Goniec: Dlaczego Pan przyjechał na ognisko?
Eugeniusz Gwiazdowski: Dlaczego tutaj jestem? Bo mój syn jest harcmistrzem, Gwiazdowski Radek, a jego czwórka dzieci też jest harcerzami. On, jak z Polski przyjechaliśmy do Kanady – był w zuchach w Polsce, w Stalowej Woli – zaraz do harcerzy się zapisał i pierwszy jego obóz harcerski był w Anglii. I później to harcerstwo tak załapał, złapał bakcyla i jest do tej pory.
– Co takiego dobrego jest w harcerstwie? Co przyciąga?
– Przede wszystkim jest dyscyplina, wychowanie, żeby dzieci miały wychowanie dobre.
– Tego w szkole już nie ma?
– Tego w szkole nie ma. Co jeszcze? Patriotyzm – mówią o historii Polski, o patriotyzmie.
– To jest ważne?
– Bardzo ważne.
– Co to daje?
– Potem wyrastają dobrzy obywatele, i dla Polski, i dla Kanady.
– Od jak dawna Pan tu jest?
– O, ja już jestem 30 lat, przyjechałem w 85 roku, a pracuję w Jaśwoju.
– Czyli wśród Polaków...
– Tak, wśród Polaków.
•••
– Dlaczego jest Pan dzisiaj tutaj, na Kaszubach?
Tadeusz Chmielewski, Halton Hills: Przyjeżdżam już od dwudziestu lat. Tak zostało w rodzinie. Starsza córka była harcerką, młodsza jest harcerką. Młodsza nawet jest pierwszy rok komendantką zuchów.
– I zawsze na Akcji Letniej?
– Zawsze na Akcji Letniej. To jest jej rodzaj kariery.
– Co harcerstwo daje dzieciom?
– Poczucie obowiązku. Chociaż w tym roku pierwszy raz jest komendantką, dzwoni do mamy i mówi: mama, jaki to jest stres i ból głowy, to nawet nie masz pojęcia (śmiech).
– A szkoła nie uczy już tego?
– Szkoła już nie uczy. Szkoła uczy – wie pan czego uczy, o kolorach tęczy na flagach.
– No tak. Czyli to jest enklawa w tym momencie?
– To jest jedyna rzecz, która została jeszcze dzieciom, emigrantom i przyszłym Kanadyjczykom.
– Rozumiem, trzeba to chronić.
– Trzeba to chronić, trzeba zachować, jak najstarszy zabytek.
– Od jak dawna jest Pan w Kanadzie?
– Z dwadzieścia siedem lat.
– Dzieci się tutaj urodziły?
– Jedno się tutaj urodziło, a drugie przyjechało. Ta córka, która się tutaj urodziła, czuje się bardziej Polką niż ta, która przyjechała z Polski.
– Bardziej się poczuwa...
– Bardziej się poczuwa. Jest kompletną Polką, jest rebeliantem. Starsza idzie z prądem, młodsza pod prąd.
– Tak się powinno w życiu iść?
– Tak się powinno w życiu iść. Białe jest białe, czarne jest czarne. Nie ma czegoś takiego jak szarość.
•••
Bartek Nieradka: Jestem opiekunem grupy "Podhale" obóz "Vanir". Tematem w tym roku są wikingowie. Jestem z psem, więc musiałem wcześniej wyjść, bo trochę powoli chodzi, ale niedługo cały obóz tu będzie.
– Od jak dawna jest Pan w harcerstwie?
– W polskim harcerstwie jestem od roku 2002.
– Dlaczego w polskim harcerstwie?
– Byłem w kanadyjskim harcerstwie. Pochodzę z Windsor, przyjechały chłopaki na studia do Windsor i stworzyli polskie harcerstwo. Podobało mi się, większa szansa była, żeby się nauczyć polskiego języka i różnych tradycji.
– Pan tutaj się urodził?
– Nie. Urodziłem się w Polsce, ale przyjechałem, jak byłem mały, miałem siedem lat, więc szybko się na angielski przerzuciłem. Trochę znałem polski, ale trzeba się było poduczyć.
– Co daje harcerstwo?
– Myślę, że harcerstwo daje taką rodzinę. Rodzina się poszerza, duża się robi, uczy się różnych rzeczy.
•••
Pan Jabłoński, Ottawa, dwadzieścia lat w Kanadzie: Jestem tutaj, bo mam syna harcerza, jest w "Podhalu", z Ottawy.
