farolwebad1

Porady

Porady

piątek, 06 lipiec 2012 19:01

Co nowego

Napisane przez

Ministerstwo Imigracji zapowiedziało wiele zmian w nowym imigracyjnym prawodawstwie. Jesteśmy na ostatnim etapie wdrażania reformy imigracyjnej "Balanced Refugee Reform Act". Jakie nastąpią zmiany? Ogólnie, nowe prawo drastycznie zaostrzy kwestię wydalania osób z przeszłością kryminalną, karanie przemytników i przewozicieli nielegalnych imigrantów oraz wprowadzi znaczne zmiany dla tych, którzy nie pochodzą z krajów azylanckich i nadużywają programu dla azylantów. Ich podania będą znacznie przyspieszone, łącznie z procedurami deportacyjnymi, natomiast możliwości apelacyjne ograniczone. Rząd chce także przyspieszyć podania azylantów, którzy zasługują na prawną ochronę w Kanadzie, np. imigranci z krajów, gdzie toczą się wojny i gdzie prawa człowieka są nieprzestrzegane.

Rząd zapowiada zmniejszenie wydatków na obsługę uchodźców i zaoszczędzenie około 1,65 miliarda dolarów w nadchodzących pięciu latach.
Osoby, które dostaną się w sposób nielegalny do Kanady, także z pomocą imigracyjnych przemytników, mogą być już aresztowane w wieku 16 lat. Osoby te będą miały szansę na uwolnienie po specjalnym przesłuchaniu w ciągu 14 dni lub następnie dopiero po 6 miesiącach. Do tej pory wielu imigrantów z różnych zakątków świata w relatywnie prosty sposób przedostawało się do Kanady, uzyskując sfałszowane dokumenty lub przekraczając granicę nielegalnie. Wprowadzenie utrudnień dla tych osób może znacznie zmniejszyć lukratywny biznes wszelkiego rodzaju przemytników i fałszerzy, którzy także surowiej zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.
Rząd kanadyjski wprowadzi także biometryczne imigracyjne dokumenty, utrudniając możliwości ich fałszowania, w 2013 roku.
Nowa reforma imigracyjna wzbudza niezadowolenie wśród imigracyjnych adwokatów i konsultantów, zwłaszcza w kwestii znacznego przyspieszenia rozpatrywania podań o azyl i procesów deportacyjnych. Znaczne przyspieszenie czasu rozpatrywania podań o azyl nie zawsze daje szanse dobrego i przekonywającego przygotowania odpowiedniego podania i dokumentacji. A zatem, wiele osób, które kwalifikują się na kanadyjski azyl, otrzyma decyzję negatywną tylko dlatego, że nie jest w stanie zaprezentować swojej sprawy w odpowiedni sposób. Podkreślam, że dotyczy to jedynie podań o azyl (refugee claim).


Niestety, spora rzesza polskich imigrantów zgłasza praktycznie bezpodstawnie status azylanta w Kanadzie, otrzymując w konsekwencji nakaz deportacyjny.


OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ PROSIMY O KONTAKT: 416- 515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY WWW.EMIGRACJAKANADA.NET
Izabela Embalo MA, RCIC
Canadian Immigration Practitioner
Licencjonowany Doradca
Prawa Imigracyjnego

Ostatnio zmieniany piątek, 06 lipiec 2012 19:03
piątek, 06 lipiec 2012 18:40

TWOJE PIENIĄDZE: Nie przejadać emerytury

Napisane przez

jacekWbrew naturalnej każdemu beztrosce lat młodzieńczych i średnich – o emeryturze lepiej zacząć myśleć wcześniej niż później. Wprawdzie nigdy nie jest za późno, ale…

Dlaczego twierdzę, że nigdy nie jest za późno? Nawet małe zmiany wprowadzone w życie dzisiaj dadzą całkiem pokaźnych rozmiarów wyniki w dalszej przyszłości. Podstawowa sprawa, to zacząć i konsekwentnie kontynuować.
Sprawa emerytury to właściwie pięć różnych spraw: długość życia i korzystania z niej, zgromadzony majątek, należności, które trzeba będzie regulować, dochody i codzienne wydatki. Niewiele da się zrobić w pierwszej kwestii, ale już gospodarka zgromadzonym majątkiem, nawet najskromniejszym, to pole do popisu dla doradcy finansowego. Na tym polega ich rola – mają zaprezentować klientowi możliwości, jakie wytworzył sektor finansowy kraju, a są to (proszę mi wierzyć) możliwości znacznie większe niż się laikom wydaje. Nie ma oczywiście cudów na świecie i ze skromnego mająteczku nie da się uczynić oszałamiających bogactw, ale jakieś korzyści zawsze niemal są możliwe.
Spore pole do popisu ma doradca finansowy zajmujący się należnościami, jakie przyszły emeryt musi regulować. W większości przypadków można tu odpowiednio ułożyć wszystko tak, by jak najwięcej skorzystać na rozlicznych ulgach i kredytach podatkowych, oraz skomasować długi, redukując ich dotkliwość. Znowu – cudów nie ma, ale coś zaoszczędzić z reguły uda się.
Wzrost dochodów przyszłego emeryta to oczywiście najlepsze i najkorzystniejsze rozwiązanie, ale zarazem – najtrudniejsze do osiągnięcia. Tu zresztą niewiele ma do powiedzenia doradca finansowy: dochody każdego z nas są zależne od wartości wykonywanej pracy, a ta jest, jaka jest. Można radzić komuś, by zarabiał więcej, ale nie da się mu w tym pomóc. Doradcy finansowemu pozostaje zwrócić uwagę klienta na fakt, że niewielki wzrost wysiłku (i na przykład podjęcie dodatkowej pracy w częściowym wymiarze godzin) może dać bardzo wyraźne efekty finansowe w okresie emerytalnym.
Najistotniejsze jednak zmiany doradca finansowy może zasugerować w wysokości codziennych wydatków. I tu wyniki dobrej rady są najwyraźniejsze i najskuteczniejsze. Niezależnie od wysokości naszych codziennych wydatków, zawsze można coś tam jeszcze z nich uszczknąć. Jak stwierdził pewien ekspert finansowy: on do pracy zabiera kanapki przygotowane w domu, zamiast wydawać pieniądze na lunch w pobliskiej kafejce. Zaoszczędzone pieniądze – jak twierdzi – zapewnią mu możliwość zakupu żywności w czasie, kiedy już będzie na emeryturze.
Nad wydatkami osobistymi mamy największą kontrolę – w porównaniu do pozostałych czterech aspektów gospodarki finansami. Może to czasem mało przyjemne, może ogranicza nam to radość życia, ale taka jest bezwzględna prawda: to, czego nie zmarnujemy dzisiaj, może dać nam bardzo dużo satysfakcji za kilka czy kilkanaście (a nawet kilkadziesiąt) lat.
Dla przykładu – skoro niemal wszyscy i tak korzystają z telefonów komórkowych, można właściwie zrezygnować z telefonu domowego. Pozwala to zaoszczędzić przeciętnie 700 dolarów rocznie. Rada eksperta w kwestii kanapek na lunch da przeciętnie 1800 dolarów rocznych oszczędności. Jeśli decyzję tę podejmuje 45-latek – zainwestowane oszczędności dadzą mu wzrost majątku w chwili przejścia na emeryturę w wysokości ponad 80 tysięcy dolarów.
Nie do pogardzenia korzyść, moim skromnym zdaniem.

puzniak1Kanadę i Stany Zjednoczone dzieli najdłuższa na świecie niechroniona granica. Gospodarki obu krajów są ściśle ze sobą połączone i praca wielu Kanadyjczyków zależy od możliwości ciągłego przekraczania granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Podobnie rzecz się ma z turystyką – większości Kanadyjczyków trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy nie mieliby możliwości podróży do Stanów Zjednoczonych w celach turystycznych, kiedykolwiek sobie tego zażyczą. Często jednak zdarza się, że konflikt z prawem w przeszłości (włącznie nawet z najdrobniejszymi wykroczeniami kryminalnymi) jest powodem kłopotów, które spotykają podróżującego na granicy kanadyjsko-amerykańskiej w dniu dzisiejszym. Co można w takich sytuacjach zrobić? Jak się do nich przygotować? Jak je rozwiązać?


