Szanowny panie Kumor.
Byłem uczestnikiem wycieczki do Chin organizowanej przez POLAMEX z Hamilton. Organizacja tej wycieczki była naprawdę wspaniała, hotele 5-gwiazdkowe i wyżywienie bardzo dobre. Jedyne zastrzeżenia to mam nie do POLAMEX, ale do chińskiej agencji turystycznej, która zajmowała się organizacją wycieczek i hotelami. Przewodnicy byli dobrzy, ale to że żerowali na naiwności Polaków, to już była przesada.
W Pekinie była z nami przewodniczka o imieniu Lila. Zaprowadziła całą grupę 30 osób do Zakazanego Miasta, aby poznać tajniki medycyny chińskiej. „Tong Ren Tang” sponsorowana przez Uniwersytet Chiński w Pekinie. Posadzili na krzesłach i przed każdym ustawili naczynie na moczenie nóg oraz masaż. Prelegent, twierdząc, że jest profesorem Uniwersytetu Chińskiego, w pięknych słowach opowiedział nam o pozytywnych właściwościach ich produktów. Następnie weszli następni profesorowie i skierowali się w stronę starszych ludzi oraz ludzi z nadwagą. Niby-profesor położył rękę na nadgarstku każdego i z badania pulsu wyczytywał wszystkie dolegliwości, jakie ta osoba miała. Wszyscy badani mieli nadciśnienie, problemy z zatrutą wątrobą oraz z nerkami. Następnie zasugerował, jakie naturalne leki należy stosować, aby się wyleczyć. 50 procent uczestników dało się zrobić w konia i wykupiło pastylki na jeden miesiąc minimum za 248,00 dolarów amerykańskich. Ja, mając problemy sercowe, też wpadłem w ich sidła i wykupiłem leki za tę sumę, ale to moja wina, że dałem się tak otumanić. Dałem im moją kartę kredytową i oni ściągnęli z mojego konta tę sumę w czasie 15 min. Po zakończeniu sesji porównywaliśmy te lekarstwa i wszyscy mieli te same. Wspaniały scam.
Jest w tym oszustwie nasza przewodniczka Lili, która ma z tego procent. Po powrocie do domu przez Skype zadzwoniłem do Chin, do Uniwersytetu Chińskiego w Pekinie, i pytałem się, czy ich instytut badawczy wysyła profesorów i lekarzy pod ten adres, i powiedzieli mi, że oni nie mają nic z tym wspólnego i nie sprzedają żadnych lekarstw.
Również w Kalifornii dałem jedną pastylkę do znajomego laboranta i ten mi powiedział, że to jest nieszkodliwa zielona herbata. Mój list jest tylko ostrzeżeniem przed oszustwem, z jakim się mogą spotkać moi rodacy, a jakiego mogą uniknąć, w czasie wojaży do Chin. Jeśli pan jest zainteresowany dalszymi przygodami w Chinach, to proszę dzwonić do mnie, najlepiej w weekend, i opowiem panu, jak było w wytwórni jedwabiu oraz pereł.
Z uszanowaniem Adam Burkot z Kalifornii.
Od redakcji: Trzeba uważać.
***
Szanowna Redakcjo.
Pragnę przekazać kilka swoich uwag dotyczących wydarzeń związanych z wyborem szefa RE.
Partia „miłości” pokazała swoje oblicze, a UE stan demokracji panujący w eurokołchozie. Używam słowa eurokołchoz, bo UE jest odbiciem ZSRS. Nie wyciągnięto wniosków z historii. ZSRS i Jugosławia się rozpadły. UE też się rozpadnie, bo zagraża jej dyktatura silniejszych.
Ten zachwyt przy wyborze D. Tuska przy braku choćby pozorów demokracji, u normalnego człowieka budzi przerażenie. 27:1 – tak oceniono tzw. wybór D. Tuska na szefa RE. D. Tuska nikt nie zgłosił jako kandydata, więc przy „wyborze” zapytano tylko, kto jest przeciw, nie pytając, kto jest za lub kto się wstrzymał.
