Ubezpieczenia
Przygotowując polisy dla moich klientów, często muszę stawać w obronie towarzystw ubezpieczeniowych, oskarżanych o przewrotne odmowy wypłacenia ubezpieczenia pod pretekstem drobnych nieścisłości w kwestii zdrowia klienta. Okazuje się, że mniej więcej co piąty klient kanadyjskich firm ubezpieczeniowych nieco "wypolerował" prawdę o swoim stanie zdrowia, udzielając odpowiedzi na standardowe pytania w kwestionariuszu dołączonym do wniosku o wydanie polisy. "Szukają byle pretekstu, by nie wypłacić" – grzmi oburzony nieklient, powołując się na liczne rzekomo przykłady. A towarzystwa ubezpieczeniowe replikują: "Trzeba było mówić prawdę".
To fakt, że lekkie "wygładzenie" informacji o stanie zdrowia wnioskodawcy może przynieść mu drobne korzyści przy zakupie polisy. Przede wszystkim – może obniżyć jej cenę. Proszę jednak spojrzeć na sprawę obiektywnie: polisa ubezpieczeniowa to prawny kontrakt. Jedna ze stron zobowiązuje się do wypłacenia określonej sumy, pod warunkiem że druga udzieli pełnych i wyczerpujących informacji. Jeżeli warunek ten nie zostanie spełniony, trudno żądać od towarzystwa ubezpieczeniowego, by zlekceważyło fakt, iż ktoś chciał firmę wywieść w pole.
TD Insurance przeprowadziło kolejny sondaż na ten temat i okazało się, że aż 19 proc. kanadyjskich klientów firmy udzieliło fałszywych lub niepełnych odpowiedzi na pytania kwestionariusza medycznego firmy. Jest to wyraźny wzrost w ostatnich latach; jeszcze rok temu do "wygładzania" odpowiedzi na tym kwestionariuszu przyznało się zaledwie 13 proc. respondentów podobnego sondażu.
Fałszywe lub nawet tylko niepełne informacje na temat stanu zdrowia czy zażywanych lekarstw to – zgodnie z przepisami prawa – całkiem realna podstawa do odmowy wypłaty przez towarzystwo ubezpieczeniowe. Polisa jest wszak obwarowanym odpowiednimi przepisami kontraktem o mocy prawnej. Udzielanie niepełnych odpowiedzi jest działaniem na szkodę nie towarzystwa ubezpieczeniowego, lecz klienta. Gdyby nie owe zabezpieczenia prawne, firma ubezpieczeniowa musiałaby bardzo dokładnie i rzetelnie sprawdzać wszystkie udzielone przez klienta odpowiedzi, narażając nas na niepotrzebne ingerencje w nasze prywatne życie, a co ważniejsze – podwyższając koszty wyliczenia stopnia ryzyka i cenę polisy.
Część klientów obawia się, że udzielenie prawdziwych i pełnych odpowiedzi na wszystkie pytania może skończyć się odrzuceniem wniosku i odmową wydania polisy. Jest to obawa w gruncie rzeczy nieuzasadniona. Wskaźnik odrzuconych podań o wydanie polisy ubezpieczenia na życie jest wprawdzie pilnie strzeżoną tajemnicą każdego towarzystwa ubezpieczeniowego, ale doświadczenie i ogólna znajomość rynku każe sądzić, że nie jest on w rzeczywistości taki wysoki. Nieoficjalne oceny wskazują, że nie więcej niż 10 proc. podań o polisę jest załatwianych odmownie.
Najlepiej jest więc być tu szczerym i uczciwym. W wielu przypadkach nasza niefachowa ocena zagrożenia, jakie niesie ze sobą ujawnienie jakiegoś faktu, bywa nieuzasadniona. Zdarza się bowiem, że czynnik, który naszym zdaniem podwyższy cenę polisy, nie jest wcale tak niebezpieczny z punktu widzenia towarzystwa ubezpieczeniowego. Mijając się z prawdą, wyrządzamy sobie wówczas więcej szkody, niż gdybyśmy ujawnili wszystko szczerze i uczciwie.
A co ważniejsze – prawie każda z firm ubezpieczeniowych ma swoje własne tabele ryzyka i oceny, stanowiące podstawę do wyliczenia ceny polisy. Dobry agent dopasuje potrzeby klienta do konkretnych możliwości i ofert towarzystw ubezpieczeniowych.
Najważniejsze, by w tym wszystkim trzymać się blisko prawdy. Wówczas prawie wszystko da się załatwić.
Od czasu, gdy zająłem się przygotowywaniem polis ubezpieczeniowych, jeden z moich znajomych, pracownik administracji federalnej, uparcie usiłuje mnie przekonać, że moja praca ma tyleż sensu, co wydawanie prawa jazdy na sedes. Po co mu to? Po co ma się martwić, skoro…
I tu następuje długa lista przywilejów i korzyści, jakie płyną z zatrudnienia w silnej organizacji rządowej, której pracownicy korzystają z obszernego parasola ubezpieczeń fundowanych przez pracodawcę na wniosek lokalnego oddziału związku zawodowego.
Kto śledzi wiadomości z areny politycznej kraju, ten wie, że rząd Ontario rozpoczął właśnie zapowiadającą się widowiskowo batalię ze związkami nauczycielskimi. Z pierwszych pomruków przedstawicieli związków wnosić można, iż będzie ciekawie. Kto ma dzieci w szkole, zwłaszcza należącej do sieci szkół publicznych, ten winien przygotować rozwiązania alternatywne do lekcji na pierwsze miesiące jesieni.
