Kolejna rocznica Powstania Warszawskiego każe myśleć o elitach.
Z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, że podczas tej hekatomby polska elita została zdziesiątkowana, a jej zaplecze materialne stracone;
po drugie dlatego, że wywołanie powstania było kontynuacją pewnego rodzaju zgubnego myślenia politycznego, które w Polsce znalazło szeroki odzew; myślenia, które przyniosło tragiczne rezultaty.
Brak państwowości polskiej w XIX wieku nie służył kształtowaniu myślenia geopolitycznego zakorzenionego w praktyce i mającego na celu wspomaganie interesów gospodarczych narodu. Zabory zaciążyły nad tym, co światli Polacy mieli w głowach. A niestety, w większości wypadków mieli tam szczytne hasła i cierpiętnicze ideały, a nie praktykę codziennego budowania polityki państwowej.
Sytuacja trochę się poprawiła w Międzywojniu, ale niestety polska polityka wojenna była fatalna i jedną z przyczyn był brak elit potrafiących strategicznie myśleć, wykształconych w duchu narodowego realizmu. Opieranie się na cudzych obietnicach zamiast własnej sile było tej polityki głównym felerem, nieumiejętność wykorzystania własnych atutów militarnych i brak realnej oceny zagrożenia sowieckiego, przy jednoczesnym posiadaniu doskonałych informacji wywiadowczych z ZSRS, to główne powody tak katastrofalnego prowadzenia polskiej polityki w czasie II wojny światowej; polityki, która zaowocowała 40-latami peerelu – której skutki kilka milionów Polaków urodzonych po wojnie, w tym moja skromna osoba, doznało nieprzyjemnie na własnej skórze.
Tak to bowiem jest, że efektem nieskutecznej polityki jest krzywda ludzka.
Kiedy Rosjanie czy Niemcy dopracowywali się sensownej geopolityki, Polacy podniecali się w salonowych pogawędkach, że gdzieś tam "Chińczyki trzymają się mocno". Gdy się nie ma państwa, myślenie państwowe niczemu nie służy i nie ma się po co toczyć.
Drugi problem polskich elit to ich pochodzenie. Ja wiem, że niektórzy wzdragają się przed nazywaniem elitą polskojęzycznych kacapów przywiezionych na tankach, ale uznając realia, trzeba przyznać, że to właśnie oni i ich potomstwo weszło w rolę elity w popowstaniowej Warszawie i trzeba się do tego faktu odnieść. Ciągłość ich pokoleń sprawiła, że pomimo upływu tylu lat, Polakom z tej naciśniętej na głowę uszanki jest się trudno otrząsnąć; ona sama zaś doskonale wpisuje się w guberialną koncepcję geopolityczną – dla jej rodziców i dziadków Polska nigdy nie zasługiwała na samodzielność; dla niej zawsze te główne rozkazy o strategicznym znaczeniu pochodzić miały z zewnątrz – oni byli od przekazywania rozkazów, a nie ich wydawania.
Problem mamy więc poważny – z jednej strony powielanie mitomańskiego politykowania w środowiskach elit polskich i z drugiej problem podległości w środowiskach elit pseudopolskich.
Nawet gdy już się ktoś trafi, kto dobrze rozezna sytuację i przedstawia realne propozycje geopolityczne, od razu natrafia w Polsce na mur interesów jednego środowiska lub mur głupoty drugiego.
Polska ziemia wciąż rodzi i pozostaje mieć nadzieję, że przyjdą na świat Polacy, którzy swoim własnym wysiłkiem zdobędą konieczne wykształcenie i praktykę myślenia pozwalającą uprawiać realną politykę, pozwalającą myśleć w kategoriach strategicznych. Czy do tego czasu Polska doczeka? Czy doczeka Naród Polski?
Polska to odpowiedzialność nas wszystkich. Dlatego nawet jeśli okręt tonie, nikt nas nie zwalnia z obowiązku obsługi pomp. Są iskierki nadziei, słuchając młodych Polaków, można znów nabrać ochoty na Polskę.
Dlatego trzeba na nie chuchać, trzeba rozniecać; każdy z nas powinien sobie wziąć do serca troskę o formowanie polskich elit narodowych i patriotycznych. Każdy z nas może to robić we własnym zakresie, dlatego "niech rozkwitnie milion kwiatów". To dzisiaj jest jedyna droga. Wtedy przyjdzie taki moment, kiedy damy radę otrząsnąć się i wstać.
Otrząsnąć z polityki miraży i strząsnąć ze stołków narzuconą elitę.
Powstanie Warszawskie ujawniło niesłychany heroizm pokolenia wychowanego w wolnej Polsce, ujawniło też bardzo wysoką próbę ówczesnych młodych polskich elit.
Jednocześnie obnażyło brak realizmu polskiej polityki, brak rozeznania geopolitycznego i lekceważenie kosztów.
Zryw ten pozostanie na zawsze naszą lekcją; na zawsze powinien służyć wychowaniu młodych ludzi, z jednej strony do heroizmu, jako przykład, że dla Ojczyzny poświęca się wszystko, z drugiej strony, powstanie MUSI być przestrogą, jak nie należy uprawiać polityki polskiej.
Uczmy się na błędach ojców i bierzmy przykład z ich wielkich czynów; uczmy się krytycznie myśleć o własnej historii. Jedynie w ten sposób możemy dzisiaj nadać sens ich przegranej walce, sprawić, że nie pójdzie na marne.
Bądźmy realistami bądźmy dumnymi Polakami. Nikt za nas Polski nie podźwignie. Dlatego bolą inicjatywy pisania petycji do cudzoziemskich polityków. Od nich Polska nie stanie się wielka. Domaganie się od kandydata na prezydenta USA uczynienia jakiegoś propolskiego gestu jest oznaką psiej mentalności i istotnym niezrozumieniem zasad polityki.
Zamiast pustych odezw, zakładajmy koła samokształceniowe, uczmy się wzajemnie historii, uczmy się dobrego zarządzania i innych przydatnych umiejętności, choćby strzeleckich.
Elity, aby wzrastać, potrzebują gleby, bądźmy glebą polskich elit – abyśmy już nigdy więcej nie musieli strzelać brylantami do nasyłanych rzezimiechów.
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!