21 września w budynku sądu apelacyjnego Superior Court of Justice przy 361 University Ave. w Toronto, w sali 7 - 2, o godz. 10 odbyła się rozprawa apelacyjna Mary Wagner. Była to rozprawa odwoławcza od wyroku skazującego z lipca 2014 roku. Podczas procesu Mary Wagner, broniąc się przed zarzutem naruszenia miru i złośliwego przeszkadzania w funkcjonowaniu legalnego biznesu – kliniki aborcyjnej – starała się dowieść, że nienarodzone dziecko powinno być uznane za człowieka w świetle obecnego stanu wiedzy medycznej.
Rozprawie przewodniczyła sędzia Tamarin M. Dunnet. Mary Wagner reprezentował mecenas Charles Lugosi. Na sali obecnych było ok. 30 osób popierających Mary.
Sędzia Dunnet uznała, że przedstawione argumenty apelacyjne poruszają szereg ważnych kwestii konstytucyjnych oraz innych prawnych i dlatego zarezerwowany na proces czas jednego dnia jest niewystarczający, zaś przerywanie procesu na dłużej przy tak ważnej sprawie byłoby okazaniem braku szacunku dla stron i ich wysiłków.
Sąd po naradzie postanowił więc przełożyć posiedzenie, rezerwując na ten cel pięć dni pod rząd.
Następna sprawa odbędzie się 28 listopada, w poniedziałek, o godz. 10 w tym samym budynku sądu.
Tyle fakty.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7365-mamo-dlaczego#sigProId6425ecc590
Proces Mary Wagner dotyczy jednej z najistotniejszych spraw filozofii prawa, a mianowicie, co jest przedmiotem prawa – wiadomo, że prawo dotyczy ludzi, kim zatem jest człowiek?
Mary Wagner jest osobą świecką, która rozpoznała swoje powołanie jako ratowanie życia nienarodzonych – tych wszystkich, którzy wyrywani z łona matki, nie mają głosu – co najwyżej, jak to ma miejsce w przypadku „żywych” aborcji, popiskują pozostawieni na śmierć w kuwecie. Mary Wagner usiłuje tych ludzi ratować w najprostszy sposób – poprzez bezpośrednią interwencję w przychodni aborcyjnej, poprzez rozmowę z osobą, która może tym ludziom zapewnić bezpieczeństwo – ich matką. Jak to wielokrotnie podkreślała, kobieta, idąc na „zabieg” do kliniki aborcyjnej, jest już matką – jest w ciąży. Aborcja czyni z niej jedynie matkę martwego dziecka.
Mary Wagner podczas niedawnego pobytu w Polsce na pytanie, dlaczego wybrała właśnie taki sposób walki o ocalenie nienarodzonych dzieci, odpowiedziała, że dla niej nie jest to kwestia jakiejś wygranej w debacie, nie jest to kwestia ideologiczna czy filozoficzna, lecz prosta i bezpośrednia: tu – obok zaraz umrze człowiek; umrze z powodu naszej bierności, naszego strachu, lenistwa; umrze, bo nikt nie chce mu podać ręki i ocalić. Ten człowiek zaistniał już na tym świecie, został stworzony, Bóg zna jego imię. Jego życie albo zakończy się w tym momencie, albo dana mu będzie szansa realizacji.
To właśnie świadectwo wszystkich uratowanych spod „ssawki” jest tak bardzo poruszające – świadectwo zwykłych ludzi, których mogłoby już nie być wśród nas. Pomogła interwencja, pomógł znak, czasem wydawałoby się beznadziejnie bezsilny; spojrzenie w drodze na zabieg na jakiegoś „pomylonego” samotnego faceta stojącego w deszczu z tablicą przed kliniką aborcyjną, skulonego od rzucanych na niego złych spojrzeń i słów, schowanego w modlitwie. Czasem wystarczy jedno doznanie, miłe słowo czy dotyk, by ktoś zmienił decyzję, by uratował własne szczęście – własne dziecko. Ocalił, oddał w adopcję.
Mary Wagner w poczekalniach klinik aborcyjnych rozdaje róże, rozmawia, modli się...
W Kanadzie dostęp do aborcji jest praktycznie niczym nieograniczony, a sama procedura finansowana przez podatnika (obecnie już we wszystkich prowincjach) w ramach powszechnego ubezpieczenia medycznego i wykonywana w prywatnych zakładach „usługowych”, nawet bez udzielenia informacji na temat wynikających z tej procedury zagrożeń.
No bo skoro mamy „zakład usługowy”, to w interesie właściciela nie leży zniechęcanie klientów do korzystania z usług.
Podczas jednego z procesów Mary Wagner, właścicielka takiego zakładu na pytanie, ile lat miała jej najmłodsza klientka, powiedziała: 12 lat. Na pytanie czy rozmawiała z nią o zagrożeniach, odparła, że takie informacje można sobie „wygooglować”.
