Nie chodzi o wzajemną adorację. Ta obecność, frekwencja w kościele, mają ewangelizacyjne znaczenie zwłaszcza dla chrześcijan i katolików żyjących w Kanadzie...
Z biskupem Wiesławem Lechowiczem, duszpasterzem emigracji, rozmawia Andrzej Kumor
– Księże Biskupie, jakie są główne problemy duszpasterstwa emigracji? Połowa nas, Polaków, mieszka poza Polską, i tworzymy bardzo zróżnicowane środowiska; Polacy na Wschodzie, emigracja zarobkowa w Europie i w końcu my, czyli ta emigracja starsza, która jest na innych kontynentach, Ameryka Północna, Australia.
– Tych problemów jest dosyć dużo, i one występują na różnych poziomach. Taki poziom organizacyjny, strukturalny, wiąże się ze współpracą Konferencji Episkopatu Polski z konferencjami episkopatów krajów, gdzie Polacy żyją i gdzie polscy duszpasterze pracują.
A zatem są to kwestie związane z ułożeniem relacji, z dogadywaniem się z poszczególnymi biskupami. Jedni w większym stopniu, inni w mniejszym stopniu rozumieją np. konieczność sprawowania liturgii w języku polskim, bardzo dużo biskupów stara się o to, żeby Polacy żyjący na terenie ich diecezji włączali się nie tylko poprzez obecność, ale także poprzez aktywne zaangażowanie w duszpasterstwo danej diecezji w języku miejscowym.
Muszę powiedzieć, że większość episkopatów, zwłaszcza Europy Zachodniej, ma dobrze poukładane relacje z Episkopatem Polski i dlatego też tutaj jesteśmy jakoś zadowoleni.
Natomiast gdy chodzi o kraje takie jak Stany Zjednoczone Ameryki Północnej czy Kanada, to generalnie księża, którzy tutaj pracują, zarówno zakonnicy, jak i diecezjalni, mają podpisane umowy o pracę z miejscową diecezją, z miejscowym lokalnym Kościołem i nie ma jakichś ośrodków, które by koordynowały pracę migracyjną i dla polskich misji katolickich. Bezpośrednio księża polscy podlegają miejscowym biskupom i stąd te relacje są przejrzyste, pracują księża polscy z Polakami, tak jak w Polsce pracuje się z różnymi wspólnotami, ruchami, stowarzyszeniami czy grupami.
Kolejna płaszczyzna, która czasami generuje problemy, to jest kwestia koordynacji pracy duszpasterskiej w poszczególnych krajach.
Coraz więcej Polaków, niestety, za granicę wyjeżdża, w tej chwili się szacuje, że Polaków żyjących za granicą Polski jest około 18 milionów. Stąd ważną rzeczą jest, by tym Polakom zapewnić możliwość dostępu do sakramentów świętych, do Słowa Bożego głoszonego w języku polskim.
Trzeba pamiętać, że zazwyczaj pierwsze pokolenie, drugie pokolenie imigrantów posługuje się głównie językiem polskim. Oczywiście w tej chwili język angielski jest coraz lepiej przyswajalny przez młodych ludzi, stąd Polacy doskonale język angielski znają, ale często się spotykam z taką sytuacją, że mimo znajomości języka angielskiego Polacy chcą się modlić w języku polskim.
– To jest tak, że w sprawach ważnych, lekarz, modlitwa itd., każdy chce rozmawiać w swoim języku.
– Naturalnie. Więc chcemy, żeby ta siatka, jeśli można tak powiedzieć, ośrodków duszpasterskich i księży z Polski była dosyć gęsta. Są oczywiście jeszcze takie miejsca, gdzie księży i kościołów, gdzie są odprawiane Msze Święte w języku polskim, jest mało. Pojawiają się też nowe wyzwania. W ostatnim czasie coraz więcej Polaków wyjeżdża do Skandynawii, nawet na Bałkanach pojawiają się Polacy. Tam, niestety, nie możemy się pochwalić zbyt dobrą sytuacją, jeżeli chodzi o liczbę polskich księży.