Polska zgłosiła swojego kandydata, a był nim J. Saryusz-Wolski. Pan J. Saryusz-Wolski przy nieudaczniku D. Tusku wgląda na wielkiego i kompetentnego fachowca, który pochodzi z PO, a nie z PiS-u, jest Polakiem w przeciwieństwie do D. Tuska, który przy każdej okazji odżegnuje się od polskości. A więc z braku innych kandydatów to pan J. Saryusz-Wolski powinien zostać wybrany przez aklamację. Dziwne były te „wybory”, skoro kandydat na tak ważne stanowisko nie może zabrać głosu, przedstawić swoich zamierzeń i odpowiedzieć na ewentualne pytania. Wyboru najważniejszych osób w UE nie dokonują wyborcy państw członkowskich, lecz szefowie rządów. Ich łatwiej szantażować niż całe narody. Pani A. Merkel pół godziny przed „wyborem” podziękowała za wybór D. Tuska. Ciekaw jestem, czy tym „demokratycznym” wyborem zajmie się Komisja Wenecka i zarekomenduje debatę nt. braku demokracji w UE i łamania procedur wyborczych.
Dalej, zarzut, że Polska nie poparła Polaka, jest nieprawdziwy i śmieszny, bo ten, który ucieka od polskości, nie poprosił Polaków o poparcie, a ten, który uzyskał poparcie i mimo że jest Polakiem, został wyrzucony z partii „miłości” (PO), a także z EPL, za to że mógłby zagrozić niekompetentnemu Tuskowi. Pan Saryusz-Wolski jako tzw. ostatni Mohikanin w partii „miłości”, nie kierował się nienawiścią i, jak sam mówi, wysiadł z pociągu jadącego donikąd na stacji – POLSKA. Szkoda, że wyskoczył w ostatniej chwili, bo został przy tym poturbowany.
UE i PO bardzo pilnie potrzebują kapciowego dla pani Merkel. To proste, jeśli D. Tusk zostanie w Brukseli, G. Schetyna będzie miał spokojną głowę, że Tusk nie będzie dla niego zagrożeniem w kraju, a będzie pomagał totalnej opozycji w walce z PiS-em o władzę w Polsce. I jeszcze jedno. Brak poparcia dla polskiej kandydatury ze strony Grupy Wyszehradzkiej to nie tylko naciski Niemiec, lecz rewanż za dezercję E. Kopacz. Obecny stan PO ma swój początek w grupie założycielskiej. Kto, za czyje pieniądze i jakie były cele, to fundament dzisiejszej PO. Będąc w opozycji, niczego się nie nauczyła, potem, gdy przejęła władzę, zgodnie z zasadą TKM, obsadziła wszystkie stołki od sprzątaczki po premiera i prezydenta. Stworzyła państwo teoretyczne, czyli imperium, które obalone zostało przez dwóch kelnerów. PO była pewna, że zdobyła władzę już na zawsze, i niespodziewanie dla niej przegrała wszystko, choć ponoć nie miała z kim przegrać, a zwłaszcza z wyśmiewanymi „moherowymi beretami”. Mimo tej klęski nie pozbyła się buty i arogancji. Rządzić nie potrafiła, więc zajęła się tworzeniem afer, wyprzedażą majątku narodowego, demoralizacją narodu oraz niszczeniem państwa polskiego.
Teraz jest wielki lament w mediach, na ulicach i w Sejmie, że PiS odsuwa ich od pełnego i głębokiego koryta, że społeczeństwo nie pozwala na wpychanie Polski w lewicową uliczkę, że społeczeństwo nie chce europejskich srebrników w postaci euro, a im trudno wyżyć za 10 tys. zł. Za 6 tys. pracuje tylko głupi. Taki pułap wyznaczyła pani Bieńkowska w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, lecz jako wicepremier nie podniosła płac do tej granicy, zadbała natomiast o swoje zarobki, uciekając do Brukseli.
