Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Ponad 10 000 nieprzyzwoicie bogatych
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakKanada zajęła piąte miejsce w rankingu państw o największej liczbie mieszkańców z majątkiem o wartości co najmniej 30 milionów dolarów amerykańskich. Analizę przeprowadziła firma Weatlh X z Nowego Jorku, która co roku prowadzi podobne badania. Kwota 30 milionów nie jest przypadkowa - właśnie takich bogaczy uważa się za "ultrabogatych". Okazało się, że w 2017 roku w Kanadzie mieszkało około 10 840 osób, których majątki inwestycyjne były warte co 30 milionów dolarów lub więcej. Przed Kanadą uplasowały się Stany Zjednoczone, Japonia, Chiny i Niemcy, a za nami Francja, Hong Kong, Wielka Brytania, Szwajcaria i Włochy.
W dniach od czwartku, 23 sierpnia, do soboty, 25 sierpnia, uczestniczyłam jako delegat w krajowym zebraniu konwencyjnym kanadyjskiej Partii Konserwatywnej (Conservative Party of Canada National Convention) w Halifaksie w Nowej Szkocji. Delegatem zostałam podczas zebrania partyjnego okręgu Mississauga East – Cooksville w marcu. Jako członek partii, dostałam zaproszenie na zebranie, gdzie miało być wybranych 10 delegatów plus jeden delegat reprezentujący młodzież na konwencję w Halifaksie. Na spotkanie nie przyszło wiele osób. Wszyscy zostaliśmy delegatami.
Jeszcze przed lokalnym zebraniem okręgowym do zostania delegatem zachęciła mnie w swoich biuletynach kanadyjska organizacja Campaign Life Coalition, troszcząca się o sprawy pro-life i prorodzinne. Organizacja ta zachęcała osoby o poglądach pro-life i prorodzinnych do uzyskania stanowiska delegata, które na CPC National Convention uprawniało do głosowania na temat 43 propozycji zmian w konstytucji partyjnej i 75 uchwał „National Policy”. Był to zjazd typu „Policy Convention”, odbywający się co dwa lata w różnych miejscach w Kanadzie (poprzedni był w Vancouverze, następny w Toronto), gdzie poruszane miały być różne tematy i głosowania za lub przeciw, kształtujące stanowiska i poglądy partii.
http://www.goniec24.com/polecamy/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=1148#sigProId8c3b1b6d12
foto: Paul Lauzon/Campaign Life Coalition
Właśnie delegaci byli uprawnieni do brania udziału w głosowaniach. Rzeczywiście, wiele tematów dotyczyło spraw pro-life i prorodzinnych. A na zjazd przyjechały masy, o różnych poglądach i ambicjach. Było bardzo ważne, aby pro-liferzy jako delegaci wzięli udział w tej „National Convention”. To dzięki nam, którzy zebraliśmy się tam z różnych zakątków Kanady, zostały przyjęte takie uchwały, jak „Born Alive Infant Protection Act” (dzieci urodzone żywe, nawet podczas różnych „zabiegów”, mają mieć takie same prawa jak każdy inny człowiek) – uchwała przyjęta 63 proc. głosów delegatów, i „Opposition to extension of euthanasia to minors, people who are not competent and people who live with psychological suffering” (bycie przeciwnym stosowaniu eutanazji wobec osób niepełnoletnich, niekompetentnych, cierpiących psychicznie) – uchwala przyjęta 67 proc. głosów delegatów. Głosowanie nad uchwałą „Delete article 65” (usunięcie stanowiska, gdzie partia nie będzie popierać żadnych ustaw odnoszących się do aborcji, i przyjęcie stanowiska neutralnego) było zaciętą walką. Głos przeciwko przyjęciu tej uchwały zabrała sama Lisa Raitt, posłanka na bardzo wysokim stanowisku, chcąc omijać ten temat. Został on obalony przez 53 proc. delegatów. Jak później stwierdziła Cathay Wagantall, posłanka z okręgu Yorkton-Melville w Saskatchewan, która opowiadała się na rzecz pro-life i przeciwko swojej koleżance partyjnej podczas głosowania, osoby pro-life dały znać elicie partyjnej o sobie, bo 47 proc. delegatów chciało przyjąć stanowisko „Delete article 65”.
Gdyby na „National Convention” było mniej delegatów pro-life i pro-rodzinnych, myślę, że wiele uchwał na te tematy nie byłoby przyjętych, a inne byłyby obalone większą proporcją głosów. Jak widać, Kanadyjska Partia Konserwatywna nie jest partią jednomyślną. Wiele osób, szczególnie młodych, zapisuje się do niej, aby ją zliberalizować. Jest to jednak jedyna z głównych federalnych partii kanadyjskich, gdzie osoby o poglądach pro-life i prorodzinnych mogą dojść do głosu i wyrażać się na te tematy. Można powiedzieć, że wewnątrz zjazdu w Halifaksie był zjazd pro-liferów. Bardzo mocnym i pięknym doświadczeniem było to zrzeszenie Kanadyjczyków z różnych zakątków kraju. Prawie nie mogło się uwierzyć, że tacy ludzie mieszkają w Kanadzie!
