– Myślę, że skutecznymi środkami przeciwstawiał się, przecież nie walczy tam, gdzie coś jest jego.
– Tu mi się teraz nasuwa taka myśl z papieża Franciszka. Papież Franciszek w pierwszą niedzielę po wyborze, pierwsza jego audiencja generalna, pierwsza jego Msza św. w kościele św. Anny, którą odprawiał w Watykanie, mówił tak: Wśród wszystkich słów, jakie Pan Jezus powiedział w Nowym Testamencie, wśród całego orędzia Nowego Testamentu, według mnie – mówi – najważniejsze jest orędzie Bożego Miłosierdzia. Tak że to jest coś fantastycznego, ja aż podskoczyłem do góry, kiedy usłyszałem, że papież mówi, że orędzie Bożego Miłosierdzia, czyli to orędzie miłości miłosiernej, przebaczającej, łaskawej i łagodnej, jest czymś najważniejszym, jest kwintesencją całej Ewangelii.
– No bo czym zawracać człowieka, który tak daleko zaszedł w grzechu, tylko tym, takim miłosierdziem.
– Ale wracajmy do księdza Michała Sopoćki. I kiedy ksiądz Zygmunt Chodosowski, ten, który otrzymał tę misję od księdza Michała, a on od siostry Faustyny, a Faustyna od Pana Jezusa, przez trzydzieści lat po śmierci księdza Michała usiłuje założyć takie zgromadzenie. Niestety, też mu się nie udaje.
I tutaj muszę zacząć mówić o sobie. W 2004 roku wróciłem do Polski i tak jak już wspomniałem, zacząłem szukać tych potwierdzeń, że moje natchnienia współżyją z wolą Bożą. Znalazłem list św. Faustyny, który pisze do ks. Michała Sopoćki. Pisze tam właśnie o tym zgromadzeniu, że Pan Jezus żąda, żeby ks. Michał założył je. Dosłownie w kilka dni potem, jak odnalazłem ten list, dzwoni u mnie na plebanii telefon – a pracowałem jako proboszcz pod Radomiem na niedużej parafii – i odzywa się głos, przedstawia się kapłan, który mówi: jestem ks. Zygmunt Chodosowski, ksiądz mnie nie zna, ale ja jestem duchowym synem bł. księdza Michała Sopoćki – jeszcze wtedy nie był błogosławionym, sługą Bożym był – chciałbym do księdza przyjechać. Umówiliśmy się, on przyjeżdża. Opowiedział mi wtedy od podszewki całą historię tych zmagań o założenie tego zgromadzenia. I mówi: Proszę księdza, ja jestem ciężko chory, mam raka, ja jestem umierający, szukam kogoś, komu mógłbym przekazać tę misję, którą otrzymałem od ks. Sopoćki. No i tak można powiedzieć, że ja szukałem tylko potwierdzeń, ale szukając potwierdzeń, Pan Bóg jakby sam mnie znalazł i przekazał mi tę misję przez tego kapłana. Tak że można powiedzieć, że nie tyle ja szukałem, ale Pan Bóg mnie szukał. I w 2005 roku ta misja, od św. siostry Faustyny, przez bł. księdza Michała, przez tego księdza Zygmunta Chodosowskiego, dotarła do mnie. No i zacząłem w 2005 roku szukać możliwości, żeby założyć takie zgromadzenie.
– Jak teraz wygląda sytuacja zgromadzenia?
– Powiem tak. Te poszukiwania trwały kilka lat – nie ma czasu, żeby wszystko dokładnie opowiadać – Zgromadzenie Misjonarzy Jezusa Miłosiernego powstało w 2008 roku. Pierwsze zatwierdzenie Kościoła 2008 rok, drugie zatwierdzenie 2009 rok, ostateczne zatwierdzenie zgromadzenia na prawie diecezjalnym, bo to zatwierdzenie Kościoła jest dwustopniowe, najpierw na prawie diecezjalnym musi być każde zgromadzenie zatwierdzone, a potem jest zatwierdzenie papieskie, kiedy się dzieło rozwija i tych członków powiedzmy osiemdziesięciu w naszym przypadku musi być. Zgromadzenie, co ciekawe, nie powstało w Polsce, tylko powstało na przedwojennych terenach Polski, na Wołyniu, na tym Wołyniu, którego rocznicę wielkich mordów obchodzimy w tym roku. Dokładnie 70 lat wielkich mordów, kiedy zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, może nie w jedną niedzielę, ale to wszystko się zaczęło w tę pamiętną lipcową niedzielę 1943 roku, kiedy całe wsie znikały z powierzchni ziemi i bandy UPA wpadały do kościoła, najpierw strzelały do księdza przy ołtarzu, potem po ławkach, jak ludzie siedzieli. Całe wsie, całe miejscowości, całe rodziny ginęły.
