Korupcja niszczy nasz naród
Po trzech latach pobytu w Peru (1982–1984) wróciłem do Kanady, kupiłem nowy dom i zająłem się odbudową mojej firmy, która przez brak inwencji podupadła w czasie mojej nieobecności. Ale bardzo tęskniłem za Peru. A to dlatego, że żyłem tam jak król ze wsparciem pracowników, którzy nigdy nie byli skażeni ani socjalizmem, ani komunizmem. W praktyce oznaczało to, że zgodnie ze starą kulturą, która do dziś istnieje w większości krajów, moi pracownicy wierzyli, że jeśli ich szef, czyli ich lider, ma dobrze, to im też będzie dobrze.
Nie-rząd
Hipokryzja duetu Donek i Bronek po raz kolejny uderzyła w tarabany, wprowadzając do Sejmu projekt ustawy o zakazie szerzenia nienawiści, gdyż szyderstwa i kpiny z tak szanownej władzy osiągnęły poziom kabaretu, a to ludzi gminu zawsze okropnie denerwowało i denerwuje. Również ustawa obejmie szeroko wszystkich sarkających, polemizujących z niechciejstwem i nieróbstwem, z brakiem kompetencji, wykształcenia, kultury osobistej i etyki polskich notabli.
Konsekwencją będzie rzesza "Staruchów" czy Fryczów siorbiących cienki żurek w tiurmie za to, że demokrację w Polsce brali na serio. Jak można, drodzy państwo, pozwalać na takie inwektywy i insynuacje dyskredytujące jaśnie panujących. Polska demokracja jest przeznaczona dla Brukseli, żeby wyżebrywać kasę. W Polsce demokracja istnieje tylko w propagandzie mediów należących do "dworu". Polacy doświadczają chamo-komunistycznego potworka.
Wojna, którą właśnie przegraliśmy (6)
Jednym z problemów polskiej debaty politycznej jest brak programu reform; dlatego z prawdziwą przyjemnością przedstawiamy Państwu propozycję programową człowieka czynu i praktyki, Jana Kowalskiego, stałym Czytelnikom znanego z publicystyki kilka lat temu zamieszczanej na naszych łamach.
Nie bójmy się myśleć o Polsce radykalnie i do końca. Przyszłość, nawet ta najbliższa, może bowiem nieść wielkie zmiany dla Europy i świata. Zapraszamy więc do wspólnego myślenia z troską o Polsce. (red.)
III. 3. Prawdziwy wysyp fałszywych proroków.
To, że nie jesteśmy zieloną wyspą jest tajemnicą już tylko dla najsłabiej poinformowanych. Przede wszystkim zdają sobie z tego sprawę kreatorzy przekształcenia Polski Ludowej w III RP. Wytrwale czuwający nad tym, aby życie polityczne, społeczne i kulturalne kraju przebiegało pod ich kontrolą. I dbający o to, aby w warunkach kryzysu, przy zakładanym wybuchu niezadowolenia społecznego, skierować to niezadowolenie we właściwe kanały. Nie ma się czemu dziwić. Wszystkie zmiany ekip w Polsce komunistycznej odbywały się według tego samego scenariusza, ze sprowokowaniem dramatycznych sytuacji włącznie. Ostatnia zmiana w roku 89-tym przeprowadzona została pod dowództwem Czesława Kiszczaka. Szef tajnych służb wojskowych i cywilnych nazwany został głównym architektem porozumień Okrągłego Stołu przez dopuszczoną do władzy opozycję. I nie widzę powodu, żeby w to zapewnienie nie wierzyć. Dwadzieścia pięć lat później dzieci Kiszczaka w dalszym ciągu czuwają nad naszym bezpieczeństwem.
Ludzie bez właściwości
Niektórzy mawiają, że "pamięć jest ważna". Nie wolno im wierzyć. Pamięć nie jest ważna. Pamięć jest najważniejsza. Bez pamięci człowiek nie istnieje. To pamięć tworzy nasze "ja", skutecznie chroniąc naszą tożsamość.
Tak jest. Wszak ani tożsamość nie jest wodą, ani człowiek gąbką, którą można wycisnąć i w innej cieczy zanurzyć. Musimy zatem pamiętać, dokąd dotarła Polska, spychana w otchłań przez szajkę łgarzy, złodziei i bandytów. Nie kryjmy również, że w tym miejscu znalazła się w wyniku naszych wieloletnich zaniedbań i zaniechań. Obserwujmy uważnie pozostałości Rzeczypospolitej – swoiste śmietnikowisko, na którym ludzie tuskoidalni, buńczucznie zwący siebie politykami, produkują tabuny zdegenerowanych moralnie urzędasów, wespół w zespół zawłaszczając współobywatelom ostatnie obszary wolności.
Recydywa saska wydaje owoce
W naszym nieszczęśliwym kraju kwitnie życie po życiu, objawiające się, jak wiadomo, w tzw. potępieńczych swarach. Potępieniec, a więc człowiek poza życiem, w kondycji swojej niczego zmienić już nie może, ale jeszcze może złorzeczyć, demoralizować innych i dopuszczać się jednego z najbardziej zagadkowych grzechów głównych. Jak zauważył św. Jan Maria Vianey, każdy grzech główny dostarcza człowiekowi przynajmniej chwili przyjemności. Np. pycha; zanim balon nie zostanie przez kogoś przekłuty, człowiek wyobraża sobie na swój temat bógwico, co niewątpliwie musi dostarczać mu przyjemności. Podobnie chciwość; któż nie chciałby wytarzać się w złocie, nawet jeśli szkoda mu wydać z tego choćby sztukę, żeby sobie z przyjaciółmi wypić i zakąsić. Nieczystość byłaby samą przyjemnością, gdyby – jak zauważył Karol Irzykowski – nie towarzyszyły temu dwie zmory w postaci obawy zarażenia i obawy zapłodnienia. Dzisiaj trzeba dodać do tego zmorę trzecią, albo i czwartą. Trzecia – to możliwość, że natrafi się na osobę podobną do legitymującej się dokumentami wystawionymi na nazwisko: "Anna Grodzka" – co może być przeżyciem gorszym od śmierci – no a czwartą – że człowiek, oskarżony o "molestowanie", już do końca życia nie uwolni się od natrętnej ingerencji jakichś "obrońców praw kobiet". Obżarstwo i opilstwo – dopóki nie wystąpią objawy niestrawności albo dopóki nie zbuntuje się wątroba, przyjemności jest całkiem sporo. Gniew – ach; człowiekowi rozgniewanemu wydaje się, że jest nie tylko lepszy od innych, ale również – że rozstawia ich po kątach, aż czuje – jak śpiewał Wiesław Michnikowski – że "mu mija" i zaczyna się wstydzić tamtego wybuchu. Lenistwo – to byłaby przyjemność, gdyby ktoś za to płacił, ale niestety nie ma głupich. I tylko jeden grzech – powiada święty kapłan Chrystusa – nie dostarcza człowiekowi ani chwili przyjemności, przeciwnie – od samego początku przysparza mu niewymownej udręki. Zazdrość – bo o niej mowa – jest dowodem zarówno na tajemniczość natury ludzkiej, jak i jedynym grzechem głównym możliwym do praktykowania w fazie życia po życiu.
Nasi Umiłowani Przywódcy, którzy samodzielne uprawianie prawdziwej polityki mają od bezpieczniaków surowo zakazane, zajmują się już tylko sobą, co wyraża się zarówno w potępieńczych swarach, jak i przekomarzaniach, mających stworzyć pokazową namiastkę życia politycznego.
