Dramatyczna odezwa profesora do Polaków na całym świecie. ,,Jeżeli uważasz się za należącego do narodu polskiego…”
Gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz. Jeżeli uważasz się za należącego do narodu polskiego, zatrzymaj się na chwilę, stań w milczeniu i zastanów się… – pisze prof. Nikołaj Iwanow w sprawie operacji polskiej NKWD (1937–1938).
W ciągu kilku lat w Związku Sowieckim zgładzonych zostało prawie 200 tys. Polaków. Jest to zbrodnia bez precedensu. Ludzie ci zostali zamordowani przez NKWD w latach 1935–1938 w ramach tzw. operacji polskiej i innych działań represyjnych. Zabijano ich w sposób bezwzględny i okrutny tylko dlatego, że byli Polakami. To nie jest żadna przesada, żaden wymysł. To wynik długoletnich badań polskich i rosyjskich historyków. Przez wiele lat ta straszliwa zbrodnia na narodzie polskim była ukrywana. Dla władz PRL Polacy za Bugiem nie istnieli.
Słusznie czcimy ofiary Katynia, Auschwitz czy Powstania Warszawskiego. Naszych bohaterów poległych w niezliczonych zrywach narodowych w obronie niepodległości, honoru i ducha narodu. Nadszedł czas, aby godnie uczcić niewinnie pomordowanych polskich mieszkańców Petersburga, Kijowa, Moskwy, Mińska, Żytomierza, Winnicy, Odessy, Irkucka i wielu innych miast na terenie Związku Sowieckiego. Chodzi o tragiczny los naszych rodaków, mieszkańców terytoriów I Rzeczypospolitej i Rosji. Ludzi oddzielonych od odrodzonej ojczyzny granicą wytyczoną przez traktat ryski w 1921 roku.
Bezprecedensowe represje z lat 30. objęły całe społeczeństwo polskie w ZSRS. Z całą odpowiedzialnością nazywamy to wydarzenie ludobójstwem, jedną z największych polskich tragedii XX wieku. Dramatem porównywalnym z tragedią katyńską, tragedią Powstania Warszawskiego czy tragedią Polaków z Wołynia i Galicji Wschodniej. Niestety, obecnie w Polsce ludobójstwo dokonane na Polakach w Związku Sowieckim traktuje się jako ciekawostkę. To się musi zmienić!
„Operacja polska” – była regularnym polowaniem na Polaków. Wyszukiwano ich w spisach lokatorów, książkach telefonicznych i kadrach zakładów pracy. Następnie bezwzględnie ich mordowano. Wcześniej byli często dręczeni przez oprawców z NKWD. Skalę tego ludobójstwa można porównać z polami śmierci Kambodży Pol Pota. Ofiarą zorganizowanej z polecenia Stalina antypolskiej czystki etnicznej padli mężczyźni, kobiety i ludzie w podeszłym wieku. Nie oszczędzano nawet dzieci, które oddzielano od rodziców i wysyłano do sierocińców lub obozów pracy. Tam poddawano je sowietyzacji, tam miały zapomnieć o swoich korzeniach. Ilu ludzi trzeba zgładzić, ilu wynarodowić, aby dane działanie uznane zostało za ludobójstwo?
Stalin prześladował i niszczył Polaków wyłącznie w imię ideologii. Uważał za konieczne „oczyszczenie” kraju z potencjalnej piątej kolumny, na wypadek – jego zdaniem nieuniknionej – wojny z Polską. Krajem, który uważał za „awangardę światowego imperializmu”. Stalin świadomie rozniecił nienawiść do Polaków. Potrzebował wewnętrznego wroga, a Polacy idealnie się na niego nadawali. „Być Polakiem w Związku Sowieckim w 1937 r. – to mniej więcej to samo, co być Żydem w III Rzeszy”. Tak określiła tę dramatyczną sytuację jedna z ocalałych, pani Helena Trybel.
Naszym obowiązkiem jest przywrócenie pamięci o tym sowieckim ludobójstwie na Polakach.
A przede wszystkim o jego ofiarach. Ich oprawcy chcieli, aby ta pamięć uległa zatarciu. Nie możemy pozwolić na to, żeby zatriumfowali. „Zapomniane ludobójstwo” nie ma prawa być nadal zapomnianym. Krew polskiego chłopa spod Żytomierza zamordowanego w ramach operacji polskiej w 1937 roku ma taką samą wartość jak krew polskiego oficera zamordowanego nad dołem śmierci w Katyniu. W czczeniu ofiar totalitarnych zbrodni nie powinno być Polaków pierwszej i drugiej kategorii. Szczególnie że skala operacji polskiej była kolosalna. W jej toku Sowieci zamordowali 10 razy więcej osób niż w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje i innych miejscach zagłady z lat 1940–1941.
Ofiary „operacji polskiej” powinny więc zająć w polskiej zbiorowej pamięci narodowej takie samo miejsce, jak ofiary Katynia. Należy im się takie samo upamiętnienie. Pomnik, muzeum, książki, filmy. Nie możemy o nich zapomnieć!
Profesor Nikołaj Iwanow
/źródło: Rodacy37.pl
Operacji polski poświęcony jest najnowszy numer Biuletynu IPN.
Od redakcji: Pamiętajmy!
***
Panie Andrzeju,
Rozumiem, że J. Piłsudski miał problem ze złodziejami – mniej, dlaczego z „k...mi“ – chyba rozumiał to w szerszym sensie, nie dosłownym seksualnym, ale jako ludzki charakter. (Jest wprawdzie stare powiedzenie: „k...a to nie zawód – to charakter.)
Ale dlaczego dokłada Pan do tej listy „prostytutki“? I czytając Pana artykuły – nie jest to pierwszy raz?
Pozdrawiam,
E. Gil, Mississauga
Od redakcji: Szanowny Panie, k...a to słowo brzydkie, dlatego staramy się go nie używać, aby nie gorszyć, prostytutka to słowo opisowe, neutralne. Tak, chodzi o prostytutkę w szerszym znaczeniu, a nie o osobę trudniącą się usługami o charakterze seksualnym. Słownik Języka Polskiego PWN podaje, że prostytuować się, to znaczy „wysługiwać się komuś dla pieniędzy lub innych korzyści”.