http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/9382-marsz-niepodleg%c5%82o%c5%9bci-2017#sigProId17f9807d80
No i marsz sobie poszedł. W huku wystrzeliwanych rac i petard. Tym razem stanąłem sobie z boku, aby filmować. Wkrótce nadszedł Grzegorz Waśniewski z transparentem „Polonia pamięta KL Warschau”.
Z Grzegorzem w Polsce deptaliśmy sobie po piętach, zaczynając od Wawelu, gdzie pojechał ze swoim nowym sztandarem Stowarzyszenia „Orzeł Strzelecki” im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, aby, jak mówił, pokłonić się Marszałkowi. Potem zupełnie przypadkowo trafiłem na rozdanie, gdzie Grzegorza właśnie nagradzano Orderem Polonia Mater Nostra Est. Potem spotkaliśmy się na marszu, a jeszcze później na rozdaniu Nagrody imienia Józefa Mackiewicza.
Zawsze, gdy jestem teraz na marszu, wspominam zmarłego Włodka Kulińskiego ze Sztokholmu, z którym właśnie przy tej okazji w przeszłości się spotykaliśmy i którego wirtualne mauzoleum stanowi działająca wciąż, choć nieaktualizowana Wirtualna Polonia. Tym razem nie byłem też w pubie pifpaf, gdzie przed wyjściem rozmawiali ze sobą Polacy z zagranicy...
Polska wygląda coraz lepiej, widać, że ludzie mają więcej pieniędzy i są mniej niezadowoleni. Dobrze działa komunikacja miejska, w tym roku miałem okazję przejechać się nową linią warszawskiego metra; naprawdę w porównaniu z torontońskim robi wrażenie. Czysto, nowocześnie, punktualnie. To, co w Polsce zaskakuje, to obecność Ukraińców. Poprzednio również byli, ale dzisiaj są na każdym kroku, w Krakowie język ukraiński, boję się powiedzieć, że dominuje, ale jest słyszany na każdym kroku. W Warszawie, w kawiarni Ukraińcy, w kebabie Ukraińcy, na ulicy Ukraińcy...
Jest to widoczna mniejszość. Inna rzecz charakterystyczna dla Polski to podział na dwa obozy. Praktycznie rzecz biorąc, mamy obóz PiS-u i anty-PiS-u – w ten sposób podzielone są różne środowiska; podzielone są również najzwyklejsze rodziny. Przy tym ludzie jakby zatracili zdolność krytycznego myślenia i jeśli są za PiS-em, to wzbraniają się mówić czegokolwiek, co mogłoby PiS-owi zaszkodzić; jeśli zaś krytykują, to zaraz dodają, że na pewno to nie jest wina PiS-u czy Kaczyńskiego.
To samo dotyczy drugiego obozu, gdzie odmawia się przyznania jakiejkolwiek zasługi sprawującym od dwóch lat ludziom „dobrej zmiany”.
Podział trudny jest do za zasypania, bo ludzie są zacietrzewieni.
Byłem po raz pierwszy na rozdaniu Nagrody Mackiewicza, gdzie oczywiście sama śmietanka prawicowego salonu, od profesora Bartyzela, poprzez Mariana Miszalskiego, Ziemkiewicza, Korwin-Mikkego – no tak mógłbym wymieniać nazwiska za nazwiskiem. Całość prowadził niezastąpiony Stanisław Michalkiewicz. Stanisława Michalkiewicza trudno zastąpić, bo jest człowiekiem marką na polskiej scenie, gdyż sam finansuje własną działalność pisarską, a raczej finansują ją jego czytelnicy, a nie żadna instytucja państwowa, ani pozapaństwowa czy pozarządowa, dlatego może sobie pozwolić na wyjątkową zupełnie swobodę gawędy. Ponieważ dodatkowo jest człowiekiem o świetnym wykształceniu prawniczym, pamięci, klasie i olbrzymim doświadczeniu życiowym, stał się kreatorem języka polskiej debaty publicznej. Dzisiaj jego sformułowań używają wszyscy, od prawej do lewej strony, również tacy, którzy odsądzają głoszone przez Michalkiewicza poglądy i jego samego od czci i wiary.
W tym roku laureatem nagrody ufundowanej m.in. przez polskiego biznesmena z USA p. Małka (twórcę fundacji PAFERE) został Jacek Kowalski, autor książki „Sarmacja. Obalanie mitów. Podręcznik bojowy”. Wyróżnienie otrzymał Jacek Komuda za powieść „Hubal”.
Najwyższy czas, abyśmy uznali to, jacy jesteśmy, bo przez kilkadziesiąt minionych lat środowisko szeroko rozumianej „Gazety Wyborczej” starało się Polaków reedukować i wymyślać na nowo. Na razie transfer się nie udał, jak będzie w przyszłości, trudno powiedzieć.
Ostatnią noc spędzałem w Warszawie (i w Polsce) u rodziny na Ursynowie. Pojechałem tam późno i nawet mój niezawodny GPS zaczął coś kręcić wśród podobnych do siebie bloków. W ciemnościach natrafiłem na samotnego przechodnia, który o dziwo okazał się pomocny, z tym że mówił po ukraińsku.
Wylatując, miałem wrażenie, że się starzeję. Polska zmienia się tak szybko, że przestaję nadążać. Nowi ludzie tworzą nowe sytuacje. Wszystko to sprawia, że mam coraz większy spokój i dystans. Bo też i każdy wiek ma swoje dobre strony.
Andrzej Kumor