Jak przypuszczałem, pomysł biłgorajskiego filozofa, by nasz nieszczęśliwy kraj wystawić na pośmiewisko świata poprzez wysunięcie na stanowisko wicemarszałka Sejmu osoby legitymującej się dokumentami wystawionymi na nazwisko: "Anna Grodzka", zreflektował Umiłowanych Przywódców. Postęp – owszem – ale w granicach przyzwoitości. Podobnie myślał Jarosław Haszek, zakładając Partię Umiarkowanego Postępu (W Granicach Prawa). Wykombinowali sobie tedy, że owszem – kandydaturę osoby legitymującej się – i tak dalej – można będzie głosować dopiero wtedy, jeśli w Prezydium Sejmu będzie wakat na skutek odwołania albo rezygnacji wicemarszalicy Wandy Nowickiej. Tedy wbrew jej macierzystemu klubowi, który cofnął jej rekomendację, pozostałe kluby stają murem za Nowicką, żeby tylko nie dopuścić do najgorszego.
Biłgorajski filozof, któremu w ten sposób psują zabawę, zapowiedział wyrzucenie Nowickiej z klubu. No cóż; mała szkoda, krótki żal, tym bardziej że – po pierwsze – w klubie biłgorajskiego filozofa aż roi się od typów spod ciemnej gwiazdy (w sprawie z powództwa Jana Kobylańskiego przeciwko Radosławowi Sikorskiemu niezawisłe sądy orzekły, że określenie: "typ spod ciemnej gwiazdy" nie przekracza granic dozwolonej prawem krytyki, tedy korzystajmy!), a po drugie – funkcja wicemarszalicy to co najmniej 5 tysięcy złotych miesięcznie dodatkowo. Ileż takich miesięcy czeka nas jeszcze do końca parlamentarnej kadencji w roku 2015? Nic dziwnego, że na pani Nowickiej pogróżki biłgorajskiego filozofa nie robią specjalnego wrażenia.
Oczywiście na przekór Umiłowanym Przywódcom i znienawidzonej konserwie, postępowi mikrocefale rozpływają się w uwielbieniu dla osoby legitymującej się dokumentami wystawionymi – i tak dalej – a jeśli potępieńcze swary potrwają jeszcze trochę, to kto wie – może obwołają ją Miss Polonią – od czego świat już prawie na pewno nas pokocha. Przysłowie powiada, że "każda potwora znajdzie swego amatora" – co w naszym nieszczęśliwym kraju niestety się sprawdziło, i to w skali masowej.
Tymczasem, kiedy w Sejmie i w niezależnych mediach toczą się potępieńcze swary, nasi okupanci za pośrednictwem rządu podsunęli Sejmowi projekt ustawy o uczestnictwie zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Gołym okiem widać, że chodzi o tzw. bratnią pomoc w tłumieniu rozruchów i trzymaniu naszego mniej wartościowego narodu tubylczego za mordę. W perspektywie zaostrzenia "walki z faszyzmem" i realizacją scenariusza rozbiorowego, potrzeba stworzenia pozorów legalności dla takich targowickich praktyk wydaje się paląca, toteż nic dziwnego, że rząd skierował projekt tej ustawy do Sejmu akurat teraz, kiedy objawy kryzysu coraz dotkliwiej dają o sobie znać. Ciekawe, czy ten kolejny, milowy krok w kierunku osłabienia suwerenności Polski, napotka jakiś sprzeciw ze strony Umiłowanych Przywódców – choćby taki, jaki objawił się w przypadku pomysłu udelektowania nas instytucjonalizacją "związków partnerskich".
Obok pobożnego ministra Gowina, który nie tylko zarzucił wszystkim projektom niekonstytucyjność, ale w dodatku zmobilizował ponad 40 posłów Platformy Obywatelskiej do głosowania za ich odrzuceniem, najostrzej swój sprzeciw wyrazili posłanka PiS Krystyna Pawłowicz i czarnoskóry poseł PO, John Godson, który w dodatku w programie znanego z żarliwego obiektywizmu red. Tomasza Lisa otwartym tekstem stwierdził, że homoseksualizm jest grzechem.
Mikrocefale mają w związku z tym potężny dysonans poznawczy, bo myśleli, że poseł Godson, jako Murzyn, będzie śpiewał z właściwego klucza, a tymczasem on swoje wie i najwyraźniej nic sobie z tego całego gówniarstwa nie robi. Do tego doszło, że poseł Godson musi pouczać przedstawicieli katolickiego narodu polskiego, co jest grzechem, a co nie jest.
Ale sprawdza się na nas to, przed czym Pan Jezus ostrzegał Żydów, którym się wydawało, że jako potomkowie Abrahama, zjedli wszystkie rozumy: "a nie próbujcie sobie mówić: Abrahama mamy za ojca – bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi". I rzeczywiście; miałem kiedyś w grupie studenta Murzyna – i tylko on jeden wiedział, na czym polegał polski przedwojenny program prometejski, a żaden ze studentów Polaków – nie, bo w ogóle o nim nie słyszeli. Czyż w tej sytuacji możemy się dziwić, że tubylcza razwiedka też chce skorzystać z pomocy gestapo, NKWD i Mosadu, żeby wziąć nas za mordę?
Rozwiązania siłowe – swoją drogą, a rozwiązania polityczne – swoją. W środowisku naszych okupantów najwyraźniej trwa burzliwa fermentacja na temat przebudowy sceny politycznej. Wszystko – jak powiadają gitowcy – "gra i koliduje", to znaczy – ma być lewica z Aleksandrem Kwaśniewskim, prawica z pobożnym ministrem Gowinem i centrum z Januszem Piechocińskim z PSL.
Aliści Międzynarodowy Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu odtajnił materiały dotyczące tajnych więzień CIA w Polsce, co może nie tylko doprowadzić do poważnych komplikacji w rekonstruowaniu lewicy, zwłaszcza z Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim na czele – ale również – a może nawet przede wszystkim – może być sygnałem eliminowania obecności amerykańskiej agentury w naszym nieszczęśliwym kraju, w następstwie czego pozostanie tu już tylko agentura niemiecka, rosyjska i izraelska – wszystko zgodnie ze scenariuszem rozbiorowym, w ramach którego Niemcy doprowadzają do zgodności art. 116 swojej konstytucji mówiącego o granicy z 1937 roku ze stanem faktycznym, Rosjanie – do utworzenia między zjednoczonymi Niemcami a "swoją" częścią Europy "strefy buforowej", a więc obszaru rozbrojonego i pozbawionego przemysłu ciężkiego, którym administrowała będzie szlachta jerozolimska. Dopiero na tym tle możemy w pełni zrozumieć charakter i wagę rządowego projektu ustawy o udziale zagranicznych funkcjonariuszy w operacjach na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej.
Stanisław Michalkiewicz
Wiara w przyszłość jak wiara w Boga
W Polsce, zwłaszcza w okresie kampanii wyborczych, słychać nawoływania o program polityczno-gospodarczy. O ludzi, którzy są w stanie go zrealizować, już nie. Nie da się oddzielić programu od ludzi, którzy go tworzą i realizują. Program można ukraść. Ale bez ludzi, którzy go wdrożą w życie , nie będzie zrealizowany. Bo złodzieje nie kradną go po to, by go realizować. Kradną go po to, by oszukać wyborców. By przeciągnąć ich na swoją stronę na czas wyborów.
