Starsza pani niemiecka ma dzień i noc dostarczany tlen
Napisane przez wandaratSą to kilkumetrowe cienkie rureczki, które ona za sobą ciągnie.
Wczoraj jechałam cały dzień. Dzień był piękny, w Polsce trochę biało było na poboczu, w Niemczech już wyszło słońce. Mały busik, trzy razy po trzy osoby, w pierwszej trójce pan kierowca.
Najpierw zbieraliśmy ludzi w Polsce, potem tych ludzi pan kierowca rozwoził po ich domach w Niemczech. Ja byłam jako trzecia zabrana w Polsce, a ostatnia w Niemczech.
Przed chwilą moja pani niemiecka się tak rozkaszlała, że aż strach. Ona ma non stop doprowadzany do nosa tlen, do tego różne do inhalacji środki. Mimo to jest źle i może dlatego mam tę pracę, że Lucyna, która tu była dwa lata i zmieniała się co dwa miesiące ze swoją siostrą, może stąd uciekła, jak szczur z tonącego statku. Może tylko wymyśliła pogrzeb w rodzinie. Stan zdrowia tej pani starszej jest ciężki... a poza tym ona chce, abym wciąż przy niej była. Może tak ta Lucyna przy niej siedziała i oglądała z nią telewizję. Mnie szkoda czasu na telewizję, więc siedzę w tej chwili przy niej i piszę. Z jej nosa idą dwa przewody, suną po podłodze, aż do wytwarzacza tlenu, który stoi w przedpokoju. Śpi także z tym tlenem, ale nastawia się na mniejszy numer, czyli mniej tlenu w danym czasie do niej dochodzi. Jak taka osoba miałaby w Polsce? Tutaj jest zadbana. Tlen chyba pozyskuje się z wody, ale co z wodorem? Tlen z rozkładu wody.
List otwarty do JE Georgette Mosbacher, nowo mianowanej ambasador USA w Polsce
Czcigodna Pani Ambasador,
Obejmuje Pani placówkę dyplomatyczną w Polsce, będącej pod obecnymi rządami Prawa i Sprawiedliwości sojusznikiem politycznym Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Sojusznikiem politycznym USA jest również Izrael, będący od 2011 roku (utworzenie izraelskiej agencji rządowej HEART) wrogiem Polski. Wrogość ta wyraża się w tym, że wspomniana agencja rządowa Izraela ma za wyznaczony oficjalnie cel pomoc w planowanej grabieży Polski przez kilka amerykańskich organizacji żydowskich zwanych w politologii „przedsiębiorstwem holokaust”. Ta planowana grabież miałaby się dokonać w oparciu o z a s a d ę d z i e d z i c z e n i a r a s o w e g o, obcą zarówno prawu polskiemu, jak amerykańskiemu, i obejmować majątek szacowany na 65 miliardów dolarów.
Projekt ustawy, złożony 12 grudnia 2017 roku w amerykańskim Senacie jako Act 447(JUST) i procedowany obecnie w Izbie Reprezentantów jako projekt nr 1226, zmierza do z a a n g a ż o w a n i a władz amerykańskich nie tylko w o b r o n ę tej rasistowskiej zasady, zdecydowane odrzuconej przez prawo amerykańskie i polskie, ale w jej f o r s o w a n i e na gruncie międzynarodowym.
Jest sprawą amerykańskiego ustawodawcy, czy pod wpływem żydowskiego lobby politycznego w Ameryce wprowadzi do amerykańskiego obiegu prawnego tę czysto r a s i s t o w s k ą zasadę poprzez uchwalenie ustawy JUST. Jest jednak sprawą polską ostrzec wszystkich Amerykanów, że będzie to przyjęte w Polsce jako akt wrogi wobec Polski.
Rzecz jasna, jako ambasador USA w Polsce, nie ma Pani wpływu na decyzje ustawodawcze Kongresu. Ma Pani jednak możliwość informowania władz amerykańskich o tym, jak postrzegany jest projekt ustawy JUST przez polską opinię publiczną i jakie konsekwencje w stosunku polskiej opinii publicznej do Ameryki przyniesie uchwalenie tej ustawy.
Mamy tu, w Polsce i w Europie, nadzieję, że nie tylko przejawy a n t y s e m i t y z mu, ale także przejawy ż y d o w s k i e g o r a s i z m u budzą wśród Amerykanów i amerykańskich elit politycznych równie zrozumiały odruch niechęci i odrazy.
Marian Miszalski – dziennikarz, pisarz, tłumacz
Po przegłosowaniu ustawy o IPN w polskim Sejmie, nasi „najwięksi przyjaciele” podnieśli rwetes na skalę światową (adekwatnie do kłamliwie głoszonego stopnia przyjaźni, jaką nas darzą). Protest ogłoszono Polakom ustami pani ambasador A. Azari, i nie tylko, bo zagrzmiało w żydowskich mediach na różnych kontynentach. Izrael walnął pięścią w stół, by pokazać, kto na świecie jest panem, właścicielem holokaustu i jedynej wiedzy o nim. Oczywiście ukazało się przy tej okazji, i nie po raz pierwszy, prawdziwe oblicze syjonizmu.