Aby zostać delegatem, trzeba być członkiem partii (koszt wynosi 30 dol. rocznie), być wybranym podczas lokalnego zebrania okręgu (czasami nie ma konkurencji), lub zgłosić się jako delegat, jeżeli są wolne miejsca. Później, aby móc głosować, trzeba udać się na „National Convention”. Koszt jest pokaźny (w tym roku wstęp na „National Convention” wynosił 635 dol. „Early Bird”), często z własnej kieszeni. Jednak przeżycie jest niesamowite i niecodzienne. Było to konkretne wpisanie się w historie polityki tego państwa.
Jack Fonseca z Campaign Life Coalition stwierdził już po zjeździe w Halifaksie, że Kanadyjska Partia Konserwatywna jest teraz bardziej pro-life niż była przed „National Convention”. Posłanka Cathay Wagantall podsumowała dzień sobotniego głosowania jako bardzo dobry dzień. Mówiła z radością, że momentum podąża w stronę pro-life i że wydarzenia w Halifaksie to nie jest wierzchołek sukcesu. Jednak przeciwnicy nie śpią. Zachęcam wszystkich ludzi dobrej woli do większej aktywności politycznej i do poważnego rozważenia zostania delegatem za dwa lata, szczególnie że z pewnością wiele osób o poglądach anti-life będzie ubiegać się o stanowisko delegata. Wpływ delegata jako jednostki jest mały, ale konkretny, a gdy wielu z nich się zrzeszy, prawie niewiarygodny. Poczucie, że dało się o sobie znać, że wpisało się w historię kraju, nawet w małym, lecz konkretnym wymiarze, i spotkanie tylu osób o podobnych poglądach, jest niesamowicie radosne.
Monika Kulacz
Listy z nr. 36/2018
Praktycznie w każdym miejscu w Toronto, Etobicoke czy Mississaudze widać powstające nowe domy. Myślę tu o domach budowanych na miejscu burzonych „starych” domów. Dlaczego się tak dzieje i czy to się opłaca?
Na pewno się opłaca, skoro ludzie to robią. Z tym że nie wszyscy, budując nowe domy, zawsze kierują się tylko i wyłącznie chęcią zysku. Wiele domów budowanych jest przez ludzi, którzy chcą w nich mieszkać. Całe Metro Toronto zagęszcza się z roku na rok. Odczuwalny jest brak domów w stosunku do liczby mieszkańców. Ci, co mieszkają na peryferiach, skazani są na uciążliwe dojazdy do pracy. W tym samym czasie istniejąca struktura miejska nie jest wykorzystana w pełni. Rząd prowincyjny wręcz popiera to, co się dzieje obecnie, czyli intensyfikację zabudowy. Zmieniane są przepisy urbanistyczne ułatwiające kupowanie pojedynczych działek i dzielenie ich na dwie mniejsze. Jest to najprostsza metoda, by „zagęścić” miasto.
Często innym powodem budowy nowych domów na „starych “ działkach jest fakt, że dziś ludzie (szczególnie z pieniędzmi) oczekują innych standardów. Jedna łazienka na dom, niskie sufity czy małe pomieszczenia – nie są już akceptowalne. Można oczywiście robić renowacje, ale renowacje mogą tylko częściowo poprawić sytuację.
Istotnym powodem budowy nowych domów jest też fakt, że tak naprawdę następuje prawdziwa rewolucja w stylu i sposobie budowy domów. Bardziej nowoczesny wygląd, lepsze materiały, domy bardziej energooszczędne. Niekoniecznie wielkie, ale za to znakomicie wyposażone.
Ponieważ obecnie coraz bardziej odczuwalny jest brak wolnych terenów pod budowę, to burzenie starych domów, by wybudować nowe, jest najczęściej jedyną alternatywą. Jeśli myślimy o budowie w mieście, to największym problemem jest właśnie brak wolnych terenów. Większość terenów jest już zabudowana i sporadyczne wolne działki, jeśli pojawiają się na sprzedaż, są albo wcale nie takie tanie, albo lokalizacyjnie nie są wcale atrakcyjne. Koszty działek są bardzo zróżnicowane i tu oczywiście decyduje cena rynkowa. Sprzedający chce dostać jak najwięcej, kupujący chce odwrotnie. Cena będzie zależała od lokalizacji, wielkości oraz atrakcyjności. Aktualnie – w Mississaudze ceny działek zwykle zaczynają się na poziomie 650-750 tysięcy dolarów. W Toronto są na poziomie 700 tysięcy dolarów i więcej.