Kradzież myśli politycznej pozostaje z reguły bezkarna. Mechanizm tej kradzieży polega z reguły na tym, że duże partie, które mają duże możliwości finansowe, przywłaszczają sobie mozolnie wypracowany program mniejszej partii politycznej. Miałem z tym do czynienia w Kanadzie, gdzie Mike Harris i jego partia (Progressive Conservative Party of Ontario), ukradła program polityczno-gospodarczy Partii Libertariańskiej. Byłem w 1990 roku jej liderem i miałem w powstaniu tego programu duży udział. Miałem i mam z tym do czynienia w Polsce. Nieznany wcześniej Janusz Bryczkowski , Andrzej Lepper i jego "Samoobrona" manipulacyjnie przejęli w 1993 roku na miesiąc przed wyborami do parlamentu nasze biuro i naszą platformę wyborczą Partii "X", znaną jako "Plan X". Obecnie zaś mam wątpliwą satysfakcję, że tezy "Planu X" i hasła wyborcze, nad którym pracowałem 20 lat temu, przywłaszczyły sobie takie partie polityczne, jak PiS i SLD. Wołanie o "godne" życie dziwnie brzmi w ich ustach.
Oczywiście myśl polityczna i programy polityczno-gospodarcze są bardzo ważne. Oświetlają intelektualnie drogę polityczną. Są latarniami myśli na polu wojny politycznej i gospodarczej, w której łatwo się zagubić w kolejnych starciach. I stracić z oczu cele strategiczne. Program polityczny to strategia rozwoju kraju. Bez pozytywnego programu polityczno-gospodarczego można iść tylko po władzę dla władzy. Czyli po to, by kraść, malwersować, sprzeniewierzać, wyprzedawać i kłamać. Dlatego samozwańcze elity polityczne takich głęboko przemyślanych programów nie mają. Dlatego nie mają własnej myśli politycznej. Bo nie jest im tak naprawdę do niczego potrzebna. Polska myśl polityczna nie jest potrzebna, by grabić Polaków. Polski program polityczno-gospodarczy nie jest potrzebny, by samemu okradać i pozwalać obcym okradać polską gospodarkę i polskie społeczeństwo. Dlatego obecne partie polityczne i ich liderzy nie mają własnych programów polityczno-gospodarczych. Dlatego są bezpłodne intelektualnie i jałowe ideowo. I dlatego kradną cudze myśli i cudze programy. Kradną, gdyż posiadanie programu czy tylko zawłaszczonych haseł, ułatwia oszukiwanie potencjalnych wyborców. Bo przecież nie o realizację tych programów i haseł im chodzi.
Dlatego też programy polityczno-gospodarcze każdej partii muszą być jawne i opublikowane przez Państwową Komisję Wyborczą po rejestracji kandydatów przed wyborami. Już sam fakt, że partie i jej liderzy nie prezentują swojego programu w trakcie kampanii wyborczej, powinien je dyskwalifikować w oczach wyborców. A opublikowany konkretny program polityczno-gospodarczy, winien stać się późniejszą podstawą oceny działalności partii politycznej. Tak rządzącej, jak i opozycyjnej. Wyborca będzie mógł porównać to, co partia rzeczywiście robiła, z tym co miała zrobić, w celu ich oceny.
Ale nie da się oddzielić programu od ludzi, którzy mają go realizować. Bo tak naprawdę to ludzie są najważniejsi do realizacji strategicznego programu dla Polski. Bez ich determinacji i wigoru niedopilnowany program polityczny nie ma życia, jest martwy. Bez patriotyzmu, uczciwości, ideowości i altruizmu, te myśli i programy stają się tylko oszustwem politycznym.
Jednak nawet patriotyczni, uczciwi i ideowi ludzie z dobrym, a nawet bardzo dobrym programem polityczno-gospodarczym, nie będą w stanie nic zrobić sami. Nie będą w stanie nic zrobić bez patriotycznej mobilizacji Polaków. I to nie w formie wielotysięcznych manifestacji z tysiącami flag biało-czerwonych i jednym pustym hasłem "silnej Polski". I nie w formie bezsilnego krytykowania przez nacjonalistyczne grupy kanapowe żydowskiej grupy władzy w Polsce, bo to nie daje konkretnych wyników.
To my, Polacy, jesteśmy głównymi winowajcami własnych problemów: niskich zarobków, biedy, bezrobocia, korupcji, utraty własnego przemysłu, olbrzymiego zadłużenia, załamania systemu opieki zdrowotnej, perspektywy załamania systemu emerytalno-rentowego itd. Wszechwładza postkomunistycznej oligarchii, panoszenie się żydowskiej grupy władzy w Polsce, manipulowanie Polską przez obce rządy czy antypolskie media we własnym kraju, to kara za nasze polskie tchórzostwo, obezwładniającą bierność, brak jedności w działaniu, niemoc w popieraniu własnych liderów i własnych organizacji politycznych. Kara za brak strategii i jedności celu. To nasze polskie tchórzostwo, wygodna bierność i polityczne lenistwo umożliwiło narzucenie Polsce fasadowej i fikcyjnej demokracji dzięki proporcjonalnej ordynacji wyborczej do Sejmu. I nie tylko nie potrafimy się zmobilizować, żeby w milionowym proteście, tak jak Serbowie, podejść pod parlament i zmusić go do zmiany Konstytucji i ordynacji wyborczej. Albo go po prostu rozpędzić. Nie potrafimy nawet zebrać funduszy po 10 zł od osoby, aby wesprzeć tych, którzy chcą to dla nas zrobić. Pozwalamy sobie narzucać kolejnych kompradorskich prezydentów. Bo nie potrafimy wesprzeć funduszami naszych własnych organizacji politycznych i ich liderów, na tyle wcześniej, aby wygrali wybory prezydenckie. Mimo, że jest prawdą, iż nasza czerwona postkomunistyczna oligarchia poprawiła w przeszłości kilka wyborów na korzyść swoich partii i swoich kandydatów, to jednak brakuje jej odwagi, aby fałszować je całkowicie, tak jak sfałszowała wybory prezydenckie w 1990 roku. Boją się międzynarodowej opinii publicznej. Nie potrafimy nawet zrobić małego wyłomu w tej fasadowej demokracji i wprowadzić przynajmniej jakąś liczbę własnych reprezentantów, bo przecież przełom nawet w ordynacji wyborczej jest niemożliwy.
Kiedyś jedna z moich córek zapytała mnie, dlaczego w amerykańskich i kanadyjskich programach telewizyjnych nazywa się Polaków mięczakami (wimps). Najpierw zatkało mnie i nie wiedziałem, co powiedzieć. Potem pomyślałem o tym, co mogą o nas myśleć poszczególni przedstawiciele innych narodów, widząc, jak wciąż bezradnie narzekamy na stan naszej ojczyzny. Oczywiście mogą mieć wrażenie, że jesteśmy mięczakami, i potem mówić o tym głośno. Nie da się ukryć zbyt długo prawdy o nas samych. Nie da się żyć zbyt długo chwalebną przeszłością poprzednich pokoleń. A przecież nie chcemy być nazywani mięczakami. Nie chcemy przynosić wstydu naszym synom i córkom. Oni powinni być z nas dumni!
Dlaczego jako naród dajemy się bezkarnie obrażać, okradać i wyzyskiwać? Dlaczego jesteśmy polskimi "mięczakami" w oczach innych narodów? Dlaczego tak często tchórzymy jako społeczeństwo narodowe? Dlaczego nie protestujemy przeciw temu, co z nami robią? A część z nas to po prostu zwykli tchórze. Tchórzą w pracy, tchórzą w urzędzie, tchórzą na ulicy, tchórzą w autobusie. Tchórzą w sprawach małych i tchórzą w sprawach wielkich. Co gorsza, nie widzą w tym nic złego. Tak jak święte psy. Dlaczego tak się dzieje?
