Myślę, że wyjdzie prawdzie na dobre. Gdzieś już słyszałam takie powiedzenia wcześniej w świecie. Takie przejęzyczenia. Odnośnie niemieckich obozów zagłady, które Niemcy tworzyli na terenach polskich, jako okupanci i najeźdźcy. To nie były polskie obozy zagłady. Powinny się te przejęzyczenia, te pomyłki skończyć . Trzeba o to walczyć. Bo są ze szkodą dla ludzi kiedyś zabijanych, unicestwianych. Masowo, całymi rodzinami, narodami. Teraz, po tej pomyłce, świat powinien usłyszeć dokładniej, czyje to były obozy i na jakiej ziemi.
To mi przypomina lekcje, które prowadziłam, jako nauczycielka. Zauważyłam, że gdy się pomylę i potem sprostuję, to uczniowie świetnie pamiętają tę partię materiału. No bo nie codziennie pani się przecież myli. Więc nawet powtarzali to w rodzinie. Mamie, tacie. Poszerzali więc zasięg wiedzy, przekazywanej przeze mnie. Cały dzień o tym mówiono, jak to pani się pomyliła. Więc potem, czasami, specjalnie się myliłam i przyznawałam do tego, albo specjalnie udawałam, że nie wiem, jak powinno być. Wtedy nawet najgorszy uczeń czuł, że wystarczy trochę pomyśleć, żeby być lepszym od pani. A to już było coś. To była satysfakcja.
Ci lepsi uczniowie wiedzieli o co chodzi, że ja ich tylko podpuszczam, żeby lekcja była ciekawsza, żeby poczuli się mądrzejsi, żeby zobaczyli, że warto myśleć . I żeby lepiej zapamiętali. A to było najważniejsze. Pamiętali wtedy nawet ci, którzy nie mieli dobrej pamięci, ani koncentracji na lekcji.
I teraz też tak się stanie. Bo jeśli wytłumaczymy światu pomyłkę tak wielkiego człowieka, to świat to lepiej zapamięta i zrozumie. Więc świat musi zapamiętać, a przede wszystkim USA, że niemieckie obozy śmierci były w Polsce, bo Niemcy były naszym najeźdźcą. My możemy dodawać faszystowskie Niemcy i hitlerowskie Niemcy, albo naziści lub hitlerowcy, ale byli to po prostu Niemcy.
Ucieczka od słowa "Niemcy", powoduje takie pomyłki. I Niemcy się nie wypierają i Niemcy o tym wiedzą, że bardzo nas, Polaków i innych skrzywdzili.
Piszę o obecnych Niemcach, jako o poszczególnych zwykłych ludziach. Wiem, jak oni myślą, gdyż pracuję w Niemczech jako opiekunka ludzi starszych. Do rozmów o wojnie prędzej czy później dochodzi między mną, a staruszkami niemieckimi. Oni mają poczucie winy. Ale czują potrzebę mówienia o tym. Tyle złego narobili na tym świecie. Okropne rzeczy wyprawiali z Żydami, z ludźmi niepełnosprawnymi, ze swoimi antypolitycznymi.
Więc prezydencie Obamo, mam nadzieję, że pana błąd, bardzo istotny dla Polaków błąd, zostanie poprawiony i że cały świat się dowie, że w czasie drugiej wojny światowej Niemcy mordowali Polaków, Żydów i inne narody. Nawet swoich, w niemieckich obozach zagłady, które były i na terenach polskich. Były to obozy masowego mordu tych ludzi . Niemcy zagazowywali tych ludzi, prowadząc ich niby do łaźni. Potem palono ich ciała. Tak, na terenie obozu były piece i wysoki komin.
Świat się o tym dowiedział już w czasie wojny, w roku 1942. To zasługa pana Karskiego. I niech zasługą pana Karskiego będzie to, że świat się o tym dowie jeszcze i teraz, po wielu latach. Dobitniej, bo poprzez błąd.