Polemika z panią Azari byłaby działaniem bezsensownym, jednak zamęt wywołany odezwą Izraela stał się znakomitą okazją, by w tle „wojenki” o ustawę IPN poruszyć tematy uzupełniające dotyczące naszych spraw wewnętrznych.
Antysemityzm nie tylko występuje w Polsce incydentalnie, tak samo jak pożary. Mało tego, boć faktem jest, iż ogień antysemityzmu nad Wisłą rozprzestrzenia się, statystycznie rzecz ujmując, rzadziej niż gdziekolwiek indziej w Europie.
Oto jeden z powodów, dla którego prasa izraelska, a za nią światowe media filosemickie, czy tam judeofilne, zmuszone są już „na rympał” fałszować fotografie i manipulować podpisami, przedstawiając, na przykład, funkcjonariuszy policji żydowskiej w gettach jako przedstawicieli podległej okupantowi, przedwojennej polskiej policji „granatowej”, której funkcjonariuszy Niemcy rzecz oczywista, nie dopuszczali do gett.
Wybory na Białorusi
Od 13 do 18 lutego w najlepszym razie 20 proc. obywateli poszło do wyborów terenowych, bo wiemy, że Jaśnie Oświecony Aleksander Mniejszy już za nas zdecydował, kto obsadzi stołki radnych.
W sumie na 18 000 stołków stanęło coś 24 000 kandydatów, a w okręgu, gdzie poprzednio startowałem, stanęło nie siedmiu, a tylko czterech kandydatów.
Jedyną różnicą było, że tym razem komisje wyborcze wydrukowała plakaty z wszystkimi kandydatami startującymi w danym okręgu, a niektórzy kandydaci mieli duże kolorowe plakaty, czego nie było poprzednio.
Szczęściem naszego wodza jest to, że w wyborach terenowych nie ma warunku ważności wyborów od tego, by do urn poszło 50 procent obywateli, jak jest w wyborach prezydenckich.
Naczelnik Państwa przygotowuje grunt
Napisane przez Stanisław MichalkiewiczZagadkowe, uporczywe milczenie nie tylko pana prezydenta Dudy, nie tylko pana premiera Morawieckiego, ale i Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego w sprawie amerykańskiej ustawy nr 1226, a jednocześnie wszczynanie przez pana premiera Morawieckiego kolejnej odsłony wojny polsko-żydowskiej, nasuwa podejrzenia, że jesteśmy świadkami przerażającej i wstrętnej intrygi, której celem jest oddanie Polski pod żydowską okupację przy jednoczesnym wywołaniu wrażenia, że nasi Umiłowani Przywódcy nie tylko starali się, jak mogli, by Polskę przed tym paroksyzmem uchronić, ba – walczyli jak lwy – ale w końcu ulegli przemocy. Rzecz w tym, że pan premier Morawiecki podczas swego pobytu w Niemczech wcale nie musiał wdawać się w głupią i upokarzającą licytację z Żydami i Niemcami, kto był większą ofiarą i większym zbrodniarzem.
Na pytanie „ocalałego” filuta, co to powoływał się na matkę, też zresztą „ocalałą”, pan premier mógł odpowiedzieć wymijająco, że w tej sprawie wszystko już zostało z polskiej strony powiedziane i on nie ma już nic do dodania i w ten sposób zamknąć dyskusję – a jeśli filut byłby zbyt natarczywy, mógł go zapewnić, że strona polska spróbuje wyjaśnić tę sprawę, zaczynając od sprawdzenia, czy w ogóle miał matkę, a potem – krok po kroku coraz dalej – pan premier dostarczył Żydom pretekstu do wznowienia klangoru. Oczywiście to tylko preludium, bo w marcu chluśnie na Polskę cały kubeł oszczerstw, wylewanych przez środowiska przemysłu holokaustu. Tworzą je ludzie o mentalności hien, w związku z czym podejrzewam, że ich trzonem mogą być żydowscy emigranci z Polski w drugim już pokoleniu. Rzecz w tym, że po wojnie sześciodniowej w 1967 roku, podczas której ZSRR, za pośrednictwem Izraela, dostał od Amerykanów lanie w swoje arabskie dupsko, komuchy w rodzaju Mieczysława Moczara, który tak naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko, na czele PZPR-owskiej frakcji „partyzantów”, będącej kolejną edycją „Chamów”, postanowiły rozprawić się z „Żydami”, z którymi miały na pieńku od roku 1955, kiedy to Chruszczow odkrył, że Stalin nie zamordował wszystkich swoich ofiar własnymi rękami i trzeba było odpowiedzieć na kłopotliwe pytanie, kto mu w tym pomagał.