Problemy na przejściach granicznych Kanady i Stanów Zjednoczonych można zaliczyć do dwóch grup. Pierwsza, to sytuacje, gdy nastąpiło zawrócenie danej osoby z granicy, a zatem urzędnik imigracyjny podjął decyzję, że osoba ta popadła w taki konflikt z prawem w przeszłości, że nie można jej w ogóle wpuścić do Stanów Zjednocznych. Druga grupa to sytuacje, gdy osoba obawia się, że może być do Stanów Zjednocznych nie wpuszczona, lecz przekraczała granicę kanadyjsko-amerykańską wielokrotnie uprzednio i nigdy nie zetknęła się z zarzutem tzw. inadmissibility (to znaczy, z zarzutem, że należy do kategorii osób, których nie można wpuścić do kraju bez odpowiedniego zezwolenia), niemniej jednak kontynuuje przekraczanie granicy ze świadomością, iż taki zarzut może się w każdej chwili zdarzyć.


Zacznijmy od sytuacji z drugiej grupy. Jeżeli popadliśmy w konflikt z prawem w Kanadzie lub Stanach Zjednocznych w przeszłości, z pewnością figurujemy w bazie danych systemu sprawiedliwości i policji jednego lub obu krajów. Fakt, że przekraczaliśmy granicę kanadyjsko-amerykańską w przeszłości (to znaczy już po konflikcie z prawem) bez problemów, nie daje żadnej gwarancji, iż podczas kolejnego przekraczania nie będziemy wezwani na tzw. secondary inspection, aby wyjaśnić te fakty z naszej przeszłości, które mogą decydować o naszej inadmissibility do Stanów Zjednoczonych. Wymiana informacji pomiędzy systemami wymiaru sprawiedliwości obu krajów jest coraz dokładniejsza i tysiące osób, które wielokrotnie przekraczały granicę kanadyjsko-amerykańską w przeszłości, w pewnym momencie zostały z niej zawrócone. Również, jak wyjaśnimy poniżej, fakt, że na dzień dzisiejszy nie figurujemy w kanadyjskim systemie policyjnym jako karani, nie daje żadnej gwarancji, że fakty dotyczące naszego konfliktu z prawem w przeszłości są niedostępne dla urzędników imigracyjnych na przejściach granicznych.


Podobnie mylne jest przekonanie, że jeżeli konflikt z prawem nastąpił w Kanadzie i osoba, której to dotyczy, od tego czasu otrzymała tzw. pardon, to nastąpiło automatyczne wyeliminowanie informacji na ten temat ze wszystkich poziomów systemu informacyjnego wymiaru sprawiedliwości. W zdecydowanej większości przypadków, oficerowie imigracyjni (zwłaszcza oficerowie imigracyjni Stanów Zjednoczonych) mają do dostęp do tych danych. Fakt łatwego dostępu jest niekoniecznie niekorzystny dla przekraczającego granicę, gdyż jeżeli wykroczenie było niewielkie i zdarzyło się kilkanaście lat wstecz, osoba ta nie zostanie zaliczona do kategorii osób, które są inadmissible do Stanów Zjednocznych i zostanie wpuszczona bez konieczności dodatkowych wyjaśnień. W tym momencie należy przypomnieć, kiedy dana osoba zaczyna figurować w systemie wymiaru sprawiedliwości, tzn. kiedy zostaje do niego wprowadzona. Najczęściej staje się to w momencie pobierania jej odcisków palców przy aresztowaniu. Niestety, oznacza to, że nawet przy aresztowaniu w konsekwencji spraw cywilnych (np. aresztu za contempt of court) dana osoba trafia to rejestru.
Bardzo często zdarza się jednak, że oficerowie imigracyjni Stanów Zjednocznych mają niekompletne adnotacje w systemie elektronicznym. To znaczy wiedzą, że coś się zdarzyło w życiu przekraczającego granicę w przeszłości, czyli że z jakiegoś powodu trafił on do bazy danych, lecz nie mówi czego dane wykroczenie dotyczyło ani jaki był wyrok lub inna dyspozycja sądowa. W tych przypadkach od oficera imigracyjnego zależy, czy dana osoba będzie wpuszczona, czy nie. Jeżeli podróżny ma historię wielokrotnego przekraczania granicy i powrotu do Kanady, a wykroczenie miało miejsce dawno w przeszłości, najprawdopodobniej zostanie on wpuszczony (zwłaszcza jeżeli podróżuje w celach zawodowych, np. jako trucker). Nie ma jednak żadnej gwarancji, iż decyzja nie będzie odwrotna, to znaczy, że podróżny jest do Stanów Zjednoczonych inadmissible.
Co zrobić w sytuacjach, gdy oznajmiono nam, że nie możemy wjechać do Stanów Zjednocznych? Niestety, bezpośrednio na granicy można zrobić niewiele. Aczkolwiek istnieje możliwość złożenia prośby do dyrektora danego przejścia granicznego, prosząc o udzielenie tak zwanego advance parole, czyli prośby, aby udzielił on wyjątkowego zezwolenia na przekroczenie granicy, jednakże szansa powodzenia takiego podania tuż po odmowie wjazdu jest nikła. Należy zauważyć, że w takich sytuacjach osoby podróżujące prywatnie z przyczyn nagłych mają większe szanse powodzenia, niż osoby podróżujące zawodowo, zakładając, że są one w posiadaniu dokumentów poświadczających te nagłe przyczyny zmuszające do wjazdu do Stanów Zjednocznych (np. śmierć lub poważna choroba bliskiego członka rodziny w Stanach Zjednocznych, wezwanie na rozprawę sądową jako pozwany lub jako świadek, podróż na zabieg medyczny itp.).


W razie zawrócenia z granicy lub po powrocie ze Stanów Zjednocznych jeżeli nas wpuszczono warunkowo, niesłychanie istotne jest zrobienie dwóch rzeczy niezbędnych do właściwego rozwiązania problemu. Po pierwsze, należy się dokładnie upewnić, jakie zarzuty istnieją przeciwko osobie podróżującej. Po drugie, należy uzyskać dokumenty sądowe dotyczące wykroczenia, które było podstawą problemu granicznego oraz dotyczące wszelkich innych spraw sądowych, jeżeli nie wyszły one na jaw przy przekraczaniu granicy.
Zawróceniu z granicy najczęściej towarzyszy wydanie pisemnego wydruku cytującego podstawy prawne uzasadniające decyzję. W sytuacji, gdy taki dokument nie jest wydany, w interesie podróżnego leży, aby o niego poprosić, gdyż stanowi to podstawę prawnego rozwiązania problemu w przyszłości. W przypadku osób, które nie posiadają kanadyjskiego obywatelstwa, lecz przekraczają granicę na podstawie wizy w paszporcie innego kraju niż Kanada, adnotacja o zatrzymaniu i zawróceniu z granicy może być również dokonana poprzez odręczny wpis w paszporcie oraz stempel anulujący wizę.


Następnie należy skonsultować się z tekstem Immigration and Nationality Act, aby sprawdzić, jak prawnie te zarzuty o inadmissibility zostały zaklasyfikowane. Tylko w ten sposób będzie można zdecydować, czy w dana osoba na pewno jest inadmissible do Stanów Zjednocznych. Jeżeli tak, będzie potrzebowała wystąpić i otrzymać tzw. waiver of inadmissibility. Jeżeli nie, powinna móc przekroczyć granicę ponownie.
Jeżeli nie otrzymaliśmy żadnego dokumentu lub adnotacji w paszporcie na przejściu granicznym, jedynym sposobem upewnienia się o rodzajach zarzutów jest wystąpienie do rządu amerykańskiego z podaniem o ujawnienie zarzutów na podstawie aktu prawnego Freedom of Information Act. Przy składaniu podania oprócz danych osobistych należy między innymi podać, gdzie i kiedy miało miejsce zawrócenie z granicy oraz informacje dotyczące wykroczeń. Trzeba również sprecyzować, z których urzędów są potrzebne informacje. Niestety, otrzymanie rezultatów tego podania wymaga kilku miesięcy oczekiwania. A zatem za wszelką cenę należy starać się uzyskać zarzuty w formie pisemnej na granicy.
Jeżeli chodzi o uzyskanie dokumentów dotyczących wykroczenia, które było podstawą problemu granicznego, to najlepiej uzyskać oficjalne (certified) kopie sądowe. Dokumenty te są potrzebne w obu sytuacjach, to znaczy gdy potrzebne będzie złożenie podania o waiver of inadmissibility, jak również gdy będzie to niepotrzebne. W tym drugim przypadku należy posiadać oryginały dokumentów sądowych przy kolejnym przekraczaniu granicy, aby być przygotowanym do odpowiedzi na pytania dotyczące tych spraw sądowych. Niestety, z powodu nasilenia się zawróceń z kanadyjsko-amerykańskich punktów granicznych, od kilku lat sądy Ontario nie są w stanie szybko spełniać podań o wypisy z akt sądowych (zwłaszcza archiwowanych) i okres oczekiwania może trwać kilka lub kilkanaście tygodni.