W pamięci co bardziej pamiętliwych pobrzmiewają jeszcze echa sporów między władzami miasta Toronto a ich pracownikami na temat absolutnej konieczności zapewnienia tymże pracownikom przywileju aż 18 dni płatnego zwolnienia chorobowego rocznie, które to dni można sobie na dodatek gromadzić z roku na rok i wykorzystać albo przyspieszając sowitą emeryturę, albo zamieniać na gotówkę.
Z najnowszych "doniesień" medialnych wynika, że reporterzy, którzy jakoś od lat nie zauważyli tego, nagle zorientowali się, że podobny mechanizm działa także w biurokracji federalnej. I działa z okrutną bezwzględnością – kosztuje to skarb państwa około 1 MILIARDA dolarów rocznie! O tym przeoczonym przez populistyczno-lewackich reporterów fakcie musiał poinformować szerzej dopiero raport resortu skarbu państwa.
Biurokraci to ludek słabowity. Chorują przeciętnie dwa i pół razy częściej niż pracownicy sektora prywatnego. I dwa razy częściej niż pracownicy sektora publicznego niższych szczebli. A nawet – częściej i dłużej niż pracownicy przemysłu samochodowego, opanowanego przez wyjątkowo silne związki zawodowe.
Wygląda na to, że wstąpienie do związku zawodowego pracowników administracji federalnej wiąże się z zarażeniem się jakimś bardzo groźnym wirusem.
A może wiąże się to ze stresem, jaki ostatnio opanował szeregi biurokratów na wieść o planowanych cięciach w ramach oszczędności budżetowych? Premier Harper zapowiada redukcję zatrudnienia aż o kilkanaście tysięcy etatów. Toż to prawdziwa armia wyrzuconych na bruk!
No, tak – chyba, że zwrócimy uwagę na fakt, iż w biurokracji federalnej pracuje (czyt.: pobiera pensje) 282 tysiące pracowników. Czyli, że: zwolnienia dotkną może 5 proc. siły roboczej. To tak, jakby firma zatrudniająca dwadzieścia osób zredukowała liczbę miejsc pracy o jedno.
Niczego mojemu znajomemu nie zazdroszczę. Zwłaszcza: gdy słucham opowieści o jego współpracownikach. Pozostaje mi tylko wyprostować argumentację na temat polis ubezpieczeniowych. Jemu polisy oferowane przez prywatne firmy nie są potrzebne, bowiem pracodawca funduje mu znacznie lepsze za znacznie niższe pieniądze (albo wręcz za darmo). Kto pokrywa koszt tych ubezpieczeń? Czyż muszę tłumaczyć komuś, że to my, pracownicy sektora prywatnego, poprzez podatki dochodowe, od sprzedaży, od spadku, od sprzedaży inwestycji, od... od jasnej Anielki tego jest.
Proszę mnie nie przekonywać o urokach życia za cudze pieniądze. Jakieś resztki honoru jeszcze zachowałem. Wolę zapłacić za swoje i z czystym sumieniem korzystać, gdy przyjdzie na to czas. A nie skamleć jak szczeniak, gdy ktoś, dla wspólnego naszego dobra, zaczyna robić porządek w tym bagienku.
O FINANSACH PRZY HERBACIE: Czy warto ryzykować?
Napisane przez Tadeusz NiemiecW południowym Ontario nareszcie przyszło upragnione lato, a z nim wakacje dla dzieci i urlopy dla spragnionych wypoczynku. Słupki rtęci szaleją, dochodzą nawet do 34 stopni w cieniu. Udajemy się często poza granice naszej prowincji, aby odetchnąć z dala od nagrzanych miejskich ulic, odreagować od szarej codzienności, spragnieni nowych wrażeń, widoków i przeżyć. Niektórzy z kolei z radością i podekscytowaniem oczekują przyjazdu rodziny z zagranicy, głównie z Polski. Pełni pomysłów i planów na zorganizowanie wypoczynku w tym wakacyjnym okresie, z wyliczeniem kosztów przejazdów i pobytu, nie zawsze jednak ujmujemy w naszym budżecie, a może i nie przywiązujemy zbytnio wagi do prostego i taniego zabezpieczenia medycznego; "travel insurance" – dla nas i naszych najbliższych i "visitor to Canada insurance" – dla odwiedzających nas krewnych bądź znajomych. Nikt z nas nie spodziewa się i nawet nie pomyśli, że przecież może nam się przydarzyć wypadek, zaskoczyć choroba podczas podróży lub pobytu poza Ontario. Niestety, przypadki chodzą po ludziach i niefortunne wypadki zdarzają się nagle i niespodziewanie. Nie mamy na to żadnego wpływu, choćbyśmy nie wiem jak skrupulatnie i bezpiecznie zaplanowali nasze wakacje i naszych najbliższych. Nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń, że medyczne ubezpieczenie na podróż, okres pobytu, przerwanie podróży bądź zrezygnowanie z niej z ważnych powodów jest potrzebne i konieczne. Zabezpiecza nas i najbliższych przed niespodziewanym, nagłym i nieprzewidywalnym kosztem medycznym z powodu wypadku lub choroby.
Podróżując poza prowincję Ontario, rządowy plan OHIP pokrywa tylko niewielką sumę ubezpieczenia dziennie. Oferowane przez kompanie ubezpieczeniowe plany indywidualne zabezpieczają nas do maks. sumy 5.000.000 dol., i to już za 1,16 dol. opłaty dziennej.
