Przygotowując polisy dla moich klientów, często muszę stawać w obronie towarzystw ubezpieczeniowych, oskarżanych o przewrotne odmowy wypłacenia ubezpieczenia pod pretekstem drobnych nieścisłości w kwestii zdrowia klienta. Okazuje się, że mniej więcej co piąty klient kanadyjskich firm ubezpieczeniowych nieco "wypolerował" prawdę o swoim stanie zdrowia, udzielając odpowiedzi na standardowe pytania w kwestionariuszu dołączonym do wniosku o wydanie polisy. "Szukają byle pretekstu, by nie wypłacić" – grzmi oburzony nieklient, powołując się na liczne rzekomo przykłady. A towarzystwa ubezpieczeniowe replikują: "Trzeba było mówić prawdę".
To fakt, że lekkie "wygładzenie" informacji o stanie zdrowia wnioskodawcy może przynieść mu drobne korzyści przy zakupie polisy. Przede wszystkim – może obniżyć jej cenę. Proszę jednak spojrzeć na sprawę obiektywnie: polisa ubezpieczeniowa to prawny kontrakt. Jedna ze stron zobowiązuje się do wypłacenia określonej sumy, pod warunkiem że druga udzieli pełnych i wyczerpujących informacji. Jeżeli warunek ten nie zostanie spełniony, trudno żądać od towarzystwa ubezpieczeniowego, by zlekceważyło fakt, iż ktoś chciał firmę wywieść w pole.
TD Insurance przeprowadziło kolejny sondaż na ten temat i okazało się, że aż 19 proc. kanadyjskich klientów firmy udzieliło fałszywych lub niepełnych odpowiedzi na pytania kwestionariusza medycznego firmy. Jest to wyraźny wzrost w ostatnich latach; jeszcze rok temu do "wygładzania" odpowiedzi na tym kwestionariuszu przyznało się zaledwie 13 proc. respondentów podobnego sondażu.
Fałszywe lub nawet tylko niepełne informacje na temat stanu zdrowia czy zażywanych lekarstw to – zgodnie z przepisami prawa – całkiem realna podstawa do odmowy wypłaty przez towarzystwo ubezpieczeniowe. Polisa jest wszak obwarowanym odpowiednimi przepisami kontraktem o mocy prawnej. Udzielanie niepełnych odpowiedzi jest działaniem na szkodę nie towarzystwa ubezpieczeniowego, lecz klienta. Gdyby nie owe zabezpieczenia prawne, firma ubezpieczeniowa musiałaby bardzo dokładnie i rzetelnie sprawdzać wszystkie udzielone przez klienta odpowiedzi, narażając nas na niepotrzebne ingerencje w nasze prywatne życie, a co ważniejsze – podwyższając koszty wyliczenia stopnia ryzyka i cenę polisy.
Część klientów obawia się, że udzielenie prawdziwych i pełnych odpowiedzi na wszystkie pytania może skończyć się odrzuceniem wniosku i odmową wydania polisy. Jest to obawa w gruncie rzeczy nieuzasadniona. Wskaźnik odrzuconych podań o wydanie polisy ubezpieczenia na życie jest wprawdzie pilnie strzeżoną tajemnicą każdego towarzystwa ubezpieczeniowego, ale doświadczenie i ogólna znajomość rynku każe sądzić, że nie jest on w rzeczywistości taki wysoki. Nieoficjalne oceny wskazują, że nie więcej niż 10 proc. podań o polisę jest załatwianych odmownie.
Najlepiej jest więc być tu szczerym i uczciwym. W wielu przypadkach nasza niefachowa ocena zagrożenia, jakie niesie ze sobą ujawnienie jakiegoś faktu, bywa nieuzasadniona. Zdarza się bowiem, że czynnik, który naszym zdaniem podwyższy cenę polisy, nie jest wcale tak niebezpieczny z punktu widzenia towarzystwa ubezpieczeniowego. Mijając się z prawdą, wyrządzamy sobie wówczas więcej szkody, niż gdybyśmy ujawnili wszystko szczerze i uczciwie.
A co ważniejsze – prawie każda z firm ubezpieczeniowych ma swoje własne tabele ryzyka i oceny, stanowiące podstawę do wyliczenia ceny polisy. Dobry agent dopasuje potrzeby klienta do konkretnych możliwości i ofert towarzystw ubezpieczeniowych.
Najważniejsze, by w tym wszystkim trzymać się blisko prawdy. Wówczas prawie wszystko da się załatwić.