Ubezpieczenia
Rodzi się pytanie: Kto głupszy? Głupek, czy ten, kto głupkiem zachwyca się?
Na promującej wszelkiego rodzaju bzdury witrynie YouTube pojawiło się nagranie pięciominutowego wystąpienia dwunastoletniej Victorii Grant z ontaryjskiego Cambridge. Ładna dziewczynka recytuje wykuty na pamięć tekst na temat kanadyjskich banków i systemu finansowego kraju, opluwając wszystkich odpowiedzialnych za ten sektor i obarczając ich winą za nierówność dochodów kanadyjskich obywateli. A ponad sześć milionów osób z całego świata rozpływa się z zachwytu, jakie to mądre dziecko.
Zgodnie z najbardziej lewackim kanonem finansowej ideologii, Victoria Grant sugeruje (a renomowany dziennik "The Globe and Mail" potwierdza jej wypowiedź swoim autorytetem), iż wszystkiemu winni dyrektorzy prywatnych banków. Wystąpienie Victorii Grant zarejestrowała i upowszechnia amerykańska instytucja Public Banking Institute, która istnieje od roku z jednym celem w swoim statucie – doprowadzić do upaństwowienia wszystkich banków w USA i przekazania zarządu nimi w ręce biurokratów z Waszyngtonu. Tych samych, którzy zawiadują już obecnie finansami amerykańskiej administracji federalnej i płacą po kilkadziesiąt tysięcy dolarów za każdą deskę klozetową montowaną na pokładach bombowców amerykańskiego lotnictwa wojskowego.
Victoria Grant twierdzi, że rząd (rozumie się: premiera Stephena Harpera) oraz dyrektorzy banków to mafijna spółka, która (cytuję) "zniewoliła" ludność Kanady. Dwunastolatka z Cambridge nie waha się nawet przed nazwaniem tych ludzi kryminalistami i sięga do Pisma Świętego, przypominając, iż Jezus wyrzucił wymieniających pieniądze ze świątyni. "Prywatne banki to tacy sami ludzie jak ci, wyrzuceni przez Jezusa" – twierdzi Victoria Grant. – "Oszukują i ograbiają mieszkańców Kanady, odbierając im wolność."
Głupich wypowiedzi w sieci Internetu nie brakuje. Głupota i groźba kryjąca się w wystąpieniu Victorii Grant jest o tyle niebezpieczna, iż w swojej recytacji zawarła ona także receptę na szczęście i dobrobyt wszystkich Kanadyjczyków, a następnie (w domyśle) reszty populacji świata. Odgrzewa ona koncepcje monetarne byłego burmistrza Vancouveru Geralda McGeera, który też nie lubił prywatnych banków. Dwunastolatka, niewiele rozumiejąc z ekonomii i finansów, odgrzewa populistyczne koncepcje McGeera, który wsławił się głównie wymuszeniem na rządzie w Ottawie subsydiowania z kasy całego kraju opłat frachtowych do Kolumbii Brytyjskiej przez Góry Skaliste. Mieszkańcom zachodniej prowincji podobało się to i stąd skromna zresztą i tam sława byłego burmistrza. Gdy nadszedł wielki kryzys lat trzydziestych, McGeer wyskoczył z propozycjami reformy systemu finansowego opartej na koncepcjach wybranych z Pisma Świętego, z domieszką co bardziej utopijnych pomysłów Keynesa. Gdy jednak zaczął publicznie twierdzić, iż zamach na prezydenta Lincolna to także spisek finansistów, niechętnych wprowadzeniu papierowego pieniądza, opinia publiczna kraju pozwoliła mu odejść w mrok wraz z jego pomysłami.
Teraz, w obliczu kolejnego kryzysu, tym razem wywołanego, odwrotnie, wydawaniem pieniędzy "na kredę" przez rządy skądinąd zamożnych państw, Victoria Grant odgrzewa teorie McGeera i lansuje je poprzez sieć komputerową. Nie zastanawiając się nawet, jak to się dzieje, że ktoś połączył wszystkie komputery świata i sprawił, że potrafią współpracować. Nie licząc sobie za to ani grosza honorarium?