Zanim przejdziemy do omówienia podań o waivers of inadmissibility, należy krótko poruszyć temat właściwego postępowania w sytuacjach, gdy doszło do zawrócenia z granicy i kiedy analiza prawna wykazuje, że dana osoba nie należy do kategorii osób inadmissible do Stanów Zjednocznych. Problem polega na tym, że ponowne pojawienie się na granicy bez uprzedniego wyjaśnienia sytuacji może spowodować nałożenie większych sankcji na podróżnego, który nie powinien był wrócić na granicę po poprzednim z niej zawróceniu bez wyjaśnienia sprawy z imigracyjnymi władzami amerykańskimi. Wiele osób po zawróceniu z jednego przejścia granicznego podróżuje do następnego, próbując przekroczyć granicę. Aczkolwiek wielu się to udaje, stwarza to, jak wspomnieliśmy, niebezpieczeństwo zwiększenia sankcji oraz wysunięcia przeciwko danej osobie zarzutu tzw. misrepresentation, jeżeli zaprzeczy, że niedawno była zawrócona z przejścia granicznego.


W przypadku, gdy analiza prawna wykaże, że waiver of inadmissibility jest konieczny, należy pieczołowicie przygotować podanie o jego uzyskanie. Po pierwsze, należy upewnić się, że znane są wszystkie zarzuty, jakie władze imigracyjne Stanów Zjednocznych mają przeciwko danej osobie. Jest to bardzo ważne, ponieważ waivers of inadmissibility są przyznawane na dokładnie sprecyzowane kategorie wykroczeń. A zatem, jeżeli podanie i przyznany waiver pomija któryś z zarzutów, to osoba ta może być zawrócona po raz kolejny przy następnej próbie przekroczenia granicy, tym razem na podstawie faktu, który działa na jej niekorzyść i który nie został objęty jej podaniem. Posłużmy się tu następującym przykładem. Załóżmy, że osoba, która została uprzednio zawrócona z granicy pod zarzutem przeszłości kryminalnej, uzyskała waiver uchylający ten powód inadmissibility. Osoba ta również przebywała uprzednio w Stanach Zjednocznych dłużej niż powinna, lecz nie ujawniła tego w swoim podaniu. Osoba ta w dalszym ciągu podlega temu drugiemu zarzutowi i dopóki nie otrzyma kolejnego waivera, tym razem na ten zarzut, naraża się na niepewność w czasie przekraczania granicy, że tym razem nie zostanie wpuszczona właśnie z tego powodu. Poza tym, w tym konkretnym przypadku osoba taka naraża się na dodatkowy zarzut skłamania w czasie składania podania o waiver, gdyż jednym z elementów tego podania jest rozliczenie się z czasu spędzonego w Stanach Zjednocznych.


Na potrzeby obecnej dyskusji należy przedstawić kilka następujących uwag. Po pierwsze, waivers są jedynie potrzebne w przypadku, gdy przewinienia kryminalne są zaklasyfikowane jako tzw. crimes of moral turpitude, lub gdy pomimo, że przewinienie nie jest tego rodzaju, dana osoba otrzymała karę w wysokości 5 lub więcej lat. Nie ma jednoznacznego rozgraniczenia tej kategorii i każde przewinienie musi być rozważone osobno. Generalnie, crimes of moral turpitude to wykroczenia "poważniejsze" lub te, które wskazują na nieuczciwość. Trzeba również pamiętać, że dana osoba niekoniecznie musi być inadmissibile, a zatem nie potrzebuje waivera, jeżeli jej przewinienie, pomimo że wpada w kategorię crimes of moral turpitude, należy według prawa kanadyjskiego do tzw. summary conviction offences. W takim przypadku należy odwołać się do odpowiednich sekcji kanadyjskiego Criminal Code. Należy również pamiętać, że wszystkie przestępstwa dotyczące narkotyków należą do crimes of moral turpitude.
Po drugie, nie należy zbyt pospiesznie składać podania o waiver bez uprzedniego upewnienia się, że jest on z pewnością potrzebny. Należy pamiętać, że każde złożenie takiego podania powoduje, że władze imigracyjne Stanów Zjednocznych sądzą, że dana osoba, prosząc o uchylenie konsekwencji danego przewinienia, przyznaje się do faktu, iż jest inadmissible. A zatem podanie o waiver to ostateczność, której należy użyć jedynie jeżeli nie ma innych rozwiązań prawnych czy proceduralnych. Niestety, wielu nieodpowiedzialnych "doradców" radzących w sprawach dotyczących waivers nie zastanawia się, lub celowo nie chce się zastanawiać, czy jest on danej osobie z pewnością potrzebny, namawiając do natychmiastowego złożenia podania.


Należy się również uzbroić w cierpliwość, gdyż podania takie są rozpatrywane bardzo długo i administracja amerykańska nie jest skrępowana żadnym ograniczeniem czasowym na ich rozstrzygnięcie. Najczęściej decyzje nadchodzą po około 9-12 miesiącach, lecz zdarza się, iż proces ten zajmuje dużo dłużej.


Po trzecie, podanie o waiver musi być dobrze poparte dokumentami pomocniczymi, aby miało szanse powodzenia. W przypadku decyzji odmownej nie ma możliwości odwołania. Jedynym rozwiązaniem jest złożenie kolejnej (tym razem lepiej przygotowanej) aplikacji.
Należy też pamiętać, że amerykański waiver of inadmissibility i kanadyjski pardon to dwie zupełnie różne rzeczy i fakt posiadania jednego nie ma wpływu na drugi. Podobnie, jest kilka rodzajów waivers of inadmissibility i fakt uzyskania tzw. I-192/I-212 waiver nie ma znaczenia w przypadku, gdy dana osoba planuje złożenie podania o pobyt staly w Stanach Zjednocznych, czyli tzw. Zieloną Kartę.

Janusz Puźniak
Barrister and Solicitor (Ontario)
Attorney at Law (Missouri and New York)
905-890-2112
416-999-3023

piątek, 29 czerwiec 2012 17:38

JAK WYBRAĆ KASĘ Z POLISY "UNIVERSAL LIFE"? (2)

Napisane przez

Właściciel "Universal Life" – (UL) posiadający oprócz sumy ubezpieczeniowej znaczne zasoby inwestycyjne wewnątrz polisy, ma możliwość zastosowania opcji "levereged life insurance policy". Opcja ta polega na użyciu polisy na życie z akumulowaną wewnątrz sumą inwestycyjną jako zastawu, a jednocześnie zabezpieczenia na udzielenie pożyczki z instytucji finansowej.


Na bazie skumulowanej wartości inwestycji w polisie typu "UL" właściciel może aplikować o przyznanie pożyczki z banku. Kiedy osoba ubezpieczona umiera, bank, który udzielił pożyczki na bazie wartości inwestycji w polisie, otrzymuje z konta polisy ("cash value") pieniądze do spłaty pożyczki z odsetkami. Reszta sumy inwestycji, jeżeli takowa pozostała, jest wypłacana przez kompanię ubezpieczeniową spadkobiercy łącznie z sumą ubezpieczenia, na którą był ubezpieczony zmarły jako całkowity "death benefit", oczywiście bez podatku.