No i wreszcie problemy emigracji to są te, z którymi spotykają się duszpasterze w ośrodkach, parafiach, duszpasterze, którzy spotykają się z Polakami mającymi prawo do słuchania Słowa Bożego, do korzystania z sakramentów świętych, ale też z Polakami, którzy niejednokrotnie traktują księdza nie tylko jako duszpasterza, ale jako psychologa, pedagoga, powiernika, kierownika duchowego.
Być może w Kanadzie w mniejszym stopniu to jest obserwowalne, dlatego że – z tego co widzę – to większość emigrantów, większość naszych rodaków ma już za sobą kilkanaście czy nawet więcej lat pobytu w tym miejscu.
Generalnie Polacy w Kanadzie mają życie już poukładane, niemniej jednak przyjeżdżają też nowi ludzie, może nie w takim stopniu, jak w Europie Zachodniej, ale przyjeżdżają, i zwłaszcza w tej pierwszej fazie swojego pobytu niejednokrotnie oczekują od księży takiego kompleksowego wsparcia, łącznie ze znalezieniem pracy, co nie jest takie proste i łatwe.
– Chciałem zapytać o pewien dysonans, który mają Polacy pomiędzy parafią polską tutaj a parafiami "kanadyjskimi". Ten dysonans polega na pewnym podejściu do liturgii, obrzędach itd. Na przykład w kościele polskim do Komunii Świętej przystępuje część osób; te które uważają, że są w stanie łaski uświęcającej, a w kościele amerykańskim praktyką nagminną jest, że do Komunii Świętej praktycznie idzie cały kościół.
Z drugiej strony, o ile można domniemywać, że wszyscy ci ludzie są w stanie łaski uświęcającej, trudno jest zastać księdza w konfesjonale. I człowiek zaczyna się zastanawiać, co jest właściwe, czy jest to kwestia tylko różnicy podejścia u pewnych biskupów?
– To jest kwestia pewnej wierności nauce Kościoła.
W Ameryce, podobnie w Europie Zachodniej, jest sprawą powszechną, że na przykład udziela się absolucji powszechnej, rozgrzeszenia ludziom, którzy przychodzą do kościoła, którzy wyznają swoje grzechy nie werbalnie, ustnie, w spowiedzi indywidualnej, tylko po prostu przypominają sobie grzechy i kapłan udziela im rozgrzeszenia ogólnego.
Ta praktyka jest sprzeczna z normami Kościoła, z zarządzeniami papieża dotyczącymi celebrowania sakramentu pokuty i pojednania. Powiem szczerze, że tak do końca nie wiem, dlaczego episkopaty niektórych krajów nie zwracają na to uwagi, bo ja rozumiem, że z różnych powodów ktoś indywidualnie może tego rodzaju praktykę wprowadzać, no ale przecież od tego są episkopaty, które powinny dbać o zasady związane z liturgią, z kultem, by były zgodne z zasadami, które głosi Kościół.
Dwa tygodnie temu Ojciec Święty Franciszek spotkał się z kilkoma proboszczami Rzymu i w rozmowie zwrócił im uwagę na dwie rzeczy: żeby kościoły w Rzymie i diecezje rzymskie były otwierane, żeby były dostępne dla wiernych; żeby nie były traktowane jak muzeum, które jest otwierane na dwie – trzy godziny do dyspozycji zwiedzających turystów, a potem zamykane, a druga sprawa, żeby odkurzyć konfesjonały i żeby w konfesjonałach siedzieli księża, gotowi przyjąć penitentów.
Oczywiście w Rzymie, w bazylikach, zwłaszcza większych, zawsze były dyżury w konfesjonałach, księża spowiadali w różnych językach, niemniej większość kościołów rzeczywiście była pozbawiona konfesjonałów i księża raczej do minimum ograniczali tę posługę sakramentalną.
A więc zwrócenie uwagi przez Papieża Franciszka na Spowiedź Świętą mi osobiście daje nadzieję, że również będzie zwracał uwagę na to innym episkopatom, że będzie skuteczniejszy niż dotychczas miało to miejsce, jeśli chodzi o to, by zmobilizować, wyzwolić wśród księży wolę spowiadania.
To jest, oczywiście, jedna z najbardziej trudnych posług kapłańskich, ale to, że jest trudna, to nie znaczy, że mamy się od tego dyspensować.