Victoria Grant nie lubi pożyczek "mortgage" i spłacania kart kredytowych, inflacji i opłat bankowych. Nie lubi też obligacji Canada Savings Bonds, ale chce, by rząd więcej pomagał biednym ludziom.
Wiele z jej propozycji słyszę na co dzień w rozmowach z obawiającymi się kryzysu finansowego znajomymi. Powtarzają oni bzdury świadczące o braku orientacji w podstawowych zagadnieniach strefy finansowej, bo "tak mówiła Victoria Grant w Internecie". I obejrzało to wystąpienie sześć milionów. Wracając do początku: Kto głupszy?
"CRITICAL ILLNESS" - plan pomocy powrotu do zdrowia
Napisane przez Tadeusz NiemiecUbezpieczenie od chorób krytycznych (Critical Illness – CI) jest najszybciej rozwijającym się rodzajem zabezpieczenia finansowego na kanadyjskim rynku ubezpieczeniowym. Powód jest dość prozaiczny. W ostatnich latach nastąpił bowiem olbrzymi wzrost zachorowań na: raka, atak serca, wylew krwi do mózgu... itd., chorób zagrażających życiu człowieka. Ludzie decydują się na wykupienie CI nie tylko dla zabezpieczenia swoich dochodów, ale głównie ochrony własnego i rodzinnego majątku. Poważna choroba może zdewastować nasze życie i naszych najbliższych. Ten typ ubezpieczenia jest jednym ze sposobów zabezpieczenia nas na sumę od 10.000 do 2.000.000 dol. wykupionego wcześniej benefitu w przypadku wystąpienia choroby krytycznej. Pokrywa w zasadzie od 3 do 25 rodzaju chorób dla osób dorosłych i do 30 dla dzieci. Coraz bardziej popularne stają się przypadki nabywania CI dla dzieci w wieku od 60 dni do 25 lat życia.
Każda polisa CI posiada listę chorób, które pokrywa, a ich ilość w kontrakcie różni się w zależności od kompanii ubezpieczeniowej. Prawie wszystkie ujmują trzy podstawowe choroby: rak, atak serca i wylew. Osoba nabywa prawo do otrzymania wykupionej sumy benefitu po 30 dniach od chwili zdiagnozowania choroby krytycznej, ujętej w kontrakcie. Klient ma możliwość dodania dobrowolnie do polisy CI dwóch ważnych opcji; zwrotu wszystkich wpłaconych stawek ubezpieczeniowych wyznaczonemu wcześniej spadkobiercy w przypadku jego śmierci i zwrotu sumy wkładów od 65 roku życia, jeżeli wcześniej nie wykorzystał benefitu z powodu choroby.
Pieniądze otrzymane z ubezpieczenia CI nie podlegają opodatkowaniu (tax-free) i mogą być użyte w dowolny sposób przez chorego na pokrycie: kosztów codziennego utrzymania, leczenia w kraju lub za granicą, spłacenia zadłużeń na wizach i liniach kredytowych. Zdarzają się przypadki wykorzystania wypłat z CI na spłacenie balansu pożyczki hipotecznej lub nawet finansowania przyszłego planu emerytalnego.
Choroba krytyczna może przydarzyć się każdemu z nas. Dane otrzymane z Canada Cancer Society(Statistics) i Heart & Stroke Foundation z ostatnich lat ilustrują zwiększoną zachorowalność społeczeństwa kanadyjskiego na raka, atak serca i wylew krwi do mózgu. Oszacowano na 2012 rok ok.186.000 nowych przypadków zachorowań na raka (połowa z nich to rak płuc, odbytu, prostaty i piersi) i niestety spodziewany jest ich dalszy wzrost w następnych latach. Co godzina, każdego dnia ok. 21 ludzi, tj. ponad 500 osób dziennie, będzie zdiagnozowanych na jakiś rodzaj raka. Atak serca zdarza się co 7 minut, czyli ponad 70.000 ataków rocznie. Co 10 minut następuje wylew krwi do mózgu, to ponad 50.000 wylewów rocznie. W chwili obecnej żyje ok. pół miliona Kanadyjczyków z niewydolnością serca i 300.000 po wylewach.
