Limity CO2 – cichy zabójca polskiej gospodarki
Większość problemów, z jakimi borykają się Polacy, jest sztucznie wykreowana przez krajową i międzynarodową lewicę. Problemami takimi są niewątpliwie kryzys gospodarczy i niezwykle bolesne, szczególnie zimą, dla polskich rodzin wysokie koszty energii i ogrzewania. Niewątpliwie za wysokie koszty energii, czyniące nieopłacalną produkcję przemysłową, i za wysokie rachunki za ogrzewanie odpowiadają limity emisji CO2. Bulwersującą sprawę ich wprowadzenia i ich nienaukowości – za emisję CO2 w 99,75 proc. odpowiada natura, a w 0,25 proc. człowiek – opisuje w swojej doskonałej książce "Mitologia efektu cieplarnianego" znany prawicowy publicysta, Tomasz Teluk.
Niskie limity emisji CO2 doprowadziły do braku energii w Polsce, co jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa energetycznego. Limity z Kioto uderzyły zresztą w całą gospodarkę Unii Europejskiej. Kraje spoza UE, które nie podpisały zobowiązań z Kioto, są niezwykle zadowolone z samobójczej decyzji władz UE. Decyzji, która zaowocowała zniszczeniem przemysłu UE i wzrostem bezrobocia. Ekopropaganda zadbała o interes gospodarek takich krajów, jak Chiny czy Indie, krajów ignorujących ekopropagandę. W wyniku protokołu z Kioto firmy, zamiast inwestować w korzystną dla środowiska modernizację, musiały zacząć kupować limity emisji CO2. Limity niszczące polską gospodarkę zaakceptowali wspólnie politycy PiS i PO, w tym i nieżyjący prezydent Kaczyński. Żaden polityk z Polski nie bronił naszych interesów. Niszczenie gospodarki Polski jest zaplanowanym działaniem europejskiej lewicy żerującej na ekologii. Limity emisji CO2 doprowadziły do zaprzestania produkcji przez polskie zakłady przemysłowe, a w konsekwencji do ich likwidacji. Z czasem arbitralną decyzją biurokratów z Komisji Europejskiej limity zostały zmniejszone o kolejne 33 proc. Skutkiem była kolejna podwyżka cen paliw – mniejsza sprzedaż wymusiła podwyżkę cen dla zachowania zysków. Za decyzje biurokratów z UE zapłacili polscy konsumenci. Unia Europejska zmniejszyła limity Polsce, pomimo że Polska zmniejszyła emisje CO2 od 1989 o 40 proc. "Polskie interesy narodowe znikły w trójkącie bermudzkim polityki Brukseli, uzależnionej od Moskwy i bezwzględnie podporządkowanej autodestrukcyjnej strategii uzgodnionej w Protokole z Kioto". UE okazała się być przeciwna polskim postulatom solidarności energetycznej.
Elity UE interesuje "wyłącznie ideologia i pielęgnowanie starego układu z Rosją". Jest to sprzeczne z interesem Polski. Według elit UE, interes sojuszu Moskwy i Brukseli ma być realizowany kosztem Polaków (tak jak to się dzieje w wypadku Gazociągu Północnego). UE uzależniła się energetycznie od Rosji. Nową zaś ideologią eurolewicy jest antyindustrializm. Polityka władz Unii Europejskiej doprowadziła do tego, że Europejczycy kupują najdroższą energię na świecie (jest to skutek zagwarantowania monopolu na obrót energią). Równocześnie w USA, dzięki liberalizacji rynku i dominacji sektora prywatnego, prywatna energetyka inwestuje w przyjazne środowisku technologie. Współczesna technologia umożliwiła zmniejszenie emisji CO2 o 90 proc.
Rozważając uzależnienie Polski od Rosji, należy pamiętać, że Polska powinna wybudować elektrownie atomowe. Pozwoliłoby to na uniezależnienie się od Rosji. Na świecie istnieje ponad 400 elektrowni atomowych (151 w Europie, 124 w Ameryce Północnej, 92 na Dalekim Wschodzie). W Europie 59 reaktorów ma Francja, 19 Wielka Brytania, 17 Niemcy, 10 Szwecja, 8 Hiszpania. Złoża uranu są w Azji, Australii i Ameryce Północnej. Na świecie 16 proc. energii pochodzi z elektrowni atomowych, we Francji 80 proc. (Francja jest zresztą największym eksporterem energii na świecie), w Wielkiej Brytanii (gdzie elektrownie atomowe zostały po części sprywatyzowane) – 20 proc. Koszty walki z globalnym ociepleniem, jakie ponosi Polska, wystarczyłyby na budowę 10 elektrowni atomowych. Za walkę z emisją C02 Polacy zapłacili 10 miliardów dolarów. W wyniku limitów CO2 w najbliższych latach ceny energii wzrosną o 100 proc.
"Ukryty" Wildsteina – kryminał smoleński
Wbrew deklaracjom Bronisława Wildsteina czytelnicy jego najnowszej powieści wydanej przez Zysk uznają jego książkę za politycznie zaangażowany manifest przedstawiciela środowiska PiS. Powieść "Ukryty" to kryminał osadzony w politycznej rzeczywistości III RP. I niewątpliwie to właśnie dekoracje są największą atrakcją książki Wildsteina.