Rozumiem, że Polacy żyjący w Kanadzie czy innych krajach, mają tego rodzaju wątpliwości, bo widzą, że praktyka w jednym kościele jest inna, w drugim inna, zadają sobie pytania, jak to jest, że coś, co jest dopuszczalne w jednej parafii, nie jest dopuszczalne w drugiej.
To prowadzi do pewnych wynaturzeń sumienia, prowadzi do laksyzmu, człowiek w takim momencie, jak ma pewne wątpliwości, widzi, że jest różna praktyka, no to dochodzi do wniosku, że w takim razie wszystko jest dopuszczalne, wręcz dozwolone.
A więc tutaj też jest ten problem, z którym my, jako księża, się spotykamy. Trzeba ludziom pewne rzeczy tłumaczyć i niestety, czasami nie mamy innego wytłumaczenia; trzeba po prostu powiedzieć jasno i otwarcie, że niektórzy księża postępują wbrew nauczaniu Kościoła i niejednokrotnie za tym kryje się zwyczajnie lenistwo.
Ja nie jestem tego w stanie inaczej zrozumieć.
Oczywiście, że Pan Bóg jest miłosierny, możemy zawsze jakąś tam teologię do praktyki naszego życia dorobić, jak to się mówi, ideologia do każdego zachowania zawsze się znajdzie, a to nie o to chodzi, żebyśmy Słowo Boga i Kościoła dostosowywali do naszych zachowań, tylko żebyśmy nasze zachowanie podporządkowywali pod Słowo Boga i pod słowo Kościoła.
– Myślę, że tu oprócz lenistwa jest też sprawa jakby "popularności" Mszy Świętej i tego, żeby nie zrażać ludzi do przychodzenia do kościoła, i podejście rozpowszechnione tutaj, że nie można dyskryminować...
– Tak, ma pan rację, oczywiście, że tak. Jeżeli jest tutaj tak zwany wolny rynek gdy chodzi o "usługi religijne", to niejednokrotnie ja to widzę, że księża ulegają pokusie, żeby na przykład głosząc Słowo Boże w czasie homilii, nie zwracać uwagi wiernym, nie wypominać im grzechów, nie być zbyt wymagającym, wręcz przeciwnie, żeby być miłym, grzecznym, czasami żeby zabłysnąć jakimś dowcipem, humorem, żeby tworzyć taką grupę wzajemnej adoracji.
A to nie chodzi o adorację wzajemną, tylko chodzi o to, żebyśmy adorowali Pana Boga i Słowo Boże, które też jest jakąś formą obecności Boga wśród nas. Jeżeli będziemy bardziej nastawieni na siebie, na nasze słowo, to wtedy zapominamy o Panu Bogu i Kościół przestaje być Kościołem.
– Czyli jeżeli chodzimy do kościoła i tam się dzieją tego rodzaju rzeczy, to powinny nam się jakieś tam światełka alarmowe zapalać?
– Tak. Jeżeli pojawiają się pewne wątpliwości, to wtedy trzeba włączyć światełka alarmowe, ale też mamy możliwość, żeby zapytać ludzi, do których mamy zaufanie, a poza tym dzisiaj, w erze powszechnej dostępności do dokumentów Kościoła, to w zasadzie jeżeli ktoś miałby wątpliwość, albo nie miał żadnych możliwości dotarcia do księdza, który powiedziałby, jak nauka Kościoła wygląda czy co głosi Katechizm Kościoła katolickiego, to do Internetu można wejść, wpisać "Katechizm Kościoła katolickiego", jest wyszukiwarka, Spowiedź Święta i od razu wszystko wiemy.
– Polacy żyją rozrzuceni po świecie, zdarza się, że mieszkają w bardzo odległych miejscowościach, gdzie nie mają dostępu do posługi kapłana katolickiego itd. Czy ta nowa technologia, Internet w jakikolwiek sposób może tutaj pomóc?
– Nie tylko że może pomóc, ale pomaga i powinna pomagać, a więc w Kościele w Polsce, bo tę sytuację najlepiej znam, bardzo często my posługujemy się tymi nowymi technologiami. Może nie jesteśmy w awangardzie jakiejś i nie mamy do dyspozycji najnowszej technologii wojskowej, ale gdy chodzi o Internet, to w zasadzie każda diecezja ma swoją stronę internetową. W diecezji tarnowskiej, z której pochodzę, to około 75 proc. parafii ma swoją stronę internetową i są to strony w większości dobrze prowadzone, aktualizowane.
