Tuż przed Wigilią odbył się pogrzeb mecenasa Jacka Mikołajki.
Ta śmierć zaskoczyła wszystkich, jeszcze dzień wcześniej był na opłatku w konsulacie RP, w którym od lat udzielał się podczas wyborów jako mąż zaufania w komisjach.
Trudno było go nie lubić. Człowiek niepośledniej kultury, zawsze bardzo pięknie wysławiający się i piszący (w Polsce brał udział w konkursach krasomówczych).
Był prawym Polakiem. Skąd wiem? Z rozmów. Interesował się polityką, sytuacją globalną, interesował się polityką w Polsce. Doskonale widział, co i od czyjej strony nam grozi. Zresztą nie od dziś. Był przecież doradcą prawnym komisji regionalnej NSZZ "Solidarność" w Katowicach. To właśnie ze Śląskiem był od młodości związany, tam studiował.
Do Kanady dotarł w 1982 roku. Dzięki uporowi, olbrzymiej pracowitości dopiął swego; po studiach na uniwersytecie w Calgary, gdzie uzyskał dyplom, rozpoczął pracę w wyuczonym zawodzie, najpierw w firmie prawniczej Anderson Sinclair w Toronto, następnie wspólnie z mec. Sosnowskim w Sosnowski and Mikolajko Associates – by wreszcie działać samodzielnie. Specjalizował się w rozwiązywaniu często zawiłych problemów prawnych powstających na styku polskiego i kanadyjskiego systemu prawnego.
Był od samego początku naszym czytelnikiem i ogłoszeniodawcą, kibicował "Gońcowi", wraz z żoną Heleną gościliśmy go na wszystkich piknikach.
Jacek Mikołajko należał do grona prawdziwych Polaków, tych lepszych; zawsze szarmancki, elegancki w sposobie wysławiania się, kulturalny, nienagannie ubrany. Był dżentelmenem w każdym calu.
Rozmowy z nim nigdy nie pozostawiały niesmaku straconego czasu, szanował ludzi, słuchał ich, pozwalał im mówić, starał się rozumieć. Spotkaliśmy się na "roboczej" kolacji jeszcze kilka dni przed jego śmiercią… Ze swoją wiedzą i pracowitością mógłby jeszcze zrobić wiele dla wolnej Polski. Pan Bóg postanowił inaczej. Powołał go do siebie na Święta.
W wigilię Wigilii trumna z ciałem Jacka leżała przed ołtarzem kościoła Kolbego w Mississaudze w towarzystwie figur dopiero co ustawianej szopki, tak jakby Jacek był jednym z pastuszków zawołanych do żłóbka z Dzieciątkiem… Wierzę, że tak właśnie się stało.
Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!
Andrzej Kumor