A teraz przykład; załóżmy, że właściciel polisy oprócz 500.000 dol. sumy ubezpieczeniowej, posiada skumulowane 200.000 dol. na koncie "cash value". Załóżmy również, że całkowity kapitał, który wpłacił, wynosi 100.000 dol., a dochód z inwestycji drugie 100.000 dol. Przy całkowitym wybraniu sumy 200.000 dol. z konta polisy, właściciel musiałby zapłacić podatek od 100.000 dol. dochodu ("interest" lub "capital gain") w wysokości, w jakim przedziale podatkowym się znajduje. Żeby tego uniknąć, opracowano koncepcję "collateral loan", zwaną również "leveraged loan", która pozwala zamiast wybierania 200.000 dol. z konta polisy i płacenia podatku, aplikować o otrzymanie pożyczki bankowej do 90 proc. wartości nagromadzonych pieniędzy na koncie oszczędnościowym polisy. Płacenie rocznie średnio 5 – 6 proc. odsetek od sumy 180.000 dol. pożyczki jest bardziej opłacalne, niż zapłacenie od razu podatku od całej wybranej kwoty. Nie musimy jednak spłacać procentu od pożyczki. Skumulowany, niespłacony procent zostanie uregulowany z bankiem z polisy po śmierci osoby ubezpieczonej.


Należy zauważyć, że pieniądze w polisie pozostały nienaruszone, są inwestowane przez cały okres życia ubezpieczonego, przez kompanię ubezpieczeniową, która wydała polisę. W całym tym okresie pożyczkowym, jeżeli procent pożyczki bankowej jest niższy niż przychody inwestycyjne z kapitału w polisie ubezpieczeniowej, to ta koncepcja jest korzystna i opłacalna. Dodatkowym atutem tej koncepcji jest możliwość odliczania odsetek od pożyczki od podatku przez właściciela polisy, jeżeli pożyczone pieniądze zostały zainwestowane i przynoszą dochód.
Pieniądze gromadzone w polisie, wzbogacane o przyrosty inwestycyjne i otrzymane po 20 – 30 latach,

w naszym przykładzie 180.000 dol. w formie pożyczki bankowej, są doskonałą dodatkową formą finansowania planu emerytalnego, bez podatku.
Nie ma wątpliwości, że polisa "Universal Life" posiada wiele przywilejów, które w każdym etapie naszego życia możemy wykorzystać. Oferuje pokrycie sumy ubezpieczeniowej 24 godziny na dobę na wypadek śmierci od momentu założenia, w naszym przykładzie 500.000 dol., oraz inwestycje, które potencjalnie mogą przynieść niezłe dochody, i co jest istotne, mamy cały czas kontrolę nad nimi (możliwość zmiany portfolia inwestycyjnego kilka razy w roku). A chyba najbardziej ważne jest to, że oferuje nam korzyści podatkowe w okresie gromadzenia oszczędności w polisie, podczas wybierania w czasie poważnej choroby, oraz stosując opcję "leveraged loan".


Polisa "Universal Life" z wcześniejszym założeniem maksymalnego inwestowania wewnątrz planu, nie jest dla każdego. Sprawdza się doskonale dla osób o wysokich dochodach, założona co najmniej 10 lat przed emeryturą, które wykorzystują maksymalne wpłaty do tradycyjnych planów emerytalnych, RESP dla dzieci i powstały w ostatnich czterech latach TFSA.


Tadeusz
Niemiec
416-939-3770
e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Ta trójka pewnego dnia odlatywała w różne kierunki świata, choć ich korzenie były nad Wisłą. Byli jakże różni, wiele ich dzieliło, ale mieli bliższe lub dalsze związki z Polską.

Dwójka pięćdziesięciolatków to kobieta i mężczyzna różniący się nie tylko płcią, ale i miejscem na ziemi. Ona zawitała do Kanady już siódmy raz. Pochodziła z Pomorza. Wcześniej nie miała problemów na lotnisku torontońskim. Przylatywała na 3-5 miesięcy i wracała w przewidzianym terminie. Zaskoczeniem dla niej było tym razem zatrzymanie i osadzenie w areszcie imigracyjnym. Oficer imigracyjny miał intuicję, zatrzymując ją z podejrzeniem, że jej intencją nie jest po raz n-ty odwiedzać Niagarę, i to przez sześć miesięcy, ale że jest ona sezonową pracownicą, chcącą zająć miejsce stałej rezydentce Kanady, która poszukuje podobnej pracy, a w między czasie pobiera zasiłek dla bezrobotnych.
Faktycznie, Maria, w Polsce rencistka, przylatywała po raz siódmy na okres letni, aby prowadzić dom swojemu dalekiemu, zapracowanemu kuzynowi. To on opłacał jej podróż, dawał jej utrzymanie i niewielkie kieszonkowe. Ona zajmowała się prowadzeniem dla jego rodziny (żona i dwoje dzieci) "polskiego domu". Trudno uznać to za przestępstwo, a nawet za naganne społecznie, ale ochrona kanadyjskiego rynku pracy przecięła te plany.
Najpierw Maria trafiła do aresztu imigracyjnego. Długa podróż (pociągiem do Warszawy i wielogodzinne siedzenie w samolocie), stres wywołany kilkugodzinnym przesłuchaniem, transport w kajdankach do aresztu, wszystko to spotęgowało u Marii jej dolegliwości. Miała nadciśnienie, ale kiedy z rana pielęgniarka aresztu rutynowo, jak w stosunku do wszystkich nowo przybyłych, zmierzyła jej ciśnienie, to natychmiast zwróciła się do kierownika zmiany w areszcie o wezwanie karetki, bo ciśnienie było bardzo wysokie. Maria miała problemy z oddawaniem moczu. Nogi jej stały się "słoniowate". Czuła kłucie w okolicy serca.


W szpitalu doprowadzono do obniżenia jej wysokiego ciśnienia, co było najgroźniejsze. Wróciła do aresztu. Potem została odesłana na lotnisko na kontynuację przesłuchania. Oficer imigracyjny zadzwonił do kuzyna Marii, pytając, czy wpłaci kaucję za nią w kwocie czterech tysięcy dolarów. Kuzyn odmówił. Wówczas oficer imigracyjny podjął decyzję o odesłaniu Marii najbliższym samolotem do Polski. Znalazło się wolne miejsce w samolocie LOT-u na następny dzień. Tak więc Maria wróciła jeszcze na jedną dobę do aresztu imigracyjnego. Odwiedził ją tam jej kuzyn. Tłumaczył jej, że wpłacanie kaucji nie miałoby sensu, bo i tak dostałaby prawo pobytu tylko na dwa – trzy tygodnie. Obiecał jej (choć ona powątpiewała w jego szczerość), że spróbuje zaprosić ją na następny okres letni. Wieczorem Maria odleciała do Warszawy.
W tym mniej więcej czasie pojawił się na lotnisku wspomniany wcześniej Polak. Był to mężczyzna średniego wzrostu, ale o sportowej sylwetce, tryskający zdrowiem. On nie był eskortowany w kajdankach z aresztu na lotnisko. Przybył tu dobrowolnie, sam kupił bilet na samolot odlatujący do Anglii. Był bowiem również obywatelem brytyjskim. Urodził się na południu Polski, tam skończył studia i uzyskał doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim z biochemii. Pracując na uczelni, zarabiał grosze. Wprawdzie dorabiał sobie ucząc w filiach, ale była to prawdziwa szarpanina.
Jego kolega, tuż po doktoracie wyjechał na stałe do Anglii. Tam wkręcił się do pracy do instytutu badawczego. Zachęcił Jarka do przylotu do niego. Kiedy Jarek przyleciał do Londynu, kolega zaprowadził go do instytutu, w którym pracował i przedstawił szefowi tego instytutu. Ten rozpytał Jarka, czym się zajmuje. Rozmowa doprowadziła do tego, że szef instytutu zaproponował Jarkowi pracę na okres próbny półroczny, posyłając go do kadr, aby zalegalizować jego pracę w Anglii, bo był to jeszcze okres, kiedy nie było swobody zatrudniania Polaków w Anglii. Po pół roku Jarek dostał stały kontrakt i rozpoczął kroki zmierzające do uzyskania obywatelstwa brytyjskiego, co nastąpiło po dwóch latach. Po czterech latach pracy w Londynie szef instytutu zaproponował mu wylot do pracy do filii instytutu w Toronto. Pracownicy londyńscy rotacyjnie odbywali staże w Toronto, a torontońscy na analogiczne okresy pracy przylatywali do Londynu.


