Są to kilkumetrowe cienkie rureczki, które ona za sobą ciągnie.
Wczoraj jechałam cały dzień. Dzień był piękny, w Polsce trochę biało było na poboczu, w Niemczech już wyszło słońce. Mały busik, trzy razy po trzy osoby, w pierwszej trójce pan kierowca.
Najpierw zbieraliśmy ludzi w Polsce, potem tych ludzi pan kierowca rozwoził po ich domach w Niemczech. Ja byłam jako trzecia zabrana w Polsce, a ostatnia w Niemczech.
Przed chwilą moja pani niemiecka się tak rozkaszlała, że aż strach. Ona ma non stop doprowadzany do nosa tlen, do tego różne do inhalacji środki. Mimo to jest źle i może dlatego mam tę pracę, że Lucyna, która tu była dwa lata i zmieniała się co dwa miesiące ze swoją siostrą, może stąd uciekła, jak szczur z tonącego statku. Może tylko wymyśliła pogrzeb w rodzinie. Stan zdrowia tej pani starszej jest ciężki... a poza tym ona chce, abym wciąż przy niej była. Może tak ta Lucyna przy niej siedziała i oglądała z nią telewizję. Mnie szkoda czasu na telewizję, więc siedzę w tej chwili przy niej i piszę. Z jej nosa idą dwa przewody, suną po podłodze, aż do wytwarzacza tlenu, który stoi w przedpokoju. Śpi także z tym tlenem, ale nastawia się na mniejszy numer, czyli mniej tlenu w danym czasie do niej dochodzi. Jak taka osoba miałaby w Polsce? Tutaj jest zadbana. Tlen chyba pozyskuje się z wody, ale co z wodorem? Tlen z rozkładu wody.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!