W Polsce to pytanie też padło i wtedy obdarzeni szybszym refleksem towarzysze pochodzenia żydowskiego, jednym susem przeszli do obozu liberałów („zgoda, ja mogę być leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie”) i nieubłaganym palcem wskazali na tubylczych gojów – że to oni. Goje – jak to goje – nawet nie zaprzeczali, tylko z oburzeniem przypomnieli, że jeśli mordowali i łamali kości, to przecież na rozkaz swoich ukorzenionych przełożonych! Wtedy tamci oskarżyli ich o „antysemityzm” i tak pojawiły się w PZPR dwie frakcje” „Żydów” i „Chamów”. Korzystając tedy ze sprzyjającej koniunktury, w roku 1968 „partyzanci”, będący kontynuacją „Chamów”, przystąpili do rozprawy z „Żydami”, to znaczy – z „syjonistami”, wypychając ich „do Syjamu”. Wielu „syjonistów” skwapliwie skorzystało z okazji do wyrwania się z cudnego raju, zwłaszcza że można było wywieźć wszystko, co wcześniej zostało wyrwane „reakcyjnej hydrze” bardzo często razem z paznokciami. Bo wśród „marcowych” emigrantów bardzo wielu miało ręce unurzane do łokci we krwi polskich patriotów. Oczywiście na Zachodzie nie wypadało przechwalać się udziałem w komunistycznym aparacie terroru, więc im bardziej taki jeden z drugim emigrant był ubabrany w niewinnej polskiej krwi, tym gorliwiej prezentował się jako ofiara „polskiego antysemityzmu” i tym głośniejszy podnosił klangor. I tak zostało aż do dnia dzisiejszego, bo potomstwo ubeckich zbrodniarzy też się zorientowało, z której strony chleb jest posmarowany. W tej sytuacji wdawanie się w dyskusje z Żydami mija się z celem, bo – po pierwsze – nie chodzi o żadną „historyczną prawdę”, tylko o interes, który ma tę specyfikę, że wymaga przyprawienia narodowi polskiemu odrażającego wizerunku narodu morderców, a po drugie – że Żydzi w dziedzinie ustalania prawdy uważają się za monopolistów i zazdrośnie tego monopolu strzegą, więc z zasady nie dopuszczają do żadnej dyskusji – a doskonałą ilustracją metody zastosowanej już przy ukamienowaniu św. Szczepana, jest penalizacja tzw. kłamstwa oświęcimskiego, a więc – wersji historii zatwierdzonej do wierzenia przez organizacje przemysłu holokaustu. W tej sytuacji jedyną rozsądną reakcją na żydowski klangor jest puszczanie go mimo uszu, a gdyby oskarżenia Polski i Polaków o spowodowanie holokaustu przekraczały granice tupetu i bezczelności, to najwyżej można by go skwitować stwierdzeniem, że może szkoda, że to nieprawda. Tymczasem pan premier Morawiecki postąpił odwrotnie, co wzbudza podejrzenia, że zależało mu na eskalacji klangoru. Ale pan premier Morawiecki świeci światłem odbitym od Naczelnika Państwa, a to by znaczyło, że na eskalacji klangoru zależy też i jemu. A dlaczego? Ano dlatego, że sprawa oddania Polski pod żydowską okupację mogła zostać postanowiona jeszcze w roku 2015, kiedy to za sprawą Naszego Najważniejszego Sojusznika, PiS objął zewnętrzne znamiona władzy w naszym bantustanie – ale fakt ten do ostatniej chwili powinien pozostać tajemnicą dla polskiej opinii publicznej. To podejrzenie jest dodatkowo wzmocnione przez deklaracje pana ministra Joachima Brudzińskiego, który po opublikowaniu przez stację TVN nagranej prawie rok wcześniej „relacji”, a prawdopodobnie inscenizacji obchodów urodzin Hitlera w jakichś krzakach pod Wodzisławem Śląskim, zapowiedział delegalizację ugrupowań narodowych. Teraz zaś, z jego inicjatywy, utworzony został zespół do zwalczania „faszyzmu” pod egidą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co do której nie mam żadnych złudzeń, że jest zdolna do wszystkiego, a do zwalczania wszelkiej politycznej konkurencji w szczególności. Ale polityczna konkurencja to tylko pretekst – bo pod takim właśnie pretekstem rząd PiS będzie oczyszczał przedpole dla żydowskiej okupacji Polski. I jeśli nawet doszłoby do zmiany na stanowisku premiera, w ramach której pana Mateusza Morawieckiego zastąpiłby na tym stanowisku nasz najnowszy przyjaciel, pan Jonny Daniels, to nie musiałby już niczego dodawać, ani niczego nowego powoływać. Naczelnik Państwa zaś wytłumaczyłby swoim wyznawcom, że – po pierwsze – został ofiarą przemocy, a po drugie – że lepiej, żeby to on instalował tu żydowską okupację, niż mieliby to robić przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa. Tak właśnie z powodzeniem została podana do wierzenia ratyfikacja traktatu lizbońskiego, więc dlaczego nie powtórzyć jeszcze raz tego samego? Nie bez kozery powiadają, że głupotę ludzką można porównać tylko do cierpliwości Boskiej.