Dlatego, że pozwoliliśmy przez te ostatnie kilkadziesiąt lat niszczyć nasz patriotyzm. Pozwoliliśmy, najpierw komunistom, a potem postkomunistycznej oligarchii i małej żydowskiej grupie władzy w Polsce, zdusić nasz patriotyzm. Pozwoliliśmy im drwić z polskości i ośmieszać polskość. Pozwoliliśmy im drwić i ośmieszać wielką polską historię. Pozwoliliśmy im niszczyć naszą tożsamość i dumę narodową. W mediach, w masowej kulturze, w instytucjach publicznych, w szkołach i na uczelniach wyższych. A nasz wewnętrzny okupant niszczył i niszczy polskość celowo i planowo. Wie, że ludzi bez tożsamości narodowej i dumy narodowej łatwo podporządkować, zastraszyć i zrobić z nich współczesnych chłopów poddanych. Zatomizowaną i bezwolną masę półdarmowej siły roboczej. I to nie jest przypadek, że po roku 1989 mimo formalnej niepodległości, demokracji i wolności, nie powstało żadne wybitne dzieło literackie, filmowe czy artystyczne. Że nie ma twórców i dzieł na miarę Żeromskiego, Witkacego, Tuwima czy Hemara. I w tej antypolskiej atmosferze nic ważkiego narodowo nie powstanie.
I dlatego zamiast być społeczeństwem dumnych i pewnych swoich narodowych wartości i racji Polaków, staliśmy się społeczeństwem zalęknionych, niepewnych siebie i pogubionych w świecie polskich obywateli. By nie rzec zwalczających siebie samych polskich tubylców. A bez dumy narodowej, siły narodowej tożsamości i pewności swoich narodowych wartości i racji, człowiek karleje. Nie jest dumnym, silnym i pewnym swoich własnych wartości i racji człowiekiem, mężczyzną, kobietą, obywatelem i pracownikiem. Bez silnej narodowej tożsamości nie można być dumnym człowiekiem. Ba, nie można nawet czuć się mężczyzną. Wtedy jesteś polskim "mięczakiem", którego łatwo zastraszyć, zmanipulować, okraść i oszukać. "Mięczakiem" bez aspiracji i woli bycia lepszym, mądrzejszym i skuteczniejszym. A w końcu stajesz się zwykłym tchórzem!
Bez dumy narodowej i siły narodowej tożsamości, nie można być dumnym i silnym człowiekiem. I nie można być dumnym i silnym polskim społeczeństwem. A bez tego nie ma narodowych aspiracji i woli tworzenia rzeczy coraz większych, coraz lepszych i coraz mądrzejszych. Bez tego nie tylko nie staniemy się liczącym się w Europie i świecie narodem, a w świecie zaostrzającej się w wyniku II Wielkiego Kryzysu światowej wojny ekonomicznej, przestaniemy najpierw się liczyć, a potem przestaniemy istnieć.
Musimy się sami wreszcie otrząsnąć, ocknąć i pozbierać. Z dnia na dzień, a potem już codziennie. Każdy z nas musi co dnia odrabiać "pracę domową" z odbudowy patriotyzmu. W sobie i wokół siebie. W swojej głowie, w rodzinie, w miejscu zamieszkania i w miejscu pracy. Odbudowywać patriotyzm, to wrócić do korzeni dumnej historii polskiego narodu. Dumnego narodu, który nigdy nie dawał się ujarzmić, ale też nigdy nie chciał nikogo ujarzmiać. Odbudowywać patriotyzm, to wrócić do dorobku wspaniałej polskiej kultury. Odbudowywać patriotyzm, to przeciwstawiać się na co dzień czynnie wszelkim próbom ośmieszania i drwienia z polskości. I z ludzkich, chrześcijańskich i narodowych wartości. To przeciwstawiać się z pełną determinacją i siłą wszelkim próbom zastraszania, poniżania i okradania. Odbudowywać patriotyzm, to odbudowywać narodową solidarność między Polakami, aby Polak był dla Polaka bratem, a nie wrogim potworem. Musimy wzajemnie sobie pomagać i wzajemnie siebie wspierać. Wspierać i wspomagać każdego dzielnego Polaka, walczącego o silną i wolną Polskę. A przede wszystkim pomagać i wspierać swoich reprezentantów, organizacje i liderów polskości. I rozpocząć bezwzględną i bezpardonową walkę z antypolonizmem. Z antypolskimi mediami, z antypolskimi instytucjami i ich ludźmi. Ta walka, to jawne i bezwzględne przeciwstawianie się wszelkim przejawom antypolonizmu. W formie publicznych protestów, bojkotów, wykluczania i nieposłuszeństwa obywatelskiego. Aż po używanie siły w formie interwencji obywatelskich w przypadkach, gdy bezkarnie i w majestacie prawa narusza się polską rację stanu i obraża godność narodową. I wokół tego trzeba jak najszybciej organizować się politycznie. Samoorganizować w warunkach wewnętrznej okupacji.
Tylko my sami możemy w sobie samych, naszych dzieciach i wnukach odbudować polskość. Odbudować dumę i tożsamość narodową. Odbudować polski patriotyzm. Mimo wewnętrznej okupacji i wbrew wewnętrznemu okupantowi. Mamy realizować przesłanie Marszałka Józefa Piłsudskiego – "Odrodzić dusze ludzkie, zmienić człowieka, zrobić go lepszym, zrobić go wyższym, zrobić go potężniejszym i silniejszym, oto jest wasze zadanie".
Musimy sami zmieniać nasze polskie dusze, zmieniać się samemu i pomóc zmieniać się innym, robić siebie i innych lepszym człowiekiem i lepszym Polakiem, robić siebie i innych wyższym duchowo, robić siebie i innych potężniejszym i silniejszym, i etycznie, i intelektualnie. Bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Bo droga tchórzostwa i krętactwa jest krótka, nie prowadzi do wielkości i chwały.
Dzisiejszy świat gospodarczy jest oparty na bezwzględnej konkurencji ekonomicznej, będącej nowoczesną wojną ekonomiczną pomiędzy narodami. W tej wojnie globalna korzyść jednego narodu na danym polu gospodarczym, oznacza mniej przestrzeni dla wzrostu ekonomicznego drugiego narodu. Przyszłość Polski zależy, tak jak nigdy wcześniej, od samych Polaków. Gdyby tylko mogli się obudzić i obalić pasożytnicze elity polityczne, które żywią od kilkudziesięciu lat. Narzędziem do tego są Konstytucja i większościowa ordynacja wyborcza typu JOW, tak jak w Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Francji i USA. Polacy zawsze mogą odbudować własne państwo. Zawsze można zbudować dobrą pozycję globalną własnego kraju, narodu i państwa, opartą na swojej własnej wewnętrznej sile i naturalnych atutach naszego kraju. Zawsze można zacząć od nowa. Jednak bez korupcji i złodziejstwa oraz manipulatorów i krętaczy na urzędzie prezydenta, w parlamencie i w krajowej administracji. Za to patriotyczną wiarą w nasze wielkie możliwości jako narodu.
Chcę podkreślić, że w moim państwie narodowym jest miejsce dla wszystkich obywateli, łącznie z etnicznymi Polakami pochodzenia białoruskiego, litewskiego, ukraińskiego, czy też żydowskiego. Zawsze będę wdzięczny Polakom białoruskiego i litewskiego pochodzenia za to, że w wyborach prezydenckich w 1990 roku obdarzyli mnie zaufaniem i dali mi ponad 90% (Hajnówka) swoich głosów. Każdy obywatel i jego unikalne zdolności będzie potrzebny do odbudowy kraju. Ale nie toleruję cudzoziemców i ich etnicznych pobratymców, krajowych agentów, którzy za pieniądze obcego państwa chcą zburzyć i ograbić, a nawet przejąć nasz kraj, aby się nazywał Poyln, a nie Polska.
Chcę wierzyć w świetlaną przyszłość narodowej Polski, tak jak chcę wierzyć w Boga. Chcę pomóc budować nasz raj na tej ziemi. Ta nasza wiara stworzy przyszłość na wieki wieków. Amen.
