Hi Mr. Kumor,
It was a great pleasure to meet with you on Saturday Jan 25. I apologize but it was not possible to provide new exclusive imagery of the Syrena for Goniec as all computer imaging power has been going towards the development of new concept ideas and also, as you can imagine, I am personally preoccupied with legal matters at this time. I have seen your article on-line and I wanted to make a comment as there is a small misunderstanding arising from mishearing. I attended the Ontario College of Art & Design, not Interior College...
I will send you additional images in the near future that you wiould be able to use exclusively.
Best regards,
AK
Od redakcji: We stand corrected. Thank you very much, hope to hear from you soon.
•••
Redakcja gazety "Goniec"
28 stycznia 2014
Byłam w sobotę, 25 stycznia, na koncercie organizowanym przez pana Rozbickiego. Koncert był dobry. W większości solistami byli Rosjanie i Ukraińcy, jak również na sali było sporo Rosjan i Ukraińców. Z programu dowiedziałam się, że sponsorami są Polacy.
Na poprzednim koncercie p. Rozbickiego również część solistów była z Ukrainy. Dziwię się bardzo sponsorom, że nie zainteresują się, kogo p. Rozbicki angażuje. Uważam, że jest w Polsce bardzo dużo świetnych śpiewaków i nie rozumiem, dlaczego nie możemy słuchać i oglądać naszych rodaków.
Jeżdżę od 14 lat co roku w lipcu do Buska Zdroju, gdzie odbywa się Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamróz i dzięki temu mam okazję oglądać i słuchać polskich solistów, tak starszych jak i młodszych, którzy są naprawdę bardzo dobrzy.
Jeszcze raz apeluję do sponsorów i p. Rozbickiego, jesteśmy Polakami i popierajmy naszych artystów, którzy na pewno nie są gorsi od artystów z Ukrainy i Rosji.
Wierna słuchaczka
Elżbieta Bacciarelli
Od redakcji: Nasi z pewnością nie są gorsi, ale braci Słowian też pięknie posłuchać!
•••
W artykule pani Krystyny Starczak-Kozłowskiej pt. "Anna German Andrzeja Rozbickiego..." w wydaniu 31. 01–6.02.2014 ukazał się błąd. Piosenkę "Wróć do Sorrento" śpiewały wszystkie finalistki Konkursu, a nie trzy laureatki, jak podała p. Krystyna.
Iwona Jaszczur
Od redakcji: Szanowna Pani, może za cicho śpiewały, skoro dla p. Krystyny brzmiały jak trzy.
•••
Szanowny Panie Andrzeju,
Przesyłam tekst piosenki, tak jak ja pamiętam sprzed lat, gdy Mama je śpiewała.
Proszę opublikować ten fragment. Jest to piosenka harcerska z ziemi przemyskiej lub ze wschodniej Małopolski. Po wojnie była zakazana, gdyż wspominała o Bogu oraz jak wszyscy wiemy, harcerstwo nie było mile widziane w "Polsce Ludowej".
Może znajdzie się ktoś, kto zna całość – słowa i melodię.
Jest to spuścizna narodowa, część naszej historii i chciałbym, aby ta piosenka powróciła do harcerek.
"Nasze dłonie są gotowe społeczeństwu spłacić dług,
Pokolenie kujem nowe, a nad nami czuwa Bóg
Hej panny stańmy kołem
... czołem
... równajmy krok
Podnieśmy harcerki wysoko ramiona (albo: otwórzmy harcerki szeroko ramiona)
I Polskę przytulmy do łona
Stuletnia niewola na wieki skończona,
Na jutrznie spiżowy zadzwonił nam dzwoń
Niestety pamiętam tylko jedną zwrotkę. Nie ma dużo czasu. Wszyscy się strzejemy i niedługo nie pozostanie nikt, kto jeszcze pamięta.
Pozdrowienia, Andrzej
Od redakcji: Podpisujemy się pod apelem!
•••
Artykuł Stanisława Tymińskiego o polskiej osadzie z Peru z ostatniego numeru wywołał spore zamieszanie, dlatego postanowiliśmy opublikować wpis pod nim i fragment dyskusji, jakie spowodował. Przedstawiają one ciekawe realia polskiego środowiska w odległych rejonach świata.
------------------
Ludzka fantazja nie zna granic!
Niestety Stan Tymiński nigdy nie był u Mietka ani w La Merced i cały jego artykuł oparty jest tylko i wyłącznie na podstawie korespondencji z Mietkiem. Jako że 90 proc. zawartości artykułu to bzdury, jestem zmuszony do ich korekcji.
Ludzie, nie wierzcie we wszystko, co czytacie, bo tak wspaniale to tam nie jest!
