydent Andrzej Duda? Podpisał ustawę, ale jednocześnie następczo skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Wielu prawicowych publicystów tego dnia napisało – wspaniale, ustawa działa, a to najważniejsze. A ja tego dnia – można to sprawdzić – na swojej stronie internetowej napisałem, stało się fatalnie, rzecz absolutnie tragiczna. Nie dlatego, że podpisał, tylko dlatego że skierował następczo do Trybunału Konstytucyjnego. Bo to jest metoda znana akwizytorom – stopa w drzwiach, malutki wyłomek, a ta szpara będzie się powiększać. Churchill mówił o takich jak prezydent Duda – człowiek, który zgadza się ze wszystkimi, nie zasługuje na to, by zgadzał się z nim ktokolwiek. Duda się tak zachował, chciał się zgodzić i z Polakami, i z Żydami. Ja podpisuję, ale jednocześnie jak piła to umywam ręce, może uda się coś zmienić.
– No i ta ustawa nie działa, dlatego że z komentarzy wynika, że prokuratura nie będzie stawiała zarzutów.
– No więc to jest dopiero kompromitacja na całego.
– Jest ustawa, ale nie jest realizowana.
– No i mamy odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy państwem naprawdę. Pamiętam, kiedy Onet, którego nienawidzę, bo wiadomo, jak to portal – czasem i sięgam, jak się sięga do różnych rzeczy, żeby zobaczyć, mieć cały przekrój – obwieszcza, że być może premier Netanjahu, to było po wystąpieniu, po tej pierwszej fali, odwoła panią Azari, ambasador Izraela w Polsce, ze stanowiska i drżenie polskich mediów, co to będzie, co to będzie, jak pan Netanjahu odwoła panią Azari. Informacja się nie potwierdziła, pani Azari została w Polsce, ale ja pamiętam, co wtedy czułem, kiedy była ta pierwsza informacja, że Netanjahu może odwołać panią ambasador Azari z Polski. Czułem wielki żal i wielki smutek, i wielki ból. Nie dlatego, że pan Netanjahu chciał odwołać panią Azari, tylko dlatego, że tracimy bezpowrotnie szanse, żeby tę panią wywalić z Polski na twarz i powiedzieć, że tacy łgarze nie mają racji bytu. Wyobrażamy sobie ambasadora polskiego, który w obecności premiera Izraela, wszystkich notabli możliwych tamtejszej rzeczywistości, mówi o żydowskich zbrodniach w Polsce, które przecież są faktem? Czy wyobrażamy sobie, jak taki premier mówi o tym, jak w Białej-Podlaskiej, w której dziś mieszkam, Żydzi witali wielką bramą powitalną, kiedy Sowieci tam wkraczali – witamy naszych wyzwolicieli itd.? Byli obywatelami polskimi.
– Ta zdrada jest dobrze udokumentowana i miała miejsce nie tylko w Białej-Podlaskiej.
– Witali sojuszników Hitlera, byli zdrajcami, tysiącami. A później, kiedy Sowieci się cofali na ustaloną z Niemcami linię podziału Polski, to zanim się wycofali, Żydzi wskazywali – w Białej-Podlaskiej, bo czytałem dziesiątki informacji w Muzeum Południowego Podlasia – tu jest rodzina polskiego oficera, tu jest innego patrioty, tu nauczyciela. Zabierali te rodziny na Wschód i wielu nigdy nie wróciło. I wyobraźmy sobie, że ambasador Polski mówi to w obecności Netanjahu w Izraelu, a potem mówi, jak to Żydzi tysiącami mordowali bohaterów typu rotmistrz Pilecki. Przecież ta trójka sędziowska później trafiła do Izraela, to wszyscy wiemy. Ci sędziowie żydowscy, którzy mordowali Pileckiego, wydawali wyroki śmierci na „Nila”, na innych, oni później wszyscy skończyli w Izraelu. Wyobraźmy sobie, że to wszystko mówi polski ambasador w Izraelu. Czy w ogóle jest ktoś w stanie sobie to wyobrazić, co by się działo?
– To już jest myślozbrodnia.