Stanisław Tymiński
Acton, Ontario, Kanada
Celem polska racja stanu
Marian Kowalski, rzecznik Obozu Radykalno-Narodowego jest jedną z ciekawszych postaci współczesnej polskiej sceny politycznej, człowiekiem obdarzonym charyzmą i przez to posiadającym znaczny wpływ w środowiskach młodzieżowych.
Urodził się 15 sierpnia 1964 r. w Lublinie. Uczęszczał do I Liceum im. Stanisława Staszica w Lublinie, z którego został usunięty podczas stanu wojennego. Podjął wtedy pracę w sklepie rodziców, a po ich śmierci prowadził firmę samodzielnie przez kolejne lata. Obecnie pracuje jako instruktor sportowy. Jest żonaty.
W 1992 roku był współzałożycielem Ruchu III Rzeczypospolitej, następnie Komitetu Obrony Kupców i Rzemieślników. Od 1993 roku w Unii Polityki Realnej. Założył eurosceptyczne stowarzyszenia Związek Obywatelski oraz Komitet Polska – NAFTA. Od 2005 roku był prezesem okręgu lubelskiego UPR, obecnie jest wiceprezesem. Organizował akcje przeciw Unii Europejskiej, w obronie wolności mediów i potępiające stan wojenny.
Publikuje w kwartalniku "Czwarta Rzeczpospolita" i miesięczniku "Idź pod prąd".
– Czym ma być Ruch Narodowy i jakie ma mieć konkretne cele polityczne?
Realne problemy polskich rodzin
System społeczny i gospodarczy Polski wyniszcza psychicznie i fizycznie Polaków. Pogrążeni w ubóstwie Polacy są traktowani przez rządzących jak śmieci. W konsekwencji obywatele są nieaktywni społecznie i politycznie. Bieda w Polsce została sztucznie wywołana i jest sztucznie utrzymywana, by przytłoczeni ciężkim życiem Polacy zgadzali się na zniewolenie. System ten wspierają wszystkie partie polityczne: PO, Palikot, SLD i PiS. Polacy, poddawani ciągłemu niezaspokojeniu potrzeb, popadają w syndrom wyuczonej bezradności. Syndrom ten objawia się niemożnością podjęcia działań niezbędnych do poprawy swojego bytu, nawet gdy nadarza się ku temu okazja.
Obecny system został stworzony przez komunistów za pośrednictwem lojalnych wobec nich osób pełniących obowiązki opozycjonistów. Polska pozostała kolonią. W czasach PRL była kolonią ZSRS, dziś jest kolonią zachodnich korporacji. Wszystkie władze konsekwentnie od dwudziestu lat niszczą polską przedsiębiorczość: zwalniając zachodnie koncerny z podatków, które płacą polscy przedsiębiorcy, nakładając cła na surowce niezbędne dla polskiej produkcji, tak by importowane z zagranicy towary były tańsze od produkowanych w Polsce.
III RP zamieszkuje 38.511.800 osób, w tym: 7.202.300 niepełnoletnich, 24.797.400 w wieku produkcyjnym i 6.512.100 emerytów. Większość żyje w nędzy. Praca na cały etat daje zarobek niewystarczający na wegetację. Przemęczeni i źle odżywiający się Polacy o wiele częściej cierpią na wszelkie choroby, najlepszym tego dowodem jest liczba osób z orzeczoną niepełnosprawnością licząca 4.687.500, czyli ponad 12 proc. ludności Polski. Warto przy tym pamiętać, że rzeczywista liczba niepełnosprawnych jest zdecydowanie większa.
Spośród 25.000.000 podatników tylko 3 proc. należy do klasy średniej – zarabiając od 3000 do 5180 złotych netto (po opłaceniu wszelkich podatków od pensji). 96 proc. Polaków zarabia poniżej 3000 złotych netto. Oficjalnie średnia płaca wynosi 3633 zł brutto, czyli 2688 złotych netto. Średniej płacy nie osiąga 65 proc. pracowników. W rzeczywistości najczęściej Polacy zarabiają 1474 złotych netto, niewiele więcej niż płaca minimalna wynosząca 1386 złotych brutto, czyli 1025 złotych netto. Wśród pracowników średnich i dużych firm płacę minimalną otrzymuje 34 proc. zatrudnionych. W sumie za płacę minimalną pracuje 10 proc. zatrudnionych, czyli około 1.600.000 osób. Dodatkowo wysokość płac systematycznie spada.
Prawie 1.500.000 Polaków jest zatrudnionych na umowach o dzieło i zlecenie. Taka forma zatrudnienia jest codziennością dla 60 proc. młodych Polaków. 66 proc. z 2.900.000 właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw osiąga dochody w wysokości minimum socjalnego. Tylko 1/3 z większości polskich przedsiębiorców może zaliczyć się do klasy średniej. Tylko 1 proc., czyli 250.000 z 25 milionów podatników, zarabia powyżej 5000 złotych miesięcznie, z tego tylko 50.000 zarabia powyżej 20.000 złotych na miesiąc. 18 proc. Polaków zarabia połowę minimum socjalnego.
Dziś w Polsce nawet posiadanie pracy nie zapewnia dochodów pozwalających przynajmniej na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Problem ten dotyka 2.100.000 osób mających pracę na cały etat. W sumie 32 proc. Polaków ma niezaspokojone podstawowe potrzeby życiowe. Powszechna bieda owocuje patologiami społecznymi, rozpadem więzi społecznych. Bieda powoduje, że Polacy rezygnują z posiadania dzieci. Dzietność w Polsce wynosi 1,38, kiedy prosta zastępowalność pokoleń wymaga 2,1. Lepsze warunki życia na emigracji prowadzą do większej dzietności Polek.
Problem bezrobocia jest jednym z najpoważniejszych problemów III RP. Brak pracy oznacza brak środków na życie, niedożywienie. Nieopłacone czynsze, eksmisje, bezdomność. Państwowe służby zatrudnienia nie znajdują bezrobotnym pracy, i bez jakiejkolwiek szkody mogłyby zostać zlikwidowane. W listopadzie 2012 13 proc. osób w wieku produkcyjnym, czyli około 2 milionów Polaków, zarejestrowanych było jako bezrobotni. 84 proc. z nich, czyli 1.720.000 osób, nie ma prawa do zasiłku. Dodatkowo 1.500.000 bezrobotnych nie było zarejestrowanych. Przed bezrobociem nie chroni wyższe wykształcenie, wśród bezrobotnych 250.000 osób ukończyło szkoły wyższe. 1/3 absolwentów szkół wyższych nie może znaleźć pracy. Szukanie pracy jest równie pracochłonne jak praca na cały etat, zmarnowany czas nie przynosi zazwyczaj żadnych efektów.
Polacy prócz nędznych pensji, pracują dużo dłużej niż obywatele innych krajów Unii Europejskiej. Brak wypoczynku jest powodem wielu chorób. 31 proc. Polaków pracuje 7 dni w tygodniu. 62 proc. Polaków pracuje więcej niż 5 dni w tygodniu. 55 proc. pracowników pracuje dłużej niż 8 godzin dziennie, z tego 66 proc. pracowników w wieku produkcyjnym. Polacy średnio przepracowują rocznie 2015 godzin, pracownicy w Unii Europejskiej 1652 godziny, daje to 3. miejsce na świecie.
Ubóstwo jest powodem cierpień 25 proc. polskich dzieci – 1.800.000 dziewcząt i chłopców. W populacji ubogich dzieci stanowią 34 proc. Problemem jest też jakość edukacji. W mniejszych miejscowościach matury zdaje 65 proc. uczniów, w większych 81 proc. Powszechną praktyką jest dyskryminowanie w szkołach dzieci z powodu ubóstwa. Nauczyciele wymuszają zakup bardzo drogich podręczników. Ich brak uniemożliwia naukę. Zabronione jest posiadanie skserowanych podręczników. Tylko 50 proc. studentów korzysta z bezpłatnych studiów, zazwyczaj są to przedstawiciele najlepiej sytuowanych rodzin w Polsce.