Otóż w Nijandaris jedyną polsko-peruwiańską rodziną tam zamieszkałą jest rodzina Mietka, a Polakiem tam mieszkającym jest tylko Mietek. Żadnych innych rodzin z Polakami w tej wsi tam nie ma. Co prawda w La Merced buduje się jeden Polak, ale w celach wypoczynkowych. Dodatkowo za miastem mieszka jeszcze jeden Polak, lecz nie należy do przyjaciół Mietka.
To samo jest z działkami. Pisanie o 23 Polakach, którzy je tam kupili, jest bzdurą. Może jeden Polak gdzieś tam w okolicy coś kupił, ale to wszystko.
Mietek posiada trochę ziemi na zbyciu i na pewno chciałby ją komuś wcisnąć za zawyżoną cenę, bo ten Pan nie ma skrupułów co do "golenia" swoich rodaków. Goli każdego, kto trafi pod jego adres, a jego żona mu w tym nie ustępuje. Dla Mietka jest obojętne, czy osoba jest zdrowa, czy chora. Nie ma "zmiłuj się"!
Następny wymysł w artykule to liczba nowo przybyłych Niemców i Austriaków w miejscowości Oxapampa. Otóż, takowych tam prawie nie ma, a znalezienie tam osoby mówiącej po niemiecku graniczy niemal z cudem. Są tam co prawda potomkowie Niemców, ale czwartej generacji, którzy są wymieszani z tubylcami i nie znają niemieckiego.
Oxapampa znana jest w całym Peru z produkcji wyrobów mleczarskich, zwłaszcza serów, którą to zajmują się potomkowie Niemców. Pod względem smaku zarówno ser, jak i inne ich produkty nie dorównują europejskim produktom mleczarskim. Ogólnie w Peru dobry jest tylko importowany nabiał, a ten importuje się przede wszystkim z Francji.
Podatki w Peru są właściwie symboliczne, ale prąd jest już drogi, a niestety większość z niego korzysta, bo instalacje słoneczne są drogie, tak jak i wiele innych urządzeń, które są importowane.
Jeszcze jedna dezinformacja w artykule, tym razem przepisana z Wikipedii, że La Merced ma 170 tys. mieszkańców i jest stolicą Junin. La Merced to mała, brudna mieścina z zanieczyszczonym powietrzem, bo jeździ tam cała masa motorynek robiących za taksówki. Głównym jej punktem jest śmierdzący, brudny targ bez żadnej higieny (muchy łażące po mięsie itp.), gdzie mieszkańcy i "restauracje" zakupują żywność. Smaczne danie trudno znaleźć zarówno w tych tanich, jak i drogich restauracjach włączając w to stolicę.
Nawet w Peru większość warzyw produkuje się z zastosowaniem pestycydów, a kurczaki faszerowane są antybiotykami. Zdrowa żywność jest bardzo droga. Np. kurczak wiejski około 100 zł/sztuka.
Normalnego marketu w La Merced nie ma, są dwa sklepiki z bardzo ograniczonym asortymentem. O produktach nawet na poziomie Tesco można tylko pomarzyć. Chcąc kupić coś na poziomie, trzeba pojechać do stolicy, a to niemała wyprawa, bo zajmuje min. 10 godzin jazdy autobusem przez góry i po kiepskich drogach. Często zdarzają się wypadki autobusowe, gdzie autobusy lądują w przepaści.
Ceny w Limie – stolicy Peru – są często bardzo wysokie, a sam pobyt może być niebezpieczny, jeżeli przebywa się w byle jakiej dzielnicy.
Liczba mieszkańców w La Merced to nie 170 tys., a oscyluje w okolicy 20 tys. mieszkańców i można to sprawdzić m.in. w hiszpańskiej wersji Wikipedii. Turystów zagranicznych tam jak na lekarstwo, są to prawie tylko Polacy odwiedzający przybytek Mietka.
Wymieniona w artykule miejscowość Tarma to nie miasteczko, a miasto z ponad 100 tys. mieszkańców. Piękne kwiaty z Tarmy to jakaś fantazja.
Kawa z rejonu La Merced osobiście mi nie smakowała, a znajoma mi Peruwianka rozkoszowała się kawą z Włoch, którą dostała w prezencie, bo włoskiej kawy tam kupić nie można.
Czy Mietek chorował kiedyś na raka, nie jestem przekonany, sądząc po jego notorycznym, wręcz chorobliwym kłamaniu. Żyje on jakby w urojonym świecie skonstruowanym z kłamstw. Mietek ma dwoje dzieci z obecną żoną. To trzecie na zdjęciu nie jest jego.