– Dlaczego zapisał Pan dziecko do polskiego harcerstwa? Co dobrego jest w harcerstwie?
– Jest duch polski. Są Polakami. Żyjemy w Kanadzie, ale chyba każdy z nas jest Polakiem.
Tu jest nasza druga ojczyzna, i dobra ojczyzna, druga matka, ale Polska to Polska.
– Najważniejsza?
– Chyba najważniejsza, przynajmniej dla mnie.
– Od jak dawna syn jest w harcerstwie?
– Teraz ma piętnaście lat, czyli miał dziesięć lat.
– Lubi tu przyjeżdżać?
– Super. W ogóle jest taka ciekawostka, że on był skautem na początku, czy tym beaverem, i on nie chciał być harcerzem, bo koledzy z klasy, Kanadyjczycy, byli beaverami, skautami. Ale jak kiedyś przywieźliśmy go i zobaczył, jak ci harcerze maszerują ze sztandarami, z werblami, to mówi: Tata, ja chcę być polskim harcerzem. Ja mówię: No to dawno ci mówiłem, że masz takim być (śmiech).
– Widzę, koszulka – jaka tradycja u taty?
– To jest koszulka jeszcze z mojej młodości. Miałem zaszczyt i honor służyć w 1. Batalionie Szturmowym w Dziwnowie. Jak ktoś się interesuje wojskiem, to wie, że to był taki rozpoznawczy batalion podporządkowany pod 2. Sztab Rozpoznawczy Ludowego Wojska Polskiego. No może to nie było w tym kierunku co teraz...
– W III wojnie światowej na pierwszej linii?
– O tak, razwiedka III wojny światowej (śmiech).
•••
– Co daje harcerstwo, dlaczego Pan jest harcerzem?
Tomek Denejka: Przede wszystkim, myślę, to wychowuje dzieci na chłopaków, na mężczyzn, a dziewczynki na kobiety. Uczy charakteru i wpaja zasady moralne młodzieży.
– A szkoła tego nie uczy?
– Coraz mniej. I to też zabawa dla nich.
– Od kiedy jest Pan w harcerstwie i jak to się stało, że się Pan w ogóle zapisał?
– Od dawna. W Stanach, w Massachusetts, chodziłem na kolonie do zuchów, potem przerwałem, i znowu w high school zacząłem harcerstwo.
– Państwo tu się ze Stanów przeprowadzili?
– Nie, zawsze mieszkaliśmy w Ontario, tylko mieliśmy tam rodzinę i oni byli w harcerstwie, więc najpierw tam zacząłem. U nas za bardzo nie było nic, a jak się zaczęło, to wtedy zapisałem się tutaj.
– Zadowolony jest Pan po tych wszystkich latach?
– Bardzo, bardzo mam miłe wspomnienia zwłaszcza z dawnych lat. Teraz też mam. W zeszłym roku byłem opiekunem na obozie w Milton. Wszystko bardzo miłe jest. Jest dobrze oddawać coś, co się dostało wcześniej. Czerpałem z tego źródła, jak byłem mały, i teraz to oddaję, opiekując się tymi dziećmi. Ja też trochę czuję się odpowiedzialny za ich wychowanie, pokazanie im, jak to jest.
– Urodził się Pan w Kanadzie?
– Tak, pochodzę z Oakville.
•••
– Dlaczego dzieci są w harcerstwie?
Aneta Więcek: Żeby pielęgnować kulturę polską i tradycje polskie.
Artur Błoński: Dokładnie to, i miejmy nadzieję jeszcze język.
– Komendy są po polsku podobno.
– Tak, są. Tak powoli, pół na pół im to wychodzi, ale próbują.
– Od jak dawna Państwo są w Kanadzie?
Artur Błoński: W Kanadzie jestem już od 92 roku.
– Dzieci się tutaj urodziły?
– Tak.
– I mówią po polsku?
– Tak.
Anita Więcek: Staramy się.
Artur Błoński: Mamy taki komfort, że moja mama jest z nami, tak że...
– Babcia zawsze to jak kotwica dla języka.
– Tak, nie mają wyjścia.
– Co daje harcerstwo?
Anita Więcek: To że uczy dzieci, tak samo uczy tego, na co je stać, co mogą zrobić, pewności siebie, jakichś życiowych możliwości.