Bieda powoduje też niedożywienie Polaków. 30 proc. Polaków nie stać na regularne jedzenie mięsa, warzyw i owoców. W 80 proc. za zły stan zdrowia Polaków odpowiadają czynniki zewnętrzne. Polacy żyją kilka lat krócej niż obywatele krajów Unii Europejskiej. Ludzie pogrążeni w biedzie są bardziej podatni na uzależnienia. 1/3 samobójstw popełniana jest z biedy.
Państwo realnie nie pomaga ubogim. Pomimo że 13.000.000, czyli 32 proc., Polaków żyje w ubóstwie, to tylko 1.600.000 o-trzymuje jakąś pomoc. Zasiłek okresowy z pomocy społecznej wynosi 351 złotych na osobę. By zyskać pomoc społeczną, dochód na osobę w rodzinie musi być niższy niż 413 złotych. Nawet po spełnieniu kryterium finansowego pomoc nie jest przyznawana z braku środków.
Wynikiem biedy jest ogromne zadłużenie Polaków. 33 proc. gospodarstw domowych jest zadłużonych. 50 proc. polskich rodzin, by przetrwać, musi nieustannie pożyczać na życie. Brak pieniędzy powoduje, że 10 proc. polskich rodzin nie płaci czynszu, 33 proc. ma zaległości w płaceniu czynszu. Polskich rodzin nie stać ani na mieszkania, ani na życie. Kłopoty dotykają też tych gospodarstw w których nie ma żadnych problemów, a oboje małżonkowie pracują na etacie. Problem pogłębiany jest przez nieustanny wzrost cen. Owocuje to tym, że 65 proc. polskich rodzin nie ma oszczędności.
Kolejnym problemem są fatalne warunki mieszkaniowe Polaków. 20 proc. Polaków żyje w ruinach sprzed II wojny światowej. 50 proc. w mieszkaniach przeludnionych, ponad połowa młodych Polaków mieszka z rodzicami. 20 proc. polskich rodzin nie ma w domu wanny ani prysznica, 46 proc. polskich rodzin nie ma dostępu do ciepłej wody. Dostępu do wodociągu nie ma prawie 5 proc. polskich rodzin, ubikacji 12 proc., 22 proc. ogrzewania. W Polsce brakuje mieszkań dla 2.000.000 rodzin. Osoby ubogie większość swoich dochodów wydają na mieszkania, utrata pracy powoduje więc bezdomność. Kredyty mieszkaniowe realnie są dostępne dla 10 proc. Polaków. Lokale socjalne, do których trafiają eksmitowane polskie rodziny, są często norami bez ubikacji.
Bieda zmusiła już ponad 2.500.000 Polaków do emigracji. Część z nich nie znalazła jednak szczęścia na obczyźnie. Podobnie jak w Polsce, tak i w krajach Unii Europejskiej polscy pracownicy kończą jako darmowa siła robocza.
Jan Bodakowski
za http://www.prawy.pl/
Wojna, którą właśnie przegraliśmy (5)
Jednym z problemów polskiej debaty politycznej jest brak programu reform; dlatego z prawdziwą przyjemnością przedstawiamy Państwu propozycję programową człowieka czynu i praktyki, Jana Kowalskiego, stałym Czytelnikom znanego z publicystyki kilka lat temu zamieszczanej na naszych łamach.
Nie bójmy się myśleć o Polsce radykalnie i do końca. Przyszłość, nawet ta najbliższa, może bowiem nieść wielkie zmiany dla Europy i świata. Zapraszamy więc do wspólnego myślenia z troską o Polsce. (red.)
Próba dotarcia do rzeczywistych interesów i uwikłań jest z góry skazana na niepowodzenie, ponieważ musiałaby trwać dłużej niż każde życie ludzkie. Z drugiej strony, przyjęcie w wyniku odmiennych wizji Polski gotowego założenia, typu my dobrzy, bo My, i oni źli, bo Oni, również niczego nie załatwia. I prowadzi jedynie do śmiesznych konkluzji, że nasza kurwa i nasz alfons i złodziej są dobrzy, bo są nasi. A oni, a oni to są po prostu kurwy, alfonsy i złodzieje. Sensu w tym nie ma żadnego. I wiem jedno, w ten sposób na pewno nie znajdziemy wyjścia z sytuacji podbitego terytorium, w jakiej znajdujemy się obecnie. To są próby odgrzewania starych klęsk, konfederacji targowickiej i konfederacji barskiej. I prowadzą jedynie do kolejnych narodowych tragedii, do jakich niewątpliwie należy utrata własnego państwa. Na taki widok i na takie podziały nasi wrogowie zewnętrzni i wewnętrzni jedynie zacierają ręce.
Ponieważ nie lubię tracić czasu na rzeczy, które nie mają sensu, wolę poleżeć na plaży albo na tapczanie, nie mam zamiaru zajmować się tu dowodzeniem racji którejkolwiek z głównych stron konfliktu w Polsce. Oczywiście sympatyzuję z jedną z nich, ale wynika to z normalnego jeszcze wychowania – kiedyś nie kopało się leżącego, co dziś w Nowym Świecie wcale nie jest już takie oczywiste. I współczuję też drugiej, teoretycznie zwycięskiej, którą jako nową Partię Władzy opisałem już w roku 2004, a która coraz bardziej prymitywnym pijarem próbuje ukryć coś, co widzi najmniejsze dziecko, że król jest nagi. I na nic się zdadzą tabuny usłużnych dworzan podziwiających nowe, jeszcze piękniejsze szaty.
Nie utożsamiam się z żadną z tych sił, ponieważ żadna z nich nie interesuje się moim losem, losem zwykłego Polaka. A co więcej, nie proponuje niczego, co miałoby mnie do nich przekonać. Mam się tylko nie wtrącać, a tymczasem kompletnej erozji uległy struktury i infrastruktura państwa, tak że państwa poza systemem poboru podatków w zasadzie nie ma. I to Partia Władzy próbuje uzasadnić przyjmowaniem standardów europejskich. A Uczciwi Patrioci próbują mnie przekonać, że oni te wdrożenia europejskie wprowadziliby dużo uczciwiej. To tak jakby za komuny wybierać pomiędzy uczciwym komunistą a takim, z którym można było co nieco załatwić. Otóż nie! Dla narodu i dla państwa polskiego jest to z gruntu fałszywa alternatywa. W dalszej części tekstu przedstawię inny pomysł na państwo, pomysł, który już 500 lat temu przyjęty przez obywatelski naród polski, czyli ówczesną szlachtę, zaowocował nie tylko największą wolnością indywidualną człowieka, ale i uczynił z Rzeczpospolitej najzamożniejsze państwo świata.
