Przeważająca większość z nas martwi się raczej jak tu zrobić, by w końcowej fazie życia mieć na niezbędne wydatki i ewentualnie jakieś dodatkowe atrakcje. Stąd – tendencja do oszczędzania. Szczególnie widoczna u tych z nas, którzy nie urodzili się (jak mówią Anglicy) ze srebrną łyżeczką w ustach, czyli zaczynali skromnie. A następnie całe życie ciężko pracowali, by na wszystko starczyło i jeszcze coś zostało na wygodne życie na emeryturze. Oszczędzamy, czasem – ciułamy, byle tylko konto rosło.
I słusznie.
Co nie znaczy, że to jedyny problem z pieniędzmi w ostatniej fazie życia. Wbrew pozorom, należy też zastanowić się nad wydatkami (czy nie za niskie?) w fazie emerytalnej. By nie zostawić ciężko zapracowanych pieniędzy nie tym, komu chcieliśmy.
Nadmierna ostrożność w wydawaniu pieniędzy w emerytalnej fazie życia to nawyk, który często prowadzi do straconych bezpowrotnie okazji. Załóżmy, że przedmiot naszego zainteresowania, państwo Kowalscy, mają na koncie emerytalnym zgromadzone dość pieniędzy na życie jeszcze przez wiele lat. Zastanawiają się nad kupnem „wycieczki całego życia” po Europie. Koszt – dajmy na to: kilkanaście tysięcy dolarów. Państwo Kowalscy wahają się i rezygnują. „Bo może to za bardzo nadszarpnie zaoszczędzone zasoby”. Najczęściej jednak, strach przed nadmiernymi wydatkami sprawi, że nigdy już na tę wycieczkę nie pojadą. Nigdy czegoś tam atrakcyjnego nie przeżyją. A pieniądze?
Od kilku lat gospodarka światowa zmaga się z kryzysem finansowym. Wielu przyprawia to o nerwowe drżenie rąk i pióra przy wypisywaniu kolejnego czeku. Zdarzają się i przypadki, gdy ktoś – na przykład – rezygnuje z zakupów ulubionych potraw (dajmy na to: mięsnych), dla celów oszczędnościowych. Tak postępowali przodkowie w trudnych latach kryzysu międzywojennego, tak więc postępuję i ja.
Nie zaważając, że na koncie takiego emeryta znajduje się na przykład 600 tysięcy dolarów.
Jak z wszystkimi innymi przypadkami operacji finansowych, przy wydawaniu zasobów w wieku emerytalnym należy kierować się rozsądkiem, a nie nerwowością. Nie chodzi tylko o niewykorzystane sytuacje i okazje. Także o podstawowe zagadnienie: komu owe nie wydane pieniądze przyniosą ostateczną korzyść?
Pieniądze zgromadzone na kontach RRSP czy RRIF należą do oszczędzającego emeryta, ale pod warunkiem, że je z tego konta wyjmuje zgodnie z ustalonymi regułami. Jeżeli debity są niższe od przewidzianych, rosną należne państwu podatki. W niektórych okolicznościach można w ten sposób stracić na rzecz państwa nawet i połowę swoich oszczędności.
Co więcej, państwo nie waha się przed zagarnianiem należnych sobie sum nawet po śmierci oszczędnego i gospodarnego emeryta. Opłaty za zarządzanie spadkiem (probate fees) są różne w różnych prowincjach Kanady, ale bywa, że sięgają nawet połowy masy spadkowej. Kto nie wykorzysta 500 tysięcy dolarów swojego majątku, ten wzbogaci skarb państwa o 220 tysięcy dolarów w opłatach skarbowych przy realizacji testamentu. Nie tylko przepadną te pieniądze, ale do „strat” należy także włączyć nie zainkasowane sumy należne ustawowo na mocy przepisów o Old Age Security.
Jak zawsze przy rozpatrywaniu sytuacji majątkowej, i tu dobrze jest zastanowić się, podliczyć wszystko i ewentualnie poradzić się specjalisty, doradcy finansowego. Bowiem, jak wynika z przepisów, jeśli masz pozostawić po sobie ponad milion dolarów – lepiej wydać je samemu.