Często od „pustych” działek, na których nigdy nie było domu, naliczany jest podatek HST, czyli dokłada to znaczny koszt do jej ceny zakupu. Jeśli „gołą” działkę kupuje budowniczy i robi to z zamiarem budowy i sprzedaży, to ma on oczywiście możliwość rozpisania HST oraz kosztów HST naliczanych w czasie budowy od materiałów i robocizny. Cały ten podatek jest zwykle dokładany do ceny sprzedaży i przechodzi on na kupującego. Inaczej jest, jeśli kupujemy działkę dla siebie.
Wówczas najczęściej podatek HST jest niestety naszym kosztem. Oprócz HST, kiedy kupujemy „dziewiczą” działkę, musimy liczyć się z dodatkowym kosztem pod nazwą „Development Charges”. Są to opłaty, z których miasta pokrywają część kosztów związanych z rozwojem infrastruktury, jak budowa szkół, ścieków, tranzyt, drogi itd. Jest to jednorazowa opłata i nie ma od tego ucieczki. Dzisiaj w Mississaudze (Peel) ta opłata od każdej nowej jednostki mieszkalnej wynosi 40.391 dol. dla condo, 54.544 dol. dla domów. Nie jest to mało! Nic dziwnego, że tacy poważni deweloperzy, jak Mattamy, są kochani przez miasta – bo płacą ogromne pieniądze na rozwój infrastruktury, które to koszty oczywiście w końcowym efekcie wychodzą z indywidualnych kieszeni kupujących. W przypadku użycia do budowy działki, na której już kiedyś stał dom (i został zburzony) – unikamy tej opłaty.
Jest jeszcze kilka innych spraw, o których warto wiedzieć.
Koszty podłączeń – w przypadku istniejącej działki może się zdarzyć, że uda się nam uniknąć niektórych kosztów związanych z podłączeniem nowych serwisów, jak woda, ścieki, prąd, gaz. Z tym że jeśli robimy rozbudowę domu i na przykład dokładamy piętro – to może to być dobre rozwiązanie. Natomiast jeśli budujemy nowy dom na miejscu starego – to rzadko jest to dobre rozwiązanie. Jeśli burzymy dom, który był budowany 50 lat temu, to na pewno te serwisy nie będą odpowiednie dla nowych standardów. Zwykle rura doprowadzająca wodę od ulicy powinna być powiększona z typowej grubości 1/2 cala do 1 cala. Odprowadzanie ścieków z typowo żeliwnych lub kamionkowych rur powinno być zamienione na plastyk (PCV). Dawniej prąd był doprowadzany w powietrzu od słupa do domu, dziś chcemy, by był pod ziemią. Koszty poszczególnych podłączeń są różne w różnych miejscach, ale są to spore pieniądze, liczone w tysiącach dolarów.
W przypadku domów za miastem, czasami możemy wykorzystać istniejącą studnię czy szambo, ale to też wymaga dokładnych badań, czy to jest warte zrobienia.
Finansowanie – w przypadku kupna pustej działki, poważny problem pojawia się z jej finansowaniem. Jest trudno znaleźć bank, który to robi. Czasami banki chcą 50 procent lub więcej „down payment”, by to zrobić. Procenty też są często wyższe. Znacznie łatwiej jest uzyskać pożyczkę, kiedy kupujemy działkę z domem. Tu nawet czasami jesteśmy w stanie kupić taką nieruchomość z minimalną wpłatą.
„Demolition” – jeśli kupimy dom do zburzenia, to dochodzi często dodatkowa opłata – koszt wyburzenia domu. Ale jeśli popatrzy się na cały proces oraz całkowite koszty budowy, to moim zdaniem, i tak się to opłaca.
Reasumując – co jest lepsze? Kupno działki bez domu czy z domem, kiedy planujemy budowę? To zależy i każda sytuacja ma swoje zalety i minusy i każda musi być przeanalizowana indywidualnie. Jedno jest pewne, łatwiej jest znaleźć dom do wyburzenia z ładną działką niż ładną działkę bez domu.
Chciałbym na zakończenie przypomnieć, że od lat jestem zaangażowany w projektowanie i budowę domów i wszyscy zainteresowani tym procesem, od kupna domu do zburzenia, poprzez projekt, do budowy nowego, mogą się ze mną kontaktować. Ja mogę Państwu pomóc nie tylko kupić działkę czy dom, ale również pomóc dom zaprojektować, otrzymać pozwolenia na budowę i nawet wybudować.
