Potem pomyślałem o sprowadzeniu redaktor naczelnej "Twojego Stylu", pani Krystyny Kaszuby, i zorganizowaniu pierwszych Targów Książki; też taki mały pokaz mody "Twój Styl" wtedy miał, butik. Zrobiliśmy pokaz mody i prezentację książek.
Te Targi Książki się w miarę udały, ale z chwilą, gdy przenieśliśmy je potem do Centrum Jana Pawła II, to było zupełnie inaczej, wzrosła frekwencja; ludzie, którzy przychodzili, byli zainteresowani książką. Dopiero wtedy odczuliśmy różnicę, jak Targi zaczęły się odbywać w Mississaudze. Wtedy właśnie pojawił się pomysł, żeby ruszyć z księgarnią. Lokal na tej plazie był pusty, drugi budynek, był tylko Jaśwoj Bakery, Warmia przyszła później i wszystkie pozostałe biznesy. Koncepcja od początku była taka, że w połowie to będzie księgarnia, a w połowie dział kosmetyczny, bo już wówczas zacząłem importować polskie kosmetyki, zdobyłem wyłączność na kosmetyki Dr Irena Eris.
Niektórzy przyglądali się temu i stukali w czoło, czy to pójdzie, taka duża księgarnia. Podobnie było jak z dystrybucją prasy, pół roku jako tako, a potem wspaniale. Robiliśmy też od tamtego czasu różnego rodzaju imprezy.
– Kosmetyki polskie same się bronią jakością?
– Nasze panie Polki znały jakość tych kosmetyków. Dr Irena Eris jako pierwsza prywatna firma rozpoczęła badania w laboratorium, badania skóry, stosowali innowacyjne. Tak że te prężne prywatne polskie firmy zaczęły napędzać rynek kosmetyczny. W tej chwili są to superkosmetyki, świetnej jakości.
W ubiegłym roku byłem na targach kosmetycznych w Bolonii we Włoszech, gdzie polskie stoiska kosmetyczne się prezentowały bardzo dobrze, ich jakość nie ustępuje najlepszym. Kosmetyka jest to często lansowanie marki, która zastępuje jakość, bo marketing, jeżeli chodzi o sprzedaż, kosztuje producenta najwięcej. W branży kosmetycznej jestem od dwudziestu lat i gdy szef eksportu firmy kosmetycznej Oceanic powiedział mi: panie Ryszardzie, jak raz się wejdzie w tę branżę kosmetyczną jako mężczyzna, to już się nie wyjdzie, bo się ją polubi. Rzeczywiście jest przyjemna, z książkami się ładnie komponuje. Ta koncepcja była później też w EMPiK-u polskim, był dział kosmetyczny, zanim to się nie rozdzieliło.
– Rozwinął Pan też dystrybucję prasy poza księgarnią?
– Zgadza się. Nadal dostarczamy do wielu sklepów polonijnych i jest to dla nas ważna działalność, natomiast z "Husarzem" jest bardzo sentymentalna sprawa, bo właśnie w sierpniu minęło dwadzieścia lat i akurat w tym czasie musieliśmy się przeprowadzać, bo właściciel plazy postawił trudne warunki. Jest radość z okazji dwudziestolecia, jednocześnie trochę smutku i niepewność, że się przenosimy.
– Ale to bardzo blisko, miejsce też jest widoczne z ulicy Dundas...
– Mam nadzieję, że to będzie takie większe okno na świat.
– Skąd nazwa "Husarz", husaria?
– Och... Moja miłość do historii i przywiązanie do rzeczy, które mają jakąś wartość... To była chwała polskiego oręża, ale przede wszystkim to Polska się wtedy bardzo liczyła. Jak Sienkiewicz wracał do I Rzeczypospolitej, do chwały polskości, polskiej historii, polskiego oręża, tak i ja chciałem wrócić do czegoś, co jest bardzo pozytywne, chlubne. Śmiało możemy przywiązać się do tej tradycji. Myślę, że husarz to nie tylko cała tradycja, ale to, co ze sobą niosło – odwaga, męskość i honor. My to kontynuujemy w biznesie. Te wartości odzwierciedlają mnie i naszą firmę, przez co często tracimy, bo te wartości, niestety, często w dzisiejszym świecie się nie liczą. Natomiast w tamtym czasie zrobiliśmy oryginalną kopię zbroi husarza w Warszawie i w oknie przez kilkanaście lat ten husarz czuwał nad nami. Stąd ta nazwa.
