Rafał Grzywnowicz, poeta współczesny. Pragnie dotrzeć do innych, jednocześnie zachowując w swojej duszy element starego ducha. Swój pierwszy tomik wydał sam, we wrześniu 2011 roku. Jego znak charakterystyczny? Permanentna wena. Wszystko zapisane tu: http://www.grzywnowicz.com/.
Karolina Jaskólska: - Poeta… kojarzy się z długim szalem, wielkim piórem i wciąż natchnioną miną. Jak jest naprawdę?
Rafał Grzywnowicz: - Szal? Nigdy nie miałem i nie mam zamiaru posiadać, zamiast pióra kolekcjonuję ołówki, którymi najlepiej mi się pisze. Staram się zawsze mieć jakiś przy sobie wraz z notesem. Chociaż odczuwam znaki czasu i robię czasami notatki w swoim iphonie. Ale to nie to samo. Papier to papier i w tym czuję emocje.
(...)
- Jak wygląda życie pisarza, poety w Polsce?
- Poeta w Polsce pracuje na etacie w pewnej firmie. Zarabia. Dokształca się. Obserwuje. Dla mnie osobiście marzy się domek na wsi w zupełnej głuszy. Tylko ja, laptop i dzika natura. A i jeszcze wena. Bez niej ani rusz. Generalnie to średnio ją lubię. Dopada mnie przeważnie w wieczornych godzinach i wtedy niestety dojadam. Kilogramów przybywa. Mina mojego trenera od tenisa ziemnego jest wtedy nie do przecenienia (śmiech). Tak więc sama Pani rozumie, że teraz pisarze i poeci to raczej zwyczajni ludzie.
(...)
- Odnośnie do stereotypów. Nie powiedziałabym o Panu na pierwszy rzut oka, że jest Pan poetą. Jak się zaczęła Pana przygoda z pisaniem?
- Okazuje się, że trzeba mieć wygląd nawet na poetę (śmiech). To może dlatego nawet żony nie mam. Muszę się w takim razie nad tym zastanowić (śmiech). Co do pisania to wszystko zaczęło się od tak zwanej weny. Dziwne zjawisko. Nie potrafię wytłumaczyć, skąd się wzięła i po co? Po powrocie ze szkoły wiedziałem, że mam siąść przy biurku, wziąć ołówek, kartkę papieru i coś napisać. Tak powstał wiersz "Codziennie rano". Przerabialiśmy w szkole wtedy poezję Baczyńskiego. Emocje, jakie zawarł ten młody chłopak w swojej poezji, były wyznacznikiem dla mojej poezji. Dlatego lubię obserwować ludzi czytających moje wiersze i po tym oceniam, czy dany wiersz jest OK. Chociaż moi znajomi mają swoją wersję wydarzeń i są przekonani, że to lenistwo z mojej strony i po prostu nie chce mi się czytać moich wierszy.
- "Wszyscy artyści to prostytutki". Poeci też? (śmiech)
- Naprawdę? A kto to powiedział? Tak naprawdę to zależy, o jakiej prostytucji tutaj mówimy. Poeci nie mogą nimi być, bo na poezji się nie zarabia, a czy warto pisać coś, czego się nie czuje, dla paru groszy? A później się tego wstydzić? Co do innych artystów to gołym okiem widać, że wystarczy pokazywać się w telewizjach śniadaniowych, a nie tworzyć. Może nie wymieniajmy nazwisk (śmiech). Nie cierpię takiej prostytucji. Najgorsze jest to, że ci ludzie są mocno promowani bo można na nich zarobić. Dlatego ja się zabezpieczam i mam nadzieję, że nie załapię tej choroby (śmiech).
(...)
- Dla poety, pisarza ważne jest dziś, aby trafić do czytelnika. Jak jest z promowaniem swoich utworów?