Jarek zgodził się, uznając to za dobrą przygodę, a nadto wiązało się to ze wzrostem wynagrodzenia. Już po kilku tygodniach pracy w Toronto poznał pracującą również w instytucie, ale w innym dziale, Polkę z pochodzenia, wykształconą w Kanadzie. Była od niego o kilkanaście lat młodsza i zajmowała w hierarchii niższe stanowisko niż Jarek. Zawiązała się między nimi nić sympatii. Ona stała się przewodniczką dla Jarka w nowym dla niego kraju. Po dwóch miesiącach byli już parą i Jarek wprowadził się do jej segmentu.
Był bardzo zazdrosny o swoją piękną dziewczynę. Zalecał się do niej jej szef, Kanadyjczyk z urodzenia. Skarżyła się Jarkowi, a ten przy jakiejś okazji ostrzegł tego faceta, aby odczepił się od jego dziewczyny. Ten tylko wzruszył ramionami. Któregoś dnia odbyła się impreza z jakiejś okazji w dziale dziewczyny Jarka. Szef działu upił ją, sam też był dość wstawiony i w swoim gabinecie odbył z nią stosunek płciowy. Nie oskarżyła go o gwałt, a tylko powiedziała o tym Jarkowi. Ten na drugi dzień wszedł do gabinetu szefa swojej dziewczyny i walnął go pięścią w twarz. Złamał mu kość policzkową. Wezwana została policja. Jarek został aresztowany i odstawiony do aresztu. Sędzia wymierzył mu karę 60 dni więzienia, którą odbywał w weekendy.
Po pewnym czasie od zawiązania związku wystąpił do władz o przyznanie mu prawa stałego pobytu w Kanadzie. Procedura trwała, ale po skazaniu za pobicie Jarek otrzymał decyzję odmowną. Nakazano mu opuszczenie Kanady po odbyciu kary. Zgodził się na to, uzgadniając ze swoją dziewczyną, że ta przyleci do niego do Londynu, gdzie miał wystarać się dla niej o pracę. Bo po tym wszystkim została zwolniona z pracy, a jej szef pozostał na swoim stanowisku z pensją trzystu tysięcy dolarów rocznie.
W innym kierunku, tego samego dnia odlatywał 15-letni Sam. Jego kierunek deportacji to Nowy Jork. Stawił się dobrowolnie na lotnisko w towarzystwie matki. Jego polskie korzenie sięgały do pradziadków. Dwaj z nich zamieszkiwali na polskich Kresach. W 1940 roku zostali zesłani, wraz z rodzicami i rodzeństwem, na Syberię, skąd dostali się do armii Andersa. Przeszli wojskowe przeszkolenie i odbyli z II Korpusem szlak do Palestyny. Tam, wraz z kilkuset innymi żołnierzami pochodzenia żydowskiego, zdezerterowali i zasilili oddziały partyzanckie walczące z Brytyjczykami, sprawującymi mandat Ligi Narodów nad tym terytorium. Po zakończeniu wojny i uzyskaniu niezależności przez Izrael, jako byli kombatanci, urządzili się dobrze, zakładając firmy handlowe. Ich dzieci zawarły związki małżeńskie, z których zrodziły się dzieci, m.in. ojciec i matka Sama.
Kiedy ci się pobrali, to już po roku zdecydowali się na osiedlenie w Stanach Zjednoczonych. Ojciec Sama zatrudniony został na stanowisku kierowniczym w filii firmy swojego ojca w Nowym Jorku. Tu urodził się Sam jako najmłodszy syn oraz dwie jego starsze siostry i brat. Wszyscy oni, przez urodzenie na terytorium Stanów, uzyskali automatycznie obywatelstwo amerykańskie. Sam nie pamiętał swojego ojca, bo kiedy miał dwa lata, związek jego rodziców się rozpadł. Ojciec, po śmierci swojego ojca, wrócił do Izraela i objął w posiadanie jego majątek i kierowanie całą firmą. Matka Sama została w Stanach, opiekując się czwórką dzieci. Ich ojciec nie skąpił pieniędzy na ich utrzymanie i wykształcenie.


Kiedy Sam miał dwanaście lat, jego matka poznała żydowskiego biznesmena, który przyleciał z Izraela do Nowego Jorku w interesach. Romans ten doprowadził do tego, że ona, nigdy nie mając obywatelstwa amerykańskiego, ale zachowując izraelskie, poleciała na stałe do Izraela i zamieszkała ze swoim nowym mężem. Sam został w Nowym Jorku pod opieką starszych sióstr (22 i 25 lat), które były już zamężne.


Po roku zdecydował, że musi odmienić swój los. Fizycznie rozwijał się normalnie, natomiast w psychice nastąpiło rozwarstwienie. W zakresie wiedzy ogólnej był nawet bardziej rozwinięty niż jego rówieśnicy, a w pewnej części swojego rozwoju był opóźniony o kilka lat. W tym czasie poznał przez Internet swojego rówieśnika zamieszkałego w Toronto. Pewnego dnia kupił bilet lotniczy i bez wiedzy matki i rodzeństwa poleciał do Toronto.
Rodzice kolegi natychmiast powiadomili o przybyciu tego niespodziewanego gościa jego matkę i rodzeństwo. Uzgodniono, że Sam pozostanie u nich w Kanadzie, tu będzie chodził do szkoły, a jego rodzice pokryją w pełni koszty pobytu Sama w tej żydowskiej rodzinie.
Po kilku tygodniach, na wyraźne żądanie Sama wystąpiono o uzyskanie przez niego statusu stałego rezydenta Kanady.


Proces trwał dwa lata. W końcu zapadła decyzja odmowna i polecono Samowi opuszczenie Kanady. Powiadomiona o tym jego matka przyleciała z Izraela do Toronto i tu dopilnowała, aby powrót jej syna do Nowego Jorku odbył się bez przeszkód. Miał zamieszkać ze swoim starszym, obecnie 22-letnim bratem, już usamodzielnionym, a rodzice Sama mieli nadal łożyć na utrzymanie tego "trudnego" dziecka, aż do jego usamodzielnienia się.
Tego samego wieczoru, trójka jakże różnych osób, o polsko brzmiących nazwiskach, odleciała z Toronto w różnych kierunkach globu ziemskiego.
Aleksander Łoś
Toronto

piątek, 29 czerwiec 2012 17:10

TWOJE PIENIĄDZE Szyją sobie buty

Napisane przez

jacekW licznych komentarzach na temat finansów kanadyjskich gospodarstw domowych (szczególnie: wygłaszanych z pozycji lewicowych) powtarza się nuta pretensji do pokolenia "baby boomers", iż wydaje nad miarę i obciążając zadłużeniem konto państwa, zagraża przyszłości ekonomicznej pokolenia naszych dzieci czy wnuków. Jak jednak wynika z beznamiętnie gromadzonych przez Statistics Canada danych, nie tylko my, dorośli i dojrzali, trwonimy schedę należną przyszłym pokoleniom. Owe przyszłe pokolenia same doskonale radzą sobie z budowaniem poważnego zagrożenia dla swojej własnej finansowej przyszłości.


Raport sporządzony przez firmę American Express wykazuje, iż sytuacja finansowa tzw. Pokolenia Y, czyli ludzi urodzonych po 1983 roku, jest znacznie groźniejsza niż być powinna, i to z ich własnej winy. Wskaźnik bezrobocia w tej warstwie społeczeństwa waha się od kilku lat w granicach 15 proc., czyli co najmniej dwa razy więcej niż ogólny wskaźnik dla całości ludności. Nie budzi to jednak niczyjego – jak się wydaje – zaniepokojenia. Dane American Express pozwalają stwierdzić, że Pokolenie Y ze spokojem i beztroską zwiększyło w ostatnich latach swoje wydatki na towary i usługi luksusowe (głównie galanterię i odzież) aż o 33 proc. Wydatki na podróże po świecie wzrosły w tym sektorze o 74 proc., a na wytworne restauracje i przyjęcia – aż o 102 proc.


Bank TD Canada Trust opublikował jednocześnie dane dotyczące stopnia zadłużenia młodych ludzi. Połowa ludności w wieku od 18 do 34 lat jest zadłużona na kartach kredytowych. Około 40 proc. spłaca jedynie przewidziane umową bankową minimum!