– Proszę powiedzieć kilka słów o klientach.
– Można powiedzieć w ten sposób, że przywiązanie do słowa pisanego, do książki, do prasy było i jest bardzo duże wśród Polonii.
Ja przyjechałem w końcu roku 82, potem zaczęły napływać fale imigrantów w latach 80., 90. Cokolwiek by mówić o Polsce, którą opuściliśmy, Polsce Ludowej, ale w jakiś sposób dała przywiązanie do książki. I to pozostało. Staliśmy się dużo starsi, ale to przywiązanie do magazynów, do książek pozostało. Z taką czułością się tę książkę brało do ręki, bo w tamtych czasach, Polski Ludowej, trudno ją było dostać, trzeba było mieć znajomości, żeby gdzieś tam coś dostać spod lady, tę książkę się ceniło. Myślę, że to pozostało.
Wiadomo, że Internet wszedł mocno, część klientów na pewno korzysta z tego, ale mogę powiedzieć, że mamy klientów, którzy są wierni, przez te całe dwadzieścia lat przychodzą. Wczoraj jeden pan mówił, że dziękuje, że dwadzieścia lat z nami był i dalej będzie. Jest bardzo przyjemnie słyszeć to.
Cóż można powiedzieć o klientach... Czasami zdarza się, że są nieco marudni, polskie przysłowie mówi klient nasz pan i w miarę naszych możliwości staramy się dogodzić klientom. Sprowadzamy książki na zamówienie.
Rynek w Polsce jest coraz trudniejszy, małe nakłady, czasami nakład zejdzie, trzeba czekać. W tym właśnie chcemy się specjalizować, bo każdy ma swoje zainteresowania – dzisiaj klient to jest indywidualny klient. Sprowadzamy nowości co tydzień. Jeżeli się pojedzie do Polski, to oglądając witryny księgarskie, można zobaczyć to samo co u nas; zawsze tak było. Natomiast każdy ma do czegoś zamiłowanie. Jeżeli mówimy o historii, to ktoś tam ma zainteresowania jakimś jej wycinkiem, np. historią drugiej wojny światowej czy historią antyczną.
– Sprowadzają Państwo poszczególne książki na zamówienie?
– Oczywiście. To robimy od wielu, wielu lat. Myślę, że to taki trend, że każdy chce być indywidualnym klientem, żeby jego potrzeby były zaspokojone.
– Czym Pan się kieruje, sprowadzając książki?
– Klucza jako takiego nie ma. Oczywiście, możemy powiedzieć, że najbardziej w tej chwili z działów popularnych to jest sensacja, tzw. thrillery. To samo można obserwować wszędzie, w samolotach kanadyjskich, amerykańskich większość ludzi czyta thrillery, żeby oderwać się na chwilę od tego świata, od problemów. Ja też bardzo lubię thrillery.
Tradycyjnie "Husarz" specjalizował się w książce historycznej. Tak że historia, literatura, w tym popularna dla pań, bo większość naszych klientów to panie.
– Panie więcej czytają?
– Tak, naprawdę! Ten klucz właśnie, to co jest najbardziej popularne, jeżeli chodzi o poszczególne działy. Są już nazwiska, wiemy, że jeżeli coś się ukaże nowego tego autora, to na pewno pójdzie. Ale często jest tak, że nie trafiamy z tymi nowościami, bo klient nie jest zainteresowany, jak każda księgarnia. No i trzeba książkę przecenić. Na pierwsze Targi Książki był zaproszony taki księgarz z jeszcze przedwojennymi tradycjami, dwadzieścia lat temu, powiedział mi: Panie Ryszardzie, książka jest jak kobieta w ciąży. Jak w ciągu dziewięciu miesięcy się książki nie sprzeda, to trzeba wywołać poród, czyli przecenić. Książka żyje bardzo krótko, nie dziewięć miesięcy, może nawet nie dziewięć tygodni. Jest zainteresowanie kilka tygodni, potem zupełnie ustaje.