Dzięki zastosowaniu nowych metod diagnozowania i leczenia, większość chorych na raka oraz dotkniętych atakiem serca i wylewem przeżywa. I tak – przeżywa ponad 80 proc. z atakiem serca po przyjęciu do szpitala, 75 proc. – osób po wylewie i ok. 75 proc. – z wykrytym rakiem.
W związku ze wzrostem zachorowań, a zarazem przeżywalności na choroby krytyczne, wprowadzone przez kompanie ubezpieczeniowe plany CI pozwalają na otrzymanie zabezpieczenia finansowego w trudnym czasie po zdiagnozowaniu choroby zagrażającej życiu i są wielkim dobrodziejstwem dla chorego i jego rodziny.
Choroba potrafi pochłonąć olbrzymie środki finansowe, niekiedy trudne do przewidzenia. W momencie jej nagłego pojawienia się głównie poszukujemy ratunku poprzez likwidację kont oszczędnościowych, w następnej kolejności wybieramy pieniądze z planów emerytalnych (od wypłat, których płacimy podatek), zaciągamy pożyczki na liniach kredytowych lub kartach, ostatecznie kasujemy majątek, np. cottage, dom, biznes.
Każdy z nas odsuwa od siebie jak najdalej myśl o zachorowaniu na chorobę krytyczną, ale choroby nie wybierają i niestety nas dosięgają. Warto więc, przeanalizować swoją sytuację i zabezpieczenie finansowe na wypadek nieszczęścia.
Po informacje co do kwalifikacji, możliwości nabycia odpowiedniego planu CI, proszę dzwonić do mnie na poniżej zamieszczony numer telefonu i pisać na e-mail adres.
Tadeusz
Niemiec
tel: 416-939-3770
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W Kanadzie benefity z tytułu wypadku i choroby pochodzą z trzech źródeł: rządowego, grupowego i indywidualnego.
Plany rządowe: "Canada Pension Plan Disability Benefit" (maks. 1185,50 dol./miesiąc, za 2012, liczony na bazie przepracowanych lat i składek wpłaconych na CPP), "Employment Insurance Sickness Benefit" (maks. 485 dol./tydzień/2012, wynosi 55 procent – brutto średniego tygodniowego zarobku), "Workplace Safety and Insurance Board" (maks. 1571 dol./tydzień/2012, co stanowi 85 proc. netto tygodniowego zarobku), "Ontario Health Insurance Plan" – bezpłatna opieka medyczna i szpitalna w przypadku wystąpienia nagłej choroby lub wypadku dla osób posiadających stały pobyt lub obywatelstwo kanadyjskie. Plany rządowe płacą tylko podstawowe benefity i ubiegający się musi spełniać pewne określone warunki.
Plany grupowe oferują szeroki wachlarz benefitów, które są dostępne już dla trojga i więcej pracowników w małych biznesach. Plany indywidualne oferują najbardziej obszerną listą benefitów i są szczególnie istotne dla osób tzw. "self-employed" oraz tych pracowników, którzy nie posiadają planu grupowego w pracy. Ważna uwaga! Wypadkowe i chorobowe benefity płacone z WSIB i planu indywidualnego nie podlegają opodatkowaniu. Od benefitów z tytułu CPP, EI, Group Insurance, płacimy podatek.
Uleganie ideologicznym złudzeniom kosztuje, niekiedy – drogo. Przekonają się (a właściwie – już przekonują się) o tym mieszkańcy Ontario, spoglądając na swoje rachunki za energię. A wszystko w imię "zielonej" ideologii.
Na północnoamerykańskim kontynencie istnieją dwa systemy polityczno-ekonomiczne: USA i Kanady. Kwestia klimatu, a dokładniej: grożącego nam rzekomo ocieplenia się tegoż, dotyczy w równej mierze obu krajów. Podeszły one jednak do tej sprawy odmiennie, z odmiennymi rezultatami.
