Opiekuję się starszym małżeństwem w Niemczech, po moim wyjeździe przyjedzie tu polskie małżeństwo. Pan starszy zwolni ogrodnika, a pani starsza zwolni pomoc domową.
28 czerwca 2012
Dzisiaj dzień paskudny, bo duszny. Byłam w mieście. Zawsze muszę schodzić z samej góry, bo nasz dom na górze. Po drodze są roboty budowlane, innej drogi nie mam. Tam jest jeden pracownik, z dziwnymi oczami, który zawsze się na mnie patrzy, i to prosto w oczy. Wygląda jakoś strasznie. Nie zaczyna się na mnie patrzeć, jak jestem daleko, tylko jak przechodzę koło niego, wtedy ten jego wzrok, jak strzała... A ja muszę wrócić też tą samą drogą.
Dzisiaj dziadek niemiecki chyba już chce sobie zaoszczędzić i nie dał mi pieniędzy na moje jedzenie, na te moje trzy dni do wyjazdu. Więc po południu się go spytałam, czy mogę wziąć sobie czekoladę. Na podwieczorek też chciałam coś zjeść, ale co tu zjeść, jak wszystko co dobre jest dla pani. Ona taka chora i ja nie mam sumienia jej wyjadać. Bo może będzie miała akurat na to ochotę.
Oni mają po ponad 90 lat i jedzą bardzo mało. Dziadek na obiad każe mi ugotować trzy ziemniaczki. Tak, wcale nie ziemniaki. Kroi się je po ugotowaniu wzdłuż. I tak podaje na talerzu. Pani już na samym początku się mnie spytała , czy ja wiem, jak się kroi ziemniaki. O Boże, zupełnie, jakbym znalazła się przy tablicy na dawnej lekcji historii. Więc teraz wiem, jak się kroi ziemniaki w tym domu, bo w innych domach niemieckich najczęściej robili z ziemniaków miazgę po ugotowaniu. Dobrze, że w gwiazdki nie trzeba ich kroić.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!