– Czy te mody wykreowane np. przez telewizję są silniejsze teraz niż kiedyś?
– To działa. Zawsze kreowanie czegoś, czy postaci autora, czy książki, bardzo pomaga.
Natomiast wracając do nowo otwartej księgarni, mamy nadzieję, że poza polską książką, polską prasą i kosmetykami, wyjdziemy trochę szerzej, bo obok jest SPA. Warto popularyzować polskie kosmetyki, bo zasługują na to. Czasami dostaję pytania klientów z Kanady, np. z Vancouveru, firma Dr Irena Eris przysyła do mnie te zapytania.
Dzisiaj, jeżeli chodzi o miejsce biznesu, to jest ono pojęciem względnym, bo Internet załatwia wszystko. Można komuś coś sprzedać w Vancouverze na przykład, czy książkę, czy kosmetyk. Mamy trochę zamówień ze strony internetowej. Nie jest tego wiele, bo to nasze pokolenie przyzwyczajone jest jednak przyjść, zobaczyć, dotknąć i wtedy zdecydować, czy kupić.
Jest jeszcze jedna sprawa jeśli chodzi o kosmetyki. Jest różnica, i musi być różnica, między kosmetykiem, który kosztuje 2,50, i kosmetykiem za 25 dol. Tu już nie chodzi o stronę marketingową, tylko o składniki. Polskie firmy do tych droższych kosmetyków kupują składniki z najlepszych źródeł, z Francji, z Norwegii. Kupując te składniki, muszą płacić w euro, ten wsad, który powoduje, że kosmetyk, po pierwsze, ma być bezpieczny dla naszej skóry, ale po drugie, działać aktywnie, tak że krem do twarzy za 2 czy 4 dolary nie zrobi tego, co krem stworzony w laboratorium z aktywnymi składnikami. Oczywiście, jedne kosmetyki są bardziej nafaszerowane chemią, inne bardziej naturalne. My staramy się ostatnio zwracać uwagę na kremy o składnikach naturalnych, ale one kosztują dużo drożej. Trzeba być po prostu uświadomionym, tak jak z jedzeniem.
– Gratuluję tych dwudziestu lat.
– Dziękuję, bo nie jest łatwo dwadzieścia lat przetrwać w biznesie. Robiłem w tym czasie wiele rzeczy i sprawiało mi to wielką przyjemność, natomiast nie zawsze przynosiło zysk.
Na przykład sprowadzanie pisarzy, honoraria, goszczenie tutaj, to jak to mówią wielki ból głowy, ale też i duża przyjemność. Można było poznać wspaniałych ludzi. Przez te dwadzieścia lat wiele się przeżyło, teraz na wiele rzeczy człowiek się nie porywa, bo się nie chce. Nie chce się, bo człowiek zrobił się starszy i chce bardziej spokojnie żyć, ale mam nadzieję, że jeszcze kilka lat w tym polonijnym biznesie potrwamy, bo to słowo pisane w czasopismach – jeżeli się otworzy magazyn kolorowy pięknie wydrukowany, ze zdjęciami, jest inne.
Myślę, że czytanie jest niezmiernie ważne. Ja na przykład mam swoje zwyczaje. Zawsze wieczorem przynajmniej godzinkę czytam, uspokaja to moje nerwy, wyłączam się, i to uczy też krytycznego podejścia do wielu rzeczy, wyrabia pogląd na daną sprawę – przeczytam na przykład opinie tych z opozycji i popatrzę, bo może w niektórych rzeczach też mają trochę racji.
To jest niesłychanie ważne, żeby czytać. Małe dzieci teraz wyrastają w wieku krótkich informacji, szybkich migawek, brakuje im nawet cierpliwości, żeby przeczytać książkę. Powinno się w dzieciach najpierw wyrobić nawyk czytania, żeby to zostało i procentowało.
– Dlatego bez Pana działalności nasz rynek byłby inny i o wiele gorszy, dlatego dziękuję za Pana działalność i za rozmowę.
– Ja chciałbym zachęcić i zaprosić do odwiedzania "Husarza" w naszej nowej siedzibie przy 1706 Dundas St. E. na rogu Coram.