Dobrze się stało, że śpieszyliśmy do Warszawy, bo mama złamała rękę i była w szpitalu na badaniu i założeniu gipsu. Jak można złamać rękę, leżąc w łóżku?
Okazuje się, że można, i to dość łatwo. Wystarczy uderzać przedramieniem w poręcz łóżka. W nocy, podczas jakichś gwałtownych, niekontrolowanych ruchów rękami wystarczył moment i kość, a raczej kosteczka krrrak i koniec!
Zdążyliśmy przyjechać do szpitala.
– Gips? Po co gips? Czy nie wystarczy jakieś usztywnienie?
– Nie, nie wystarczy!
– A może jednak, przecież to jest chudzielinka, kosteczki jak zapałki! I na to wszystko ciężki gips?
– Proszę pana, czy ma pan medyczne wykształcenie?
– Nie, jestem emerytowanym kierowcą.
– Emerytowanym?
– No, tak...
– Proszę pana, czy ja panu mówię, jak prowadzić ciężarówkę? No właśnie!
Ile ja takich rozmów odbyłem w życiu??? Milion? Dwa Miliony? Zawsze dochodzi do tego pytania! Czy jest pan lekarzem?
Ale mama była spokojna. Co prawda nie mówiła, ale widać było, że godzi się z losem. I o dziwo – w parę dni po powrocie ze szpitala zauważyliśmy, że jest w trochę lepszej formie i chce coś powiedzieć. To nie było tak od razu, ale po dłuższej chwili, z ruchu ust zrozumieliśmy:
– Chcę umrzeć...
Tego dnia wracaliśmy z Domu Opieki naprawdę przygnębieni. Likwidowany dom był pusty i zimny. Coraz więcej rzeczy, mebli, ubrań i całego domowego sprzętu oddawaliśmy sąsiadom, znajomym, albo wręcz wyrzucaliśmy do kontenerów przeznaczonych na używaną odzież i dom coraz szerzej odsłaniał swoją starość.
Miejsca po zdjętych obrazach, zepsute zamki, futryny, zacieki na ścianach... Siedzieliśmy w kuchni, pijąc herbatę, żeby chociaż trochę poczuć się przytulniej, ale to nic nie pomagało.
Niemniej na razie trzeba było siedzieć na miejscu i zobaczyć, jak się sprawy rozwiną.
I w czasie tych dość smutnych i ponurych dni przyszło mi do głowy, czy nie wyskoczyć by na małą chwilę do Sopotu!
A Sopot miał dla mnie zawsze ogromnie dużo uroku! Zresztą dla kogo nie miał?
Dla kogo nie miał?! Ileż „historii jednej znajomości”? Ileż wspaniałych wakacyjnych wspomnień, przeżyć i zakochań?
„Złota plaża pośród drzew...”.
Mając to wszystko na uwadze, jakiś czas po naszych eskapadach na południe, tym razem wybraliśmy się na północ – nad Bałtyk! Pojechaliśmy do Sopotu piękną drogą przez Płońsk, Sierpc aż prawie do Torunia, a potem już wielką autostradą A1, po której prowadzić auto było czystą rozkoszą. Jeszcze raz przekonywałem się, że w którąkolwiek by stronę w Polsce pojechać, to wszędzie jest pięknie. Być może o każdym kraju można tak powiedzieć, ale mimo to zawsze będę powtarzał, że polskie krajobrazy mają coś miłego i domowego. I trzeba być Polakiem, żeby to czuć i tak to odbierać. Jednym słowem, Polska to piękny kraj! Tout court!
A teraz Sopot! Byłem tam kilka razy i z każdego pobytu wyniosłem mnóstwo wspaniałych wspomnień.
Pierwszy raz w lecie 1956. Naturalnie z rodzicami. Młody chłopak, który zaniósł nam dość ciężkie walizki z kolejowego dworca do naszego letniego mieszkania na Morskiej 7, wziął za to papierowe 2 złote. Bo dwa złote były wtedy w banknocie. Na ulicy stały wtedy gazowe latarnie, które wieczorami zapalał pracownik gazowni. Chodził z długą fajką i zapalał je jedna po drugiej. Włos mi się jeży, gdy to piszę! Czuję się jak jakiś dinozaur, który opowiada o epoce kamienia łupanego! Co najważniejsze jednak, to to, że akurat wtedy otwarto słynne lody „u Włocha”, a prócz tego cały czas tłumnie spacerowano po nieśmiertelnym deptaku Monte Cassino i wszędzie widać było piękne dziewczyny, które co prawda jeszcze mnie aż tak bardzo nie interesowały, ale z całą pewnością zauważałem ich istnienie. Może dlatego, że fascynowały mnie wtedy (zupełnie nie wiem dlaczego) szerokie spódnice z plastikowymi pasami i wszechobecne rybaczki. Miałem wrażenie, że cały czas widzę tylko te dwa ubiory. Moja mama też chodziła w takiej spódnicy.