Wiosenne złudzenia
Nadeszła wiosna, zniknęły ślady skromnego tegorocznego śniegu, a z ziemi zaczęło wyłazić robactwo, także to polityczne. Quebeccy studenci mają nadzieję przymusić nas do fundowania im studiów uniwersyteckich, a w Toronto raz jeszcze podejmuje próby zawrócenia ludziom w głowach tłuszcza ruchu "Occupy". Wygrzali się przez zimę w rezydencjach zamożnych rodziców, więc z wiosną, pełni sił, ruszają do boju o nasze pieniądze.
Debata z demagogią tego autoramentu "naprawiaczy świata" jest trudna, bowiem szermują oni hasłami, a nie faktami. Jest jednak możliwa, jeśli starannie wczytać się w najnowszy raport kanadyjskiego urzędu statystycznego dotyczący mobilności pionowej w kanadyjskim społeczeństwie. Mobilność pionowa to nic innego jak próba ustalenia (na bazie danych, a nie na bazie przekonań), jaki procent społeczeństwa bogaci się, jaki biednieje z upływem czasu, a jaki pozostaje na tym samym poziomie.
Survey of Labour and Income Dynamics oparty jest na obszernej próbce statystycznej 17 tysięcy losowo wybranych kanadyjskich gospodarstw domowych. Statystycy analizują sytuację tych ludzi przez sześć lat, a następnie wybierają nową próbkę, by ogólny obraz był w miarę rzetelny. Najnowszy raport dzieli wszystkich Kanadyjczyków na pięć grup zależnie od dochodów. Granice dla osób samotnych to 14.100 dol., 25.400 dol., 34.700 dol., 46.100 dol. oraz 76.600 dol. dochodu rocznie. Najnowsze dane za rok 2008-2009 wykazują, że aż 25 proc. tych, którzy rozpoczęli ów rok w najniższej grupie dochodów, w ciągu zaledwie 12 miesięcy przeszli do którejś z grup wyższych. Dla drugiej od dołu grupy wskaźnik ten wynosi 26 proc., a dla trzeciej – 24 proc. Innymi słowy – sytuacja finansowa niemal trzech czwartych Kanadyjczyków poprawiła się w ciągu owego roku co najmniej o jedną piątą.
Jeśli rozszerzyć przedział czasowy, sytuacja staje się jeszcze bardziej optymistyczna. W okresie pięciu lat, 2005 do 2009, niemal połowa tych, którzy startowali w najniższej grupie dochodów, przeszła co najmniej o jedną klasyfikację wyżej. Najsilniej odczuli ową poprawę swego losu ci, którzy zaczynali w dolnej strefie 60 procent najuboższych.
Proszę nie składać też tego na karb czy to rządów premiera Stephena Harpera, czy okoliczności rodem z międzynarodowej areny ekonomicznej. Dane za lata 2005-2009 są niemal dokładnym powtórzeniem obrazu kanadyjskiego społeczeństwa w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Jest rzeczą oczywistą, że w tym samym okresie jednym poszło lepiej, innym zaś – gorzej. Wyraźna część społeczeństwa odczuła poprawę swojej sytuacji finansowej, ale byli też i tacy, którym wyraźnie się w tym okresie pogorszyło. Mniejsza o dokładne dane liczbowe: proszę przyjąć moje zapewnienie, że tych drugich było wyraźnie mniej. W sumie, dla utrzymania proporcji podziału na sześć równych ilościowo części, Statistics Canada musi co roku zmieniać wartości dolarowe granic podziału, i top w tempie przekraczającym tempo zmian wskaźnika inflacji.
Takie są realia życia i pracy w społeczeństwie gospodarki wolnorynkowej, czego zdają się nie rozumieć zwolennicy ruchu "Occupy". Wydaje im się, że bogaci zarabiają, bo biedni tracą, co nawet marksizm uznał za wierutna bzdurę, a co jednak ożywa raz po raz w pustce mózgownic niedokształconych "naprawiaczy świata".