Nawet jeśli pominiemy sam fakt zabicia człowieka, to przecież organizacje tak głośno w innych przypadkach broniące praw kobiet, powinny w takim wypadku protestować... Dlaczego tego nie robią?
Dobre pytanie...
Sytuacja jest w Kanadzie szczególna. Do roku 69 aborcja była nielegalna. Zalegalizował ją rząd premiera Pierre’a Trudeau. Od tego czasu do roku 1988 obowiązywało prawo, które dopuszczało aborcję „ze względu na dobro kobiety” – konieczna była parafka trzech lekarzy, „dobro” w żaden sposób nie było zdefiniowane prawnie. W 1988 roku Sąd Najwyższy rozstrzygając w sprawie R. v. Morgentaler – przeciwko prywatnym klinikom aborcyjnym, w których pochodzący z Łodzi polski Żyd, Henry Morgentaler, dokonywał tych zabiegów na żądanie, uznał, że obowiązujące prawo aborcyjne jest sprzeczne z gwarancjami konstytucyjnymi; ówczesny rząd konserwatywny Briana Mulroneya nie zdołał przepchnąć przez parlament nowego prawa aborcyjnego zgodnego z wyrokiem SN.
Od tego czasu aborcja nie jest w Kanadzie w żaden sposób uregulowana i można ją przeprowadzać aż do momentu żywego urodzenia, od kiedy to człowiek staje się przedmiotem systemu prawnego i jego zabójstwo karane jest z całą surowością. Oczywiście rząd, gdyby tylko istniała polityczna wola, mógłby wrócić do tej sprawy i uchwalić nową ustawę.
Lobby proaborcyjne stara się jednak, by sprawa nie wróciła pod obrady parlamentu, by zachować status quo. Zresztą politycy też nie mają na nią ochoty, ponieważ „dzieli elektorat” i pozbawia ich poparcia części wyborców.
Lobby proaborcyjne posuwa się do takich kuriozalnych gestów, że współfinansuje obrońcę pewnego zbrodniarza, który zamordował kobietę w 9. miesiącu ciąży, po to by ten mógł się przeciwstawić ewentualnemu postawieniu zarzutów o zabicie dwóch osób – co legalizowałoby pośrednio jako „osobę” dziecko w łonie matki.
Ale nawet obecnie, według obowiązującego w Kanadzie prawa, podczas dokonywanych aborcji zdarza się, że dochodzi do morderstwa. Zwróciła na to uwagę w 2013 roku grupa posłów pro-life. W liście posłowie Maurice Vellacott z Saskatoon-Wanuskwein, Leon Benoit z Vegreville-Wainwright i Władysław Lizoń z Mississauga East-Cooksville zwracają się do szefa kanadyjskiej królewskiej policji konnej RCMP o przeprowadzenie śledztwa w sprawie tzw. żywych aborcji. Piszą, że z danych statystycznych wynika, iż w latach 2000–2009 przeprowadzono 491 aborcji u kobiet w zaawansowanej ciąży – powyżej 20. tygodnia – które zakończyły się „żywym porodem”. To zaś oznacza, że wyabortowane dziecko urodziło się żywe i zmarło. Jako urodzone żywe dziecko, takie traktowane jest przez kanadyjski Kodeks karny za człowieka. Artykuł 223 paragraf 2 KK stwierdza, że osoba, która dokonuje zranienia dziecka w trakcie lub po porodzie, w rezultacie czego dziecko umiera, dopuszcza się zabójstwa.
Posłowie zwrócili się wówczas do policji o stwierdzenie, czy w tych wypadkach udzielano urodzonym w taki sposób ludziom pomocy, czy też pozostawiono ich samym sobie, czekając na agonię, lub dobijano. W takich przypadkach zazwyczaj – zamiast umieszczać wyabortowane wcześniaki w inkubatorach, pozostawia się je, by udusiły się, w kuwecie. Jak w swych relacjach twierdziły asystujące pielęgniarki, dzieci te czasem „popiskują”.
ówczesny premier Stephen Harper kategorycznie odrzucił możliwość ponownego otwierania „debaty aborcyjnej”. Poseł Władysław Lizoń zaliczył przed biurem poselskim protesty grupki feministek, znikąd nie otrzymał poparcia.
Życie potoczyło się dalej...
Wcześniej, w 2012 roku, konserwatywny poseł Stephen Woodworth przedłożył prywatną rezolucję, która miałaby się zająć definicją człowieka; czy aby obowiązujące przepisy odzwierciedlają nasz stan wiedzy na ten temat. Sprawa nie ruszyła z miejsca.
Mary Wagner była kilkakrotnie zatrzymywana w klinikach aborcyjnych i aresztowana. Ponieważ nie podpisuje zobowiązania, „że więcej już nie będzie”, sądy nie mogą zwalniać jej za kaucją i siedzi w więzieniu – zazwyczaj w areszcie dla kobiet Vanier w Milton. W ten sposób spędziła za kratami ponad cztery lata...