Stanisław Michalkiewicz
Spotkanie z konsulem konsulatu USA w Toronto
Napisane przez Janusz NiemczykW ramach comiesięcznych spotkań w Radzie Mediów Etnicznych (National Ethnic Press and Media Council of Canada), 12 lutego miały odbyć się dwa ważne spotkania z zaproszonymi gośćmi. Pierwsze to spotkanie z przedstawicielem Konsulatu Generalnego USA w Toronto. Drugie spotkanie miało być z ministrem finansów prowincji Ontario, Charlesem Souzą.
Jako przedstawiciel konsulatu USA w Toronto przyszła konsul do spraw kontaktów publicznych (public affairs), pani Anne Lee Seshadri. Pani Seshadri została mianowana na to stanowisko kilka miesięcy temu. Wcześniej pracowała w konsulacie USA w Tajlandii. Tu, w konsulacie w Toronto, będzie pełniła obowiązki przez trzy lata. Celem spotkania jest „off the record briefing” na temat tego, czym konsulat USA w Toronto się zajmuje. Pani konsul powiedziała, że niedawno został mianowany nowy konsul generalny i jest nim pan Juan Alsace. USA również niedawno, bo w październiku 2017 roku, zmieniły ambasadora swego kraju w Kanadzie. Nowym ambasadorem USA w Kanadzie jest pani Kelly Knight Kraft. Nowa pani ambasador pochodzi z Kentucky. Nie jest również dyplomatą zawodowym. Jest spoza tego kręgu, pochodzi z biznesu.
Pani konsul powiedziała, że wcześniej, w czasie jej pracy tam, w Tajlandii, w ramach obowiązków konsularnych opieki nad obywatelami USA spotkała się z innym typem problemów, bowiem w Tajlandii konsulat otrzymywał wiele telefonów z różnego rodzaju prośbami o pomoc. Tutaj, w Kanadzie, tego typu telefonów konsulat otrzymuje bardzo mało. Na samym początku spotkania pani konsul przedstawiła zadania Konsulatu Generalnego USA w Toronto. Pierwszym i oczywistym jest opieka konsularna nad obywatelami USA przebywającymi w Kanadzie. Drugim jest wydawanie wiz do USA. Przy czym nie są to tylko wizy dla obywateli Kanady. O wizy wjazdowe do USA starać się mogą z terenu Kanady obywatele innych krajów. Chodzi tutaj także o osoby, które mają w Kanadzie status landed immigrant, i po to, żeby wjechać do USA, muszą wykazać się ważną wizą na granicy. Pani konsul ponadto powiedziała, że częścią przedstawicielstw USA na terenie Kanady i Toronto są pracownicy graniczni na terenie Międzynarodowego Lotniska Pearsona w Toronto. Lotnisko Pearsona jest jednym z największych w Ameryce Północnej przejść granicznych z USA. Pani Anne Lee Seshadri oceniła, że poprawiła się praca urzędników granicznych na lotnisku Pearsona i obsługiwanie osób na lotnisku odbywa się znacznie lepiej, niż to było w przeszłości. W każdym razie Konsulat Generalny USA w Toronto wydaje około 90.000 wiz wjazdowych do USA w roku. Pani konsul powiedziała również, że w ubiegłym roku granicę USA z Kanadą przekroczyło 23.000.000 osób. Nikt jednak z obecnych na sali, a było nas prawie 60 osób, nie zapytał o to, ile w tej kwocie jest osób przybywających z Kanady do USA, a ile z terenu USA do Kanady, i ile w ramach tych 23.000.000 przekroczeń to były osoby przekraczające granicę wielokrotnie, jak na przykład te pracujące w regionach przygranicznych. Gdyby wykluczyć te osoby pracujące oraz osoby, które mieszkają zaraz przy granicy, to ilu byłoby tych prawdziwych turystów? To byłoby ciekawe pytanie, ale jakoś ono w czasie spotkania nie padło, a szkoda. Bo być może tutaj znaleźlibyśmy odpowiedź na zahamowania w obsłudze osób na lotnisku Pearsona w Toronto, bo dotyczyło głównie tych właśnie turystów, którzy przyjeżdżali do USA po raz pierwszy, jednorazowo, itd. Innym pytaniem, które nie padło, było to, jak w perspektywie upływu lat przebiega przekraczanie granicy z USA? Ta liczba rośnie, maleje może? Biorąc pod uwagę to, że liczba ludności w Kanadzie rośnie, to proporcjonalnie liczba przekroczeń granicznych również powinna rosnąć. Pytanie o wyjaśnienie tej sprawy również nie padło. I też szkoda. Odpowiedź na to pytanie pokazywałaby w jakimś stopniu ewentualny wzrost lub spadek wymiany handlowej między obu krajami. A więc spada ona, czy rośnie?
http://www.goniec24.com/teksty?start=476#sigProId851970a19c
Jeśli chodzi o inne sprawy, to pani konsul powiedziała również, że konsulat udziela wielu grantów, które mają popierać poznanie kultury i gospodarki USA. Te informacje są na stronie internetowej konsulatu USA w Toronto. Pani konsul podkreśliła, że wiele z tych grantów przeznaczonych jest dla osób młodych, do 40. roku życia. Z takimi osobami rząd USA chciałby nawiązać współpracę i te osoby popierać.