Mietka dom jest pięknie położony i jest duży, ale do kliniki mu bardzo daleko. Budynek jest niewykończony i mieszka w nim cała peruwiańska rodzina Mietka składająca się z leniwych kobiet. Stada karaluchów w kuchni wszędzie łażących nikogo nie rażą. Komarami, jak i innymi insektami gryzącymi po zmroku też nikt się nie przejmuje, a zmrok robi się tam o już około 18. na okrągło przez cały rok.
Rzeka płynąca obok posesji Mietka jest wysoce zanieczyszczona chemikaliami, jak i resztkami metalu z kopalni miedzi oraz śmieciami wyrzucanymi do niej przez tubylców. Ryby z tego odcinka rzeki nie nadają się do konsumpcji.
Ewentualny wyjazd w tamte okolice radzę dobrze przemyśleć.
"Stara Baba"
(nick z forum)
•••
Odpowiedź dla "STAREJ BABY"
Wybrałaś [a może wybrałeś!] sobie bardzo adekwatny nick – jak przystało na starą babę zrzędzisz i bluzgasz i jad płynie z ciebie i żółć gorzka – czuć w tobie wielką nienawiść do osoby p. Mietka, którego znam jako dobrego męża, ojca i człowieka, i z którego gościnności i szczodrości!! [a tak! –szczodrości!], nie sknerstwa, o czym stara [zawistna] babo piszesz – wielu skorzystało. Mnóstwo ludzi, gdyby została przeprowadzona ankieta, potwierdziłoby moje słowa. Jesteś unikalnym przypadkiem rozrabiacza i rozbijacza środowiska polonijnego, nie ma w tobie za grosz skłonności do współpracy z innymi. Czysta kwintesencja i konglomerat nienawiści z zazdrością.
Ale co kto sieje, to to samo do niego wraca – tylko w większej obfitości – miłość za miłość, kłamstwo za kłamstwo, zbierzesz więc swoje żniwo "babo", i to wkrótce..
P. Mietek miał ciężką postać raka [dzięki Bogu to już historia] – to jest faktem [udowodnionym medycznie]; naturalna medycyna, którą stosuje dla innych, jest niezwykle skuteczna, stosowane metody są absolutnie par excellence! Mieszkania, jakie oferują, są czyste o europejskim standardzie i ze znakomitą kuchnią. Jak przystało na zrzędę – nawet rzece nie podaruje "stara baba" – woda dla niej brudna ! – a kto ci "piękności" twoja mać każe do niej wchodzić??? [Notabene woda w "jego" rzece zmienia kolor jedynie po obfitych deszczach i po kilku dniach wraca do stanu poprzedniego – czystego!!! – jest obficie zarybiona!!! Można sprawdzić – barwi się gliną woda po deszczach – NIE CHEMIKALIAMI!!! Durna babo – bo ich tam nie ma. Są może w twoim mózgu i sercu zjadliwym.
Ja po raz kolejny rozważam wyjazd do Peru i do p. Mietka i nie mogę się doczekać dnia wyjazdu, by odetchnąć świeżym powietrzem, zakosztować pysznej, unikalnej kuchni, poprawić zdrowie i nacieszyć się szczerą polską gościnnością. Starej babie pozostaje rozpłaszczyć swoje ileś tam liter i zalewać się żółcią i zgryzotą zakąszać i patrzeć, jaki inni – życzliwi ludziom [p. Mietek z rodziną i przyjaciółmi] – radują się ze swoimi gośćmi, zdobywając coraz to nowych przyjaciół i turystów chcących skorzystać z pobytu w jego motelu.
Mija się z celem napisać więcej do kogoś z takim sercem, jakie masz stara babo [czy babo?] – nie dam ci satysfakcji czytania nawet moich gorzkich dla ciebie słów [acz prawdziwych] – nawet na to nie zasłużyłaś – pozostań w tym stanie, jakim chcesz być [jeśli to twój wybór]... odbije się on na tobie wkrótce i wyda owoce gorzkie i cierpkie – zawsze tak jest!