Wszędzie słychać było piosenki Chóru Czejanda i „Kukurydzę”, którą cały czas grano na plaży. Kto śpiewał tę „Kukurydzę”, nie pamiętam, ale piosenka łatwo wchodziła w ucho i wszyscy ją nucili. Ojciec zabrał mnie dwa czy trzy razy na treningowe gry jakichś wielkich tenisistów, którzy akurat wtedy zjechali do Sopotu, ale to było bardziej przeżycie dla niego niż dla mnie. Co jednak było dużo ważniejsze i dobrze to pamiętam, to echa czerwcowych wydarzeń w Poznaniu. Otóż w tym samym domu gdzie my, mieszkała miła pani, która z dorastającym synem przyjechała tu na wakacje z Poznania, i była tak roztrzęsiona i znerwicowana, że cały czas musiała się uspokajać kawą i papierosami. W rozmowach z moją mamą opowiadała o dramacie Poznania, samowoli milicji, rozruchach i zabitych.
Siadała z papierosem i kawą, zakładała noga na nogę, poprawiała szeroką spódnicę i niesłychanie ekspresyjnie opowiadała. Co jakiś czas patrzyła w swoje odbicie w lustrze, żeby sprawdzić, jak wygląda, trochę dziwnie wydymała wargi i mówiła dalej.
– Ależ proszę pani! Jak oni mogli??? Jak mogli? Do czego to podobne? Strzelać do ludzi, proszę pani? Jak do zwierząt? Co to będzie?
Zaciągała się głęboko, wypuszczała do góry dym i znowu spoglądała w lustro. Pamiętam – miała na imię Lidia i muszę powiedzieć, że trochę mi się podobała. Nie żeby to czy tamto – ostatecznie miałem tylko siedem lat, ale faktem jest, że było w niej coś, co zwracało męską uwagę. Gdy chodziliśmy razem na plażę albo na molo, wielu spotykanych mężczyzn mówiło:
– Dzień dobry pani Lidko!
– Cześć Lidka!
– Kłaniam, kłaniam pani Lidio!
Widać było, że jest lubiana i przede wszystkim dawała się lubić.
Jej opowiadania o Poznaniu dawały dużo do myślenia. Nawet dla takiego smarkacza jak ja. Czuło się idące zmiany, chociaż mój ojciec był bardzo sceptyczny. Co innego pani Lidia.
– Och, żeby tylko przyjęli z powrotem Gomułkę! Tylko on może coś zrobić! – entuzjazmowała się.
A z Gomułką było już wtedy dużo lepiej, bo podobno został zrehabilitowany i czekał na przyjęcie do partii. Akurat to pamiętam z rozmów z ojcem, któremu nieustannie zadawałem jakieś pytania. Podziwiam jego cierpliwość dla mnie, która, jak myślę, brała się z tego, że był ode mnie starszy o czterdzieści lat i miał więcej pobłażliwości, niż gdyby był bardzo młodym ojcem.
Woda w zatoce pełna była kolorowych, cudownych meduz, które wyciągane z wody, traciły swój wspaniały wygląd, a wrzucane z powrotem natychmiast go odzyskiwały. Pamiętam też, jak w czasie kąpieli jednej pani urwało się w kostiumie ramiączko od stanika. Bez skrępowania stała z obnażonym biustem, naprawiając, co było do naprawienia, i korzystając przy tym z pomocy jakiegoś przygodnego pana, który bardzo gorliwie w tym uczestniczył. Dziwna rzecz, że nikt nie robił z tego sensacji i prawdę mówiąc, plażowicze zachowywali dużą delikatność. Co innego ja. Gapiłem się jak urzeczony, bo nagość była dla mnie kompletną nowością! Inna rzecz, że o ile pamiętam, kobieta miała bardzo ładny biust. To były wspaniałe dwa miesiące. Pojechaliśmy też statkiem spacerowym „Mazowsze” na Hel, do Jastarni, i nie wiem już gdzie jeszcze, ale w sumie „to były piękne dni!”
Do Sopotu przyjeżdżałem jeszcze w 1966 i 1976. Co dziesięć lat. I każdy przyjazd niósł nowe wrażenia i jakby oddzielał jeden etap od drugiego. Ten pierwszy, w ‘56, pokazywał mi inny świat – jakżeż różny od tego prowincjonalnego, sielsko-anielskiego zamkniętego w dość ciasnych ramach małego miasteczka.