III. 2. Biały kot, czarny kot, czyli Rozum kończy się na granicy
Pisząc dwadzieścia lat temu "Dziury w mózgu", miałem jednak nadzieję, że z upływem czasu ubytki, jakie wyrządził komunizm w naszych narodowych umysłach, będą malały. W końcu otworzył się dla nas świat. Zniknęła cenzura myśli i słów. Niestety, upadek komunizmu został przeprowadzony (!) w sposób kontrolowany przy wykorzystaniu warstwy kulturalnej, pod władzą komuny i za jej przyzwoleniem udającej niezależność. Ludzie ci, naukowcy, literaci i wszelkiej maści artyści, zawdzięczali swój byt i pozycję pieniądzom państwowym, czyli komunistycznym. Teraz zostali wykorzystani przez pozostających w dalszym ciągu dysponentami funduszy komunistów do uwiarygodnienia przemian. Nie było to specjalnie trudne, ponieważ każda z tych osób, żeby zaistnieć w komunie, musiała przejść specjalny trening mózgu. Z wykastrowanym umysłem trudno jest samodzielnie myśleć, nawet jeśli oficjalnie zmieni się system. Na szczęście jest "Gazeta Wyborcza", telewizja Polsat i TVN, ekspozytury nowego systemu. Wystarczy obejrzeć, wysłuchać, przeczytać z samego rana i już wiadomo, co myśleć przez pozostałą część dnia. Kogo popierać, a kogo potępiać. Na wszelki wypadek lepiej w ogóle nie próbować myśleć. Jeśli najważniejsze autorytety zadecydują, że białe jest czarne i na odwrót, to tak jest, aż do czasu gdy tego nie unieważnią. Polska została ogłoszona zieloną wyspą, to nią jest. Zostanie ogłoszona czarną dziurą, to tak samo nią będzie. Niestety, obroną przed taką postawą, jaką często spotyka się u krytyków systemu powszechnej szczęśliwości, nie jest myślenie, ale prosta negacja. Sprowadzająca się do słynnych już słów: nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych oglądałem film Emira Kusturicy pod tytułem "Czarny kot, biały kot". Fajny film, naprawdę. Spokojny byłem do finałowej sceny, kiedy to dwa koty, zgodnie z tytułem biały i czarny, zaczęły się najzwyczajniej w świecie marcować. To zboczona świnia, pomyślałem w pierwszym odruchu o reżyserze, żeby kot z kotem? Jednak po wyjściu z kina przestało mi się to zgadzać. Film nie był z gatunku poprawnych. Zacząłem sprawdzać. Polski tytuł był tłumaczeniem z języka angielskiego, który brzmiał: Black Cat White Cat. Nie zadowoliło mnie to, w końcu Emir Kusturica w dużej części jest Słowianinem jak i ja. Dotarłem do oryginalnego, serbskiego tytułu i odetchnąłem, brzmiał: Crna mačka, beli mačor. Przecież najmniejsze dziecko potrafi zrozumieć serbski tytuł i poprawnie go odczytać jako czarna kotka (kocica), ale na pewno nie kot, biały kocur lub kot jak kto woli. Nigdzie nie spotkałem się z poprawnym polskim tłumaczeniem. Na tym właśnie polega upadek samodzielnego myślenia.
Ta wydawałoby się zabawna scenka dobitnie obrazuje, co stało się z nami w ciągu ostatnich dwudziestu lat. I w jakiej kondycji umysłowej znajduje się nasza elita intelektualno-kulturalna. Za komuny było prościej. Nic nie zmieniało się przez lata. Łatwiej było w tym wszystkim się poruszać. Teraz świat stał się dynamiczny, ze starych dowcipów o pedałach już się nie można śmiać, bo można źle skończyć. Trzeba być czujnym i na wszelki wypadek w ogóle nie myśleć. Przetłumaczyli Anglicy, jak umieli, niech oni się tłumaczą, my jesteśmy kryci. Tak z filmu, jak i tytułu można się pośmiać. To, o czym zaraz napiszę, wcale nie będzie do śmiechu.
Przykładem o wiele poważniejszym jest przypadek komentowania wartości naszej waluty w odniesieniu do siły polskiej gospodarki. Otóż wszyscy eksperci gospodarczy zajmujący się, jakkolwiek by było, zawodowo problemem, nie mają najmniejszego problemu z poprawnym zrozumieniem tematu, jeżeli tylko występuje poza granicami naszego państwa. Współczują Japonii, której jen ciągle się umacnia, powodując podrożenie japońskich produktów, a tym samym spadek konkurencyjności japońskiej gospodarki w świecie. Potrafią nawet odnaleźć winnego w postaci Chin grających ogromnymi rezerwami dolarów na to umocnienie, czyli wykończenie konkurenta. Potrafią bezbłędnie odczytać zagrożenie, jakie dla gospodarki Szwajcarii niesie spekulacyjne umocnienie franka, bo kto teraz kupi o 30 proc. droższą czekoladę milka. I w pełni akceptują działania obronne centralnego banku Szwajcarii. Akceptują również obronne działania Japonii. Po takim przygotowaniu przekroczmy granicę naszego państwa. I co się okazuje? Natychmiast działa syndrom białego i czarnego kota. Według wszelkich argumentacji tychże ekspertów, umocnienie polskiego złotego świadczy o sile polskiej gospodarki, zaufaniu do nas rynków światowych. O tym, że dzieje się dobrze, a nie źle. Cały świat obniżył bankowe stopy procentowe to w relacji tychże ekspertów bardzo dobre, bo pobudza gospodarkę. Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy, to bardzo dobrze, bo klienci banków nie stracą i nie stracą do nas zaufania światowe rynki finansowe.
Skąd taka schizofrenia? Chciałoby się zapytać. Odpowiedź na to pytanie jest jednak na tyle prosta, że nie wymaga specjalistycznych badań psychiatrycznych. Eksperci ekonomiczni mogą sobie pozwolić na szczerość zgodną z ich poziomem wiedzy w przypadku zjawisk występujących poza granicami Polski. Po mentalnym przekroczeniu granicy naszego pięknego kraju w ich umysłach zapala się natychmiast czerwona lampka. Tu wszystkie zjawiska muszą wytłumaczyć zgodnie z interesem swoich pracodawców, a zatem wprost przeciwnie do interesu okradanych przez światowe korporacje pieniądza obywateli polskich. Wystarczy prześledzić, w jakich instytucjach zatrudnieni są ci eksperci, kto im płaci za wygłaszanie oczywistych bredni. Aby potem dojść do smutnej konstatacji – nie ma polskich niezależnych ekspertów gospodarczych. Nic dziwnego skoro nie ma już prawie polskich instytucji finansowych, a najwyższe ekonomiczne autorytety dawno zostały kupione przez zagraniczne ośrodki. Każdy chce żyć, autorytety również, prawda?
Sprzedanie zagranicznym ośrodkom prawie całej bankowości i całej sfery finansowej, jakie zafundowały nam kolejne rządy III RP, pozbawiło gospodarkę polską naturalnego wsparcia potrzebnego do jej rozwoju. Podjęto próbę budowy nowego państwa nie w oparciu o rozwój narodowej przedsiębiorczości, ale poprzez ściągnięcie kapitału z zewnątrz. Dzięki temu system władzy po upadku komunizmu nie tylko nie został zredukowany, ale umocniony liczebnie i finansowo. Nie dałoby się jednak tak łatwo zagranicznego kapitału przyciągnąć, nie oferując mu dużo większych korzyści niż miał gdzie indziej. Dlatego gdy Europejski Bank Centralny ustalał główną stopę na poziomie 3,5 proc. i natychmiast taką samą stopę ustalał Bank Czech, żeby uniknąć niebezpieczeństwa napływu kapitału spekulacyjnego, Polska oferowała oprocentowanie dwukrotnie wyższe. Chwilowo III RP osiągnęła pełny sukces – udało się stworzyć organizację państwa zupełnie niezależną od własnych obywateli. To dlatego władze państwowe nie martwią się losem Polaków. Przedsiębiorcy niech plajtują, bezrobotni mogą przecież wyjechać, dzieci – po co komu dzieci. Ale cena tego sukcesu jest ogromna. Wewnątrz jeszcze chyba tylko urzędnicy i beneficjenci systemu, jakieś 8 proc. ogółu Polaków, identyfikują się z państwem. To jednak pół biedy, w końcu sam również nie identyfikuję się z tą wydmuszką państwa. Jednak ten sukces, sfinansowany w dużej mierze dzięki napływowi zagranicznego kapitału spekulacyjnego, uczynił z III RP zakładnika w rękach spekulantów. W zależności od tego co im się w danej chwili opłaca, mogą spowodować drastyczne umocnienie bądź osłabienie złotego. Mogą powodować nagłe wzrosty i spadki. Poprzez zwykły szantaż mogą nie dopuścić do obniżenia stóp procentowych, co stało się faktem we wrześniu 2012 roku. Niestety, ten sukces Polskę (rozumianą jako ojczyzna wszystkich Polaków) prowadzi prostą drogą do ruiny. Ten sukces doprowadził do ruiny moją małą firmę produkcyjną. A wszystko dzięki współpracy zachodniego spekulanta i polskiego eksperta finansowego, obecnie największego przeciwnika rządu Donalda Tuska.
