Ale to jest jedna sprawa, natomiast drugą sprawą jest cel tego muzeum. Nie jest specjalnie nawet to ukrywane, i podczas uroczystości otwarcia było bardzo wyraźnie powiedziane, że celem tego muzeum jest przygotowanie właściwej historii Polski, która będzie podawana do wierzenia mniej wartościowemu narodowi tubylczemu. Ta historia Polski, w jakim kierunku pójdzie, to powiedział pan prezydent Komorowski podczas uroczystości otwarcia, cytując, trawestując właściwie Jana Pawła II, że nie sposób zrozumieć historii Polski bez poznania historii żydowskiej, więc to będzie klucz do prawidłowego rozumienia historii Polski. Od razu widać, przez jaki pryzmat będziemy zmuszeni patrzeć na historię Polski. No i to jest, w moim przekonaniu, bardzo ważne – jak pan słusznie zauważył – ono się wpisze na trwale, może nawet nazbyt na trwale, w krajobraz polityczny i społeczny Polski, bo ta alternatywna historia Polski nie jest celem samym w sobie. Wydaje mi się, że tym celem jest przygotowanie odpowiedniej atmosfery społecznej, odpowiedniego gruntu dla powrotu Żydów do Polski, i to nie w charakterze gości, tylko w charakterze szlachty mniej wartościowego narodu tubylczego. Ta operacja kulturowa – bo tak to trzeba nazwać – ma nasz naród przygotować na przyjęcie tej szlachty, żeby ją przyjął z entuzjazmem. Już nie ze zrozumieniem, ale nawet z entuzjazmem.
– Kiedyś w Klubie Ronina Pan powiedział, że naród polski nie istnieje, że w zasadzie istnieją dwa narody, ale generalnie to, co można było kiedyś nazwać narodem polskim, przestało istnieć. Czy Pan nadal uważa, że Polska jest społeczeństwem, a nie narodem według definicji klasycznej, i elity są zupełnie rozbrojone, nie pełnią swojej funkcji?
– Ja tak bym nie powiedział, że nie istnieje naród polski, bo naród polski nadal istnieje, tylko że naród polski, ten tradycyjny, tysiącletni naród polski został po 1944 roku zmuszony do dzielenia terytorium państwowego z taką polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, bo ona nie tworzy narodu polskiego, ona egzystuje obok narodu polskiego. Bo żeby mówić o istnieniu jednego narodu, musi być jakiś wspólny ideał, który wszyscy podzielają. Tak nie jest, tego już nie ma. Ta polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza nie podziela tych ideałów, którymi żył i żyje tysiącletni tradycyjny naród polski. I dlatego mówię o dzieleniu terytorium państwowego z tą polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą. To jest dziedzictwo po komunie. I warto zwrócić uwagę, że ta polskojęzyczna wspólnota rozbójnicza już raz zbrojnie wystąpiła przeciwko niepodległościowym aspiracjom narodu polskiego, tego tradycyjnego. Mam na myśli stan wojenny w 1981. I to się zawsze może powtórzyć, bo to się reprodukuje w następnych pokoleniach. To nie jest tak, że tamto pokolenie odejdzie i znowu będzie wszystko w jak najlepszym porządku, nie. Ten podział się reprodukuje w kolejnych pokoleniach i celem polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej jest zapewnienie sobie możliwości pasożytowania na narodzie polskim. I kto jej zagwarantuje, czy obieca nawet taką możliwość – bo tu o gwarancjach nie ma mowy oczywiście – kto jej obieca taką możliwość, temu będzie się ta wspólnota wysługiwała. I tak jak się wysługiwała sowieciarzom, którzy obiecywali i dotrzymali obietnicy pasożytowania na narodzie polskim, tak teraz obietnicą tą epatuje Unia Europejska, te struktury biurokratyczne, bo Związek Radziecki zmienił położenie, Związek Radziecki nie upadł. I wspólnota rozbójnicza nieomylnym tropizmem tak jak słonecznik odwraca się do słońca, tak oni się odwracają do Związku Radzieckiego. Nieomylnym tropizmem wyczuwają, gdzie on jest, i tam się zwracają. Tym tłumaczę taki entuzjazm ugrupowań politycznych czy środowisk, które tworzyły środowisko władzy, nomenklaturę za komuny, mówię o Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Oni byli entuzjastami anschlussu do Unii Europejskiej. To jest właśnie ilustracja do tego.