Jak mówi Madea Księga – "uwikła się występny w dzieło rąk swoich". Tak będzie i z Tobą – rada? Przeprosić p. Mietka i zacząć po prostu żyć, jak człowiek w pełnym znaczeniu tego słowa… zachęcam. Powodzenia
Robert Wagner
------------------
Jurek mi dzwonił i mówił, że Pan się pytał o samoloty do La Merced, on nie wie. Otóż nie ma lotów do la Merced, najbliższe lotnisko jest w San Ramon 12 km, ale jest to małe i czasami latają tam czartery, ale rzadko. Jeśli chodzi o loty z Iqoitos lub Pucallpy, to są do Atalay, a potem do Mazamari i dalej samochodem dwie godziny, czasem lata Grupo 8 do Mazamari, Atalay, Pucallpy i Iquitos, raz tak lecieliśmy. Myślę, że autobus nocny idzie 6 do 8 godzin, bo w dzień 8 do 10, bo remontują drogę koło Tarmy. Ale można się zabrać taxi Colectivo z Yerba Terra, czyli Vanka terminal, i to wtedy bez przystanków około 6 godzin, za 4 miejsca biorą około 200 soles. Tyle na razie, spróbuję dowiedzieć się coś więcej.
Pozdrawiam
Mietek z rodziną
------------------
Pokrótce chcę odpowiedzieć na niektóre zarzuty, a nie bawić się w pyskówki, bo na to mam mało czasu. A jak widzę, Mietek to olewa, nawet nie chciał się wypowiadać, uważa, że powinieneś się wziąć do uczciwej roboty na swojej działce, a nie wypisywać bzdury i pluć jadem. Pomimo że nie mogę tego przesłać od paru dni – to mi powiedział, że widocznie nie warto, szkoda czasu.
Ale odpiszę na niektóre, co mnie bardzo rażą. A więc w miarę po kolei:
Śmieci co prawda jeszcze niektórzy palą, choć coraz mniej, bo większość jest wywożona na wysypisko, gdzie są sortowane. Ponad 60 proc. Mototaxi ma silniki czterosuwowe i wiele z nich jeździ na gaz.
Mieszkałeś tyle lat w La Merced i jakoś Ci to nie wadziło.
Temperatury w La Merced są wyższe niż u nas w górach, bo tam wysokość 750 m n.p.m., a u mnie 1500, ale nie przesadzaj, najczęściej tylko pomiędzy 11 a 15 są takie.
Co prawda wiele nasion przywiezionych z Polski zakiełkowało, nawet zakwitło, a potem padały, ale nie wszystkie, u mnie większość, a u Mietka udawały się tylko ogórki, niektóre pomidory i papryka, ale zaczął stosować miejscowe od Belga i to już było lepiej; ostatnio ogórki mu zjadła iguana, ale posiał nowe. Za to inne radzą sobie dobrze. Ale czy to Gienek, ja, Staszek czy Mietek nie załamują rąk, tylko ciągle próbują.
(...)
Odnośnie do książek głośnych, to sam mam od Mietka ich wiele i też przesłuchuję, zamiast ślęczeć przed monitorem. Co do jego kiepskiego angielskiego i jeszcze gorszego hiszpańskiego, to masz absolutnie rację, sam wiele razy mu na to zwracałem uwagę jeszcze w USA, ale on zawsze na to, że nie wszyscy mają talent do języków, a po drugie w USA jest ponad 95 proc. ludzi mówiących biegle tym językiem, a wielu z nich żyje na ulicy lub na socjalu. To samo kiedyś w Limie, gdy nabijałem się z jego hiszpańskiego, pokazał mi slumsy Rimac i mówi: tam mówią lepiej ode mnie, a w jakich warunkach żyją.
Ale wracając do ciebie, to przyjechałeś do Peru niewiele później i z niewiele mniejszą gotówką, co prawda nie miałeś działek, ale co osiągnąłeś, umoczyłeś cztery litery na kwiatach w Tarmie, stąd ta krytyka tej miejscowości, potem na bananach w okolicy La Merced, stąd ta niechęć do tej miejscowości, potem na cytrusach na swej działce, bo nie chciałeś zapłacić ludziom uzgodnionej ceny, za to oskubali twój domek z narzędzi. Potem wraz z Szamanką myślałeś, że zrobisz interes na ayahuasce, opisując na portalach, jakie miałeś wizje, ściągnięte żywcem z książki "Niebiańskie proroctwo". I paru się dało nabrać, aż trafiłeś na jednego, który był już na ceremonii, i sprawa się rypła.(...)
Co do ziemi, to oprócz tej działki sprzedanej rodakowi to wcześniej sprzedał trzy niewielkie działki na tej samej górze Niemcom i za wiele większe pieniądze i jakoś nie narzekają, jeden kończy budowę stacji benzynowej i chce jeszcze dokupić od niego, drugi wyrównał i wybudował boisko do gry w siatkę i domek, trzeci ma zamiar wybudować mostek linowy przez rzekę, bo z drugiej strony ma działkę, na której ma zamiar otworzyć ośrodek wypoczynkowy. Ziemia tu ciągle idzie do góry, bo to 3. strefa miejska, a wolnych działek coraz mniej.
Pozdrawiam
Jurek Metela