Po zakończeniu prezentacji pani konsul Anne Seshadri nastąpiły pytania. Przedstawiciel społeczności kurdyjskiej powiedział, że jego żona, która ma w Kanadzie status landed immigrant, wystąpiła do konsulatu USA w Toronto na początku 2016 roku o wizę wjazdową do USA. Odpowiedź na jej podanie przyszło w styczniu 2017 roku. Dlaczego tak długo trzeba czekać na odpowiedź na prośbę o wizę? Pani Anne Lee Seshadri odpowiedziała, że to zapewne jest jakaś pomyłka biurokratyczna.
Następnie pytanie zadał przedstawiciel społeczności kurdyjskiej. Mówił o bieżącej inwazji Turcji na Syrię i o zabijaniu Kurdów. Na koniec jego wypowiedzi zapytał się o stosunek USA do ataku Turcji na Kurdów w Syrii. Pani konsul odpowiedziała, że nie ma odpowiedzi na to pytanie.
Następnie piszący te słowa zadał następujące pytanie: Nazywam się Janusz Niemczyk, jestem dziennikarzem i piszę dla polsko-kanadyjskiego pisma „Goniec”. Mam pytanie o to, czy dla Stanów Zjednoczonych ważniejsze są stosunki w ramach specjalnych stosunków między USA a Izraelem, czy też stosunki w ramach Paktu Północnoatlantyckiego? Pytam się o to, ponieważ Polska i Kanada są członkami NATO. Jednocześnie Senat USA i Kongres USA ustanowiły prawo mówiące o tym, że USA mają popierać Izrael w sprawach spłaty 65 miliardów dolarów roszczeń Izraela wobec Polski za obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, którzy zostali zabici w Polsce i zmarli bezdziedzicznie.
Pani konsul powiedziała, że nie przyszła tutaj komentować polityki USA i nie będzie odpowiadała na to pytanie. Ale zapisze sobie je i przekaże dalej.
Ktoś inny zapytał się o sprawę układów gospodarczych w ramach North American Free Trade Agreement między Kanadą a USA.
Ostatnim głosem w czasie spotkania z konsul Anne Lee Seshadri była wypowiedź prezydenta Rady Mediów Etnicznych, pana Thomasa Sarasa, który pożalił się o to, jak dziennikarze mediów etnicznych zostali potraktowani na spotkaniu w konsulacie USA w Toronto 3 lata wcześniej. Mianowicie do konsulatu USA została wysłana lista tych dziennikarzy, którzy byli zainteresowani wzięciem udziału w spotkaniu. Lista ta została podana z czasowym wyprzedzeniem. Następnie w dniu, kiedy odbyło się spotkanie, pracownicy konsulatu zażądali pozostawienia przez dziennikarzy swoich dowodów osobistych lub paszportów. Thomas Saras uznał to za nietakt i odmówił pozostawienia dokumentów tożsamości. Po rozmowach z urzędnikami konsulatu w końcu dziennikarze zostali wpuszczeni do środka i do spotkania doszło. No cóż, powiedział Thomas Saras, tak było za prezydenta Obamy, być może teraz będzie lepiej.
Stałą częścią tego typu spotkań jest sesja fotograficzna uczestników z zaproszonym gościem. I tak też się stało. Kto chciał, ten zrobił sobie zdjęcie z panią konsul Anne Lee Seshadri.
Po spotkaniu z konsul Anne Lee Seshadri nastąpiła krótka przerwa w oczekiwaniu na przyjazd ministra Charlesa Souzy. To drugie spotkanie nie odbyło się. Minister finansów był na innym spotkaniu poza Toronto i już nie zdążył dojechać na spotkanie z dziennikarzami etnicznymi. Następnie przystąpiono do dyskutowania spraw ogólnych i wolnych wniosków. Jedną z ciekawszych wypowiedzi był wniosek przedstawiciela społeczności kurdyjskiej, który wniósł o głosowanie uchwały potępiającej atak Turcji na społeczność Kurdów w Syrii. Prowadzący zebranie zwrócił się do prawie 60 osób będących na sali o komentarz do prośby kurdyjskiego dziennikarza.
Zwróciłem się do prowadzącego zebranie o przyznanie mi głosu i następnie powiedziałem, że historia Kurdów przypomina mi historię Polski. Kiedy Polacy byli potrzebni, to zostały podpisane z Polską porozumienia, później te porozumienia nie zostały dotrzymane. Polacy zostali pozostawieni sami sobie i sześć milionów ludzi zginęło. Wobec tego Kurdowie powinni mieć swoje własne niezależne państwo. I tu wraca sprawa zachowania państw NATO. Mieliśmy nieskoordynowany atak państwa NATO, jakim jest atak Francji na Libię, teraz mamy nieskoordynowany z nikim atak Turcji, również państwa NATO, na Syrię. Ale tu jest jeszcze wart przypomnienia inny fakt. Otóż kiedy w latach 90. wynikła sprawa wojny w Jugosławii, bardzo szybko wkroczyły tam państwa NATO i podzieliły Jugosławię na szereg małych państw. A tu mamy podobną sytuację i NATO nie robi nic.
