Mordowanie Polaków na Wołyniu, podobnie jak holokaust w okupowanej przez Niemców Europie czy mordowanie arystokracji przez bolszewików, miały ten sam wspólny mianownik – zastosowanie masowych rzezi w celu uzyskanie spójnego celu politycznego.
To, co stało się na Wołyniu, nie było irracjonalnym wybuchem nienawiści, lecz zastosowaniem przemyślanej akcji terroru na wielką skalę.
Po co?
Nacjonaliści ukraińscy błędnie zakładali, że o spornych granicach powojennej Europy – tak jak to miało miejsce po I wojnie światowej – rozstrzygnie plebiscyt. Sądzili, że Alianci, a wśród nich Polska, wygrają wojnę. Dlatego – ich zdaniem – konieczne było "wyrzucenie" elementu polskiego z terenów, gdzie powstać powinna Ukraina. Fala mordów miała w założeniu wywołać tak wielki strach, że ludność polska sama uciekłaby na Zachód.
Ta brutalna logika czystki etnicznej zastosowana była przez UPA na Wołyniu, przez Irgun w Palestynie Brytyjskiej, wielokrotnie w konfliktach afrykańskich czy na terenie byłej Jugosławii. Dlaczego? Bo – co by o niej mówić – działa.
W przypadku Wołynia ukraińscy narodowcy przeliczyli się jednak; mord okazał się niecelowy, zbędny; ich kalkulacja polityczna okupiona krwią setek tysięcy niewinnych cywilów, kobiet i dzieci, była chybiona – na terenach tych tak Polaków, jak i Ukraińców zmiotło sowieckie tsunami, wrzucając do jednego kotła.
Wbrew kalkulacjom ukraińskich narodowców, efekt ich zbrodni był przeciwny do zamierzonego, ponieważ mordy Polaków na całe pokolenia uniemożliwiły jakikolwiek skuteczny sojusz polsko-ukraiński wymierzony w Sowiety i przyczyniły się do całkowitego podporządkowania Ukrainy Rosji – czego skutki widać dzisiaj. To, co miało zadziałać na rzecz niepodległości i samostanowienia narodu ukraińskiego, okazało się jedną z największych kłód rzuconych na drodze ku utworzeniu politycznego ośrodka dwóch największych narodów Europy Środkowowschodniej. Coś, co miało na skróty pomóc w formowaniu ukraińskiego państwa, na kilka pokoleń pogrzebało szansę budowy ośrodka politycznego zdolnego przeciwważyć wpływy Rosji i Niemiec. W tym sensie polityczna decyzja o wszczęciu mordów okazała się w perspektywie długofalowej o wiele bardziej niekorzystna dla narodu sprawców niż narodu ofiar.
I taka jest prawda o rzeziach na Wołyniu i tę prawdę trzeba powtarzać nie w Polsce, a na Ukrainie. Ukraina będzie albo rosyjska, albo europejska. Ale europejska nie może być bez Polski. Z tego zdać sobie sprawę powinni wszyscy ukraińscy narodowcy. Trudno jest iść do niepodległości po trupach kobiet i dzieci. Nie da się budować "mimo Boga", bo to sieknie po latach jak bumerang...
•••
Jak pewnie Państwo zauważyli, w "Gońcu" pewne zmiany; miło mi przywitać "na pokładzie" Katarzynę Nowosielską-Augustyniak, do niedawna związaną z wydawanym w Paryżu pismem polonijnym "Voix Catholique". Wszystko wskazuje na to, że dzięki Katarzynie "Goniec" stanie na jeszcze wyższym poziomie...
•••
Procesy class-actions mamy w Kanadzie od kilku ładnych lat – i są one jedną z lepszych form zarobkowania dla adwokatów. Widać to na przykładzie zakończonego niedawno procesu przeciwko Ticketmaster oskarżonego o sprzedaż biletów po zawyżonych cenach poprzez swoją spółkę zależną TicketsNow. W 2008 roku pan Henryk Krajewski usiłował kupić przez Ticketmaster bilety na koncert Smashing Pumpkins, za 66,50 dol. od sztuki, ale powiedziano mu, że bilety wyprzedane, przekierowując na portal TicketsNow, gdzie mógł kupić te same bilety w cenie... 533,65 dol. za sztukę.
No jest to jawna granda i o to był proces, tylko że po wielkich sądowych certoleniach wyszło tak, że "nabici w butelkę" klienci w rodzaju p. Krajewskiego dostaną "wyrównanie" w wysokości 36 dol. od biletu, zaś prowadzący sprawę adwokaci skasują łącznie... 2,4 mln dol. Piszę o tym, bo w Mississaudze przez pół dnia nie działały telefony zakładane przez Rogersa, więc ktoś się może pokusić o jakiś class actions procesik przeciwko temu molochowi. Efekt będzie zaś taki, że zarobią ci co zawsze, a nam wszystkim Rogers dopisze to do ceny. No tak to mniej więcej biega.
•••
Niejaka Madonna ma koncertować w Warszawie 1 sierpnia. Co i jak śpiewa – wiemy – nie są to polskie pieśni patriotyczne; czym jest data 1 sierpnia dla Polski i Warszawy – wiemy. Są ludzie uznający martyrologię za "główny problem Polaków", ale na Boga, jeśli oni sami domagają się prawa dla swych zapatrywań w przestrzeni publicznej, to powinni również szanować poglądy tych Polaków, którzy chcą pamiętać. Słowem, szanujmy się, nawet jeśli się różnimy – czy stałoby się coś złego, gdyby koncert owej "gwiazdy" nie prowokował? Czy naprawdę musimy być narażeni (nie po raz pierwszy w wypadku tej szansonistki) na używanie burleski w charakterze tarana kulturowego bolszewizmu? No bo jeśli wy tak, no to my tak...
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!