Nakładem wydawnictwa 3DOM ukazała się w czerwcu arcyciekawa książka naszego warszawskiego współpracownika Pana Nikt „AION – szkice u końca czasów”. Książka zawiera m.in. teksty publikowane w „Gońcu” i jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto choć trochę jest zainteresowany losem Polski i jej położeniem w geopolitycznej układance świata. Na początek oddajmy głos jej recenzentowi, Grzegorzowi Braunowi:
***
Nowa geopolityka polska Pana Nikt, czyli Przemądry Odys w mrocznej jaskini Polifema
Nie wiem, czy ktokolwiek już tak pisał u nas o geopolityce: z tak okrutną (aż do sadyzmu) szczerością – na którą pozwolić może sobie tylko człowiek całkowicie wyzbyty poprawiających samopoczucie złudzeń, a jednocześnie niepodlegający politycznym uzależnieniom odejmującym śmiałość. Z tak kompletną dezynwolturą – do której pełną legitymację daje tylko nieprzeciętna erudycja, kultura literacka i żelazna logika analizy. Nieodparcie nasuwa się cały szereg skojarzeń – np. z przedwojennym kręgiem wileńskiego „Słowa” albo środowiskiem „Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego”.
To na łamach tamtych niezrównanych gazet Pan Nikt czułby się jak u siebie, a Stanisław i Józef Mackiewicz, Władysław Studnicki, Adolf Bocheński, Julian Babiński, Władysław Zambrzycki i Jerzy Braun przyjęliby go jak swego. Wszyscy razem i każdy z osobna trafnie rozpoznaliby w Panu Nikt prawego dziedzica suwerennej myśli państwowej – czysty i dobitny „głos wolny wolność ubezpieczający” – i uznaliby go, jestem przekonany, za godnego partnera do zaciekłej dyskusji o niepowtarzalnych szansach i śmiertelnych zagrożeniach, wobec których staje naród polski w połowie drugiej dekady XXI wieku. Nie żeby ich poglądy na stan i perspektywy sprawy polskiej były jakkolwiek tożsame czy nawet tylko zasadniczo zbieżne – tak przecież nie jest. Pan Nikt jest wszak wyposażony w przeogromny kapitał historycznych doświadczeń, które m.in. wyżej wymienionym zawdzięcza, i masę danych, do których ww. nigdy dostępu nie mieli – nie błądzi więc po manowcach, na których znaleźli się niektórzy spośród nawet najwybitniejszych jego poprzedników. Nie grozi mu popadnięcie w żadne etatystyczne utopizmy czy gnostyckie mesjanizmy, czy jakiekolwiek inne klasyczne aberracje polskiego patriotyzmu. Chłodnym okiem realisty patrzy na mapę polityczną świata – w tym przede wszystkim na międzymorze bałtycko-adriatycko-czarnomorskie – i szuka wyjścia z pułapki geopolitycznej, w którą nieodmiennie dajemy się wpychać już od tylu pokoleń. Obrazu rzeczywistości nie zaciemniają mu ani groźne w swym prostactwie resentymenty (por. np. „A kto powie, że Moskale to są bracia nas, Lechitów…”), ani sentymenty bez pokrycia w realnym bilansie sił (np. „Polak Węgier dwa bratanki”), ani tym bardziej rewolucyjny internacjonalizm bez pokrycia w jakiejkolwiek walucie dyplomatycznej (patrz: „Za wolność waszą i naszą”) – niepoważne urojenia, które służą raczej zewnętrznej kurateli, niż zabezpieczaniu bytu Polaków.