Mamy katolickie agencje informacyjne, mamy radiostacje, zwłaszcza diecezjalne, ale jest i Radio Maryja, Telewizja Trwam.
Próbujemy tymi nowymi środkami ewangelizacyjnymi, środkami technologicznymi posługiwać się do ewangelizacji.
Natomiast to, że mamy do dyspozycji takie środki, jak telefon komórkowy, Skype czy jakieś inne możliwości wzajemnej komunikacji, nie oznacza, że te środki zastępują bezpośrednią obecność na przykład na Eucharystii.
Jeżeli ktoś jest chory, nie ma innej możliwości, to oczywiście jak najbardziej, może korzystać z telewizji, transmisji radiowej, z transmisji w Internecie, ale jeżeli mamy możliwość spotkania się z kimś, to raczej wolimy spotkać się z kimś, niż korzystać z telefonu komórkowego na przykład.
Kolejna sprawa, Spowiedź Święta. Też jasno tutaj Kościół formułuje swoją naukę, że jest niedopuszczalna Spowiedź Święta przez środki komunikacji współczesnej, chyba że w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia, czyli w niebezpieczeństwie śmierci.
Ale to też, jeżeli już chcemy mówić prawdziwie, to w niebezpieczeństwie śmierci to nam wystarczy, jeżeli nie mamy możliwości wyspowiadania się, żal doskonały. Natomiast poza tą jedyną sytuacją absolutnie nie ma mowy o Spowiedzi Świętej z wielu racji.
Po pierwsze, właśnie z tej racji, że brakuje tego osobistego kontaktu, po drugie, też narażona jest na utratę tajemnica Spowiedzi Świętej.
My wiemy doskonale, że ta komunikacja przez takie środki, jak telefon komórkowy, Skype, Internet, nie gwarantuje pełnej dyskrecji, więc i nawet z tego względu Kościół się nie może zgodzić na to, żeby spowiadać przez te środki komunikacji współczesnej.
– Księże Biskupie, zapytam, czy emigracja – to nie jest emigracja, to są nasi bracia na Wschodzie...
– To są Polacy.
– ...Polacy, od których Polska odeszła. Czasem się słyszy takie głosy, że przyjeżdżają księża z Polski w tych parafiach, które są na Białorusi czy na Ukrainie, starają się odprawiać czy większą wagę przywiązują do odprawiania Mszy św. w języku miejscowym, zaniedbując język polski, podczas gdy ci ludzie, ci katolicy to w zasadzie Polacy, jak to jest?
– Trzeba tutaj każdą sytuację analizować osobno, bo myślę, że generalizować nie można.
Jak już wspomnieliśmy, pierwsze pokolenie, drugie pokolenie Polaków posługuje się językiem polskim nie tylko ze względów sentymentalnych, ale powiedzmy praktycznych, bo nie znają jeszcze języka miejscowego. Natomiast kolejne pokolenie, i to widzimy doskonale w Europie Zachodniej, o wiele łatwiej rozmawia w języku miejscowym niż w języku polskim. Osobiście byłbym zwolennikiem, żeby dla tych osób, zwłaszcza starszych, które zawsze się modliły w języku polskim, celebrować mszę w języku polskim, a dla młodych ludzi, dla których język polski jest tylko językiem, który słyszą w domu i nigdzie więcej, i o wiele łatwiej im się posługiwać w języku na przykład ukraińskim, białoruskim, litewskim, żeby celebrować Mszę Świętą w tamtych językach.
My, jako katolicy, jako księża Kościoła, oczywiście dbamy, żeby zachować polskie tradycje, polski język, kulturę, dbamy o ducha patriotycznego, ale przede wszystkim powinniśmy dbać o to, aby docierać z Dobrą Nowiną do jak największej liczby osób. Jeżeli ktoś nie rozumie zbyt dobrze języka polskiego, to byłoby to nieroztropnością, gdybyśmy my, polscy księża, celebrowali Eucharystię i głosili Słowo Boże w języku polskim tylko po to, żeby język polski zachować na danym terenie. My musimy wtedy mówić językiem zrozumiałym dla tamtejszych ludzi. Tak że tutaj troska o język polski nie może być troską naczelną i pierwszą, gdy chodzi o duszpasterzy.