Jak groźne jest to zjawisko? Weźmy dla przykładu klienta, który zaciągnął na kartę kredytową dług w wysokości zaledwie 2000 dolarów, czyli – jak na dzisiejsze czasy – niewielki. Jeżeli przyjąć, że klient będzie spłacał jedynie owe przewidziane umową minimum, spłata zaciągniętego długu zajmie mu ponad 7 lat, a bank otrzyma w tym czasie ponad 4 tysiące dolarów w należnym oprocentowaniu. Innymi słowy – spłacany po minimum dług rośnie trzykrotnie i blokuje racjonalne gospodarowanie zarobionymi pieniędzmi na jedną szóstą produktywnego życia.


Władze kraju czynią wysiłki, by wyedukować młodych ludzi w zakresie właściwego gospodarowania pieniędzmi. Założonaw 1955 roku organizacja charytatywna Junior Achievement korzysta z zajęć szkolnych, by unaocznić młodym ludziom groźbę niekontrolowanego zadłużenia. W ubiegłym roku z rad organizacji skorzystało (lub skorzystać mogło) 216 tysięcy młodych Kanadyjczyków. W 2009 roku rząd zainicjował działanie specjalnej komisji Task Force on Financial Literacy, działania w tym kierunku podejmuje Canadian Institute of Chartered Accountants. Są na rynku książki na ten temat i organizowane są różnorakie seminaria i kursy właściwego gospodarowania pieniędzmi.

Jak i w wielu innych zakresach edukacji życiowej, wszystko to jednak ma stosunkowo niewielki i na pewno niewystarczający efekt. Okazuje się, że nic nie może zastąpić właściwego wzoru i przyzwyczajeń wyniesionych z domu, oraz konsultacji na temat osobistej sytuacji finansowej ze znającymi realia i potrafiącymi właściwie liczyć specjalistami, doradcami finansowymi.


Przypominam moim klientom, iż na rozwagę nigdy nie jest za późno. To prawda, ale prawdą jest również, iż – czym później, tym drożej.

piątek, 29 czerwiec 2012 16:51

Cena

Napisane przez


Izabela EmbaloUsługi prawne nie są tanie, wie to prawie każdy. Często słyszę od naszych ziomków czy klientów, najczęściej przychodzących z innych firm, że konsultanci imigracyjni czy także adwokaci pobierają wysokie prowizje, "wyrywają dużą kasę" w potocznym słowa brzmieniu, ale jak to wygląda tak naprawdę? Rzeczywiście, nie wszyscy pośrednicy działają z uprawnieniami i etycznie, nie bronię tu wszelkiego rodzaju imigracyjnych oszustów, którzy świadomie krzywdzą imigrantów, jednak zależy mi na wyjaśnieniu wyceny spraw prawnych.


Oczywiście cena powinna być fair dla profesjonalisty i dla klienta, ale warto uświadomić sobie, co się składa na wycenę usługi prawnej.
Każda profesjonalna licencjonowana firma musi najpierw wiele wydać, by należycie obsłużyć klienta. Konsultant czy adwokat musi najpierw opłacić studia, egzaminy, biuro, personel, wymagane obowiązkowo materiały edukacyjne (seminaria), licencje, ubezpieczenie, nie wspominając już o reklamie, Internecie, telefonach, komórkach do użycia biznesowego czy podatkach. Sama licencja i koszt obowiązkowych szkoleń i ubezpieczenia to wydatek kilku tysięcy rocznie.


Ponadto sprawy imigracyjne niekiedy trwają rok, dwa lata lub dłużej. Jeśli rozbijemy cenę na czas pracy prawnego profesjonalisty, okaże się, że stawka nie jest aż tak wysoka. Nie jest też do końca prawda, że obsługa sprawy imigracyjnej to jedynie wypełnienie i złożenie podania. Sporo włożonego czasu, może nawet niedocenianego przez wielu klientów, to czas, jaki profesjonalista prawny przeznacza na prawne analizy, opracowanie strategii, argumentacji, dokumentacji czy chociażby wybór odpowiedniego programu.


Nie należy się zatem dziwić, że adwokaci czy konsultanci nie udzielają informacji i porad przez telefon czy elektronicznie. Niektórzy nawet tekstują obszerne pytania, oczekując porady. Po pierwsze, nie zawsze można ocenić sprawę i ją przeanalizować w krótkiej rozmowie czy e-mailu. Należy przeegzaminować dokumentację itp. Po drugie, każdy chciałby za swoją wiedzę i pracę być wynagrodzony, bo jeśli ktoś z Państwa poszedłby do pracy i nie otrzymał wynagrodzenia, nie będzie zadowolony, prawda? Jednak w przypadku profesjonalistów prawnych, najczęściej opłaty pobierane za konsultacje przeznaczane są na pokrycie kosztów biura, nie jest to nawet zarobek firmy. Mam nadzieję, że to jest teraz dla Państwa zrozumiałe.
Nasze biuro często udziela wstępnych informacji telefonicznie, choć muszę przyznać, że wiele osób docenia czas i wiedzę innych i od razu umawia się na konsultacje. Opłata za wstępną konsultację jest kredytowana, jeśli klient zatrudnia nas do pomocy imigracyjnej, a zatem dla naszych klientów jest ona praktycznie BEZPŁATNA.


Izabela Embalo MA, RCIC
Canadian Immigration Practitioner
Licencjonowany Doradca Prawa Imigracyjnego

piątek, 29 czerwiec 2012 16:47

Zmiany dotyczące pożyczek hipotecznych

Napisane przez


maciekczaplinski- Od kilku dni we wszystkich mediach mówi się o zmianach dotyczących pożyczek hipotecznych. Czy możesz przybliżyć, o jakie zmiany tu chodzi? I od razu zadam ci drugie pytanie – po co te zmiany wprowadzono?


- To będę przewrotny i odpowiem Ci najpierw na drugie pytanie, a później wrócę do tego, co zmieniono.
Nie jest tajemnicą, że w ostatnich latach rynek nieruchomości jest naprawdę ogromnie gorący! Słyszy się o rekordowych miesiącach w sprzedaży, o szybkich przyrostach cen (20 proc. w ciągu roku w niektórych regionach). To są oczywiście pozytywne wiadomości, bo wiadomo, że wzrastający rynek nieruchomości napędza koniunkturę i w Kanadzie wiele gałęzi przemysłu mocno zależy od "zdrowego" rynku nieruchomości. Z tym że to, co się dzieje w ostatnich miesiącach, zaczyna czasami wyglądać jak rynek, który wymknął się spod kontroli i zaczęło to wzbudzać obawy o jego przyszłość. Nikt przecież nie chce, by doprowadzić do sytuacji, że ceny będą takie wysokie, że będziemy pukali się w czoło, patrząc na niektóre nieruchomości.
Wiadomo, że rynek jest zwykle napędzany przez kupujących po raz pierwszy. Jeśli oni znikną z rynku, bo nie będą w stanie zapłacić za swój "pierwszy dom", to wówczas zaniknie również cały rynek ludzi kupujących drugi czy trzeci dom.
Kilka lat temu, kiedy gospodarka była w ogromnych problemach rządy zarówno Kanady, jak USA drastycznie obniżyły oprocentowania pożyczek (między innymi hipotek). by sprowokować kupowanie nieruchomości. To oczywiście miało pobudzić gospodarkę. Dodatkowo wprowadzono wówczas możliwość zakupu nieruchomości przy zerowym "down payment" i dodatkowo, by jeszcze bardziej zachęcić do zakupów, pozwolono rozkładać pożyczki na okres do 40 lat!


To oczywiście spowodowało tak zwane pospolite ruszenie. Ktokolwiek przez lata nie uzbierał na "down payment" – stwierdzał, że "teraz albo nigdy" i ruszał na podbój rynku nieruchomości.
Większa liczba chętnych do zakupu, przy tej samej podaży, oczywiście szybko zaczęła powodować, że ceny zaczęły wzrastać.
"Fajne uczucie – kupiłem dom z 0 proc. down i za pół roku zarobiłem 20.000 dol. Takich pieniędzy nie odłożyłbym przez 5 lat." Jak ktoś opowiedział to w pracy – to zaraz następni chętni szybko biegli do banku po preaproval i ruszali po "złote runo".