W tym momencie moje wystąpienie przerywa mi prowadzący spotkanie i pyta się, czy wnioskuję o to, żebyśmy głosowali mój wniosek popierający powstanie państwa Kurdystan? Odpowiedziałem, że tak, że wnioskuję o głosowanie wniosku popierającego powstanie niezależnego państwa Kurdystan.
W tym momencie prosi o głos kolega dziennikarz Rosjanin. Mówi on, że nasza rada mediów nie jest organizacją polityczną i że nie powinniśmy głosować tego typu wniosków. Zaraz po wystąpieniu kolegi dziennikarza z byłego Związku Sowieckiego głos zabrał Marek Gołdyn i powiedział, że naród kurdyjski liczy 40 milionów ludzi. To jest duża liczba.
Następnie prowadzący zebranie powiedział, że wobec tego głosujemy wniosek dziennikarza społeczności kurdyjskiej, potępiający atak Turcji na Syrię i na ludność kurdyjską zamieszkującą Syrię. Wniosek został przyjęty większością głosów. Przy czym zwróciłem uwagę, że koledzy dziennikarze z krajów byłego Związku Sowieckiego wstrzymali się od głosu również ws. tego wniosku.
Janusz Niemczyk
Czy to przypadek, czy celowe działanie, a jeżeli tak, to po co? Czemu służy ta polsko-żydowska wojenka? Jeśli jesteśmy zdeklarowanymi zwolennikami teorii spiskowych, to dostrzeżemy wiele niebezpieczeństw, tym bardziej że po polskiej stronie pojawiają się głosy sugerujące, że dla stonowania napięcia powinniśmy uznać Jerozolimę za stolicę Izraela i przenieść tam polską ambasadę, inni – tak, słyszałem takie głosy – twierdzą, że miłość polsko-żydowską skutecznie mógłby przypieczętować układ o wzajemnym bezpieczeństwie...
Ten drugi postulat to poważna sprawa, bo oznaczałby zaangażowanie militarne Polski w ewentualny konflikt Izraela z Iranem czy Syrią. Nie wiem, czy przyjaźń polsko-żydowska (niczym niegdyś polsko-radziecka) jest nadrzędnym polskim interesem, a wchodzenie pod skrzydła izraelskiej kwoki rozwiązałoby wszystkie polskie problemy...
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
1. Izrael jest państwem narodowym rządzonym przez nacjonalistów.
2. Ludność Izraela pochodzi w dużej części z krajów byłego ZSRS (trzy alije) Ukrainy Rosji czy Mołdawii, jak obecny minister obrony Avigdor Lieberman, wielu z nich to byli komuniści (z przekonania lub konformizmu).
3, Holokaust jest traktowany jako ideologia fundująca państwo i istnieje jedna ustalona wersja zdarzeń, według niej Holokaust to największe ludobójstwo w historii ludzkości oraz najważniejsze wydarzenie II wojny światowej. Żydzi byli WYŁąCZNIE niewinną ofiarą.
4. Żydzi za sprawą Niemców organizowali życie w gettach, mieli własną policję i samorządy. Policja żydowska była brutalna wobec własnego narodu. Kolaboracja Żydów z Niemcami odbywała się zanim miało miejsce ostateczne rozwiązanie, trudno więc o argument, że kolaborujący Żydzi "usiłowali się ocalić". Po prostu w każdym narodzie są świnie i konformiści.
5. Ratujących Żydów Polaków (głównie z pobudek religijnych i ludzkich - znajomi, przyjaciele) wydawali Niemcom zarówno Polacy, jak i Żydzi. Oczywiście - jak w każdej konspiracji - wydają zdrajcy z własnego grona. W takiej sytuacji zdrajców nie musi być dużo.
6. Jeżeli Żydzi kolaborowali, aby się ocalić, to z jakiego powodu dzisiaj oczekują, że Polacy mieli ich ratować ryzykując tym, że sami się "nie ocalą"? A "przy okazji " "nie ocalą" się ich własne dzieci i cała rodzina?!
7. Kończąc temat wojny, a co z masowym wydawaniem Polaków na śmierć z rąk NKWD przez żydowskich sąsiadów. Czy Żydzi kolaborowali wówczas z polskim okupantem także po to "aby się ocalić"?! Ilu Polaków uratowali wówczas Żydzi będąc w sytuacji porównywalnej do Volksdeutschów pod okupacją niemiecką?.
8. Pora aby nasz głos był szeroko słyszalny. Tym razem nie dajmy się zakrzyczeć. Rozmawiajmy stanowczo, bez nerwów i inwektyw. Kulturalnie i do rzeczy. Przyszedł na to czas.