Dla osób odwiedzających nas, możemy wykupić zabezpieczenie do maks. sumy 150.000 dol. I tutaj również, za jedyne 1,58 dol. dziennej stawki, możemy zabezpieczyć zaproszoną osobę na podstawową sumę 10.000 dol. ubezpieczenia. Czy warto więc, przy tak niskich opłatach, ryzykować, nie posiadając tego typu ubezpieczeń?
Przed planowaną podróżą poza Ontario lub zaproszeniem członków rodziny bądź znajomych do Kanady, sprawdźcie Państwo z doradcą finansowym warunki kwalifikacji na tego typu ubezpieczenie, przysługujące benefity oraz limity i wykluczenia, kiedy i z jakiego powodu ubezpieczenie nie pokrywa pewnych przypadków, zjawisk i zdarzeń. Przedstawiciele kompanii ubezp. często w przypadku poważnego wypadku lub choroby asystują osobie poszkodowanej.
Muszą mieć Państwo świadomość, że zarówno "travel insurance", jak i "visitor to Canada insurance" nie pokrywa wszystkiego. Oprócz określonych warunków, limitów i obwarowań co do możliwości nabycia tego planu, ważne jest kwalifikowanie się i otrzymanie pokrycia na sumę ubezpieczenia w przypadku występowania symptomów choroby, istniejącej dolegliwości lub defektu medycznego przed i po wykupieniu polisy. Dlatego też konieczna jest konsultacja z osobą, która oferuje Wam ten rodzaj ubezpieczenia.
Wielokrotnie w okresie mojej pracy asystowałem osobom poszkodowanym, które otrzymały pomoc medyczną, opłaconą z sumy wykupionego benefitu.
Znam przypadki utraty domu, olbrzymiego stresu i załamania psychicznego osób, które niestety nie zadbały wcześniej i nie zatroszczyły się o wykupienie zabezpieczenia medycznego dla odwiedzających ich rodziców z Polski. Czy warto ryzykować? Trudno jest zrozumieć, że stać nas na pokrycie kosztów przelotu, pobytu, a brak kilkudziesięciu dolarów na wykupienie zabezpieczenia dla naszych najbliższych. Bo czym wytłumaczyć fakt utraty domu, spowodowany zapłaceniem 100.000 dol. kosztów leczenia szpitalnego ojca (w wieku 69 lat), który kilka dni po przylocie dostał wylewu, z ewentualnym jednorazowym kosztem stawki ubezpieczeniowej, w tym konkretnym przypadku niewiele ponad 200 dol. za miesiąc pobytu w Kanadzie. Czy naprawdę warto ryzykować? Bądźmy rozsądni, rozważni i przezorni. Pieniądze wydane na ten cel mogą zwrócić się stokrotnie, a przy tym zachowamy wewnętrzny spokój i poczucie pełnej troski za podjęte przez nas decyzje i zobowiązania. A na koniec muszę zapewnić, a jednocześnie zmartwić wszystkich sceptyków medyczno-szpitalnego ubezpieczenia dla podróżujących i wizytujących – kompanie ubezpieczeniowe płacą!!!
Tadeusz Niemiec
tel. 416-939-3770
mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Wbrew naturalnej każdemu beztrosce lat młodzieńczych i średnich – o emeryturze lepiej zacząć myśleć wcześniej niż później. Wprawdzie nigdy nie jest za późno, ale…
Dlaczego twierdzę, że nigdy nie jest za późno? Nawet małe zmiany wprowadzone w życie dzisiaj dadzą całkiem pokaźnych rozmiarów wyniki w dalszej przyszłości. Podstawowa sprawa, to zacząć i konsekwentnie kontynuować.
Sprawa emerytury to właściwie pięć różnych spraw: długość życia i korzystania z niej, zgromadzony majątek, należności, które trzeba będzie regulować, dochody i codzienne wydatki. Niewiele da się zrobić w pierwszej kwestii, ale już gospodarka zgromadzonym majątkiem, nawet najskromniejszym, to pole do popisu dla doradcy finansowego. Na tym polega ich rola – mają zaprezentować klientowi możliwości, jakie wytworzył sektor finansowy kraju, a są to (proszę mi wierzyć) możliwości znacznie większe niż się laikom wydaje. Nie ma oczywiście cudów na świecie i ze skromnego mająteczku nie da się uczynić oszałamiających bogactw, ale jakieś korzyści zawsze niemal są możliwe.
Spore pole do popisu ma doradca finansowy zajmujący się należnościami, jakie przyszły emeryt musi regulować. W większości przypadków można tu odpowiednio ułożyć wszystko tak, by jak najwięcej skorzystać na rozlicznych ulgach i kredytach podatkowych, oraz skomasować długi, redukując ich dotkliwość. Znowu – cudów nie ma, ale coś zaoszczędzić z reguły uda się.
Wzrost dochodów przyszłego emeryta to oczywiście najlepsze i najkorzystniejsze rozwiązanie, ale zarazem – najtrudniejsze do osiągnięcia. Tu zresztą niewiele ma do powiedzenia doradca finansowy: dochody każdego z nas są zależne od wartości wykonywanej pracy, a ta jest, jaka jest. Można radzić komuś, by zarabiał więcej, ale nie da się mu w tym pomóc. Doradcy finansowemu pozostaje zwrócić uwagę klienta na fakt, że niewielki wzrost wysiłku (i na przykład podjęcie dodatkowej pracy w częściowym wymiarze godzin) może dać bardzo wyraźne efekty finansowe w okresie emerytalnym.