ciąg dalszy za tydzień
Wołowina z kością
Jest wesoło. Jest śmiesznie. Coraz weselej i coraz śmieszniej można powiedzieć. Tak wesoło i tak śmiesznie, że niektórym aż łkanie w gardłach zamiera. Jedni z tej radości zapłakują się na śmierć, inni uważają, że uważny obserwator nadwiślańskiej codzienności na śmierć może się raczej ześmiać.
Na przykład obserwując kolejkę ambulansów, szturmujących odrzwia szpitalnych oddziałów (zwanych nie wiedzieć czemu ratunkowymi) podług zasady "czyj pacjent pierwszy, na tego bęc i ten może przeżyje". Na przykład czytając refleksje wieloletniego dziennikarza "Gazety Wyborczej", przekonującego nie do końca ogłupioną część tuskoidalnej gawiedzi (części ogłupionej ze szczętem przekonywać nie musi), że państwo "nie powinno zmuszać obywateli do określonych zachowań". Na przykład obserwując sytuację w powiatowych urzędach pracy, gdzie kolejki bezrobotnych coraz częściej przywodzą na myśl czasy pustych półek sklepowych z butelką octu w charakterze przerywnika, w okresie tuż przed Bożym Narodzeniem i kolejną dostawą "wołowiny z kością". Na przykład dowiadując się, że Radosław Sikorski nie musi przepraszać Jana Kobylańskiego za nazwanie go antysemitą.
Rasizm etniczny
Pewnie, że nie musi. Albowiem językiem miłości usta Sikorskiego mówiły. A kto uważa inaczej, niech uważa lepiej. Nadto obie sędziny (Bożena Chłopecka z Sądu Okręgowego w Warszawie oraz Barbara Trębska z warszawskiego Sądu Apelacyjnego) to kobiety można powiedzieć przewidująco inteligentne – wszak to oczywiste, że wyrazem ohydnego antysemityzmu jest na przykład utrzymywanie, że w Polsce powinni rządzić Polacy, podobnie jak obraźliwie dla niektórych "osób publicznych" może zabrzmieć zarzut, że z racji swego pochodzenia podejmują działania niezgodne z interesem Polski. Jeśli zaś cała reszta napomnienia zawartego w przekazie obu Wysokich Sędzin nie pojmuje, sama sobie winna i sama siebie zasłużenie wystawia na bęcki. Zanim jeszcze przytuli ich krata.
Wszelako poza słuszną ironią, niejako przy okazji, choć w kontekście wspomnianego rozstrzygnięcia, warto zauważyć, że tendencje do penalizowania wypowiedzi uznawanych dekretywnie za antysemickie, to coś znacznie więcej niż kaganiec zakładany swobodzie ocen. Moim zdaniem, to po prostu akceptacja hegemonii etnicznego rasizmu w przestrzeni publicznej. Niby czemu nie wolno oceniać negatywnie niewłaściwych postaw, wyborów czy zachowań przedstawicieli nacji żydowskiej w sytuacji konfliktu interesów z nacją polską? Skoro w ostatnim 20-leciu co trzeci szef polskiej dyplomacji miał żydowskie pochodzenie (Stefan Meller, Adam Daniel Rotfeld oraz Bronisław Geremek), jeden szczyci się honorowym obywatelstwem Izraela, zaś aktualny ma żonę Żydówkę, to czy nie powinniśmy koniecznie zadawać pytań o źródła postaw tych ludzi? Ich motywacje? A już zwłaszcza czy nie powinniśmy pytać o to w sytuacjach konfliktu interesów etny polskiej i żydowskiej?
Kod wrażliwości
Rzeczpospolita, rdzewiejąca przez przeszło dwie dekady, teraz rozsypuje się nam w proch. Wielu przekonuje, że już się nam rozsypała. Gdzie nie spojrzeć, czegokolwiek nie dotknąć, tam dramat bądź tragikomedia. Co jeszcze gorsze, owej samobójczej autodegradacji większość Polaków zdaje się nie dostrzegać. Ludzie na potęgę dziczeją, rząd Donalda Tuska za wszelką cenę stara się wygrać z przyzwoitością, ta aż skręca się w paroksyzmie bólu – niestety niewielu decyduje się przyzwoitości bronić. Wiadomo, wiadomo: imponderabiliami nie da się napełnić brzucha, na etat trudno się załapać, a kredytu nie przyznają niepokornym. W tych okolicznościach niedaleko do procesu eliminacji wszystkiego, co przeszkadza żyć. Wartości? Do diabła z nimi.
Skutek? Fatalny uwiąd w wymiarze etycznych fundamentów definiujących wspólnotę, albowiem żeby dostrzec cokolwiek niestosownego, należy mieć w głowie wspólnotową matrycę moralną, umożliwiającą porównanie tego jak postępujemy z tym, jak postępować powinniśmy. Profesor Andrzej Zybertowicz mówi o tym tak: "Żyjemy w świecie, gdzie z pokolenia na pokolenie nie są już przekazywane podstawowe standardy moralne, nie jest przekazywany pewien kod wrażliwości na drugiego człowieka".
Tylko otchłań
Cóż pozostaje nam czynić dla polepszenia nastroju? Dla polepszenia nastroju można oczywiście utonąć w telewizyjnych serialach. Tych u nas dostatek, podobnie jak serwisów informacyjnych. Przy czym – choć jedno i drugie daje się oglądać z rozmaitym natężeniem uwagi – gdy jakimś przedziwnym zrządzeniem losu wiadomościom, którymi między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca karmiony jest tłum zbudowany z telewizorów, zaczniemy przyglądać się uważniej niż dotąd, korzystając ze swoistego antymanipulacyjnego filtra, jakim jest zdrowy rozsądek, wówczas szydło prędko wychodzi z worka, by jednego z drugim ukłuć w mózgi nadto boleśnie. Albowiem wówczas okazuje się, iż wiadomości najczęściej w ogóle oglądać się nie da. A nie da się, ponieważ media dawno przestały mówić nam o świecie i ludziach to, co o świecie i ludziach wiedzieć powinniśmy. Zamiast tego pokazują nam tylko to, co nasi medialni nadzorcy chcą nam pokazać.
Jakoś mnie to nie dziwi. Nic nie straciły na aktualności słowa Mirosława Orzechowskiego sprzed paru lat: "destabilizacja Polski jest celem tych, którym nie udało się dotąd wyeliminować ze sceny ruchu narodowego i wszystkiego, co z sobą niesie. Mają w rękach media, gospodarkę i polityczne wpływy. Chcą jeszcze samej Polski, aby rzucić Ją na kolana i na powrozie zaprowadzić do stajni Augiasza, gdzie nie ma już ani prawdy, ani moralności, ani polskości. Jest tylko otchłań, która pożera wszelką wartość".
Krzysztof Ligęza
www.myslozbrodnik.pl
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…