Ciekawa rzecz, że nasz przyjazd do Sopotu – chociaż o całą epokę oddalony od poprzednich – był do nich niesłychanie podobny. Nigdy nie odczułem czegoś takiego tak wyraźnie. Tak jakbym stamtąd nie wyjeżdżał. Teraz – w 2017 roku – szedłem dokładnie tymi samymi ulicami, widziałem te same domy, balkony, sklepy, a nawet drzewa. Poznawałem wejścia na plaże, oczywiście molo, stare, drewniane wille tonące w ogrodach, deptak Monte Cassino, Grand Hotel i wreszcie lodziarnię „U Włocha”. Doprawdy nie wiem, dlaczego akurat tu – w Sopocie – odczułem to tak wyraźnie. Chyba jednak dlatego, że każdy pobyt był naładowany emocjami, przeżyciami i wrażeniami, które ryły w sercu i głowie trwały obraz. Nie do usunięcia.
Ludzie też byli podobni. Nie było już co prawda szerokich spódnic i kocich okularów słonecznych, a na plaży w miejsce jednoczęściowych kostiumów królowało bikini, ale na Monte Cassino ciągle spacerowały piękne dziewczyny, lody smakowały wybornie, a Grand Hotel górował nad wybrzeżem.
Widziałem ten sam Orbis, pod którym w 1966 stałem całą noc w kolejce po bilety na samolot z Gdańska via Warszawa do Rzeszowa. Inna rzecz, że nie była to znowu wtedy taka wielka ofiara, bo byłem po tańcach w Non-Stopie, piłem piwo i czekałem w wesołym gronie. W osławionym Non-Stopie grały „Czerwone Gitary”. To był ich pierwszy sezon w tym klubie i młodzieży było mnóstwo.
Wiele razy pisząc o różnych modelach samochodów, pomijałem suchym stwierdzeniem, że „mają elektroniczne gadżety”, urządzenia, które w zasadzie pojawiają się obecnie w każdym, nawet podstawowym modelu, a które mają poprawiać bezpieczeństwo jazdy i w pewnym sensie wyręczyć kierowcę.
Jednym z liderów tego trendu jest Toyota. Koncern ten wprowadził w swoich modelach sprzedawanych w roku 2018 nową, drugą już generację systemu TSS, czyli Toyota Safety Sense. System ten składa się z kilku elementów dostępnych również w modelach bazowych koncernu. Pakiet TSS w Kanadzie dzieli się na następujące: TSS-C, który obejmuje system ostrzegający przed zderzeniem i, jeśli nie ma reakcji, uruchamiający hamulce samochodu; ostrzeżenie przed opuszczeniem pasa jazdy oraz system automatycznego włączania i wyłączania świateł długich. Co ciekawe, włączenie i wyłączanie świateł długich jest ważne dla wszystkich innych systemów bezpieczeństwa, ponieważ wiele z nich opartych jest na kamerach, które w przypadku brudnej przedniej szyby albo złej widoczności przestają dobrze działać. A więc włączanie świateł długich pozwala na lepsze funkcjonowanie wszystkich pozostałych systemów bezpieczeństwa elektronicznego.
Kolejna opcja elektronicznego bezpieczeństwa to TSS-P, który obejmuje system ostrzeżenia przed wypadkami oraz korektę toru jazdy razem z funkcją wykrywania pieszych, jak również alarm przed opuszczeniem pasa jazdy, z dostępną w niektórych modelach asystą systemu sterowania, co oznacza, że samochód sam jedzie nam w środku pasa ruchu. Do tego wspomniany już system automatycznych świateł długich, a także adaptacyjny tempomat, czyli cruise control, używający technologii radarowej albo laserowej, w niektórych modelach obejmujący również jazdę w korku, co pozwala nam praktycznie nie uważać przy jeździe na zatłoczonych drogach; samochód „sam się prowadzi”.
Od połowy 2018 dostępny jest system TSS, który obejmuje właśnie wykrywanie pieszych oraz rowerzystów, i to zarówno w dzień, jak i w nocy. Toyota uważa, że oferowanie tych wszystkich elektronicznych zabezpieczeń, które zwalniają kierowcę z reakcji w sytuacjach nagłych, poprawia bezpieczeństwo jazdy, a także pozwala zmniejszyć zatłoczenie na ulicach – choćby poprzez prosty fakt utrzymywania samochodu w niewielkiej odległości za autem jadącym z przodu i natychmiastowe reagowanie na zmiany jego prędkości. Samochody na autostradzie mogą tworzyć coś na kształt pociągu samochodowego, w którym tworzenie się korków będzie o wiele bardziej ograniczone, niż to ma miejsce w przypadku gdy reagują poszczególni kierowcy.
Oczywiście, można mieć wiele zastrzeżeń do tego rodzaju systemów; na ile są one bezpieczne; na ile ich działanie nie powoduje zmniejszenia uwagi kierowcy w sytuacjach, kiedy systemy przestają działać lub napotykają znaczne ograniczenia możliwości działania, jak chociażby wspomniane już zmniejszenie widoczności.