Jakie wnioski nasuwają się po bliższej ocenie PO? PO nie nadaje się do rządzenia krajem i nie nadaje się na konstruktywną opozycję, bo się nie uczy i nie wyciąga wniosków z przeszłości. Jedynie nadaje się na donosicieli, kapciowych i do niszczenia Polski na wszelkie sposoby. Im więcej destrukcji, tym więcej kosztów, tym samym mniej pieniędzy na likwidację biedy, mniej czasu na reformy i naprawę zdewastowanej Polski (sądownictwo, służba zdrowia itd.). Im więcej kłód pod nogi, tym mniej możliwości na zrealizowanie obietnic wyborczych przez rządzących. Jeden dzień pracy Sejmu to ponad milion złotych. To cena za jałowe dyskusje nad bezzasadnymi wnioskami totalnej opozycji.
Podziwiam cierpliwość i miłosierdzie polskiego narodu. Przyszedł czas, aby zacząć się uczyć szacunku dla wyborców, aby zrozumieć, co to obietnica wyborcza, i to że hipokryzja to nie zaleta, lecz wada. Teraz jest czas, aby się przygotować, na wypadek gdyby naród się pomylił przy wyborach i przypadkowo otrzymali ponowną szansę rządzenia krajem. Czas najwyższy, aby przeprosić naród za pogardę, afery i inne niegodziwości. Zamiast pluć na J. Kaczyńskiego, poprosić go, aby w tak jaskrawy sposób nie odkrywał ich wad i słabości.
Zakończę swoje wywody cytatem z pamięci, który był kiedyś wypowiedziany pod adresem innego człowieka, lecz pasuje do obecnej sytuacji. „Człowiek idący do przodu nie zważa na insekty gnieżdżące się w szparach chodnika.” Wielkanoc to czas skruchy i pokuty. Zachęcam rządzących i opozycję totalną do rozważań nad stanem państwa polskiego. Wesołych i błogosławionych Świąt Wielkanocnych życzy
Stanisław Pietras,
Burlington
Odpowiedź redakcji: Niestety: Daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia...
***
Jan Saski Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W sprawie ciekawego wywiadu z prof. Tadeuszem Piotrowskim z USA, autorem książek „Poland’s Holocaust” i „Genocide and Rescue in Wołyń”. Profesor pochodzi z polskiej, chłopskiej rodziny, mieszkającej przed wojną na Wołyniu. Pan Profesor obiektywnie ocenia stosunki polsko-żydowsko-ukraińskie w czasie wojny. Stara się nawet tłumaczyć kolaborację Żydów z Sowietami i Ukraińców z Niemcami bez jednostronnego uogólniania. Niestety, ale na Zachodzie brak jest opracowań w języku angielskim, traktujących o tych trudnych tematach. Dlatego m.in. pewne wrogo do nas nastawione ośrodki mają ułatwione zadanie w sianiu antypolskiej propagandy.
http://www.goniec.net/goniec/inne-dzialy/wywiady/polacy-i-%C5%BCydzi-w-czasie-wojny.html
Osobiście zaintrygowała mnie podana przez Profesora informacja, którą polecam jako uzupełnienie gorącej dyskusji, jaką wywołały moje opinie na temat różnic pomiędzy postępowaniem Niemców a Ukraińców pod artykułem na http://www.prawica.net/comment/90773#comment-90773
Według informacji Profesora, w czasie etnicznych czystek na Wołyniu około pół miliona Polaków uciekło przed rzezią do miast. Uratowali się m.in. dlatego, że zostali wywiezieni na roboty do Niemiec.
Od redakcji: Szanowny Panie, sianie antypolskiej propagandy, jest możliwe za sprawą cielęcego nastawienia większości Polaków i braku możliwości finansowych oraz medialnych głoszenia prawdy.