Miłość do LOT-u nie była łatwa, drogie bilety, brudne samoloty, opóźnienia…
Tymczasem jednak od jakiegoś czasu widać, że LOT przestał być traktowany po macoszemu, jako kolejne przedsiębiorstwo państwowe przygotowywane do szabru, i zaczyna rozpościerać skrzydła. Sprzyja temu wiele czynników – dobra sytuacja gospodarcza Polski w porównaniu z resztą Europy, wzrost zamożności Polaków tudzież korzystania z przewozów lotniczych (choć nadal przeciętny Polak lata mniej niż raz do roku, a przeciętny Europejczyk „zachodni” ponad trzy razy), a także problemy Niemców z uruchomieniem berlińskiego huba. Oznacza to, że strategiczną koncepcję LOT-u oprzeć można na próbie stworzenia warszawskiego huba, być może w przyszłości w oparciu o „pozamiastowe” nowe wielkie lotnisko.
Słowem, jest moc w Locie i widać to było doskonale podczas konferencji prasowej, jaką w miniony wtorek zwołał względnie nowy dyrektor generalny firmy Rafał Milczarski. Kim jest? Milczarski ukończył wydział ekonomii Uniwersytetu Cambridge. Kierował funduszem inwestycyjnym Innovum, pracował w transporcie kolejowym. Tworzył Kolej Bałtycką S.A., prywatną firmę cargo. W 2005 roku wraz z inwestorem branżowym Freightliner Group z Wielkiej Brytanii założył firmę cargo Freightliner PL. Jest też założycielem i byłym prezesem Freightliner DE, niemieckiej spółki zależnej Freightliner PL. Praca w Locie jest jego pierwszą posadą w firmie państwowej.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7443-przewozy-maj%c4%85-wzrosn%c4%85%c4%87-z-43-mln-do-66-mln-w-2017-r-wi%c4%99cej-lot%c3%b3w-z-toronto-dzieje-si%c4%99-w-locie#sigProId9e0e33da02
Jestem dyrektorem zauroczony, bo wygląda na to, że jest to Polak, który ma ikrę, jest wygadany po angielsku (nie daje się zaginać prostymi chwytami), a do tego kocha naszą Polskę (wielokrotnie podkreślał, jaki to świetny kraj – i jak wielki jest jego potencjał). Zachęcał też do turystyki, wskazując, że w przeciwieństwie do wielu części starej Europy, Polska jest bezpieczna, co udowodniła m.in. organizacja światowych Dni Młodzieży, w których dyrektor uczestniczył. Stwierdził zresztą, że jeżeli Polska nie będzie bezpieczna , to znaczy, że cała Europa będzie niebezpieczna, co jest uwagą nader słuszną.
Po co zwołano konferencję, którą prowadził na terenie polskiego Konsulatu Generalnego w Toronto rzecznik prasowy polskiego przewoźnika lotniczego, p. Adrian Kubacki? Otóż LOT powraca do rozumu, od którego odszedł kilka lat temu, i stawia na obsługę nas, ludzi z Europy środka, którzy siłą rzeczy latają co jakiś czas „do domu” – Polaków, Ukraińców, Żydów. Podczas konferencji ogłoszono zwiększenie częstotliwości połączeń z Toronto do Warszawy z czterech do pięciu w listopadzie, a następnie do siedmiu w okresie przedświątecznym i poświątecznym . LOT docelowo chce codziennie latać z Toronto do Warszawy. Codziennie od listopada będzie latał na lotnisko JFK w Nowym Jorku i O’Hare w Chicago.
Chwilę wcześniej niż konferencja w Toronto – podczas Parady Pułaskiego w Nowym Jorku, dyrektor Milczarski poinformował o wznowieniu połączenia z Newark do Warszawy (ciotka mojej żony nie mogła odżałować tych lotów, pomstując na polską firmę). Dzień po konferencji w Toronto poinformowano też o otwarciu nowego bezpośredniego połączenia z Los Angeles do Warszawy – pierwszego bezpośredniego z zachodnim wybrzeżem USA. Lot na pokładzie dreamlinera z Los Angeles do Warszawy będzie trwał 12 godzin. LOT ponadto konsoliduje i otwiera nowe operacje liniowe kosztem egzotycznych czarterów, które z punktu widzenia przewoźnika są mniej opłacalne. Będą więc bezpośrednie loty do Seulu (nasza tamtejsza współpracowniczka p. Paula Agata Trelińska wreszcie będzie szczęśliwa, bo wcześniej do Warszawy latała z wielkimi przygodami przez Moskwę lub Emiraty Arabskie).
Tak więc dzieje się w Locie. Przewoźnik ma wielki potencjał i jako jedyny w Europie, poza liniami nisko kosztowymi, dynamicznie rozwija się w oparciu o flotę nowych i nowoczesnych samolotów – notabene wszystkich budowanych na terenie Ameryki od embraera, przez boeingi, po nasze kanadyjskie bombardiery. We wszystkich oferuje trzy klasy w dreamlinerze (jest ich sześć, a od przyszłego roku będzie osiem), klasa business ma fotele, które rozkładają się w niewielkich rozmiarów łóżka. Jeśli uda się wykorzystać sytuację i zaoferować wygodne połączenia z Warszawy, to przechwycimy część ruchu hubowego obsługiwanego obecnie przez Frankfurt czy Berlin. No a to oznacza miejsca pracy i zarobek dla właścicieli LOT-u.
Komentując pogłoski o szukaniu przez polskie władze inwestora strategicznego dla firmy (mówiło się o Chińczykach), dyrektor Milczarski stwierdził, że ambitny plan sanacji LOT-u możliwy jest również bez takiego inwestora, choć z pewnością jako dyrektor byłby zainteresowany współpracą z taką inwestującą stroną, zwłaszcza gdyby otwierała nowe rynki.
Dyrektor zapewnił ponadto, że ceny biletów będą konkurencyjne (zaprzeczając jednocześnie, by LOT zamierzał powrócić do eksperymentów z wydzielaniem z siebie niskokosztowej linii). Powiedział też, że konkurencja ze strony Air Canada Rouge, mimo że stanowi współzawodnictwo na poziomie „taktycznym”, to jednak strategicznie pomaga, ponieważ prowadzi do zwiększenia zainteresowania rynkiem środkowoeuropejskim w Kanadzie.
Przewozy cały czas rosną, a biorąc pod uwagę wspomnianą niską częstość latania Polaków, potencjał, by unieść ich w niebo, wciąż jest olbrzymi. Jego wykorzystania tak dyrektorowi Milczarskiemu, całemu LOT-owi, jak i sobie szczerze życzymy.
Andrzej Kumor