Innymi ciekawymi kontrowersyjnymi przypadkami są sytuacje nieprzewidziane przez programistów. Wyobraźmy sobie, na przykład, że znajdujemy się w tłumie wrogo nastawionych ludzi, którzy chcą nam zrobić krzywdę. Gdy usiłujemy naszym samochodem wyrwać się z tego zbiegowiska, potrącając napastników, system bezpieczeństwa Toyoty, wbrew naszej woli, nie pozwoli nam tego uczynić i nasz samochód będzie hamował, uniemożliwiając tratowanie ludzi.
Opisałem tutaj systemy Toyoty, ponieważ są one bardzo zaawansowane i dostępne w bardzo podstawowych modelach. Trzeba sobie też zdać sprawę, że cała ta elektronika samochodowa zmierza w stronę automatyzacji jazdy. Z pewnością na początku nie wyeliminuje nas, kierowców, całkowicie, podobnie jak ma to miejsce dzisiaj w przypadku pilotów komercyjnych samolotów – „starty” i „lądowania” będą się odbywały nadal ręcznie z udziałem człowieka. Natomiast „przeloty”, czyli jazda po autostradzie na długich dystansach, zostaną całkowicie zautomatyzowane już w bardzo nieodległej przyszłości. Będzie to dotyczyło nie tylko samochodów osobowych, ale przede wszystkim transportu komercyjnego. Tak więc być może pisanie o samochodach straci już wówczas całkowicie sens,
o czym ze smutkiem powiadamia
Wasz Sobiesław
Maxime Bernier zapowiada, że w przyszłym tygodniu ujawni nazwę i logo swojej nowej partii. Jego zespół mówi, że poparcie dla polityka rośnie w całym kraju, a nawet wśród kolegów posłów. Parlament ma rozpocząć nową sesję obrad 17 września, ogłoszenia Berniera powinniśmy spodziewać się wcześniej.
Bernier nawołuje popierających partię konserwatywną, by przestali bać się tego, że oddanie głosu na nową partię tylko umożliwi Justinowi Trudeau reelekcję. Mówi o sobie, że jest prawdziwą alternatywą dla liberałów. Wraz ze swoim sztabem wciąż pracuje nad dokumentacją i programem, a także szuka ludzi do komitetu wykonawczego. Dodaje, że jak na razie udało mu się zebrać sporo pieniędzy.
Z ankiety przeprowadzonej przez Nanos Research wynika, że 22 proc. Kanadyjczyków zgadza się ze stwierdzeniem, że na poziomie federalnym potrzebna jest nowa partia konserwatywna. 17 proc. mówi, że mogłoby zagłosować na Berniera.
Bernier nie odpowiedział wprost na pytania dotyczące możliwego wystawienia kandydatów w wyborach uzupełniających w okręgach Outremont w Montrealu, w ontaryjskich Leeds-Grenville-Thousand Islands i Rideau Lakes oraz w Burnaby South, B.C.
Clinton Desveaux, który prowadził kampanię Berniera w prowincjach atlantyckich, gdy ten ubiegał się o przywództwo w partii konserwatywnej, mówi, że nowa partia powinna otrzymać wymagane 12 mandatów i po następnych wyborach federalnych uzyskać status oficjalnej partii w parlamencie. Dodaje, że zainteresowanie startem w barwach Berniera wyrazili niektórzy posłowie poprzedniej kadencji. Podobno trzech obecnych posłów konserwatywnych rozpoczęło zakulisowe rozmowy o możliwym przejściu do Berniera.
Zakaz sprzedaży niczego nie rozwiąże
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakMimo że władze Toronto i Montrealu zgodnie domagają się wprowadzenia zakazu sprzedaży krótkiej broni palnej, przewodniczący Toronto Police Association Mike McCormack uważa, że zmiana przepisów wcale nie rozwiąże sprawy i strzelanin wcale nie będzie mniej.
Toronto apelowało do Ottawy o wydanie decyzji o zakazie sprzedaży broni krótkiej, a do władz prowincji – o zakaz sprzedaży amunicji. Niedługo potem podobne żądania wysunął Montreal, twierdząc, że należałoby zakazać prywatnego posiadania pistoletów w całym kraju. W kolejnych tygodniach władze federalne nie poruszały tematu, zdawkowo stwierdzając, że być może go przemyślą. Nowy minister zajmujący się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej Bill Blair powiedział, że liberałowie są otwarci na różne możliwości, ale nie zdradził, jakie możliwości są w ogóle brane pod uwagę. Dalej pod koniec sierpnia kwestia zakazu posiadania broni krótkiej pojawiła się w liście zawierającym omówienie zadań ministra Blaira. „Należy przeprowadzić analizę możliwości wprowadzenia całkowitego zakazu posiadania krótkiej broni palnej i karabinów automatycznych w Kanadzie, nie ograniczając przy tym uprawnionego używania broni przez Kanadyjczyków.