– Rozmawiamy w Święto Niepodległości Polski. Czy – wszyscy o to pytają – jest jakaś nadzieja na odrodzenie, czy te marsze młodych ludzi, które od kilku lat przechodzą przez Warszawę, świadczą o tym, że jest taka nadzieja, czy też może to są li tylko marsze i nigdy nie przerodzą się w jakąkolwiek organizację, a pozostaną swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, przez który uchodzą frustracje?
– Jest takie ryzyko. Chciałbym zwrócić uwagę państwa na to, że Marsze Niepodległości rozpoczęły się u nas dopiero po ratyfikacji traktatu lizbońskiego, który właściwie Polskę niepodległości pozbawia, a w najlepszym razie ją na pewno bardzo ogranicza. Ja dlatego, nie negując takiej potrzeby, widzę ryzyko, że te marsze mają być zamiast niepodległości, że to jest właśnie taki wentyl, jak to pan nazwał, przy pomocy którego establishment będzie próbował wekslować te pragnienia, te nastroje, bo one są żywe wśród młodych ludzi. Ja wiążę nadzieje z tym przebudzeniem, takim patriotycznym. To jest ruch wielowątkowy, to jest ruch amorficzny jeszcze, który nie znalazł swojej tożsamości ideowej, nie znalazł swojej tożsamości politycznej. On poszukuje tego.
Ale to, że poszukuje, to jest ogromna nadzieja, bo ja się nie spodziewałem, że taka reakcja wystąpi. Myślałem, że już nie wystąpi. A tu się okazało, że wystąpiła.
Więc to jest oczywiście nadzieja, to napawa optymizmem. Natomiast jest ryzyko, że zostanie to skanalizowane właśnie w taki sposób.
Dodatkowym argumentem, który przemawia za tym, że takie ryzyko może się pojawić, znaczy że ono zostanie zrealizowane, to jest to, że kiedy tylko ten ruch młodzieżowy ujawnił polityczne ambicje, natychmiast establishment zareagował proklamowaniem świętej wojny z faszyzmem. Jest to o tyle może osobliwe, że faszyzm rzeczywiście nam zagraża, tyle tylko, że nie z tej strony, w którą tamci wskazują, bo istotą faszyzmu nie jest, że ktoś nie lubi Żydów czy że ktoś podnosi rękę w rzymskim salucie, tylko istotą faszyzmu jest przekonanie, że państwu wszystko wolno.
A Unia Europejska jest właśnie państwem skonstruowanym według tej zasady, że państwu wszystko wolno.
Żeby nie być gołosłowny, to się odwołam do klasyka faszyzmu, do Benito Mussoliniego, który nawet przedstawił formułę – i warto ją zapamiętać, żeby ocenić, z której strony faszyzm nam zagraża. Mussolini mówił: wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu. To jest istota faszyzmu.
Więc kiedy przyjrzymy się postępowaniu, funkcjonowaniu Unii Europejskiej, zasadzie, według której ustawodawstwo Unii Europejskiej jest kształtowane, to ono ma bardzo wiele tych cech faszystowskich. Bardzo dużo jest takich regulacji prawnych, które wkraczają w dziedzinę myśli ludzkiej, nakazując myślenie prawidłowe, takie jak Gorbaczow jeszcze mówił, myślenie po nowemu proklamował. Jeszcze wieczorem wszyscy myśleli po staremu, a rano wszyscy myśleli po nowemu. Jest coś totalniackiego w tym całym pomyśle, że można proklamować myślenie po nowemu z dnia na dzień. Ustawodawstwo Unii Europejskiej, cała praktyka, cała pedagogika powiedziałbym, Unii Europejskiej do tego właśnie zmierza.
– Na koniec zapytam, czy Pan idzie na Marsz Niepodległości?
– Ja niestety nie pójdę, dlatego że akurat 11 listopada przypada tradycyjnie już od 12 lat uroczystość wręczenia Nagrody im. Józefa Mackiewicza. Ja jestem sekretarzem kapituły tej nagrody, w związku z tym mam bardzo dużo obowiązków organizacyjnych, no i na skutek tego nie mogę uczestniczyć w marszu, bo inaczej zaniedbałbym te obowiązki. Ale to tylko ta przyczyna sprawia, że w marszu nie biorę udziału, bo duchem jestem tam obecny i wielokrotnie w przeszłości zachęcałem wszystkich do tego, żeby wzięli w nim udział.
– Dziękuję bardzo.
Rozmawiał Andrzej Kumor