Życie to nieustanna wspinaczka na górę problemów, ale nie istnieje żadna cudowna droga prowadząca do odrodzenia Polski i wiodąca Polaków ku rozumności, inna od tej, którą tak sprawnie ujął swoim piórem Zbigniew Herbert: "należy odbudowywać imponderabilia".
Wytrzebienie Polskości w Polakach oraz przerobienie narodu w pozbawione właściwości plemię, w zwyrodniałą grupę etniczną, czy wreszcie w egoistyczne, doszczętnie zatomizowane zbiorowisko tak zwanych "Unioeuropejczyków" (cokolwiek na danym etapie uniorozwoju miałoby to oznaczać; ostatnio oznacza na przykład bezmyślne stado gamoni, bezmyślnie akceptujących kolejną z niemieckich wizji Europy), więc wytrzebienie Polskości w Polakach niemożliwe jest bez wcześniejszego zdegradowania i przenicowania polskiej tożsamości, a przynajmniej bez wiodącego do jej degradacji poważnego nadszarpnięcia tejże tożsamości. Z kolei ów zamysł nie ma szans powodzenia bez uprzedniego wykorzenienia tradycji narodowej i religijnej narodu. To są sprawy dostatecznie znane.
CZYM JEST POLSKOŚĆ
I to jest właśnie przyczyna szczególnego wzmożenia u nadzorców polskich umysłów. Stąd takie zdeterminowanie w ich szeregach. Stąd podejmowany przez nich trud, byśmy przestali rozumieć, na czym polega jeden z fundamentalnych mechanizmów tworzenia i podtrzymywania więzi we wspólnocie, mianowicie umiejętność odróżniania "swoich" od "obcych". Bo nasi wrogowie – tak polityczni, jak kulturowi – mają do perfekcji opanowany zarówno sam mechanizm, jak i jego rozumienie.
Wszelako na pohybel z nimi i ich projekcjami, i niech piekło ich pochłonie. My przypomnijmy sobie, na czym polega Polskość. Ta pisana dużą literą.
Otóż Polskość to szacunek dla ludzi, na ramionach których stoimy. To wstręt do tych, którzy szydzą z wartości ważnych dla naszych kulturowych poprzedników. To dbałość o najstarszych i troska o najmłodszych współobywateli. To pamięć o grobach, wiedza o przeszłości, która nas ukształtowała, wreszcie ambicje i cele, jakie przed sobą stawiamy.
I teraz: gdy powyższego zaczyna brakować, gdy zanikają więzi, wspólnota rozpada się, a grupowa tożsamość doznaje uszczerbku. Wówczas niemożliwe staje się już osiągnięcie pełnej identyfikacji z grupą. Nie tylko rozpoczyna się proces – z perspektywy społeczności proces gnilny – kwestionowania ogólnie obowiązujących do niedawna wartości wbudowanych w podstawę aksjologiczną narodu, ale nawet kwestionowania ogólnie przyjętych zasad postępowania w danej społeczności. Potem sens i znaczenie traci grupowa lojalność. Efektem jest utrata bezpieczeństwa. Najpierw świat coraz szybciej "wyłazi" nam z ram uporządkowania i trwałości. Następnie w naszym postrzeganiu świata dominować zaczyna chaos i poczucie niepewności. Wkrótce następuje totalne pomieszanie pojęć oraz szerząca się niczym pożar buszu nieumiejętność wartościowania ludzkich postępków. W końcu naród stacza się w nicość.
KUSZĄCE PROTEZY
Dlatego Polacy muszą wiedzieć, jakie tradycje chcą kontynuować, a jakie odrzucają i z jakich powodów. Kim chcą być. Co Polakowi wolno, a czego winien się wystrzegać i dlaczego. Co jest dla polskości dobre, a jakie postawy należałoby piętnować. Jak wychowywać naszych następców i jakie wpajać im normy. Bez podobnych wskazówek każdy człowiek o zaburzonej tożsamości wcześniej czy później zacznie absorbować protezy tożsamościowe, wciskane mu do głowy via kłamliwe z definicji przekaziory. Protezy kuszące, pełne zdradliwego blichtru, plombującego luki w poczuciu własnej wartości.
Póki co, sytuacja wygląda obecnie w ten sposób, że wyzuci ze wspólnego słownika pojęć i emocji kształtujących podstawę aksjologiczną funkcjonowania narodu, nie potrafimy zbudować spójnej wizji narodowej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Tymczasem bez nakreślenia precyzyjnego obrazu dobra i zła, prawa i bezprawia, źródeł, z których wychodzimy, oraz celów, do których razem chcemy zmierzać (celów w każdym wymiarze naszej egzystencji: społecznym, religijnym i prawnym) oraz bez nazwania środków umożliwiających realizację tychże celów, naród rozpada się na ludzi tworzących bezmyślny, otumaniony tłum, rozpierzchający się we wszystkie strony pod lada pretekstem i poddający manipulacji równie łatwo co kilkuletnie dziecko. I jak kilkuletnie dziecko za kolorowym dropsem, ów tłum pełza, starając się schwytać ochłapy, ciskane ze stołu możnych tego świata.
Takie niezidentyfikowane kulturowo zbiorowisko ku niczemu świadomie nie dąży, taką gromadę prowadzić można w dowolnym obranym kierunku. I właśnie taki los czeka Polskę i Polaków, o ile szybko nie przyjdzie opamiętanie.
***
Ludzie rozumni powiadają, że współczesna Rzeczpospolita "jest jak musująca pastylka wrzucona do szklanki z ciepłą wodą" (Gabriel Maciejewski). Nie ma wątpliwości, że można z tym poglądem polemizować wyłącznie z pozycji człowieka obrażonego na rzeczywistość i odwróconego doń plecami.
Przeto tę szklankę goryczy uwarzoną nam przez nieprzyjaciół należy wypić do dna, po czym przestać negocjować z diabłem na temat jakiegokolwiek rozwiązania czegokolwiek. Dopiero wtedy uda się nam zbudować coś trwalszego niż byle pastylka – gdy sami dla siebie zaczerpniemy ze źródła Polskości. Stamtąd, gdzie bije serce naszej tożsamości.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!