– Ostatnie pytanie. Jak Ksiądz widzi tutaj naszą społeczność? To jest może takie niezręczne pytanie, ale chodzi mi o szczerą ocenę sytuacji.
– Nie mam podstaw do tego, żeby dokonywać oceny obiektywnej, bo jestem tylko w parafii św. Maksymiliana Kolbego w Mississaudze. Miałem okazję być na pielgrzymce w Wilnie, odwiedziłem też parafię w Brampton, z tym że to były takie odwiedziny prywatne bym powiedział. Zobaczyłem kościół, zobaczyłem zaplecze. Byłem też w Toronto w kościele św. Kazimierza, byliśmy w St. Catharines, tak samo, odwiedzić tamtejszego proboszcza ks. Alfreda. A więc trochę miałem okazji zobaczyć, jak wygląda to duszpasterstwo, ale nie na tyle, żeby formułować jakieś tezy jednoznaczne i ogólne.
Natomiast jeśli chodzi o tę wspólnotę w Mississaudze, to jestem pod dużym wrażeniem muszę powiedzieć. To jednak kilka dobrych tysięcy, może więcej nawet, osób uczestniczących we Mszach Świętych w czasie niedzieli, żywa modlitwa. Mam okazję zaobserwować zaangażowanie ojca Janusza Błażejaka i ojców wikariuszy pracujących w tej parafii.
Jestem naprawdę pod wrażeniem, widzę, że jest wszystko dobrze zorganizowane, jest dobre zaplecze duszpasterskie, są ludzie świeccy, którzy tutaj ojców wspierają, tak że nie widzę w zasadzie jakichś takich większych problemów. Oczywiście te problemy są, one są związane z problemami ludzi, którzy do tej parafii należą, ale w zasadzie tak patrząc z boku, to wszystko tutaj jest poukładane jak najlepiej i cieszę się bardzo, że też w kościele, oprócz osób w starszym wieku, widzę ludzi młodych, dzieci, rodziny.
To daje mi taką nadzieję, że ta wiara będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Cieszę się bardzo, że w tej parafii jest adoracja wieczysta Najświętszego Sakramentu, no i zawsze w tej kaplicy ktoś jest, ktoś się modli, a więc to mnie bardzo raduje.
Pod dużym wrażeniem byłem tak samo uczestników pielgrzymki w Wilnie. Około tysiąca osób przybyło, widać takiego ducha głęboko religijnego. Tak że to mnie bardzo cieszy i będę na pewno wyjeżdżał z Kanady pod dużym wrażeniem pracy ojców oblatów i zarazem wiary tych ludzi, którzy do tego kościoła przychodzą.
Powiem tak pół żartem, pół serio, że kiedy po raz pierwszy przyjechałem do tej parafii św. Maksymiliana, zobaczyłem na parkingu setki chyba samochodów, zapytałem, czy tu jest jakiś supermarket w pobliżu, bo w Europie tyle samochodów to tylko można zobaczyć koło jakiejś galerii handlowej , a tu się okazuje, że koło kościoła.
Ta obecność, frekwencja w kościele, mają ewangelizacyjne znaczenie zwłaszcza dla chrześcijan i katolików żyjących w Kanadzie. Też chcę wspomnieć tutaj, że pracują nie tylko oblaci; pierwsze dni tutaj, w Kanadzie, miałam zajęte spotkaniami z księżmi tworzącymi Konferencję Polskich Księży, przybyło około 50 tych księży, a więc byli to księża diecezjalni, zakonni, oprócz ojców oblatów są też inni, księża, ojcowie. Są siostry zakonne, siostry misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii zagranicznej, siostry felicjanki, siostry franciszkanki. A więc sądzę, że Polacy, którzy w tej części Kanady mieszkają, mają chyba zapewniony dostęp do posługi duszpasterskiej, do takiej dobrej posługi, nie przeciętnej, bym powiedział, co mnie bardzo cieszy.
– Dziękuję bardzo.