Andrzej Kumor
ps, Icchak Kacnelson, „O bólu mój”
Jam jest ten, który to widział, który przyglądał się z bliska,
Jak dzieci, żony i mężów, i starców mych siwogłowych
Niby kamienie i szczapy na wozy oprawca ciskał
I bił bez cienia litości, lżył nieludzkimi słowy.
Patrzyłem na to zza okna, widziałem morderców bandy –
O, Boże, widziałem bijących i bitych, co na śmierć idą…
I ręce załamywałem ze wstydu… wstydu i hańby –
Rękoma Żydów zadano śmierć Żydom – bezbronnym Żydom!
Zdrajcy, co w lśniących cholewach biegli po pustej ulicy
Jak ze swastyką na czapkach – z tarczą Dawida, szli wściekli
Z gębą, co słowa im obce kaleczy, butni i dzicy,
Co nas zrzucali ze schodów, którzy nas z domów wywlekli.
Co wyrywali drzwi z futryn, gwałtem wdzierali się, łotrzy,
Z pałką wzniesioną do ciosu – do domów przejętych trwogą.
Bili nas, gnali starców, pędzili naszych najmłodszych
Gdzieś na struchlałe ulice. I prosto w twarz pluli Bogu.
Odnajdywali nas w szafach i wyciągali spod łóżek,
I klęli: „Ruszać, do diabła, na umschlag, tam miejsce wasze!”
Wszystkich nas z mieszkań wywlekli, potem szperali w nich dłużej,
By wziąć ostatnie ubranie, kawałek chleba i kaszę.
A na ulicy – oszaleć! Popatrz i ścierpnij, bo oto
Martwa ulica, a jednym krzykiem się stała i grozą –
Od krańca po kraniec pusta, a pełna, jak nigdy dotąd –
Wozy! I od rozpaczy, od krzyku ciężko jest wozom…
W nich Żydzi! Włosy rwą z głowy i załamują ręce.
Niektórzy milczą – ich cisza jeszcze głośniejszym jest krzykiem.
Patrzą… Ich wzrok… Czy to jawa? Może zły sen i nic więcej?
Przy nich żydowska policja – zbiry okrutne i dzikie!
A z boku – Niemiec z uśmiechem lekkim spogląda na nich,
Niemiec przystanął z daleka i patrzy – on się nie wtrąca,
On moim Żydom zadaje śmierć żydowskimi rękami!
Icchak Kacenelson, Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie, Warszawa 1982, s. 23.
Icchak Kacenelson (1886-1944) – poeta, dramaturg, tłumacz żydowski i hebrajski. W getcie warszawskim prowadził tajną działalność oświatowo-kulturalną. Wywieziony w kwietniu 1943 roku do obozu koncentracyjnego; zamordowany w Oświęcimiu w 1944 roku.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Wyrok w sprawie o zastrzelenie na farmie w Saskatchewanie 22-letniego Indianina Coltena Boushie wywołał lawinę oburzenia i dał okazję do przedsięwzięć, które osłabiają i tak nadwerężony system kanadyjskiego prawa dźgając go szpikulcem politycznej poprawności.
Oczywiście, nie mnie rozstrzygać czy właściciel farmy, który zastrzelił Indianina jest niewinny. Zrobił to sąd w postaci ławy przysięgłych, a wyrok można normalną drogą zaskarżyć. Okoliczności wydarzenia w skrócie są takie że grupa Indian która wcześniej piła alkohol wtargnęła na farmę Geralda Stanleya, gdzie w rezultacie utarczki farmer pociągnął za spust, jak twierdzi bez intencji zabicia młodego człowieka. Obrona dowodziła, że jego Tokarew wystrzelił z opóźnieniem. Wiadomo też że zeznania świadków oskarżenia były niespójne i zmieniane w trakcie procesu. Tymczasem sprawca został uznany za winnego przez media i polityków, a wyrok spotkał się ze negatywnym komentarzem samego premiera Kanady. Czyż nie jest to rażące naruszenie rozdziału władzy sądowniczej od egzekucyjnej, czy że to próba wywarcia nacisków na sąd. W końcu przecież sprawa nie jest zamknięta, możliwa jest apelacja. Jakże tak od razu mówić że wyrok jest niesprawiedliwy bez zapoznania się z materiałem dowodowym i dokumentami sądu? Czy zawsze w sytuacji kiedy sprawcą jest biały a ofiarą uzbrojony Indianin, biały jest winny? Bo przecież nie bez znaczenia jest fakt że Indianin miał przy sobie naładowany karabinek 0.22 z kulą wprowadzoną do komory. Ale, jak powiedziałem, nie nam sądzić - od tego byli ławnicy. Ci uznali, że mężczyzna, który zastrzelił Indianina nie ponosi odpowiedzialności.
Wygląda więc na to, że wyrok jest nie do przyjęcia, nie ze względu na fakty, tylko dlatego że ofiara to młody, miło wyglądający człowiek, a sprawca to niezbyt miły biały farmer. Oczywiście Indianie nie omieszkali dodać, że całe zajście miało miejsce na „ukradzionej ziemi”.