Artur Błoński: Kulturę podtrzymuje naszą polską po prostu. My byliśmy w Polsce urodzeni i staramy się ją utrzymać. Może dzieci jeszcze coś z tego będą miały.
– Czy to jest cenne?
– Moim zdaniem tak. Kultywowanie kultury naszych dziadów, pradziadów to zostanie w naszych sercach.
Anita Więcek: Dzieci się cieszą, że robią coś, co myśmy robili jako dzieci. Są z tego dumni, że mogą kontynuować to, co robili rodzice.
– Chętnie tu przyjeżdżają?
– Bardzo chętnie.
Artur Błoński: Jeszcze by zostali dłużej, gdyby mogli. Nasi są w "Bałtyku" na trzy tygodnie, nie na dwa, tak że jeszcze dłużej by zostali.
Anita Więcek: Moi są tylko na dwa tygodnie, ale bardzo im się podoba.
•••
Anna Mazurkiewicz: Przyjeżdżam na Kaszuby od pięćdziesięciu lat i jestem na weekend na biwaku instruktorskim z instruktorkami mniej więcej w moim wieku. Znamy się od zucha i taki babski weekend instruktorski dobrze nam robi, to dobre dla duszy. Nie ma niczego lepszego na świecie.
– Co daje harcerstwo?
– Co daje harcerstwo? Przede wszystkim wychowanie. Jest się harcerką całe życie, ma się harcerstwo w sercu, w duszy, próbuje się żyć po harcersku, wpływać na społeczeństwo w harcerski sposób, wychowywać swoje dzieci. W pracy, wszędzie człowiek się zachowuje po harcersku.
– Czyli jak?
– Odwaga, odwaga, zasady.
– Teraz tego jakby coraz mniej wokół nas.
– Tak. Harcerstwo to jest właściwie bardzo specyficzny system wartości, który nas zobowiązuje od chwili złożenia przyrzeczenia i zawsze o nim pamiętamy.
•••
Mateusz Dąbrowski, szczep "Giewont": Harcerstwo uczy, jak mówić po polsku, uczy historii...
– Tutaj się Pan urodził?
– Tak, w Kanadzie.
– Od kiedy w harcerstwie?
– Zaczynałem dawno temu, jak byłem mały, w zuchach. Przerwałem na jakiś czas, teraz zaczynam znowu. Bardzo dużo fajnych rzeczy można robić, małe dzieci czują, że w mieście nie byłoby możliwości robić takich rzeczy.
•••
– Kiedy Pan zaczynał harcerstwo?
Tomir Bałut: Zaczynałem harcerstwo na Kaszubach polskich. Przyrzeczenie złożyłem w 36 roku. Zrobiłem stopień młodzika i wywiadowcy. Potem była wojna i byłem w Armii Krajowej, a tuż po wojnie byłem w Komendzie Hufca Gdańsk-Oliwa. A potem uciekłem w dramatyczny sposób, w 50 roku.
– Jak Pan uciekł?
– Byłem studentem 4. roku Politechniki Gdańskiej na oddziale lotniczym i wraz z moim bratem takim starym samolotem, tzw. kukuryźnikiem, uciekliśmy do Szwecji.
– Na Bornholm czy do Szwecji?
– Do Szwecji. A ze Szwecji rok później, już zupełnie legalnie, do Kanady. Czyli w Kanadzie jestem od 51 roku i tam właśnie, w 51 roku, założono Krąg "Morskie Oko". Pierwszy krąg starszoharcerski, który był założony, to jest Krąg "Tatry", założony w 1950 roku. I pierwszy kierownik tego kręgu to był podharcmistrz Kazik Szmelter i on odkrył Kaszuby tutejsze, on tu w 52 r. przyjechał i pierwszy z nas Krąg "Tatry" urządził w Wilnie. A drugi, w 53, kiedy ksiądz Grzędziel zaczął tutaj budować kaplicę, odbył się tutaj i Krąg "Tatry" pomagał budować tę kaplicę. Byłem komendantem tego zjazdu, byłem wtedy zastępcą kierownika Kręgu "Morskie Oko". No i wkrótce potem kupiliśmy tutaj kawałek ziemi. I jesteśmy tutaj od 53 roku niemal bez przerwy.
•••
Robert Woch, komendant Akcji Letniej: Mamy tutaj ponad sześciuset harcerzy.
– To więcej niż zazwyczaj?