Statistics Canada posługuje się jeszcze jednym ciekawym wskaźnikiem statystycznym LICO. Jest to tzw. granica ubóstwa, a dokładniej – wartość w dolarach minimum, jakie jest niezbędne, by utrzymać się przy życiu w danej lokalnej społeczności. W okresie 2002-2007 aż 80 proc. Kanadyjczyków ani na chwilę nie znalazło się poniżej granicy tego wskaźnika, 8 proc. doświadczyło ubóstwa przez rok, a tylko 2,1 proc. – przez całe sześć lat. Nieco ponad dwa procent, a nie 99 proc.
Gdy dotknie Cię choroba lub wypadek
W naszym polonijnym środowisku temat ubezpieczeń budzi szereg kontrowersji, wywołuje animozje, a czasami wręcz negatywne nastawienie. Ma swoich zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. Często ludzie zadają mi pytanie: po co się w ogóle ubezpieczać?
- W moim wieku, mam dopiero 30 lat, nie spodziewam się raczej żadnej choroby. Wypadek - może się zdarzyć, ale raczej nie mnie, panuję nad tym, co robię, mam doskonały refleks i orientację. Mnie nie może się nic przytrafić, w moim wieku... pan chyba żartuje, choroba, śmierć, to nie pod tym adresem, to mnie nie dotyczy... itd. - Ile razy otrzymałem taką odpowiedź. A jak często również słyszę - czy nie lepiej pieniądze wydawane co miesiąc na pokrycie stawki ubezpieczeniowej zainwestować, użyć na wyjazd na "ciepłe południe", wykorzystać na bieżące potrzeby codziennego życia, a takich potrzeb jest przecież bez liku. Co jest znamienne i zastanawiające, że w większości przypadków to ubezpieczenie naszego domu, samochodu, motorówki, cottage'u jest potrzebne i pożądane, a zabezpieczenie siebie, osoby, która "produkuje", tworzy dochód, niezbędny do zakupu i utrzymania powyższych dóbr materialnych, nie jest dla niektórych konieczne, no bo przecież kosztowne.
Jeżeli dotknie nas jakiś niespodziewany wypadek, choroba, a do tej pory nie zadbaliśmy o nasze personalne ubezpieczenie, to na nic nasze nabyte dobra, cały majątek, bo i tak nie sprostamy finansowo kosztom ich utrzymania. Zabraknie "producenta dochodu", który ma to wszystko opłacić. Dlatego też, nie lekceważcie potrzeby posiadania indywidualnego zabezpieczenia waszego zdrowia, bo w chwili choroby lub wypadku jest już za późno na podjęcie tej decyzji. Proszę zastanowić się i uczciwie odpowiedzieć sobie na poniższe pytania, pozwalające wam przeanalizować i określić wasze potrzeby (szczególnie dotyczy "self-employed"):
- Czy kiedykolwiek myślałeś o tym, co wydarzy, zmieni się w stylu twojego życia, jeżeli niespodziewany wypadek lub choroba nie pozwoli ci otrzymywać dochodu z twojej pracy, choćby od jutra?
- Jak długo możesz finansowo przetrwać bez dochodów... miesiąc, rok?
- Skąd mógłbyś otrzymywać pieniądze na pokrycie kosztów leczenia: z oszczędności (jeżeli je posiadasz), planu emerytalnego (jeżeli go otworzyłeś wcześniej), karty lub linii kredytowej (jeżeli nie jest w pełni wykorzystana)?
Weź pod rozwagę, że twoje możliwości tworzenia, zarabiania pieniędzy, utrzymania się przy życiu i zabezpieczenia materialnego są ważne dla ciebie i twoich najbliższych. Stąd pytanie: co zrobiłeś, żeby to zabezpieczyć?