Prawda jest najważniejsza. Dla tych, którzy wtedy zginęli, którzy zostali zgładzeni. A najbardziej mi szkoda dzieci i ich matek. Jak można było... Niemcy, byliście potworami! Dwa lata temu, gdy opiekowałam się 72-letnią starszą panią niedaleko Monachium - ona sama mi zaproponowała, że zawiezie mnie do Dachau. Ten obóz zagłady był na terenie Niemiec. Siedziała dwie godziny cierpliwie w samochodzie, podczas gdy ja chodziłam po kamieniach, bo kamieniami wyłożono obszar tego niemieckiego obozu zagłady. Widziałam piece do spalania ludzi . Ludzi! I rzeczkę, która łukiem płynęła i na pewno jej drugi brzeg był marzeniem więzionych w tym obozie. Z drugiej strony był wysoki mur i druty kolczaste. Jakie mieli marzenia, jakie myśli. Oni się bali, wciąż się bali. Na pewno nie rozumieli, dlaczego zabijają ich inni ludzie. Dlaczego zabijane są ich dzieci, całe rodziny. Dlaczego bezlitośnie nie pozwalają żyć na tej ziemi, jakby mordercy czuli się bogami. Oni też na pewno mieli nadzieję, nadzieję na przeżycie.
Niektórzy się doczekali...okaleczeni śmiercią swoich.Tylko, dlaczego świat nie zareagował szybciej na taką krzywdę. Może dlatego, że prawda była za potworna.
Wróciłam po chrzęszczących kamieniach do mojej niemieckiej starszej pani. Długo czekała na mnie. To była jej pokuta. Ona czuła się winna. Za swoich, co byli okrutni. Ta niemiecka staruszka. Czuła się w obowiązku pokazać prawdę... niemiecka starsza pani, swojej polskiej opiekunce.
***
Szklanka gorącej herbaty nabrała dla mnie wartości, gdy kiedyś byłam na spływie kajakowym. Było to na Mazurach, wtenczas całkowicie deszczowych. Zgubiliśmy się tam, bez jedzenia, mieliśmy mokre śpiwory. Kilka dni płynęliśmy prawie bez przerwy. Od rana do wieczora. Goniliśmy nasz spływ, który, jak się potem okazało, był za nami. A nie przed nami.
A jaka to była rzeka? Czarna Hańcza. Pozwalane pnie. Przedziurawił nam się kajak. Klapkiem zatykałam otwór, ale i tak siedziało się w wodzie. Wyjść na brzeg nie było gdzie. Gęstwina.
Ciemno już było, kiedy zauważyliśmy przerzedzenie, dobiliśmy kajakiem do brzegu. Przeciągnęliśmy po trawie nasz dobytek. Mieliśmy pulpety w sosie pomidorowym, ale nie było otwieracza. Za pomocą noża udało nam się dostać do puszki. Jedzenie wydziubywalismy widelcem. Ciężko szło. Chyba się nie najedliśmy. Skakałam naokoło rozpalonego ogniska, żeby przygasić ogień, który chciał iść dalej.
Oj, niebezpieczne to było.
Potem znów kilka dni płynięcia. Brak jedzenia. Dobrze, że kajak załataliśmy na jakimś postoju. Deszcz padał i padał, całymi dniami. Wszystko mieliśmy mokre. I na sobie i w plecakach.
Ciemnawo już było, gdy zauważyliśmy leśniczówkę. Było to dla nas wybawienie. Od rana nie widzieliśmy po drodze żadnego domu. Jednak nie mogli nas przyjąć. Mieli gości z Warszawy. Odchodząc, zobaczyłam szklankę z herbatą. Stała na stole. Patrzyłam na nią, jak zahipnotyzowana. Miałam na sobie mokre rzeczy, spałam w nocy na ziemi w mokrym śpiworze. Albo na mokrym sianie w stodole, gdzie w dodatku kapało na nos. Więc ta szklanka gorącej herbaty nie pozwoliła mi wyjść i nie zawracać ludziom głowy. Całkowicie mnie załamała. Zostałam na schodach i sie rozpłakałam.
A potem, to już pamiętam, jak przez mgłę. Pani z córką zapakowały mnie do ciepłej łazienki. Zdjęły mokre ciuchy, ubrały w wielką niebieska sukienkę. Potem przychodzili wczasowicze mnie oglądać. Dochodziłam do siebie w kuchni, przy piecu. Nalali mi kielich wina. Nie wiedzieli, że nie jedliśmy od dwóch dni. Przenocowali nas, ci dobrzy ludzie. Nawet pan mnie na rękach przeniósł do stodoły, bo deszcz padał.
Rano – pyszna jajecznica na skwarkach. Taka ciepła. I dobra. Pamiętam ją do dzisiaj. Oni nas wtedy uratowali. Pomogli . Ale ta szklanka z herbatą, która stała tak elegancko… Taki luksus!
Wanda Ratajewska - Polska
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!