Najistotniejsze jednak zmiany doradca finansowy może zasugerować w wysokości codziennych wydatków. I tu wyniki dobrej rady są najwyraźniejsze i najskuteczniejsze. Niezależnie od wysokości naszych codziennych wydatków, zawsze można coś tam jeszcze z nich uszczknąć. Jak stwierdził pewien ekspert finansowy: on do pracy zabiera kanapki przygotowane w domu, zamiast wydawać pieniądze na lunch w pobliskiej kafejce. Zaoszczędzone pieniądze – jak twierdzi – zapewnią mu możliwość zakupu żywności w czasie, kiedy już będzie na emeryturze.
Nad wydatkami osobistymi mamy największą kontrolę – w porównaniu do pozostałych czterech aspektów gospodarki finansami. Może to czasem mało przyjemne, może ogranicza nam to radość życia, ale taka jest bezwzględna prawda: to, czego nie zmarnujemy dzisiaj, może dać nam bardzo dużo satysfakcji za kilka czy kilkanaście (a nawet kilkadziesiąt) lat.
Dla przykładu – skoro niemal wszyscy i tak korzystają z telefonów komórkowych, można właściwie zrezygnować z telefonu domowego. Pozwala to zaoszczędzić przeciętnie 700 dolarów rocznie. Rada eksperta w kwestii kanapek na lunch da przeciętnie 1800 dolarów rocznych oszczędności. Jeśli decyzję tę podejmuje 45-latek – zainwestowane oszczędności dadzą mu wzrost majątku w chwili przejścia na emeryturę w wysokości ponad 80 tysięcy dolarów.
Nie do pogardzenia korzyść, moim skromnym zdaniem.
JAK WYBRAĆ KASĘ Z POLISY "UNIVERSAL LIFE"? (2)
Napisane przez Tadeusz NiemiecWłaściciel "Universal Life" – (UL) posiadający oprócz sumy ubezpieczeniowej znaczne zasoby inwestycyjne wewnątrz polisy, ma możliwość zastosowania opcji "levereged life insurance policy". Opcja ta polega na użyciu polisy na życie z akumulowaną wewnątrz sumą inwestycyjną jako zastawu, a jednocześnie zabezpieczenia na udzielenie pożyczki z instytucji finansowej.
Na bazie skumulowanej wartości inwestycji w polisie typu "UL" właściciel może aplikować o przyznanie pożyczki z banku. Kiedy osoba ubezpieczona umiera, bank, który udzielił pożyczki na bazie wartości inwestycji w polisie, otrzymuje z konta polisy ("cash value") pieniądze do spłaty pożyczki z odsetkami. Reszta sumy inwestycji, jeżeli takowa pozostała, jest wypłacana przez kompanię ubezpieczeniową spadkobiercy łącznie z sumą ubezpieczenia, na którą był ubezpieczony zmarły jako całkowity "death benefit", oczywiście bez podatku.
A teraz przykład; załóżmy, że właściciel polisy oprócz 500.000 dol. sumy ubezpieczeniowej, posiada skumulowane 200.000 dol. na koncie "cash value". Załóżmy również, że całkowity kapitał, który wpłacił, wynosi 100.000 dol., a dochód z inwestycji drugie 100.000 dol. Przy całkowitym wybraniu sumy 200.000 dol. z konta polisy, właściciel musiałby zapłacić podatek od 100.000 dol. dochodu ("interest" lub "capital gain") w wysokości, w jakim przedziale podatkowym się znajduje. Żeby tego uniknąć, opracowano koncepcję "collateral loan", zwaną również "leveraged loan", która pozwala zamiast wybierania 200.000 dol. z konta polisy i płacenia podatku, aplikować o otrzymanie pożyczki bankowej do 90 proc. wartości nagromadzonych pieniędzy na koncie oszczędnościowym polisy. Płacenie rocznie średnio 5 – 6 proc. odsetek od sumy 180.000 dol. pożyczki jest bardziej opłacalne, niż zapłacenie od razu podatku od całej wybranej kwoty. Nie musimy jednak spłacać procentu od pożyczki. Skumulowany, niespłacony procent zostanie uregulowany z bankiem z polisy po śmierci osoby ubezpieczonej.
Należy zauważyć, że pieniądze w polisie pozostały nienaruszone, są inwestowane przez cały okres życia ubezpieczonego, przez kompanię ubezpieczeniową, która wydała polisę. W całym tym okresie pożyczkowym, jeżeli procent pożyczki bankowej jest niższy niż przychody inwestycyjne z kapitału w polisie ubezpieczeniowej, to ta koncepcja jest korzystna i opłacalna. Dodatkowym atutem tej koncepcji jest możliwość odliczania odsetek od pożyczki od podatku przez właściciela polisy, jeżeli pożyczone pieniądze zostały zainwestowane i przynoszą dochód.
Pieniądze gromadzone w polisie, wzbogacane o przyrosty inwestycyjne i otrzymane po 20 – 30 latach,
w naszym przykładzie 180.000 dol. w formie pożyczki bankowej, są doskonałą dodatkową formą finansowania planu emerytalnego, bez podatku.
Nie ma wątpliwości, że polisa "Universal Life" posiada wiele przywilejów, które w każdym etapie naszego życia możemy wykorzystać. Oferuje pokrycie sumy ubezpieczeniowej 24 godziny na dobę na wypadek śmierci od momentu założenia, w naszym przykładzie 500.000 dol., oraz inwestycje, które potencjalnie mogą przynieść niezłe dochody, i co jest istotne, mamy cały czas kontrolę nad nimi (możliwość zmiany portfolia inwestycyjnego kilka razy w roku). A chyba najbardziej ważne jest to, że oferuje nam korzyści podatkowe w okresie gromadzenia oszczędności w polisie, podczas wybierania w czasie poważnej choroby, oraz stosując opcję "leveraged loan".