Głównym bohaterem powieści jest prowadzący śledztwo w sprawie trzech zabójstw policjant Jerzy Tatar. Trzy ofiary są wzajemnie powiązane. W brutalne zabójstwa zamieszany jest sławny plastyk, syn pisarza pełniącego rolę autorytetu moralnego. Przeszkodą w śledztwie okazuje się pozycja podejrzanego, który przed odpowiedzialnością jest chroniony przez przełożonych, policjanta, prokuraturę, media, salon. Rys psychologiczny bohatera budowany jest na jego patologicznych relacjach seksualnych z prostytutką, jego niezadowoleniu wywołanym prześladowaniem przez agresywne lemingi obrońców krzyża, jego rozpaczy po katastrofie smoleńskiej, jego działalności w milicyjnej organizacji związkowej NSZZ Solidarność i późniejszych represjach ze strony Służby Bezpieczeństwa.
Zamieszany w sprawę plastyk okazuje się być egocentrykiem, który zyskał sławę dzięki bluźnierstwom, epatowaniu seksualną wulgarnością i pozycji swego ojca.
W powieści najbardziej poruszają opisy zezwierzęcenia lemingów prześladujących obrońców krzyża i policyjnej akceptacji dla agresji chuliganów wobec bezbronnych pogrążonych w żałobie ludzi. Interesująca jest też wizja rozkręcenia i finansowania przez przedstawicieli salonu kampanii nienawiści i zdezorganizowanych aktów agresji wobec obrońców krzyża. Dla demonicznego salonu żałoba smoleńska "jest groźna dla całej wierchuszki, całego naszego kochanego status quo", bo "może wywołać trzęsienie ziemi". Co samo w sobie mogłoby świadczyć, że Wildstein sugeruje czytelnikom, że: zamachu dokonali ludzie nieodpowiedzialni (którzy nie przewidzieli możliwości buntu), albo zamachu nie było, albo był i jego sprawcy liczyli na bunt.
W barwnym opisie demonicznego salonu, Wildstein nakreśla wzajemne powiązania mediów, lewicowych polityków i zewnętrznego ośrodka manipulującego Polakami. Pracę kreatorów wizerunku tworzących medialny spektakl hipnotyzujący Polaków.
W powieści może dziwić jedno. Wildstein antypolskim mediom nadaje przedwojenne nazwy prawicowych czasopism. Antypolską prywatną stację telewizyjną narzucającą ton debaty publicznej nazywa ABC (czyli nazwą przedwojennego dziennika związanego z ONR), a będący fundamentem patologii III RP dziennik nazywa "Słowem" (nazwą konserwatywnego dziennika, w którym pisywał Józef Mackiewicz). Czyżby w pisarzu odzywała się "trauma etnicznej obcości" i zobowiązania wobec braci z loży?
Generalicja Wojska Polskiego 1918–1926
Nakładem wydawnictwa Rytm ukazała się monumentalna, 845-stronicowa, praca profesora Andrzeja Wojtaszaka "Generalicja Wojska Polskiego 1918–1926". Na kartach książki autor bardzo dokładnie przybliża rodowód generalicji wywodzącej się z armii państw zaborczych, z legionów, korpusów polskich w Rosji i Armii Polskiej we Francji. Wykształcenie, przebieg służby w dowództwach armii zaborczych i w Wojsku Polskim. Zmiany stanu osobowego generalicji i jej losy w pierwszych latach niepodległości, w czasie walk o granice odrodzonej ojczyzny, tworzenia ustroju politycznego II RP. Autor w swej pracy porusza też temat dążeń piłsudczyków do zdominowania armii, struktury i kształtu korpusu generalskiego, polityki personalnej w dowództwie armii. Ocen polskiej generalicji dokonywanych w armii: angielskiej, francuskiej, niemieckiej i sowieckiej.
90 proc. generałów była katolikami. Głównie z armii państw zaborczych. "Latem 1920 roku r. w WP było około 167 generałów. 77 wywodziło się z byłej armii rosyjskiej, 71 z byłej armii austro-węgierskiej, 11 z byłych Legionów Polskich i czterech z byłej armii niemieckiej". Służba w zaborczych armiach zapewniła im doskonałe wykształcenie wojskowe (którego pozbawieni byli generałowie z legionów). Po zamachu majowym w Wojsku Polskim Piłsudski dokonał czystki, obsadzając swoimi ludźmi dowództwo armii (i to oni odpowiadali za klęskę w 1939 roku). Finałem życia dużej części polskich generałów była śmierć w sowieckich lub nazistowskich obozach koncentracyjnych.
Ponad połowę publikacji zajmują tablice biograficzne poszczególnych generałów. Zawierające: dane metrykalne, wykształcenie, przebieg służby wojskowej, dane o działalności publicznej i życiu prywatnym, opinie innych osób na temat opisywanego generała.
Jan Bodakowski
Warszawa