Wbrew naturalnej każdemu beztrosce lat młodzieńczych i średnich – o emeryturze lepiej zacząć myśleć wcześniej niż później. Wprawdzie nigdy nie jest za późno, ale…
Dlaczego twierdzę, że nigdy nie jest za późno? Nawet małe zmiany wprowadzone w życie dzisiaj dadzą całkiem pokaźnych rozmiarów wyniki w dalszej przyszłości. Podstawowa sprawa, to zacząć i konsekwentnie kontynuować.
Sprawa emerytury to właściwie pięć różnych spraw: długość życia i korzystania z niej, zgromadzony majątek, należności, które trzeba będzie regulować, dochody i codzienne wydatki. Niewiele da się zrobić w pierwszej kwestii, ale już gospodarka zgromadzonym majątkiem, nawet najskromniejszym, to pole do popisu dla doradcy finansowego. Na tym polega ich rola – mają zaprezentować klientowi możliwości, jakie wytworzył sektor finansowy kraju, a są to (proszę mi wierzyć) możliwości znacznie większe niż się laikom wydaje. Nie ma oczywiście cudów na świecie i ze skromnego mająteczku nie da się uczynić oszałamiających bogactw, ale jakieś korzyści zawsze niemal są możliwe.
Spore pole do popisu ma doradca finansowy zajmujący się należnościami, jakie przyszły emeryt musi regulować. W większości przypadków można tu odpowiednio ułożyć wszystko tak, by jak najwięcej skorzystać na rozlicznych ulgach i kredytach podatkowych, oraz skomasować długi, redukując ich dotkliwość. Znowu – cudów nie ma, ale coś zaoszczędzić z reguły uda się.
Wzrost dochodów przyszłego emeryta to oczywiście najlepsze i najkorzystniejsze rozwiązanie, ale zarazem – najtrudniejsze do osiągnięcia. Tu zresztą niewiele ma do powiedzenia doradca finansowy: dochody każdego z nas są zależne od wartości wykonywanej pracy, a ta jest, jaka jest. Można radzić komuś, by zarabiał więcej, ale nie da się mu w tym pomóc. Doradcy finansowemu pozostaje zwrócić uwagę klienta na fakt, że niewielki wzrost wysiłku (i na przykład podjęcie dodatkowej pracy w częściowym wymiarze godzin) może dać bardzo wyraźne efekty finansowe w okresie emerytalnym.
Najistotniejsze jednak zmiany doradca finansowy może zasugerować w wysokości codziennych wydatków. I tu wyniki dobrej rady są najwyraźniejsze i najskuteczniejsze. Niezależnie od wysokości naszych codziennych wydatków, zawsze można coś tam jeszcze z nich uszczknąć. Jak stwierdził pewien ekspert finansowy: on do pracy zabiera kanapki przygotowane w domu, zamiast wydawać pieniądze na lunch w pobliskiej kafejce. Zaoszczędzone pieniądze – jak twierdzi – zapewnią mu możliwość zakupu żywności w czasie, kiedy już będzie na emeryturze.
Nad wydatkami osobistymi mamy największą kontrolę – w porównaniu do pozostałych czterech aspektów gospodarki finansami. Może to czasem mało przyjemne, może ogranicza nam to radość życia, ale taka jest bezwzględna prawda: to, czego nie zmarnujemy dzisiaj, może dać nam bardzo dużo satysfakcji za kilka czy kilkanaście (a nawet kilkadziesiąt) lat.
Dla przykładu – skoro niemal wszyscy i tak korzystają z telefonów komórkowych, można właściwie zrezygnować z telefonu domowego. Pozwala to zaoszczędzić przeciętnie 700 dolarów rocznie. Rada eksperta w kwestii kanapek na lunch da przeciętnie 1800 dolarów rocznych oszczędności. Jeśli decyzję tę podejmuje 45-latek – zainwestowane oszczędności dadzą mu wzrost majątku w chwili przejścia na emeryturę w wysokości ponad 80 tysięcy dolarów.
Nie do pogardzenia korzyść, moim skromnym zdaniem.