– Tak, troszeczkę więcej. Pierwszy raz od kilku lat mamy więcej niż sześciuset harcerzy.
– Dlaczego tak jest?
– Nie wiem, dlaczego.
– Więcej ludzi chce posłać dzieci na obóz?
– Więcej chce i też mamy młodzież z nowych miast, to też na to wpływa.
– Czy są dzieci z innych prowincji?
– Tak, z Quebecu. Mamy też nowe jednostki w Milton i Windsor. Powstanie tych nowych jednostek też ma wpływ. Nowa Polonia, w nowych miastach, to też pomaga.
– Czy to jest już trzecie pokolenie, urodzone już tutaj?
– Niektórzy to jeszcze pierwsze pokolenie.
– A Pan się tutaj urodził?
– Tak. Ja jestem pierwszym pokoleniem.
– Świetnie Pan mówi po polsku.
– Och, dziękuję (śmiech). Moi rodzice dawno przyjechali do Kanady, chyba w 70. latach czy 60. Ale teraz w większości, mi się tak wydaje, to jest pierwsze pokolenie, że rodzice tych dzieci niedawno przyjechali do Kanady.
– Co daje harcerstwo?
– Wychowanie młodzieży. Żeby mieli dobry charakter, rozwój, żeby pamiętali, że trzeba służyć drugiemu człowiekowi, żeby byli aktywną częścią społeczeństwa, brali czynny udział w społeczeństwie, żeby byli dobrymi ludźmi.
– Piękne słowa. Czy młodzież, dzieci lubią tu przyjeżdżać?
– Powiedziałbym, że tak. W większości ci, którzy tu przyjeżdżają jako goście, chociaż ich dzieci teraz nie uczestniczą już w obozach, oni przyjeżdżają na ten weekend na ognisko, bo czują się częścią tego. Dzisiaj na ognisku będzie ponad tysiąc osób, rodzice harcerek i harcerzy albo rodzice tych, którzy kiedyś byli harcerkami i harcerzami.
– Są jacyś zaproszeni goście, na przykład prezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej pani Berezowska?
– Ona będzie, ona też jest harcerką, instruktorką, też jest na obozie w tym roku, więc będzie nie tylko jako gość, ale jako członek kadry. Z tego, co wiem, wysłaliśmy zaproszenie do mer Madawaska Valley, ale ona miała już jakieś zobowiązania, oprócz tego nasi VIP-owie, nasze władze, wszyscy są zaproszeni.
– Polskie i polonijne?
– Tak.
– Jak długo trwa Akcja Letnia, dawniej były to trzy tygodnie?
– To też zależy od jednostki, bo jeden szczep "Bałtyk" ma akcję przez trzy tygodnie, i jednostka harcerek ma dwa tygodnie jak wszyscy, ale potem zostaje na dodatkowy tydzień. Większość ma akcję przez dwa tygodnie.
– Czyli ta piękna baza jest wykorzystywana tylko krótko w ciągu roku.
– Tak. I to też jest trudne, żeby kadra dostała wystarczająco urlopu, żeby prowadzić obóz przez miesiąc. Nasi prowadzący są w szkole, mają pracę podczas wakacji, trudno dostać miesiąc wolnego.
Przedstawiamy poniżej wspaniałe patriotyczne kazanie księdza doktora Arkadiusza Szczepanika wygłoszone podczas Mszy św. w Katedrze Pod Sosnami
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Moi kochani Polacy, serdecznie was pozdrawiam z Polski i chcę wam powiedzieć, że chyba nigdzie na świecie, jak spotykałem różnych Polaków, nawet w Polsce, nie spotkałem takiej gościnności, jaką tutaj spotykam, w Kanadzie.
Serdecznie dziękuję ojcom franciszkanom za tak serdeczne przyjęcie w tym jakże pięknym miejscu, w tych pięknych okolicznościach przyrody, w tej katedrze, gdzie sklepieniem jest niebo, gdzie kolumnami są te piękne drzewa.
Moi kochani! Jesteśmy dzisiaj w niedzielę blisko Chrystusa. Chrystus chce nas na nowo obdarzyć taką świadomością, kim jesteśmy. Jesteśmy naprawdę kochanymi dziećmi Boga.
Jesteśmy Polakami.
Siostra Faustyna Kowalska napisała w "Dzienniczku" swoim, że Pan Jezus powiedział do niej: Polskę szczególnie umiłowałem.
