W Belleville nad zatoką Quinte prężnie działa Polonia, zasilana w ostatnich latach coraz większą liczbą „spadochroniarzy” z terenu torontońskiej aglomeracji, którzy tam właśnie spędzają emeryturę. Urokliwe okolice, woda i bliskość wielkich miast w połączeniu z zaciszną okolicą czynią z Quinte wymarzony teren na relaks.
Na zaproszenie Polonia Quinte odwiedziliśmy w miniony piątek polski pawilon w czasie międzynarodowego festiwalu Belleville – Belleville Waterfront and Ethnic Festival. Oto pierwsza część relacji...
Andrzej Kumor: Ile osób działa w organizacji Quinte Polonia?
Janina Łuczycka: Nas jest tu pod namiotem bardzo dużo, a jeszcze oprócz tego, jak ktoś może, przychodzi, żeby w razie czego wymienić kogoś. Mamy tu patelnię do smażenia pierogów, wszystko na ogniu, a po nasze pierogi, których zrobiliśmy 12 tysięcy, ustawia się ogromna kolejka.
– Od jak dawna Pani tutaj mieszka?
– Mam cottage tutaj nad wodą już 12 lat, a mieszkam tu już dwa lata na stałe.
– Dlaczego się Pani przeniosła?
– Przeniosłam się tutaj z Mississaugi, bo tu jest piękna okolica. W ogóle nie jest rozpropagowana, ludzie o tym nie wiedzą, tu jest pięknie, jeziora, woda. I niedaleko, i cisza i spokój, dużo ptactwa.
Byłam taka zauroczona tym naszym klubem, dlatego że wszyscy bardzo chętnie pomagają, chętnie przychodzą. Mamy taką assembly line na robienie pierogów i wszyscy robią, mężczyźni, kobiety. Nawet panie, które mają prawie sto lat. Pani, która ma blisko sto lat, jeździ samochodem, zabiera jeszcze swoją koleżankę, która ma 96 lat, i obie przyjeżdżają na robienie pierogów.
– Ilu tutaj Polaków mieszka?
Henryk Tomaszewski: Z 50 – 80 Polaków w rejonie Belleville, Trenton, tak że jest nas tutaj sporo. Jesteśmy tutaj długo, mamy swój klub, tzn. budynek po starej szkole.
– Od jak dawna Pan mieszka w tej okolicy?
– Ja przyjechałem w 91 roku.
– I od razu się Pan tutaj osiedlił?
– Nie, przyjechałem do Kanady, do Winnipegu, byłem tam dwa dni, i ponieważ mieliśmy tu, w Belleville, znajomych, osiedliśmy tutaj.
– Czym się Pan zajmuje?
– Pracowałem w Saturnie od 95 do 2008 roku, teraz Saturna nie ma.
– A polskie sklepy tu też są?
– Nie, ta kiełbasa jest z Toronto. Tam jedziemy, tam zakupy przy okazji robimy, np. gdy się do Polski leci, kogoś odebrać trzeba albo gdy jakaś impreza jest. Tak. Toronto jest 180 km stąd, a do Montrealu 300 km, do Ottawy 250. Tam też dużo Polaków jest, niektórzy z Belleville przeprowadzili się do Ottawy. Teraz trochę Polaków z Toronto przeprowadza się do Belleville na emeryturę, ponieważ tutaj jest taniej niż w Toronto. Jak sprzedadzą dom itd., to nie tylko mają pieniądze, żeby kupić tu dom, ale później jeszcze im zostaje. Tu jest bardzo piękna okolica.
– A jaka jest pogoda?
– Tutaj latem jest duży „humid”, tak że człowiek nic nie robi, a poci się.
– Ale jezioro jest pod bokiem.
– To właśnie przez jezioro, tyle wody jest w powietrzu. Trzeba by było cały czas siedzieć w wodzie albo basen mieć.
– Co dzisiaj będzie?
– Pierogi, kiełbasy, sznycel i crepes, specjalne naleśniki.
Jacek Radziwinowski: Jeden z naszych były prezydentów był lotnikiem i jeździł do Francji dużo i tam się nauczył robić te crepes. Bardzo dobre są, polska kuchnia nie miała takiego szybkiego deseru, no to żeśmy przyjęli crepes z jabłkami.
– Jak długo mieszka Pan w tej okolicy?
– W 1989 przyjechałem do Kanady i trzy lata później przeniosłem się tutaj, dla pracy.
Dokończenie w kolejnym numerze