W jednym z procesów, w którym wyrok zapadł w 2014 roku, obrońca Mary zwrócił uwagę sądu, że jego klientka powinna zostać uniewinniona, ponieważ w jej przekonaniu usiłuje ratować człowieka, którego życie jest w niebezpieczeństwie. Prawo zwyczajowe zezwala w takich wypadkach na naruszanie miru domowego, „przeszkadzanie w prowadzeniu biznesu” czy wchodzenie na cudzy teren.
Jako przykład podał orzeczenie sądu z XIX wieku, kiedy to pewien właściciel nieruchomości, widząc, jak katowana jest żona sąsiada, wtargnął na teren jego posesji i ją ratował. Sąd uznał, że mimo naruszenia cudzej własności, miał do tego prawo. W tamtych czasach kobieta traktowana była jako własność mężczyzny i stanowione prawo nie traktowało jej jak człowieka. Mecenas Lugosi wskazał też, że do uniewinnienia Mary Wagner nie jest konieczne samo stwierdzenia „człowieczeństwa płodu”, ale wystarcza już to, iż sama ratująca jest o nim przekonana.
Argumenty te nie trafiły do przekonania sędziemu, który nie dopuścił też do złożenia zeznań przez wybitnych ekspertów i skazał Mary Wagne na karę więzienia.
To właśnie od tego wyroku odwołuje się skazana i jej obrońca mecenas Charles Lugosi. Argumentuje, że zeznania tych świadków mają kluczowe znaczenie dla oceny czynu podsądnej.
No i stało się! – Najwyraźniej modlitwy mogą zdziałać cuda – sprawę dostała znana i szanowana torontońska sędzia Tamarin Dunnet, zasiadająca od 1990 roku w Supreme Court of Ontario, absolwentka szwajcarskiego Université de Neuchâtel oraz Dalhousie University w Nowej Szkocji. I to właśnie ona uznała, że takiej sprawy, dotykającej znaczących zagadnień konstytucyjnych, nie można rozpatrzyć w jeden czy dwa dni, że potrzebny będzie na to cały tydzień – pięć roboczych dni.
To zaś oznacza, że jest wielce prawdopodobne, iż sędzia Dunnet dopuści do przedstawienia opinii ekspertów, odrzuconych przez niższą instancję. Jest to już połowa sukcesu, ponieważ w ten sposób wytworzona zostanie i pozostanie opisana historia sprawy; że spór o aborcję w Kanadzie jest zasadny.
Wszyscy obawialiśmy się, że sąd apelacyjny wydmie usteczka i powie, że to wszystko jest fiu bździu, jakieś wymysły mające na celu „zamach na naszą demokrację i prawa kobiet”... Sąd apelacyjny potraktuje jednak sprawę poważnie, ktoś nad tym będzie się zastanawiał.
Dzisiejszy kanadyjski rząd premiera Justina Trudeau, syna Pierre’a, który aborcję zalegalizował, jest z zasady proaborcyjny. Jeszcze przed wyborami jako lider Partii Liberalnej, Trudeau wymagał od kandydatów na posłów podpisania proaborcyjnej deklaracji. Owszem, sędziowie są niezależni, ale wielu nie ma ochoty się wychylać, narażać kariery, kiedy wiadomo, że władza podchodzi do aborcji niemalże jak do prawa człowieka.
***
W środę jedziemy z żoną w korkach do Toronto, po przejściu przez bramki, wjeżdżamy na 7. piętro. Na korytarzu przed salą dwie osoby – jedna z nich to Mary Wagner. Wkrótce przychodzi, wraz z 94-letnią Mary Burnie, Linda Gibbons, która w więzieniach przesiedziała 12 lat, za to że z napisem „Mamo dlaczego? Mam ci tyle miłości do zaoferowania” staje na chodniku przed wejściem do klinik aborcyjnych. Po chwili zjawia się z mecenas Lugosi z asystentką – córką, zaczynają się schodzić ludzie przytrzymani przez poranny szczyt komunikacyjny.
Wchodzimy na salę, tradycyjne pukanie i okrzyk aj-aj-aj, sąd idzie...
Po półgodzinie woźna sądowa nakazuje opróżnić salę i znów jesteśmy na korytarzu. Mary wszystkim dziękuje, zwłaszcza za modlitwy, prosi znajomą siostrę z Fraternity of the Poor of Jesus Christ, posługującą wśród bezdomnych, narkomanów i prostytutek, o modlitwę. Jest nas większość Polaków. Modlimy się głośno na sądowym korytarzu.
Za tych, którym nie będzie dziś dane zobaczyć słońca; za tych, którzy tu, przy tej samej ulicy, odejdą z niemym krzykiem na ustach; za tych, za których upomina się Mary Wagner...
Andrzej Kumor