McCormack mówi, że rząd nie jest w stanie powstrzymać kogoś, kto zamierza nielegalnie kupić broń i użyć jej do strzelania do ludzi. W psychice napastnika nic się nie zmieni. Intencje są dobre, ale tylko tyle. Zdaniem szefa stowarzyszenia torontońskich policjantów należałoby raczej zwiększyć nakłady na policję i służby socjalne. Dodaje, że przez lata służby nauczył się jednego – ludzie, którzy kradną i sprzedają broń albo używają jej nielegalnie, już i tak mają na koncie kilka wyroków więzienia. Co więc zmieni jedno dodatkowe prawo, pyta McCormack.
Nie zgadza się z nim burmistrz John Tory. Mówi, że jeśli choć jedno życie można uratować wprowadzają nowe przepisy, to warto to zrobić.
Liczba strzelanin rośnie w Kanadzie od kilku lat. W 2016 roku więcej osób zginęło od kul niż od noży. Większość obywateli nie spełnia wymagań, by legalnie posiadać broń krótką. Obecnie licencje na ten rodzaj broni wydawane są kolekcjonerom, osobom uprawiającym strzelectwo lub potrzebującym broni w pracy.
W 2016 roku 130 zabójstw popełniono przy użyciu broni krótkiej. Było to 21 proc. wszystkich zabójstw w tamtym roku, a także ponad połowa zabójstw, w przypadku których napastnik posługiwał się bronią palną. Do tego szef torontońskiej policji Mark Saunders powiedział niedawno radzie miasta, że ponad 50 proc. broni używanej w celach przestępczych pochodzi z rodzimych źródeł.
W szkole bez klimatyzacji nie sposób się uczyć
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakDrugiego dnia szkoły w niektórych szkołach w GTA panowała ciężka atmosfera. Bynajmniej nie z powodu złego zachowania uczniów lub braku chęci do nauki – przyczyną był brak klimatyzacji. W środę temperatura odczuwalna w Toronto przekroczyła 40 stopni Celsjusza.
Według badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Ipsos Reid 84 proc. ontaryjczyków domaga się instalacji klimatyzatorów we wszystkich budynkach szkolnych. Na takie udogodnienia mogą na razie liczyć uczniowie i pracownicy 128 z 583 szkół w prowincji. Tyle jest w pełni klimatyzowanych. W pozostałych klimatyzacji nie ma w ogóle lub jest zainstalowana tylko w części pomieszczeń.
95 proc. badanych zgodziło się, że powinny być wprowadzone minimalne standardy jakości stanu fizycznego budynków szkolnych. 48 proc. uważa, że szkoły są finansowane w wystarczającym stopniu. 66 proc. zgodziłoby się na wzrost zadłużenia prowincji w imię remontów szkół, a 59 proc. jest gotowe płacić wyższe podatki, jeśli tylko stan budynków by się poprawił.
W rzeczywistości na remonty szkół brakuje 15,9 miliarda dolarów. Na liście prac są cieknące dachy, wymiana bojlerów czy instalacja klimatyzacji. W lipcu rząd zlikwidował fundusz na renowację szkół. Na ten cel miało być przeznaczonych 100 milionów dolarów pochodzących z systemu ograniczania emisji cap-and-trade.
Minister edukacji Lisa Thompson powiedziała, że w roku szkolnym 2018-19 kuratoria otrzymają z ministerstwa 1,4 miliarda dolarów na naprawy. Szkoły, które chcą instalować klimatyzację, mogą ubiegać się o dofinansowanie z programu School Renewal Allocation.
Nasze teksty
Maria Władysława Nowicka (1924-2019)
Maria Władysława Nowicka, urodzona we Warszawie 8-go września 1924r, zmarła spokojnie we śnie o 11:11 rano 6-go kwietnia br. w Mississauga, Ontario. Żona śp. kap. Mariana Nowickiego, matka Ani w Kanadzie, Zbyszka w Nowej Zelandii, Isi w Australii, ciocia Ewy w Kanadzie, B... Czytaj więcej
I co nowego na wiosennym rynku?
Niewiele. Ciągle to samo. W Izraelu nasz ‘ulubieniec’ Benjamin Netanjahu został ponownie premierem. Co to dla nas znaczy? Nic nowego. Zagrożenie izraelsko-amerykańskie postępuje swoim trybem. Właściwie już nie zagrożenie, ale realizacja dawno ustalonych planów. Podsumujmy więc w wielkim skrócie: &n... Czytaj więcej
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…