Taki napór na rynek nieruchomości trwa od wielu już lat i nic dziwnego, że jesteśmy w tym miejscu z cenami, gdzie jesteśmy obecnie. By sytuację uspokoić, rząd jakiś czas temu zlikwidował możliwość zakupu z zerowym "down payment". By dodatkowo schłodzić rynek i utrudnić kwalifikację na "mortgage", zniesiono możliwość rozkładania pożyczek na 40 lat. Jak się okazało, przy tak niskich oprocentowaniach pożyczek, jakie mamy obecnie, skrócenie maksymalnej amortyzacji do 35 lat, a później do 30 lat – niewiele dało.Teraz rząd, by schłodzić gorący rynek ma do wyboru albo podnieść oprocentowania albo znaleźć inne opcje.


Moim zdaniem, podniesienie oprocentowań jest ostatecznością, bo uderzyłoby to w całą gospodarkę, również w tak zwany dług publiczny – czyli płacenie wyższego oprocentowania za deficyt w budżecie. Rząd nie chce do tego doprowadzić. Czyli co robi rząd, by schłodzić rynek nieruchomości i doprowadzić, by nieruchomości ponownie były bardziej dostępne? Wprowadza utrudnienia w kwalifikacji, co ma spowodować, że wielu kupujących będzie mniej "zasobnych" w pożyczone pieniądze, co z kolei powinno zaowocować mniejszym parciem na ceny!
I teraz mogę wrócić do pierwszego pytania, dotyczącego zmian w kwalifikacji na pożyczki hipoteczne.


•Maksymalna amortyzacja pożyczki hipotecznej będzie obecnie 25 lat zamiast 30 lat. Z tym że dotyczy to pożyczek, na które wymagane jest ubezpieczenie, czyli z "down paymentem" mniejszym niż 20 proc. Jeśli ktoś ma 20 proc. lub więcej – nadal może ubiegać się o dłuższą amortyzację, bo o tym decyduje wówczas dany bank, w którym załatwiamy "mortgage".


•Wartość pożyczki do wartości nieruchomości (loan to value), przy refinansowaniu pożyczek nie może wynosić więcej niż 80 proc., gdzie obecnie jest to 85 proc. – Chodzi tu o to, by zmniejszyć ryzyko ze strony banków w wypadku, gdyby rynek nieruchomości się załamał.


•Gross Debt Service (GDS) ratio – czyli proporcja maksymalnego zadłużenie została zmniejszona do 39 proc. dochodów brutto, gdzie dotychczas dla ludzi z dobrym "kredytem" (680 bacon scores i więcej) – było to bardzo liberalne.


•CMHC (Canada Mortgage and Housing Corporation) – nie będzie więcej ubezpieczała pożyczek na domy powyżej 1 miliona dolarów. Czyli każdy, kto kupuje dom powyżej 1 miliona, musi mieć przynajmniej 20 proc. wpłaty, by uzyskać pożyczkę.


•Linie kredytowe pod zastaw nieruchomości będą udzielane do maksimum 65 proc. wartości nieruchomości. Obecnie jest to 80 proc. Oczywiście istniejące obecnie linie kredytowe powinny być respektowane, ale przy jakichkolwiek zmianach, może dać to szansę bankowi, by zastosować nowe kryteria.


•Nadal pozostaje możliwość zakupu z 5-proc. wpłatą, choć były głosy, by to zmienić.
Powstaje pytanie, czy to wystarczy i czy to ochłodzi rynek?
W pewnym stopniu tak, choć jak wiadomo, papier wszystko wytrzyma i ci, co chcą się zakwalifikować, znajdą sposoby, by ominąć przepisy.

Maciek Czapliński
Mississauga

piątek, 22 czerwiec 2012 11:53

DWIE WIZY IMIGRACYJNE DO OTWORZENIA BIZNESU W USA

Napisane przez


E2visaOtworzenie nowego biznesu w Stanach Zjednoczonych przez obcokrajowca to złożone przedsięwzięcie, którego sukces zależy między innymi od właściwych decyzji imigracyjnych. Przez decyzje imigracyjne rozumiemy nie tylko staranie się o stały pobyt (Zielona Karta), co często jest zamiarem docelowym inwestora, lecz przede wszystkim (ponieważ droga do Zielonej Karty jest długa i skomplikowana) sprawy związane z legalnym pobytem i możliwością pracy dla inwestora oraz otrzymaniem odpowiednich wiz umożliwiających pracę pracownikom, których przeniesienie może być warunkiem sukcesu biznesu na rynku amerykańskim.

      W dzisiejszej rzeczywistości imigracyjnej Stanów Zjednoczonych utrzymywanie legalnego statusu przez wszystkich związanych z taką operacją jest bardzo istotne, gdyż złamanie amerykańskiego prawa imigracyjnego ma daleko idące reperkusje, włącznie z całkowitym lub kilkuletnim zakazem wjazdu (tzw. inadmissibility) do tego kraju. W przypadku inwestora utrudniłoby to mu bardzo kontynuację działalności na tamtejszym rynku (przynajmniej do czasu załatwienia tzw. waiver of inadmissibility, co jest czasochłonne i co trzeba odnawiać co kilka lat) oraz skomplikowało (a w poważniejszych przypadkach wręcz uniemożliwiło) wystąpienie o Zieloną Kartę w przyszłości.

      Obywatele kanadyjscy mogą wykonać wiele kroków w kierunku "przygotowania gruntu" na otwarcie biznesu bez żadnej wizy, a obywatele krajów, które wymagają wizy, na wizie B1. Należy jednak być uważnym, gdyż ani w jednym, ani w drugim przypadku nie można pracować, to znaczy nie można wykonywać czynności, które wychodzą poza reprezentowanie zagranicznego biznesu na rynku amerykańskim (tj. reklama, prezentacje biznesowe, negocjowanie i podpisywanie kontraktów itp.).

      Dwie wizy najczęściej stosowane w celu otworzenia nowego biznesu w Stanach Zjednoczonych to wizy E2 (dla inwestorów) i L1 (dla przenoszenia pracowników przedsiębiorstw strukturalnie ze sobą powiązanych, z których jedno znajduje się w Stanach Zjednoczonych). Są to wizy umożliwiające pobyt w celu dokonania (a raczej sfinalizowania) wszystkich niezbędnych czynności związanych z otwarciem biznesu i potem legalną pracę w nim. Wiza E2 umożliwia pobyt i pracę obcokrajowcom pragnącym zainwestować własne środki i doświadczenie w otworzenie lub przejęcie już istniejącego biznesu. Wiza L1 umożliwia natomiast przenoszenie najpotrzebniejszych pracowników do pracy na określony czas – 7 lat w przypadku menedżerów i 5 lat w przypadku specjalistów.

      Wiza E2 jest jedną z najbardziej użytecznych i jednocześnie najmniej używanych amerykańskich wiz pracowniczych. Jest ona dostępna dla tych, którzy mają doświadczenie biznesowe, trochę kapitału i chcą przenieść lub rozszerzyć swój biznes na rynek amerykański. Mogą się o nią starać również ci, którzy chcą zainwestować w istniejące już biznesy amerykańskie. Wiza ta posiada tę przewagę nad innymi wizami pracowniczymi, że nie podlega wymogowi otrzymania oferty pracy od amerykańskiego pracodawcy. Jest ona idealna dla ludzi przedsiębiorczych, którzy nie chcą być uzależnieni od kaprysów pracodawców. Po rozpoczęciu działalności biznesowej to oni stają się pracodawcami w przeciwieństwie do bycia aplikantami o miejsca pracy. Wiza E2 nie jest również ograniczona czasowo na konkretną liczbę lat, jak inne wizy pracownicze. Czasem jest ona nazywana "nieoficjalną Zieloną Kartą" – aczkolwiek nie prowadzi bezpośrednio do stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych, to praktycznie daje ten sam efekt, jako że można ją przedłużać tak długo, jak długo przedsiębiorstwo funkcjonuje na rynku amerykańskim.