Ubezpiecz się już dzisiaj (!), bo nie wiesz, co może wydarzyć się jutro. Prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku lub choroby rośnie z wiekiem osoby, zaś możliwości zakupu planu "disability insurance" maleją, kiedy stajemy się starsi. Ubezpieczenie indywidualne od wypadku i choroby, oprócz dodatkowych ofert, obejmuje głównie dwa podstawowe elementy; "accident insurance", znane również jako "injury" - wypłacany na wypadek nagłego, niespodziewanego zdarzenia, oraz "sickness insurance" - w przypadku choroby. Dostarczają nam one zabezpieczenia w formie miesięcznych wypłat benefitów, kiedy nie będziemy w stanie wykonywać naszej pracy zarobkowej. Miesięczne benefity wahają się średnio od 500 do 6000 dol. Okres, od którego nabywamy uprawnienia do wypłaty tzw. "waiting period" - przeważnie wynosi od 0 do 120 dni. W zależności od polisy, kompania ubezpieczeniowa płaci benefity przez 2 lata, 5 lat lub do wieku 65 lat.
Główne cechy "disability insurance":
- zamiana naszych dochodów, zarobków w momencie zaistnienia choroby lub wypadku. Suma otrzymanego benefitu nie przekracza w zasadzie 2/3 aktualnych zarobków;
- stawka ubezpieczeniowa zależy nie tylko od wieku, stanu zdrowia, stylu życia, ale głównie od sumy ubezpieczenia i rodzaju wykonywanej pracy. Im bardziej niebezpieczna praca, tym wyższa stawka ubezpieczeniowa;
- płacone benefity, poza pewnymi wyjątkami, nie podlegają opodatkowaniu w planach indywidualnych;
- po 65. roku życia ubezpieczenie może być kontynuowane i często modyfikowane, jeżeli ubezpieczony dalej pracuje.
Tadeusz Niemiec
tel. 416-939-3770
e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Poproszę ćwierć miliona
Linia kredytowa należy do najciekawszych wynalazków w zakresie finansów. To jak młot pneumatyczny – wielce pożyteczne narzędzie, póki posługiwać się nim ostrożnie i ze znajomością rzeczy. W przeciwnym bowiem razie można sobie narobić poważnych kłopotów.
Chciałem dzisiaj napisać parę słów o nietypowym zastosowaniu linii kredytowej, spopularyzowanym przed dziesięciu laty przez zmarłego już speca w tej dziedzinie, Frasera Smitha. W książce "The Smith Manouevre" tłumaczył on, jak prawidłowo wykorzystać ten mechanizm finansowy dla uzyskania nie do pogardzenia korzyści.
Zanim jednak przejdę do recepty Frasera Smitha – parę słów ostrzeżenia, a propos owego młota pneumatycznego. Według opublikowanego niedawno raportu agencji wiarygodności kredytowej Equifax, w ciągu zaledwie jednego kwartału zadłużenie Kanadyjczyków na liniach kredytowych wzrosło o 1,4 proc. Jest to kolejny z rzędu kwartał wzrostu tego wskaźnika od czterech lat. Jednocześnie, zadłużenie na kartach kredytowych nieco zmalało. Wygląda na to, że Kanadyjczycy zaczęli przerzucać długi z wysoko oprocentowanych kart kredytowych na nisko oprocentowane linie kredytowe. Specjalistom zaczyna to przypominać początki kryzysu w Stanach Zjednoczonych, gdzie niskie oprocentowanie pożyczek ("subprime", czyli poniżej bazowego wskaźnika stopy procentowej) wywołało załamanie się całej gospodarki. Jeżeli kanadyjscy konsumenci rynku finansowego pójdą tym samym tropem, może to się źle skończyć dla nas wszystkich. Linia kredytowa to mechanizm pozwalający uruchomić kredyt na cele, które pozwolą łatwiej i szybciej ów kredyt spłacić, a nie worek, z którego należy czerpać gotówkę na zakup lodówek, telewizorów czy nowych aut.