Jako polski państwowiec XXI wieku, Pan Nikt nie ma już jakichkolwiek wątpliwości co do realnej wartości egzotycznych sojuszy, które właśnie w naszej epoce kompromitują się ostatecznie. Występuje bezpardonowo przeciwko wszelkiemu klientelizmowi – niezależnie od tego, czy jest on zorientowany na Zachód, bliższy czy dalszy, czy na Wschód, czy wreszcie na Bliski Wschód. Jego analiza stosunków międzynarodowych uwzględnia zarówno elementy psychopatologii współczesnych demo-dyktatur z ich oficjalną quasi-religią poprawności politycznej, jak i realia współczesnego pola walki, dane taktyczno-techniczne typów broni i uzbrojenia. Rozumie dobrze, że tak jak żadnej wojny o Polskę nie da się stoczyć zwycięsko, pozostając w aktualnych granicach, jakie wyznaczyli nam Stalin i Hitler z Churchillem i Rooseveltem – tak też w polskiej dyplomacji nie można zacieśniać horyzontu do najbliższego sąsiedztwa.
Aby przetrwać pomiędzy Niemcami a Rosją, trzeba szukać punktów zaczepienia w najbliższym otoczeniu – owszem, choćby w Grupie Wyszehradzkiej – ale sięgając aż po oddalone półwyspy: Skandynawski i Anatolijski. Trzeba za wszelką cenę wykorzystać okno możliwości, które wciąż jeszcze lekko uchylone pozostaje na Wschodzie (Białoruś) i szeroko rozwarło się na Dalekim Wschodzie (Chiny). Pan Nikt nie cierpi już, chwała Bogu, na klasyczny zespół urojeniowo-uroszczeniowy, który polskiej elicie wystarczał tak długo jako ersatz doktryny państwowej z prawdziwego zdarzenia. Rozumie, że z pułapki dziejowej musimy wydostać się własnym przemysłem. A nie dysponując najpoważniejszym argumentem siły, trzeba przeciwnika zdezorientować i wymanewrować – niczym Odyseusz wyprowadzający swoich towarzyszy z jaskini cyklopa Polifema. Pan Nikt rozumie, że zacząć należy od wyprowadzenia polskiej elity ze ślepego zaułka bezalternatywności, w którym tkwi ona nie odrobiwszy podstawowych lekcji z historii minionych stuleci (z „wielką grą” imperiów na czele listy). To dla niego zupełnie oczywiste: Polska albo będzie wielka, albo w ogóle jej nie będzie. Pan Nikt jest żołnierzem Wielkiej Polski – żołnierzem z własnego zaciągu, samotnym szermierzem, a nie kondotierem użyczającym niebagatelnych zasobów swego intelektu tej czy innej sitwie, temu czy innemu mocodawcy. W jego osobie polska polityka zyskała jednego z najtęższych analityków, a polska literatura polityczna jedno z najlepszych piór.
Grzegorz Braun
***
Co można do tego dodać? Ano to, że Polacy, funkcjonując tyle pokoleń bez prawdziwego państwa, rzadko wykazują realizm i patriotyzm zarazem. Polska myśli państwowa – mimo rozbłyskujących na jej firmamencie meteorów – niestety jest uboga i często tonie w oparach „napoleońskich” narracji a la subiekt Rzecki. Polacy realiści, ludzie obznajomieni często są kondotierami amerykańskich, żydowskich czy niemieckich think-tanków.
Stąd tak cenna to pozycja. Pan Nikt pracuje bowiem dla nas – Polaków; mając dostęp do informacji, widzi, jak rzuca się o nas kości, ubolewa nad brakiem polskiej podmiotowości i łamie ręce nad miałkim charakterem naszych polityków.
Aby można było budować silną Polskę, Polacy muszą nauczyć się gry o własny kraj. Ta gra nigdy nie jest jednowymiarowa i nigdy nie powinna sprowadzać się do obstawiania jednej opcji.
Jako bystry obserwator życia politycznego, władający kilkoma ważnymi językami, Pan Nikt oferuje nam na kartach AION perspektywę, której próżno będziemy szukać w krajowej publicystyce, odsłania nurt dziejów, o jakim przeciętny polski „inteligent”, czytelnik tamtejszych gazet, rzadko ma pojęcie; zmusza do rachunku sumienia, wstrząsa i wybudza.
(ak)