Dało to wszystko impuls do wielkiej debaty o potrzebie „lepszego dostosowania prawa do zróżnicowanego kanadyjskiego społeczeństwa”. Argumentuje się tutaj, że Indian powinni sądzić Indianie, czarnych czarni, a lesbijki powinny być sądzony przez homoseksualistów. Ławy przysięgłych miałyby odzwierciedlać społeczny mix - tak, jak gdyby sprawiedliwość, moralność umiejętność rozdzielania dobra od zła zależały od tego, jaki kto ma kolor skóry i z kim chodzi do łóżka. Podważanie uniwersalności prawa to podważanie całego instytucjonalnego systemu dotychczasowego państwa. Za moment będziemy mieli naciski, aby muzułmanów sądzili muzułmanie, ludzi z Azji Azjaci - kombinacji jest bez liku.
Nasz przepiękny premier federalny spotkał się natychmiast z rodziną zabitego Indianina (dlaczego akurat teraz, a nie, kiedy zdarzenie miało miejsce?) i obiecał głębokie zmiany w prawie dotyczącym Indian. Do końca jednak nie wiadomo na czym one miałyby polegać, ponieważ politycznie poprawny język premiera federalnego nie daje tutaj żadnych konkretnych wskazówek. Zupełnie jak na partyjnych zebraniach w krajach komunistycznych, z jego wypowiedzi wnosić można jedynie, „że będzie lepiej”.
Wspomniane podejście etniczno-kulturowe godzi w samą zasadę państwa kanadyjskiego i przyczynia się do segregacji. Paradoksalnie przyznaje się w ten sposób rację tym, którzy uważają że multikulti jest do bani i tak naprawdę na sprawiedliwość możemy liczyć tylko we własnej grupie etnicznej czy religijnej. Tak oto politycznie poprawne wariactwo gryzie się we własny ogon. Poczucie sprawiedliwości zależeć ma nie od uniwersalnego systemu wartości, lecz - po marksowsku - od środowiska - byt kształtuje świadomość
W te informacje wpisuje się wynik niedawnego sondażu wśród policjantów, z którego wynika że boją się interweniować. Nie chcą mieć kłopotów, a w świecie najeżonym kamerami smartfonów zwykła interwencja może być przedstawiona
jako nieuzasadniona, rasistowska etc. Po co się narażać, kiedy można spokojnie brać pieniądze?! Po co szlajać się potem po sądach i świecić twarzyczką na pierwszych stronach?
A policjanci stają się zwierzyną łowną. Tak, tak wiem, że jest to skryte bractwo, gdzie jeden kryje drugiego, że są wśród nich złe rzeczy, ale na Boga, nie podkładajmy policji nogi, gdy ściga złodziei. Bo co nam potem zostanie? Przecież w tym kraju nawet sami bronić się nie możemy...
A aberracje są takie, że jakiegoś tam przemytnika z dwoma kilogramami kokainy uniewinnia się tylko dlatego że przeszukano go wtedy gdy się nie spodziewał. Ktoś nabrał podejrzeń, skontrolowano człowiekowi bagaże a następnie sąd uznał, że naruszone zostało prawo do ochrony przed nieuzasadnionym przeszukaniem... Przemytnika puszczono wolno i cieszyć się wypada, że nie oddali mu zatrzymanej kokainy, no bo skoro nie było przestępstwa...
To są wszystko rzeczy śmieszne, dopóki nie dotykają nas bezpośrednio, dopóki my albo nasza rodzina nie ponosimy konsekwencji tych kretynizmów, na przykład leżąc na korytarzy w zatłoczonym szpitalu...
W ubiegłym roku przez „zieloną” granicę lądową ze Stanami Zjednoczonymi przeszło do Kanady 40 000 tak zwanych uchodźców, czyli ludzi, którzy taksówkami podjeżdżają do granicy, po to by prosić o azyl w tym kraju. Porozumienia podpisane między USA, a Kanadą przez rząd Stephena Harpera uniemożliwia składanie podania o azyl osobom, które przybywają z USA, zakłada, że jest to kraj bezpieczny i praworządny i to właśnie w tym kraju należy prosić o ochronę. Dokument jest jednak tak sformułowany, że dotyczy jedynie legalnych przejść granicznych, pominięto „zieloną” granicę! I to właśnie przez pola, lasy i doły pchają się do nas tysiące „azylantów” z USA. Bo jest po co! Po złożeniu podania mają prawo do opieki medycznej łącznie z dentystą, darmowymi lekami, okulistą. W USA opieka medyczna darmowa nie jest, warto więc dać dyla przez granicę, by w ramach doraźnego federalnego programu opieki zdrowotnej otrzymać na przykład terapię mowy dla dziecka czy aparat słuchowy.
Nie dziwmy się więc gdy do zielonej granicy naszych uchodźców podwozi się samochodami. Przecież nasz piękny premier już rok temu twittował: To those fleeing persecution, terror & war, Canadians will welcome you, regardless of your faith. Diversity is our strength #WelcomeToCanada.
Na razie skorzystało 40 tysięcy; dlaczego tak mało?
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…