Gdybyśmy popatrzyli na nasze dzieje, moglibyśmy sobie pomyśleć, no cóż, jeżeli taka miłość, to dlaczego tyle różnych trudności i nieszczęść.
Wczoraj patrzyliśmy na rocznicę Wołynia, patrzymy też na wydarzenia w Katyniu i w innych lasach, gdzie oficerowie polscy poginęli.
Ktoś może powiedzieć, to dlaczego te łagry, to dlaczego te wszystkie obozy koncentracyjne. Gdzie był Bóg? Właśnie Bóg był tak blisko każdego z Polaków, każdego, który cierpiał. Dzisiaj chcemy Panu Bogu dziękować za tych naszych rodaków, którzy chcieli, abyśmy byli szczęśliwi. Oni ze względu na miłość do nas, których jeszcze nie znali, oddawali życie.
I dziękujemy im. Eucharystia po grecku znaczy dziękczynienie. Dziękujemy im, dziękujemy Bogu za ich życie.
Dziękujemy też za całe harcerstwo polskie, także piękny przykład bohaterskich czynów, szczególnie podczas Powstania Warszawskiego. Wy, kochani harcerze, jesteście ich dziedzicami. Odziedziczyliście to piękne imię, nazwę harcerzy polskich. To zobowiązuje. To jest dar, ale też i zadanie.
Dzisiaj też, w ten piękny dzień po wczorajszym ognisku, jeszcze raz chcemy sobie przypomnieć jakże piękne treści, które były tam wypowiadane. Myślę, że każdy z nas, kto był na tym ognisku, dziękuje Panu Bogu, że jest Polakiem, że nosi w sobie to dziedzictwo. Ale też trzeba pamiętać, że toczy się walka. Dzisiaj w Ewangelii słyszymy, że Pan Jezus daje władzę nad złymi mocami, nad złymi duchami. Zły duch próbuje nas oszukać, dać nam fałszywe imię, fałszywą nazwę, chce, żebyśmy żyli w jakimś wymyślonym, nieprawdziwym świecie. Świecie, który nie istnieje, który jest wirtualny, jest taką fantazją, marzeniem, ucieczką. A właśnie kiedy wychodzicie z miast, idziecie do lasu, idziecie na wędrowanie, wchodzicie w prawdziwe życie, na prawdziwą drogę. Zmagacie się. Nie jest to łatwe, ale to powoduje, że stajecie się silniejsi, otrzymujecie siłę, wytrwałość i moc Ducha Świętego. I tej mocy będziemy jeszcze na tej mszy przyzywać.
Nosicie ten piękny znak Orła Białego. Orzeł również jest tutaj na ołtarzu na tle Maryi Częstochowskiej. Łączymy się teraz z Jasną Górą, tam gdzie – jak powiedział Jan Paweł II – bije serce narodu polskiego.
Każdy z nas ma pewną tożsamość i ta tożsamość może być gdzieś schowana.
Ktoś powiedział, że pewien ornitolog wędrował po różnych kurnikach świata. I w pewnym kurniku, wśród kur, zobaczył, że zachowuje się jak kura orzeł, Orzeł Biały. Więc wziął tego orła, zabrał go z kurnika, podniósł do góry i mówi: Jesteś orłem, lataj. Rzucił go, ale ten głodny orzeł wrócił z powrotem i dalej grzebał w ziemi. Wziął tego orła jeszcze dalej. Poszedł na zbocze pewnej góry i mówi do tego orła: Jesteś orłem, zobacz tę przestrzeń, skocz i lataj. Rzucił tego orła w tę przestrzeń. Orzeł wtedy, ratując swoje życie, rozwinął skrzydła i zaczął latać. My również jesteśmy zaproszeni do tego, żeby poznać prawdziwe życie.
Wznieść się wyżej niż ten świat, zobaczyć duchowe piękno, które jest ukryte w nas, możliwości duchowe, które są w nas, z których możemy sobie nawet nie zdawać sprawy. Ktoś może nam powiedzieć, że jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy sobie tam grzebią i mają się zajmować tylko sprawami ziemskimi. Nie!