Na czym polega więc "manewr Smitha"? Dysponując kapitałem w postaci domu, można otworzyć w specjalistycznej instytucji finansowej linię kredytową pod zastaw owego kapitału, czyli "equity" (tak zwana HELOC – Home Equity Line Of Credit). Każde sto dolarów spłaconego kapitału pożyczki podnosi wówczas o te same sto dolarów limit linii kredytowej, które to pieniądze można zainwestować na rynku papierów wartościowych. Zadłużenie pozostaje niezmienne, ale wraz ze wzrostem wartości inwestycji rośnie wysokość konta inwestycyjnego. Co jednak ważniejsze, oprocentowanie długu na takiej linii kredytowej jest odliczane od podatku ("tax deductible"). I tu leży zasadnicza korzyść wynikająca "manewru Smitha".
Grupa ontaryjskich polityków postanowiła skorzystać z okazji i przełożyć niewiedzę ekonomiczno-finansową ruchu Occupy Wall St. na nasze warunki. Nikogo nie zniechęca fakt, iż demonstranci z Nowego Jorku pletli ekonomiczne bzdury, a na dodatek - na temat całkiem innego w gruncie rzeczy systemu podatkowego. Uliczne protesty to znakomity materiał telewizyjny i kto wie, może uda się uszczknąć nowojorskiej hucpy i zdyskontować ją na nasze warunki.
Uwaga! To może nas wszystkich, zwykłych i uczciwych pracowników, drogo kosztować.
Zacznijmy od podstaw: co tak poruszyło nowojorską tłuszczę rzekomo walczących o społeczną sprawiedliwość i co przemawia do wyobraźni - dajmy na to - liderowi ontaryjskiej partii NDP, pani Andrei Horwath? Symbolem stała się tu tak zwana reguła Buffetta. Amerykański miliarder Warren Buffett miał powiedzieć, iż na miano skandalu zasługuje fakt, iż on, zarabiając pół miliona dolarów rocznie, zapłaci mniej podatku dochodowego niż jego sekretarka o uposażeniu 36 tys. dolarów rocznie. Nie wiem, czy tak jest w istocie w USA, ale na pewno nie jest tak w Ontario. Ktoś, kto w Ontario zarabia 500 tys. dolarów rocznie, musi z tego dochodu zapłacić 212.479 dolarów podatku (przy stopie opodatkowania 46,41 proc.). Sekretarka, zarabiając 36.000 dol. rocznie, zapłaci podatku dochodowego łącznie 5420 dol. (stopa opodatkowania 20,05 proc.). Sumy te zostaną jeszcze pomniejszone o różnego rodzaju odpisy, ale proporcja pozostanie mniej więcej właśnie taka. Stosunek pensji sekretarki do pensji pana Buffeta ma się jak jeden do czternastu, a sum zapłaconego podatku - jak jeden do czterdziestu.
Wyjątkowo niska stopa oprocentowania pożyczek to nie tylko błogosławieństwo dla pożyczających. To także poważne zagrożenie dla nadmiernie ostrożnych, którzy obawiają się inwestowania na rynku papierów wartościowych. Zagrożenie – bowiem inflacja, nawet niska, może prędko skonsumować środki, jakie przeznaczaliśmy na podstawę naszych dochodów w wieku emerytalnym.
Raz do roku większość z nas otrzymuje od rządu w miarę miły prezent - zwrot podatkowy za rozliczenie Income Tax. Pisałem już, iż jest to prezent przewrotny, a najwięcej na nim korzysta właśnie rząd, ale wypada zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. Jeżeli już tak zagospodarowaliśmy swoje pieniądze, iż należy nam się jakiś zwrot nadpłaconych podatków - powstaje pytanie, co z tym "darem" zrobić.
Pierwszy pomysł, który niestety przychodzi do głowy większości klientów Revenue Canada, to wydać nagły dopływ gotówki na jakąś nieco droższą przyjemność. Całe przedsięwzięcie podatkowe ustawiono tak, by sprawiać w nas wrażenie, iż czek zwrotu podatkowego to darowizna rządu w uznaniu naszej trudnej sytuacji finansowej, a nie zwrot naszych, należnych nam pieniędzy. Dlatego też wiele osób traktuje owe rządowe czeki jak dar niebios.