Polisa "Universal Life" z wcześniejszym założeniem maksymalnego inwestowania wewnątrz planu, nie jest dla każdego. Sprawdza się doskonale dla osób o wysokich dochodach, założona co najmniej 10 lat przed emeryturą, które wykorzystują maksymalne wpłaty do tradycyjnych planów emerytalnych, RESP dla dzieci i powstały w ostatnich czterech latach TFSA.
Tadeusz
Niemiec
416-939-3770
e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W licznych komentarzach na temat finansów kanadyjskich gospodarstw domowych (szczególnie: wygłaszanych z pozycji lewicowych) powtarza się nuta pretensji do pokolenia "baby boomers", iż wydaje nad miarę i obciążając zadłużeniem konto państwa, zagraża przyszłości ekonomicznej pokolenia naszych dzieci czy wnuków. Jak jednak wynika z beznamiętnie gromadzonych przez Statistics Canada danych, nie tylko my, dorośli i dojrzali, trwonimy schedę należną przyszłym pokoleniom. Owe przyszłe pokolenia same doskonale radzą sobie z budowaniem poważnego zagrożenia dla swojej własnej finansowej przyszłości.
Raport sporządzony przez firmę American Express wykazuje, iż sytuacja finansowa tzw. Pokolenia Y, czyli ludzi urodzonych po 1983 roku, jest znacznie groźniejsza niż być powinna, i to z ich własnej winy. Wskaźnik bezrobocia w tej warstwie społeczeństwa waha się od kilku lat w granicach 15 proc., czyli co najmniej dwa razy więcej niż ogólny wskaźnik dla całości ludności. Nie budzi to jednak niczyjego – jak się wydaje – zaniepokojenia. Dane American Express pozwalają stwierdzić, że Pokolenie Y ze spokojem i beztroską zwiększyło w ostatnich latach swoje wydatki na towary i usługi luksusowe (głównie galanterię i odzież) aż o 33 proc. Wydatki na podróże po świecie wzrosły w tym sektorze o 74 proc., a na wytworne restauracje i przyjęcia – aż o 102 proc.
Bank TD Canada Trust opublikował jednocześnie dane dotyczące stopnia zadłużenia młodych ludzi. Połowa ludności w wieku od 18 do 34 lat jest zadłużona na kartach kredytowych. Około 40 proc. spłaca jedynie przewidziane umową bankową minimum!
Jak groźne jest to zjawisko? Weźmy dla przykładu klienta, który zaciągnął na kartę kredytową dług w wysokości zaledwie 2000 dolarów, czyli – jak na dzisiejsze czasy – niewielki. Jeżeli przyjąć, że klient będzie spłacał jedynie owe przewidziane umową minimum, spłata zaciągniętego długu zajmie mu ponad 7 lat, a bank otrzyma w tym czasie ponad 4 tysiące dolarów w należnym oprocentowaniu. Innymi słowy – spłacany po minimum dług rośnie trzykrotnie i blokuje racjonalne gospodarowanie zarobionymi pieniędzmi na jedną szóstą produktywnego życia.
Władze kraju czynią wysiłki, by wyedukować młodych ludzi w zakresie właściwego gospodarowania pieniędzmi. Założonaw 1955 roku organizacja charytatywna Junior Achievement korzysta z zajęć szkolnych, by unaocznić młodym ludziom groźbę niekontrolowanego zadłużenia. W ubiegłym roku z rad organizacji skorzystało (lub skorzystać mogło) 216 tysięcy młodych Kanadyjczyków. W 2009 roku rząd zainicjował działanie specjalnej komisji Task Force on Financial Literacy, działania w tym kierunku podejmuje Canadian Institute of Chartered Accountants. Są na rynku książki na ten temat i organizowane są różnorakie seminaria i kursy właściwego gospodarowania pieniędzmi.
Jak i w wielu innych zakresach edukacji życiowej, wszystko to jednak ma stosunkowo niewielki i na pewno niewystarczający efekt. Okazuje się, że nic nie może zastąpić właściwego wzoru i przyzwyczajeń wyniesionych z domu, oraz konsultacji na temat osobistej sytuacji finansowej ze znającymi realia i potrafiącymi właściwie liczyć specjalistami, doradcami finansowymi.
Przypominam moim klientom, iż na rozwagę nigdy nie jest za późno. To prawda, ale prawdą jest również, iż – czym później, tym drożej.
JAK WYBRAĆ KASĘ Z POLISY "UNIVERSAL LIFE"? (1)
Napisane przez Tadeusz NiemiecW poprzednim artykule pisałem, że "Universal Life" (UL) jest jednym z wielu znanych i atrakcyjnych sposobów lokowania i pomnażania naszego kapitału. Bowiem dochody inwestycyjne w polisie nie podlegają opodatkowaniu, są tzw. "tax-sheltered". Jednocześnie płacenie "minimum premium" jest konieczne do opłacenia stałego kosztu ubezpieczenia typu T-100 lub zmiennego typu YRT, stałej opłaty administracyjnej, ewentualnie dodatkowych benefitów celem utrzymania polisy w dobrej kondycji. Cokolwiek więcej wpłacimy do polisy, powyżej wymaganego "minimum", powiększamy naszą pulę inwestycyjną.