      Jakie inne warunki trzeba spełniać, aby kwalifikować się na wizę E2? Po pierwsze, warunkiem otrzymania wizy E jest wymóg posiadania obywatelstwa kraju, który ma popisany odpowiedni traktat komercjalny ze Stanami Zjednoczonymi. I tak, Kanadyjczycy mogą ubiegać się o wizy w obu kategoriach, tj. dla handlowców i inwestorów. Polacy tylko dla inwestorów. Po drugie, należy udowodnić, że jest się w stanie skutecznie poprowadzić biznes w Stanach Zjednoczonych, to znaczy że ma się odpowiednie doświadczenie, kwalifikacje (co niekoniecznie oznacza posiadanie dyplomów i tytułów, aczkolwiek ten sposób udokumentowania kwalifikacji jest najłatwiejszy) i wystarczające środki finansowe na jego otwarcie. Po trzecie, należy wykazać, że przeznaczyło się i już ulokowało w Stanach Zjednoczonych odpowiednie fundusze niezbędne do rozpoczęcia biznesu oraz poczyniło większość kroków administracyjnych związanych z jego otworzeniem. Po czwarte, w przypadku przenoszonych pracowników, muszą oni mieć to samo obywatelstwo co inwestor.

      Ile trzeba zainwestować? Odpowiedź na to pytanie jest trudna, nie wiedząc, o jaki biznes chodzi, gdyż zależy to od rodzaju proponowanej działalności, lokalizacji biznesu, wymogów lokalnego rynku itp. Generalnie, im większy jest wymóg nakładu kapitału dla rozwoju lub sukcesu danego przedsięwzięcia, tym proporcjonalnie mniejsza jest wymagana suma do początkowego zainwestowania i, oczywiście, im mniej kapitału wymaga uruchomienie danego rodzaju przedsięwzięcia, tym mniej trzeba zainwestować.

      Dużą trudnością, którą napotykają drobni inwestorzy, jest przygotowanie realnego planu biznesowego. Jest to jeden z najważniejszych elementów nie tylko aplikacji o wizę, lecz również poprawnej oceny sensowności proponowanego przedsięwzięcia. Dla tych, którzy nie planują lub nie mogą zainwestować dużo, ważne jest również takie zaplanowanie inwestycji, aby wykorzystać posiadane środki, niekoniecznie w postaci gotówki. Wiza E2 jest dostępna również dla pracowników o tym samym obywatelstwie co posiadacze przynajmniej większości funduszu inwestycyjnego w biznesie.

      Najczęściej popełnianie błędy, które powodują, że aplikacje są odrzucane, to, poza ewidentnym brakiem kwalifikacji i doświadczenia, słaby plan biznesowy, złe udokumentowanie proponowanych inwestycji, niewystarczające przedstawienie kwalifikacji i doświadczenia osoby biznesmena oraz mało klarowna, niespójna i zła dokumentacja, nie będąca w stanie sprostać wymaganiom oficerów konsularnych, wyćwiczonych w wychwytywaniu "naciąganych" danych i nieracjonalnych konkluzji.

      Czym charakteryzuje się wiza L1? Po pierwsze, przedsiębiorstwo, do którego pracownik będzie przeniesiony, musi być strukturalnie powiązane z przedsiębiorstwem kanadyjskim. Po drugie, pracownicy, którzy mają uruchomić biznes w Stanach Zjednoczonych, muszą kwalifikować się do spełnienia tej funkcji, a zatem muszą to być menedżerowie lub pracownicy mający specjalistyczną wiedzę w zakresie funkcjonowania danej firmy. Po trzecie, biznes pozostawiony poza granicami Stanów Zjednoczonych musi w dalszym ciągu działać, a zatem musi pozostawić wystarczającą kadrę menedżerską i liczbę pracowników. Po czwarte, pracownicy przenoszeni do Stanów Zjednoczonych muszą wykazać, że pracowali dla macierzystej firmy zagranicznej przynajmniej przez rok w ciągu ostatnich trzech lat, jak również muszą oni otrzymać wynagrodzenie porównywalne do wynagrodzenia pracowników amerykańskich na podobnych stanowiskach w podobnych firmach.

      Niestety, wizy L1 są obwarowane wieloma ograniczeniami i aplikacje o nie poddane są ścisłej analizie przez oficerów imigracyjnych i konsularnych. Są one również ograniczone czasowo – nie można na nich przebywać dłużej niż 5-7 lat, w zależności czy jest się zatrudnionym jako menedżer, czy jako specjalista.

Janusz Puźniak

Barrister and Solicitor (Ontario, Canada)

Attorney at Law (Missouri and New York, USA)

905-890-2112

416-999-3023

Ostatnio zmieniany piątek, 22 czerwiec 2012 15:50
piątek, 22 czerwiec 2012 11:41

JAK WYBRAĆ KASĘ Z POLISY "UNIVERSAL LIFE"? (1)

Napisane przez

W poprzednim artykule pisałem, że "Universal Life" (UL) jest jednym z wielu znanych i atrakcyjnych sposobów lokowania i pomnażania naszego kapitału. Bowiem dochody inwestycyjne w polisie nie podlegają opodatkowaniu, są tzw. "tax-sheltered". Jednocześnie płacenie "minimum premium" jest konieczne do opłacenia stałego kosztu ubezpieczenia typu T-100 lub zmiennego typu YRT, stałej opłaty administracyjnej, ewentualnie dodatkowych benefitów celem utrzymania polisy w dobrej kondycji. Cokolwiek więcej wpłacimy do polisy, powyżej wymaganego "minimum", powiększamy naszą pulę inwestycyjną.

      Wybierając pieniądze bezpośrednio z konta inwestycyjnego UL polisy zapłacimy podatek tylko i wyłącznie od dochodu w formie: "interest", "dividend", "capital gain", a nie jak w przypadku RRSP od całości wybieranej sumy. Istnieje jednak kilka wypróbowanych i sprawdzonych sposobów wyjmowania zaoszczędzonych pieniędzy z tego typu polisy bez konieczności płacenia jakiegokolwiek podatku od dochodu z inwestycji. Kiedy nie płacimy tego podatku?

      Po pierwsze, w momencie śmierci osoby ubezpieczonej, pieniądze, które latami rosły w polisie nieopodatkowane i nie zostały wybrane przez ubezpieczonego, są dodawane do sumy ubezpieczenia tej osoby i w całości wypłacane spadkobiercy bez podatku jako – "tax-free death benefit".

      Na przykład, jeżeli ktoś wykupił polisę na życie typu UL na sumę np. 500.000 dol., przez lata dodatkowo zgromadził na koncie oszczędnościowym polisy sumę 200.000 dol., nie zdążył wybrać tych pieniędzy i nagle umiera, to spadkobierca otrzyma cała sumę 700.000 dol. jako "total death benefit" bez podatku.

      Po drugie, w chwili poważnego wypadku lub choroby (definicje i kwalifikacje chorób ujęte w kontrakcie) możemy wybrać pieniądze z konta inwestycyjnego polisy łącznie z dochodami bez podatku.

      Po trzecie, istnieje możliwość użycia "cash value" polisy poprzez zastosowanie opcji "collateral loan" dla otrzymania pożyczki bankowej nawet do 90 proc. wartości naszej inwestycji celem uzyskania korzyści podatkowych. Zamiast płacić podatek od dochodu w formie "interest" czy "capital gain" od "cash value" przy bezpośrednim wybieraniu pieniędzy z polisy, będziemy podczas zastosowania strategii – "collateral loan", płacić "interest" od pożyczki bankowej. Jednak tak długo, jak żyjemy, nie spłacamy pożyczki i procentu. Kiedy ubezpieczony umiera, bank, który udzielił pożyczki na bazie wartości inwestycji w polisie, otrzymuje z konta "cash value" pieniądze do spłaty pożyczki z odsetkami. Pozostała suma inwestycji, jeżeli takowa pozostała, jest wypłacana spadkobiercy łącznie z sumą ubezpieczenia, bez podatku, jako całkowity "death benefit".

      W następnym artykule podam przykłady zastosowania tej strategii.

      Niektóre kompanie ubezpieczeniowe ponownie zapowiadają zmiany cen polis typu "Universal Life" oraz "Critical Illness", i to już od początku lipca tego roku, proszę więc o szybki kontakt osoby zainteresowane.

Ciąg dalszy za tydzień

Tadeusz

Niemiec              

tel. 416-939-3770

e-mail: tadeuszniemiec

@yahoo.com

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.