- Potrzebna jest kasa, której nie mam. Takie czasy, ale nie mam o to pretensji. W Polsce na poezji raczej nikt się nie dorobił. Dobrze jest, jak się zwrócą poniesione koszty.
- Teraz jest Facebook, Twitter. Ale czy to nie za bardzo "nowoczesne" dla poety? Czy może tu znów mówię stereotypami?
- Ta nowoczesność czasami wprowadza mnie w szał. Zamiast siedzieć i pisać kolejny wiersz, to trzeba pamiętać o fanach na tych portalach. Nie stać mnie na menedżera lub agencję, która dbałaby o mnie na tym polu działania. Generalnie daję wpisy, jak ktoś z fanów czy znajomych napisze do mnie, co słychać? Trochę wstyd, ale z drugiej strony, wolę "ćwierkać" wtedy, gdy mam coś do powiedzenia lub zwyczajnie odczuwam taką potrzebę, a nie wtedy kiedy trzeba. A trzeba codziennie, no prawie, żeby istnieć w wirtualnym świecie. Ponadto nie wiem, czy mam ochotę żyć w takim świecie.
- Można mówić, że to Pana zawód? Można się utrzymać z pisania?
- Szymborska i Miłosz pewnie się utrzymywali. Chociaż nie rozmawiałem z nimi na ten temat, więc pewności takiej nie mam. Żeby tworzyć i wydawać tomiki wierszy, trzeba mieć pieniądze lub sponsora. Nie mam przekonania, że mam odpowiedni wygląd, żeby ktoś chciał/chciała być moim sponsorem (śmiech). A tak na poważnie to mam przeświadczenie, że kiedyś to będzie mój zawód i tylko pisaniem będę się zajmował. Dlatego piszę scenariusze i pracuję nad książką.
- Mało osób dziś czyta. Według wirtualnych mediów, w zeszłym roku 61 proc. badanych nie miało kontaktu z żadną książką. To przerażające. Ma Pan jakiś plan B?
- Proszę też zwrócić uwagę na pozycje, jakie czytają. Bo samo czytanie dla czytania to jeszcze nie wszystko. Kiedyś zrobiłem eksperyment na Facebooku. Polegało to na umieszczaniu dowcipów. Okazało się, że czym krótszy kawał, tym miał więcej udostępnień oraz lajków. W dorosłość wchodzi pokolenie tak zwanego "kciuka". Więc w sumie nie wymagajmy od nich, że zaczną więcej czytać. Mój plan B polega na tym, żeby dotrzeć do tych ludzi. Nie można ich obarczać do końca za to, że nie sięgają po książki.
- W jaki sposób chce Pan do nich dotrzeć?
- Zmienia się moje pisanie. Polega to na tym, że istnieje fikcyjna osoba pisząca blog. Krótkie zwarte treści z dużą dozą seksu, górnolotnych idei, szybkim życiu i tak zwane balety. To ich kręci i próbują się dostosować. Tak więc te statystyki sami musimy poprawić a nie narzekać, że ludzie nie czytają.
- Większość poetów skupia się jednak na cierpieniu, bólu. Na tym co złe na świecie.
- Inspiracją może być podmuch wiatru. Dlatego staram się mieć przy sobie notatnik, żeby zanotować w razie potrzeby odpowiednie treści. Ale faktycznie coś w tym jest, przynajmniej w moim przypadku, że ból i cierpienie biorą górę. Ale to nieprawda, że życie jest złe czy, mówiąc bardziej dosadnie, do dupy. Sami jesteśmy jego kreatorami. Warto podejmować odważne i czasami wręcz absurdalne decyzje. Nikt za nas nie przeżyje naszego życia, a czy warto przejmować się i zamartwiać nad wszystkim i wszystkimi? Od prawie roku jestem mediatorem rodzinnym w praktyce indywidualnej oraz sądowej. Dlatego stwierdzam, że absolutnie nie mam jakichkolwiek problemów.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Karolina Jaskólska