Wybierając pieniądze bezpośrednio z konta inwestycyjnego UL polisy zapłacimy podatek tylko i wyłącznie od dochodu w formie: "interest", "dividend", "capital gain", a nie jak w przypadku RRSP od całości wybieranej sumy. Istnieje jednak kilka wypróbowanych i sprawdzonych sposobów wyjmowania zaoszczędzonych pieniędzy z tego typu polisy bez konieczności płacenia jakiegokolwiek podatku od dochodu z inwestycji. Kiedy nie płacimy tego podatku?
Po pierwsze, w momencie śmierci osoby ubezpieczonej, pieniądze, które latami rosły w polisie nieopodatkowane i nie zostały wybrane przez ubezpieczonego, są dodawane do sumy ubezpieczenia tej osoby i w całości wypłacane spadkobiercy bez podatku jako – "tax-free death benefit".
Na przykład, jeżeli ktoś wykupił polisę na życie typu UL na sumę np. 500.000 dol., przez lata dodatkowo zgromadził na koncie oszczędnościowym polisy sumę 200.000 dol., nie zdążył wybrać tych pieniędzy i nagle umiera, to spadkobierca otrzyma cała sumę 700.000 dol. jako "total death benefit" bez podatku.
Po drugie, w chwili poważnego wypadku lub choroby (definicje i kwalifikacje chorób ujęte w kontrakcie) możemy wybrać pieniądze z konta inwestycyjnego polisy łącznie z dochodami bez podatku.
Po trzecie, istnieje możliwość użycia "cash value" polisy poprzez zastosowanie opcji "collateral loan" dla otrzymania pożyczki bankowej nawet do 90 proc. wartości naszej inwestycji celem uzyskania korzyści podatkowych. Zamiast płacić podatek od dochodu w formie "interest" czy "capital gain" od "cash value" przy bezpośrednim wybieraniu pieniędzy z polisy, będziemy podczas zastosowania strategii – "collateral loan", płacić "interest" od pożyczki bankowej. Jednak tak długo, jak żyjemy, nie spłacamy pożyczki i procentu. Kiedy ubezpieczony umiera, bank, który udzielił pożyczki na bazie wartości inwestycji w polisie, otrzymuje z konta "cash value" pieniądze do spłaty pożyczki z odsetkami. Pozostała suma inwestycji, jeżeli takowa pozostała, jest wypłacana spadkobiercy łącznie z sumą ubezpieczenia, bez podatku, jako całkowity "death benefit".
W następnym artykule podam przykłady zastosowania tej strategii.
Niektóre kompanie ubezpieczeniowe ponownie zapowiadają zmiany cen polis typu "Universal Life" oraz "Critical Illness", i to już od początku lipca tego roku, proszę więc o szybki kontakt osoby zainteresowane.
Ciąg dalszy za tydzień
Tadeusz
Niemiec
tel. 416-939-3770
e-mail: tadeuszniemiec
@yahoo.com
Jednym z podstawowych problemów w gospodarowaniu pieniędzmi jest zakres potrzeb, jakie będziemy musieli pokryć z dochodów w wieku emerytalnym. Wiadomo, że to, co oferuje państwowy system ubezpieczeń społecznych, to tylko minimum pozwalające utrzymać się przy życiu. A więc – mało wesoła perspektywa.
Stąd zapotrzebowanie na prywatne plany emerytalne.
Jak wszystko na tym najwspanialszym ze światów, zapewnienie sobie godziwych dochodów na emeryturze wymaga inwestycji a to w nieruchomości, a to w plany emerytalne instytucji finansowych, a to wreszcie w zaoszczędzoną gotówkę. Każdego, kto zaczyna liczyć, ile to mu będzie trzeba na życie, gdy już bezpośrednie dochody wyschną, przeraża arytmetyka potrzeb i wpływów. Wydaje się, że tak naprawdę to nie da się tego zrobić, że każdy z nas skazany jest na wyraźne ograniczenie dochodów z chwilą zaprzestania pracy zawodowej.
To wielce frustrująca konkluzja i dla wielu niefachowo do rachunku podchodzących – działa zniechęcająco. Wygląda na to, że i tak nie zaoszczędzimy na godziwą emeryturę, więc po co starać się i wyrzekać się obecnych przyjemności. Jakoś tam będzie, bo być musi.
Tymczasem, cały rachunek oparty jest na fałszywym założeniu, iż na emeryturze potrzebować będziemy takich samych sum jak w trakcie życia zawodowego. Najpoważniejszy błąd, czyniony przez niefachowców w ocenie swoich potrzeb emerytalnych, to założenie, iż dochody te winny być w pełni chronione przed inflacją. Przeczuwamy, że nasze wydatki w wieku emerytalnym będą nieco niższe, ale nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo zredukują się one. A przynajmniej – jak bardzo ulegają one redukcji, jeśli zawierzyć wynikom statystycznych badań.
A wynika z tychże, iż wydatki osób w wieku emerytalnym spadają dość drastycznie. Mniej wydajemy na benzynę i "entertainment". Rzadziej kupujemy nowe samochody. Nawet wydatki na podróże spadają dość wyraźnie, szczególnie w przypadku osób w wieku podeszłym.