Dzisiaj w pierwszym czytaniu słyszeliśmy, jak prorok Amos tłumaczy się, że nie jest prorokiem. – Nawet nie jestem uczniem proroków. Jestem tylko pasterzem, chodzę sobie z owcami, nic takiego szczególnego nie robię, przycinam sykomory. Słowo sykomora znaczy taka zdziczała figa. Wiemy, co to są figi, to są takie bardzo słodkie owoce. Niektórzy mówią, że ktoś nic nie ma, tylko figę z makiem. Sykomora to była taka roślina, takie drzewo wyrośnięte, zdziczałe, które tak naprawdę nic nie dawało, dawało tak zwane gorzkie owoce, czasem robaczywe. I teraz ten człowiek, który zajmował się przycinaniem sykomor, to przycinał te owoce. Te owoce były zranione i z nich wychodził taki gaz, etylen, i powodował, że one dojrzewały.
Kiedy idziecie do lasu, kiedy idziecie w trudne środowisko, wasze serce staje się przycięte, jesteście jakby odcinani od tego, co jest wygodne, miłe, przyjemne, od różnych środków medialnych, od Internetu.
Ale to powoduje, że wasze serce staje się bardziej prawdziwe, dojrzewa, może przynieść słodkie owoce. Kiedy wrócicie do codzienności, te relacje między innymi, które między wami się nawiążą, staną się naprawdę słodkie, prawdziwe.
Mogą to być relacje nawet na całe życie, małżeńskie. Pan Bóg chce też nas przycinać mocą swojego słowa.
Słowo Boże jest jak miecz. Przecina te miejsca, które są jakoś zranione czy są jakąś infekcją. Tak jak lekarz, który musi odciąć to, co jest nowotworem, co jest zagrożeniem dla życia. To jest na początku bolesne, trudne. Sam sześć lat temu przeżyłem operację na nowotwór, to trochę wiem na ten temat.
Ale wiem, że Pan Bóg chce również odcinać to, co jest duchowe złe w nas. Wiemy, że żyjemy w świecie, który bombarduje nas różnego rodzaju propozycjami różnych, demonicznych wręcz propozycji. Nie tylko do grzechów ewidentnych, moralnych, ale też do różnych prób uprawiania innych religii czy różnych sekt, różnych okultyzmów, magii, czarów. Takiej zabawy, która później okazuje się niebezpieczna. Dlatego też ważne jest, żeby to sobie uświadomić i czuwać, i uważać, odcinać to. Mówić: to nie jest moja wiara, to nie jestem ja, to do mnie nie należy. Dbam o duszę, ponieważ chcę być dla innych skarbem, kimś dobrym, nieskażonym, nie chcę nikogo zarażać, lecz chcę mu nieść uzdrowienie.
Dzisiaj chcemy też Panu Bogu dziękować za to, że jesteśmy razem, dziękować za Maryję i też uczyć się od niej. Kiedyś jeden z ojców franciszkanów opowiadał, że wyjechał do Afryki. Słyszałem, że ojciec Darek też był w Afryce – jest Afrykańczykiem, tak? I opowiadał – nie ojciec Darek, tylko inny ojciec – że kiedy jechał pociągiem, miał na kolanach i modlił się modlitwą Liturgii godzin, brewiarzem, i miał założony ten brewiarz obrazkiem Matki Boskiej Jasnogórskiej.
Na wejście na Mszę św. śpiewaliśmy "Czarna Madonno". Chłopczyk z Afryki patrzył na ten obrazek i patrzył na tego misjonarza. I w pewnym momencie zapytał się: Kto to jest? Misjonarz powiedział: To jest moja mama. Chłopczyk popatrzył na ten obrazek i na tego misjonarza i mówi: Wcale nie jesteś do niej podobny.
Wtedy tak sobie pomyślał – czy rzeczywiście jestem podobny do Maryi w jej sposobie myślenia, postępowania, wyborach? Dzisiaj warto jeszcze raz popatrzeć na Maryję. Królowa Polski uczy nas, jak czuwać. Kiedy śpiewamy "Apel jasnogórski", to "czuwam, pamiętam, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam".
Jan Paweł II, kiedy był na Jasnej Górze, powiedział: Co to znaczy czuwam? To znaczy nie zamazuję. Nazywam dobro dobrem, a zło złem, i nie zamazuję. Bo ktoś, kto zamazuje, i mówi – to jest względne, to wynika z głosowania, nie ma takiej prawdy, którą można odkryć, to się ustala przez głosowanie. Tak jak w pewnej klasie w szkole podstawowej przyszła pani kurator i patrzy, że na tablicy jest napisane 2 + 2 = 5. Wtedy pani krzyczy do pani nauczycielki od matematyki, że to trzeba szybko poprawić. Na to pani odpowiada: Nie, nie, my to przegłosowaliśmy. Od dzisiaj będzie to pięć.