To jest osobny temat, ale to też jest jakiś taki znak od Pana Boga, że tam, na tym miejscu, gdzie zabrakło miłosierdzia. A drugi dom niedaleko obozu Auschwitz. Zaprosił nas biskup z diecezji bielsko-żywieckiej i ofiarował dom koło obozu Auschwitz-Birkenau, czyli miejsca, gdzie to miłosierdzie zostało totalnie zanegowane. Tam poszli misjonarze Jezusa Miłosiernego. Dom generalny na Ukrainie, na Wołyniu, a dom formacyjny i nowicjat w Oświęcimiu koło obozu koncentracyjnego. W tej chwili w zgromadzeniu jest nas, licząc wszystkich z nowicjuszami, z kandydatami, w Polsce i na Ukrainie trzynaście osób i mamy jeszcze siedmiu w Afryce. To też jest ciekawa historia. Madagaskar. Trzy lata temu zgłosił się do mnie kapłan, ks. Henryk Sawarski z Madagaskaru, obecnie prowincjał Misjonarzy Świętej Rodziny, z zapytaniem, czy moglibyśmy się spotkać, bo chciałby porozmawiać. Przyjechał do Polski, spotkaliśmy się i mówi: Człowieku, ja też od wielu lat myślałem, żeby założyć takie zgromadzenie, miałem takie natchnienie, ale kardynał na Madagaskarze mi mówi, ty nic nie zakładaj, ty tylko poszukaj, może gdzieś jest takie zgromadzenie. No i on mnie odnalazł, zgłosił się z taką myślą, że może wstąpi. Ale okazuje się, że on miał już przygotowanych kilku chłopców, siedmiu chłopaków miał, na różnym etapie tego przygotowania, dwu z nich jest w tym roku już gotowych, żeby przyjąć święcenia kapłańskie. On ich zbierał, niektórych po prostu z dżungli wziął, sieroty, karmił, odziewał, wychowywał, jako kapelan pracował przy dużym szpitalu w Antananarywie, stolicy Madagaskaru, i tam ich formował w duchowości Bożego Miłosierdzia.
No ale w zeszłym roku został wybrany na prowincjała Misjonarzy Świętej Rodziny na Madagaskarze i mówi: wiesz, Pan Bóg mnie tutaj powołał, to jest moje zgromadzenie, ja nie mogę odejść już w tej chwili, ale czy ty chcesz tych chłopaków. Ja mówię: pewnie, że chcę, i tak ci chłopcy trafili do nas. I teraz jest wyzwanie, żeby tam otworzyć dom, myślę, może w tym roku, może w przyszłym. Przed młodym zgromadzeniem to są ogromne wyzwania, bo my wszystko zaczynamy z niczego, z idei, z jakiejś iskry, ale to wszystko się tworzy z niczego. I te domy powstają z niczego, i to wszystko.
– Z jaką misją przyjechał Ksiądz tutaj do nas, do Kanady?
– Tutaj też się znalazłem, można powiedzieć, przypadkowo. Znaczy nie przypadkowo, tylko Opatrzność Boska, bo nie ma przypadków w życiu człowieka wierzącego, szczególnie apostoła Bożego Miłosierdzia. Trzy lata temu pojechałem pierwszy raz do Stanów Zjednoczonych. Zaprosiła mnie kobieta, która wychodziła z kościoła na Manhattanie, już uszła kawałek drogi od tego kościoła, i mówi: słyszę głos, wróć, na stoliku przy wejściu do kościoła leży sterta gazet, odwróć tę stertę gazet do góry nogami, weź ostatnią gazetę, która leży na spodzie. I ona zrobiła tak, jak słyszała, jakie miała natchnienie. To była lipcowa niedziela 2011 roku, gdzie był artykuł na temat naszego zgromadzenia. Ona to przeczytała, zadzwoniła do mnie i zaprosiła do Nowego Jorku. I tak zaczęły się moje wyjazdy do Stanów. To już jest szósty wyjazd, bo stąd lecę do Chicago z orędziem Bożego Miłosierdzia. W zeszłym roku, kiedy byłem w Chicago, w Telewizji Trwam był wywiad ze mną. Obejrzała to tutaj pani Jasia z Mississaugi, i stwierdziła, ksiądz musi przyjechać. Zaraz zadzwoniła do mnie do Chicago, odnalazła mnie w Chicago nie wiem jakim cudem. I mówi: Księże Grzegorzu, ksiądz musi przyjechać do nas do Toronto. No i tak pierwszy raz przyleciałem rok temu, w lipcu, tutaj. Nasze drogi się skrzyżowały z ks. Józefem Wąsikiem, wielkim apostołem Bożego Miłosierdzia, który tu wybudował kościół Bożego Miłosierdzia w Mississaudze. Jakżeśmy się skrzyżowali z ks. Józefem, to już się zaczęło. Potem przyjechałem drugi raz z rekolekcjami do parafii Chrystusa Króla do księdza Józefa. I tak tutaj grupa przyjaciół powstała.