Badania przeprowadzone przez niemieckich statystyków analizujących dochody i wydatki ponad 40 tysięcy gospodarstw domowych seniorów wykazują, że w miarę upływu lat emeryci wydają coraz mniej pieniędzy, nawet jeżeli byłoby ich stać na znacznie wyraźniejsze szastanie gotówką. Teoria twierdzi, że powinni oni popadać w biedę w miarę upływu lat, a praktyka wykazuje, że wcale tak się nie dzieje. Przeciętna zamożność takich gospodarstw domowych spada mniej więcej do 70. roku życia, a potem nieoczekiwanie ponownie zaczyna wzrastać. Nie brak przypadków, kiedy to emeryci są w stanie zaoszczędzić na dalsze lata więcej, niż mogą to czynić osoby nadal pracujące!
Podobne wyniki dały badania prowadzone w USA. Do 75. roku życia wydatki seniora systematycznie spadają, sięgając wymiaru 19 proc. Do roku 85, wydatki redukują się o 34 proc., a do 95 roku życia – o 52 proc.
Z czego można wyciągnąć kilka wniosków, ale najważniejszy wydaje mi się jeden: nigdy nie jest za późno. Jeśli wpadniesz na pomysł, żeby zatroszczyć się o swoje dochody w emerytalnej fazie życia – nie załamuj się prostym wyliczeniem, ile to ci będzie potrzeba i jak tu na to wszystko zarobić. Nie rezygnuj, lecz poradź się fachowców, zaznajomionych z danymi statystycznymi doradców finansowych. Rzeczywistość jest zazwyczaj nieco inna od naszych wyobrażeń i lęków.
“UNIVERSAL LIFE” (UL) – ubezpieczenie czy inwestycja?
Napisane przez Tadeusz NiemiecUL jest nietypowym rodzajem stałego planu na życie, elastycznym połączeniem planu terminowego z kontem oszczędnościowym pod jednym parasolem ubezpieczeniowym i korzystnym wykorzystaniem dochodów inwestycyjnych pod względem podatkowym. Inwestycje wewnątrz polisy rosną -"tax-deferred" i potencjalnie mogą być wykorzystane w przyszłości bez podatku (tax-free). Niektórzy mylą polisę UL(universal life) z WL(whole life) ze względu na zawartość części inwestycyjnej. W WL konserwatywny dobór inwestycji i zarządzanie pozostaje w gesti doradców i ekspertów kompanii. W UL właściciel polisy osobiście, przy pomocy agenta, brokera wybiera rodzaje inwestycji i sposób ich inwestowania. Praktycznie możecie Państwo wybierać prawie wszystkie rodzaje inwestycji; od gwarantowanych – "GICs", poprzez "index funds"-TSX, S&P 500, NASDAQ..., "bond funds", "equities", az po "Mutual Funds". Jeżeli zbudowaliście dobrze zbalansowane portfolio inwestycyjne, macie szansę w dłuższym okresie czasu osiągnąć wyższe przyrosty inwestycyjne niż w WL. W tradycyjnych polisach WL właściciel wybierając pieniądze kasuje polisę ubezpieczeniową. W UL wybierając pieniądze z części inwestycyjnej, kontynuuje płacenie i zachowuje sumę, na którą się ubezpieczył.
- Na co należy zwrócić uwagę i czym się kierować przy zakupie polisy UL?
- Prawidłowo wybrać i dopasować do naszych potrzeb koszt ubezpieczenia - "cost of insurance". Mamy do wyboru: "Level T100"– stały koszt do końca życia i "Yearly Renewable Term"(YRT) – zmienny koszt ubezpieczenia, niski na początku, rośnie wraz z wiekiem osoby ubezpieczonej. Korzystny dla ludzi młodych, którzy w pierwszych latach pragną uzyskać większy przyrost wartości inwestycji. Niestety w dłuższym okresie czasu zmienny koszt -"YRT" będzie wyższy niż w "Level T100". Zeby temu zapobiec lepiej jest, patrząc z mojego punktu widzenia, wybrać na początku faktor - "YRT with switch to T100". Właściciel wybiera na początku w aplikacji np.przejście w 10 roku z "YRT"na "Level T100". Przez 10 lat inwestowania bez podatku, płacąc tą samą składkę miesięczną co w "Level T100", odłoży się niezła suma pieniędzy na koncie polisy, a po zmianie, koszt będzie stały do końca życia i niewiele wyższy. Warto sprawdzić w kontrakcie, czy wszystkie podane powyżej rodzaje kosztów są gwarantowane.
- Podstawowe czynniki, które wpływają na wyliczenie kosztu ubezpieczenia to: wiek osoby, płeć, palący, niepalący, stan zdrowia aplikanta, styl życia w momencie zatwierdzenia i wydania polisy. Najbardziej popularny na rynku wydaje się faktor "Level T100" po przekroczeniu wieku średniego. Bowiem stając się starszym stawka ubez. idzie niestety w górę i nasze ryzyko jest wyższe przy wyborze"YRT" w tym czasie.
-Wybrać sumę ubezpieczeniową (wypałcaną po śmierci bez podatku) po przeanalizowaniu naszych potrzeb z poniżej podanych rodzaji: "Level"- stała suma, niezmienna od początku, "Increasing"- suma taka jak wykupiona na początku plus zakumulowane inwestycje, "Minimized"- właściciel od początku życzy sobie maksymalizowanie inwestycji z wykorzystaniem korzyści podatkowych z jednoczesnym minimalizowaniem sumy ubezpieczeniowej. Ta opcja jest tylko możliwa przy wybranym faktorze "YRT" kosztu ubezpieczenia.
- Jak postępować z polisą UL?
- Oszczędności gromadzone w polisie powinne być inwestowane rozsądnie i niezbyt agresywnie.