Czuwać to właśnie nazywać dobro dobrem, a zło złem, a nie przegłosowywać. Bo tak nie ustalamy prawdy. Prawda jest obiektywna. Prawdą jest Jezus Chrystus. Prawdę otrzymujemy od Boga.
Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Kiedyś Jan Paweł II, zapytany przez Vittorio Messoriego, które zdanie w całym Piśmie Świętym jest najważniejsze, powiedział: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.
Prawdą jest też, że Bóg obdarza nas mocą do walki duchowej, ale tą mocą jest pokora, jest dobrze rozumiana pokora, czyli prawda.
To nie jest poczucie, że ja jestem do niczego.
Dwa różne odmiany pychy to dwa kłamstwa. Kłamstwo, że mogę wszystko, jestem Bogiem – to jest kłamstwo. I drugie, druga strona medalu – jestem niczym, jestem śmieciem, do niczego się nie nadaję, jestem niepotrzebny na tym świecie. To też jest pycha, to jest kłamstwo.
A prawdą jest, że jestem umiłowanym, kochanym dzieckiem Boga i że mam wielkie rzeczy przed sobą do zrobienia, wielkie zadania. Boże, daj mi siłę, żebym mógł to wykonać. I prawdą jest, że każdy może walczyć ze złym duchem.
Kiedyś jeden z proboszczów, który był egzorcystą, opowiadał, że jego kościelny, czyli taki pan, który pomagał przy ołtarzu, bardzo chciał zobaczyć, jak wyglądają egzorcyzmy. No oczywiście nie można podglądać egzorcyzmów, kiedy są one poważne, ponieważ jest to niebezpieczne i zły duch może też wejść na tego, który jest przerażony i z ciekawością tylko patrzy, a nie modli się i nie broni się, nie walczy duchowo. Więc powiedział temu kościelnemu, który go tak dręczył, męczył, że chce to zobaczyć: Ale nie możesz się tylko przyglądać, musisz robić wszystko to samo co ja, dobrze? –Dobrze. – Weźmiesz kociołek z wodą święconą i będziesz trzymał, ja będę kropił osobę opętaną, a ty będziesz powtarzał po mnie. No i kiedy do kaplicy wszedł ten ksiądz z kościelnym, zły duch przez opętanego zaraz krzyczał i wołał: Co ty klecho myślisz? Myślisz, że mnie wyrzucisz z tego człowieka? Myślisz, że taki święty jesteś? Na to odpowiedział ksiądz: No, taki święty to jeszcze nie jestem, ale zrobię wszystko, żeby nim zostać.
Wtedy ten zły duch zwrócił się do tego kościelnego i zapytał: A ty imbecylu, co ty tutaj robisz? A kościelny odpowiedział: No, takim imbecylem jeszcze nie jestem, ale zrobię wszystko, żeby nim zostać.
Ksiądz proboszcz był bardzo zdziwiony, że egzorcyzm wyjątkowo krótko trwał, ponieważ złych duch nie miał niczego, żeby się chwycić. Nie było żadnej pychy w tych dwóch osobach, szczególnie w kościelnym.
Tak że Pan Bóg objawia swoją moc przez poczucie humoru. Nie dajmy się zwieść takim smutkiem, takim przerażeniem, co to będzie.
Bóg wszystko może zmienić, może wszystko przeobrazić.
Kiedy patrzymy na cuda, cud jasnogórski, obronę Jasnej Góry czy cud nad Wisłą, bitwy warszawskiej 15 sierpnia 1920 roku.
W ogóle wy jesteście cudowni, że tu, w Kanadzie, polskość zachowaliście!
Życzę wam, żeby te skarby, które nosicie w sercu, a szczególnie Boga samego, żebyście nigdy nie utracili, żebyście się nim dzielili z każdym, kogo spotykacie.
Życzę wam szczęścia, które tu się zaczyna, ale nigdy się nie skończy.
Niech wam Bóg błogosławi, strzeże i prowadzi bezpieczną drogą do nieba.
Szczęść Boże!
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/5284-harcerska-akcja-letnia-na-kanadyjskich-kaszubach#sigProIdda5bb60e18