– Ja nie wiem, czy taki ambasador mimo immunitetu dyplomatycznego wyszedłby o własnych siłach z takiego spotkania, ale jakby wyszedł, to on chyba natychmiast tego dnia musiałby się pakować i ciupasem byłby odstawiony do granicy, a Izrael być może zerwałby stosunki dyplomatyczne. I to wszystko byłaby prawda, to jest najciekawsze. Natomiast pani Azari łże jak z nut w obecności premiera, siedząca obok pana premiera pani minister bije brawo pani Azari, nikt z tym nic nie robi, nikt nie wychodzi, nikt nie protestuje. Tylko co robią polscy najważniejsi przedstawiciele, niestety łącznie z premierem, który zaczyna mówić prawdę, natomiast co w tym momencie robi premier? Zaczyna im się tłumaczyć, jakby było z czego się tłumaczyć.
Nie jesteśmy państwem naprawdę. Daleko nam do tego, żebyśmy byli państwem naprawdę, jesteśmy państwem na niby.
– Nawet jeśli jesteśmy państwem na niby, ziemie polskie są ziemiami polskimi, mieszkają tam Polacy. Czy nie sądzisz, że jest wielkie niebezpieczeństwo w tym, że jest tam obecnie tak wielka mniejszość ukraińska, i czy właśnie te interesy, które są, w momencie, kiedy Polacy będą chcieli się, jak to się ładnie mówi, upodmiotowić, sięgną po te znane mechanizmy kontroli, czyli sprowokują konflikt polsko-ukraiński, generalnie posłużą się nami właśnie do tego, żebyśmy nie mogli uzyskać prawdziwego państwa i nie mogli być naprawdę u siebie w domu?
– To jest coś następnego, co jest szokujące. Ja nie chcę używać słowa skandal, bo to słowo absolutnie nie odzwierciedla tego, jest już inflacja tego słowa. To jest coś niebywałego, że wpuszczono do Polski miliony Ukraińców, że mamy na własne życzenie taką piątą kolumnę, a jeszcze pożyteczni idioci uważający siebie za patriotów lansują taką tezę, że Ukraina jest buforem pomiędzy Polską a Rosją. Byłem niedawno na spotkaniu w Olsztynie, Białymstoku, w Gdańsku, we wszystkich tych miejscach ludzie mówią, rosyjski czołg z Kaliningradu w dwie godziny dojedzie do Olsztyna. Jaki to bufor? Nie ma żadnego bufora. Tomasz Budzyński, były szef delegatury ABW w Lublinie, mój kolega, z którym jestem w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, wiele razy jeździł na Ukrainę, zna ten kraj jak zły szeląg, zna tam wielu oficerów służb specjalnych, mówi – nie ma czegoś takiego jak przyjaźń polsko-ukraińska. Wielu generałów, nawet jak raz czy drugi gdzieś tam mieli jakąś kolację z alkoholem w głęboką noc, mówiło – Tomeczku, pijemy sobie wódkę, jest miło i w ogóle, ale wiesz, że my i wy nigdy nie będziemy przyjaciółmi, my was będziemy rżnąć. Dokładnie takie słowa. Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń polsko-ukraińska. Mówienie o tym, że my powinniśmy z Ukraińcami budować jakiś bufor przeciwko Rosji itd., jak można budować bufor z kimś, kto bierze za swoich bohaterów ludzi, którzy mordowali naszych bohaterów, którzy mordowali dzieci polskie, kobiety polskie. I takich bandytów biorą sobie za swoich bohaterów, banderowców. I my mamy się z nimi przyjaźnić! Jaka może być przyjaźń zbudowana na kłamstwie? Nie ma czegoś takiego. Ukraina najpierw powinna pokazać, jak to wszystko wyglądało, powinna się odciąć od tej przeszłości, jeżeliby jej rzeczywiście zależało na przyjaźni. Nie ma czegoś takiego. Ja traktuję to, co się dzieje tutaj od granicy ukraińskiej, te miliony Ukraińców w Polsce, jako bardzo poważne, może nawet śmiertelne zagrożenie dla naszej państwowości.
– Miejmy nadzieję, że jakoś jednak Bóg nas ochroni i na tym kończę. Dziękuję bardzo i życzę, żeby dzisiaj była ciekawa rozmowa i ciekawa dyskusja, bo chyba spotkanie będzie bardzo liczne.
– Dziękuję.