- Zamiast wybierać pieniądze bezpośrednio z konta polisy (dotyczy dużych sum) celem uniknięcia niepotrzebnego opodatkowania, używać strategii -"leveraged life insurance" (opiszę w późniejszym termine).
- Pokrywać składki ubez. bezpośrednio z puli oszczędnościowej - korzyść podatkowa.
- W UL możemy płacić składkę minimalną na pokrycie tylko kosztów ubezpieczenia celem utrzymania polisy. Zalecam nadpłacać 20% - 30% ponad minimalną stawkę ubez.w pierwszych 7 latach, ponieważ w późniejszym okresie nie będziemy mogli dopłacić większej sumy ze względu na limity ustalone przez rząd.
- Unikać wpłat do polisy ponad określony maksymalny limit celem uniknięcia podatku. Przypomnę, że dochody od kapitału w formie "interest" i "capital gain"w kontrakcie nie podlegają opodatkowaniu (tax-sheltered). Płacimy jedynie 2% podatku od składki ubezpieczeniowej w Ontario.
- Ze względu na kompleksowy charakter polisy inwestycyjnej typu UL, utrzymujcie stały kontakt z brokerem, który zaoferował wam ten plan, celem analizowania portfolia inwestycyjnego i dopasowania sumy ubezpieczenia do zmieniających się waszych potrzeb.
Trzeba przyznać, że liczba osób chętnych do inwestowania w polisach ubezpieczeniowych typu UL nieco spadła w ostatnich 4 latach z uwagi na pojawienie się na rynku inwestycyjnym nowego produktu -"Tax Free Savings Account" z możliwością $5,000 wpłaty rocznie. Pomino tego, jednak dla wielu inwestorów inwestowanie w polisie nie straciło na atrakcyjności.
Tadeusz Niemiec
tel: 416-939-3770
e-mail: tadeuszniemiec
@yahoo.com
TWOJE PIENIĄDZE
Sytuacja na międzynarodowym rynku finansowym zrobiła się tak skomplikowana, iż całkiem słusznie nawet przeciętny klient kanadyjskiego rynku pracy czy emerytur zastanawia się, czy klęska europejskiego eksperymentu monetarnego z wprowadzeniem wspólnej waluty może wpłynąć na izolowane podobno dochody Kanadyjczyka. Daleki jestem od stwierdzenia, iż wiem, czym się ta zabawa w euro skończy. Nie ulega jednak dla mnie wątpliwości, iż należy z wielką ostrożnością podchodzić do deklaracji polityków i ekspertów wypowiadających się na tak drażliwy aktualnie temat.
W Toronto odbyła się mianowicie debata ekspertów nad postawioną przez wybitnych specjalistów – historyka Nialla Fergusona i wydawcę dziennika „Die Zeit” Josefa Joffe. Postawili oni tezę, iż eksperyment nie powiódł się i należy z kontynuacji go jak najszybciej zrezygnować.
Na poparcie swoich poglądów obaj szanowani myśliciele przedstawili wiele dobrze przemyślanych i przekonujących argumentów. Rzeczowo, spokojnie, na temat. W opozycji do ich stanowiska pojawił się szereg mówców ze spekulantem na czele (ale miliarderem) George’m Sorosem. Oponenci prezentowanej przez Fergusona i Joffe tezy argumentowali mniej więcej tak: eksperyment okazał się tragiczną pomyłką, ale nie można z niego zrezygnować, bo grozi to katastrofą. Tak jakby obecna sytuacja finansowa Grecji, Italii czy Hiszpanii katastrofą dla ludności tych państw nie była.
Staranna analiza wypowiedzi polityków niemieckich każe sądzić, iż Bundesrepublika gotowa jest wyciągać za uszy Greków, Włochów czy Hiszpanów, czy kogokolwiek tam jeszcze przyjdzie wykaraskać z fiskalnego bagna, ale pod pewnymi warunkami. Wielu wrażliwych na niuanse obserwatorów dopatruje się w tym machiawelicznego spisku – to, czego nie udało się załatwić siłą Niemcom hitlerowskim, spokojnie i pokojowo załatwią Niemcy Angeli Merkel: panowanie na Europą. Może co najwyżej przy cichej współpracy Anglików, Skandynawów czy Polski i Czech (jakże miło, że i nas w tej grupie „porządnych” krajów wymieniają!)
Jak będzie – nie mnie wróżyć. Straszy mnie co innego: gdy już doszło do publicznej debaty na szacownym forum, rzeczowe argumenty Nialla Fergusona i Josefa Joffe skontrowane zostały retoryką, apelami o jedność, wierność itp. Innymi słowy: z jednej strony rzeczowa analiza, z drugiej – podbijanie bębenka i gra na emocjach. A najstraszliwsze, iż po zakończeniu formalnej debaty przeprowadzono głosowanie i stosunkiem głosów 55 do 45 zwyciężyli zwolennicy George’a Sorosa i jego kompanów od „niedopuszczalnej katastrofy”.
Wygląda na to, że faktycznie grozi nam katastrofa – nie tyle z racji deficytu budżetowego Greków, co z racji tego, iż naszymi ważnymi sprawami rynkowymi, naszą polityką fiskalną zajmują się ludzie mieszający dwa podstawowe pojęcia: realizm i chciejstwo. Ludzie, którzy twierdzą, że katastrofy nie będzie, bo jakby była, to by się okazała katastrofą.
I nic jakoś nie przeszkadza im, iż zagadnieniami, które nie podlegają emocjom, rządzą emocje. A to jest właśnie prawdziwa katastrofa.