– Bo to Miłosierdzie działa, jest dużo świadectw, jest dużo ludzi, którzy mają właśnie takie świadectwa.
– Ale Pan Bóg sam tych ludzi przygotowuje. Trafiłem do tego domu, gdzie siedzimy w tej chwili, do Beaty i Krzyśka Zamarlików. Trafiłem zupełnie przypadkowo, na kolację, pierwszy raz poznałem tych ludzi. W tej chwili żyjemy w wielkiej przyjaźni i oni się stali wielkimi apostołami Bożego Miłosierdzia. Okazuje się, że oni są z Oświęcimia. Okazuje się, że Krzysiek się urodził, wychował jedną ulicę dalej niż mamy dom w Oświęcimiu, a Beata tam gdzieś na następnej ulicy. My jesteśmy z Oświęcimia, więc trzeba pomóc. No i już, mamy dwóch wspaniałych apostołów Bożego Miłosierdzia. Zresztą oni już wcześniej byli, ale teraz tak się poczuli, że to jest ich życiowa misja, i coraz więcej ludzi Pan Bóg posyła, i tak to wszystko powstaje z niczego. Dzieło Miłosierdzia to jest takie, że powstaje coś z niczego. To jest Jego dzieło. Więc tak teraz siedzimy, rozmawiamy z panem redaktorem, pan redaktor teraz będzie apostołem tego Miłosierdzia też. To się wszystko zaczyna z niczego, bo Pan Jezus mówi: Polskę szczególnie umiłowałem.
– Czy to jest zadanie dla wielu Polaków?
– Tak, to jest zadanie dla nas wszystkich Polaków. To nie jest zadanie tylko dla Misjonarzy Jezusa Miłosiernego, dla jednego czy drugiego księdza, to jest nasza misja narodowa. Może ktoś będzie ze mną polemizować i powie, że to jest za duże stwierdzenie, za duże określenie, ale ja bym to nazwał naszą najważniejszą misją dziejową, orędzie Bożego Miłosierdzia. Ojciec Święty Jan Paweł II – tak sobie nieraz myślę – dlaczego Bóg wybrał tego Polaka, dlaczego? Co on miał takiego do zrobienia? Objechał cały świat, był w Kanadzie tutaj, różne rzeczy można mówić, był tu i tam, ale ja myślę, że tym, co najważniejsze miał do spełnienia, to było to wydobycie na światło dzienne tego orędzia Miłosierdzia Bożego, zawierzenie świata Bożemu Miłosierdziu. Papież Wojtyła to zrobił, on to zrobił. A wyraźnie mówi Pan Jezus – to jest ostatnia deska ratunku. I proszę zauważyć, umarł w Niedzielę Bożego Miłosierdzia. Jak gdyby postawił pieczęć na tych dwóch orędziach, o których wspomniałem, umarł w pierwszą sobotę kwietnia, a więc orędzie fatimskie, pierwsze nabożeństwo pierwszych sobót, i po pierwszych nieszporach Niedzieli Bożego Miłosierdzia, czyli złączył, pokazał, że te dwa orędzia to jest ratunek dla świata. Orędzie fatimskie, Matka Boża i niepokalane serce, i orędzie Bożego Miłosierdzia. To jest ratunek dla dzisiejszego ginącego świata. Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do mojego miłosierdzia.
Tak że to jest nasze dziejowe przesłanie, to jest nasza dziejowa misja, to orędzie Bożego Miłosierdzia, żeby świat usłyszał, żeby świat poznał, no i żeby świat się zwrócił z ufnością do Bożego Miłosierdzia, bo inaczej zginie. My nie myślimy o tym, politycy szukają rozwiązań, różne traktaty podpisują. Nic nie pomoże, tylko Boże Miłosierdzie. Jak Pan Bóg się nie zlituje i nie złapie tego ginącego świata, to nic nie pomoże.
Rozmawiał Andrzej Kumor
Ksiądz Grzegorz Bliźniak był w Kanadzie i USA, szukając wsparcia dla stowarzyszenia. Osoby zainteresowane pomocą mogą to uczynić przez transfer elektroniczny z banku do banku POLISH & SLAVIC FCU 100 McGuinnes Boulevard Brooklyn, New York 11222 ABA#226 082 022.
Nr konta 116 44 74 Grzegorz Blizniak.
Czeki lub gotówkę – konto nr 116 44 74
Grzegorz Bliźniak
PSFCU
66-14 Grand Ave
Maspeth, NY 113 78
USA