farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...
czwartek, 16 luty 2017 23:21

Pierwsza decyzja

Napisane przez

Izabela Embalo        Na konsultacjach często zadają mi Państwo pytanie, czy decyzja urzędnika imigracyjnego jest ostateczna. Często oczywiście nie jest.

        Kanadyjski system prawa pozwala na odwoływanie się od decyzji urzędnika imigracyjnego w różnych okolicznościach.

        System odwołań jest dość zróżnicowany, warto zatem wiedzieć, kiedy i kto może się od negatywnej decyzji odwołać i czy warto skorzystać z takiej opcji.

        Na przykład, jeśli składają Państwo podanie humanitarne, jak wielu z was wie, jest to jedno z najtrudniejszych podań imigracyjnych, ponieważ urzędnik imigracyjny posiada dużą swobodę decydowania. A jednak niesłuszne decyzje zostają podważone w sądzie, i w takiej sytuacji apelowane podanie powraca do urzędu, by po wygraniu sprawy sądowej urząd wydał decyzję ponowną, ale wówczas pozytywną.

        Pamiętajmy także, że urzędnicy mogą różnie interpretować informacje w podaniu imigracyjnym, nie mogą też każdemu, kto złoży podanie, wydać decyzji pozytywnej z tego chociażby powodu, że mają ograniczoną możliwość przyjęcia imigrantów na pobyt stały, obowiązuje ich pewien limit. Przynajmniej ja to tak rozumiem, system imigracyjny oparty jest bowiem na zasadzie selekcji.

        Od decyzji urzędników imigracyjnych można się odwołać z różnych powodów, np. popełnienie błędu w faktach, popełnienie błędu prawnego lub zwyczajnie niesłuszna, krzywdząca decyzja.

        A zatem jeśli otrzymają Państwo decyzję krzywdzącą lub błędną, możecie złożyć powtórnie podanie imigracyjne. Macie także możliwość skorzystania z opcji odwołania sądowego, i tu czasem też istnieją dwie szanse, bo jeśli nie otrzymacie pozytywnej decyzji apelacyjnej w Sądzie Federalnym (Federal Court), możecie sprawę oddać do Sądu Najwyższego (Supreme Court).

        Wystarczy odwiedzić stronę Sądu Federalnego lub Najwyższego, by się przekonać, że bardzo dużo decyzji urzędowych zostaje skutecznie poddanych odwołaniom. Sąd często przyznaje rację nie urzędnikom, a wnioskodawcom, jednak szanse na pozytywne odwołanie należy przedyskutować z doświadczonym adwokatem, specjalistą imigracyjnym. Niekiedy odwołanie od decyzji jest jedyną realną szansą wygrania sprawy, np. gdy sponsor nie spełnił wymogów sponsorskich lub jeśli aplikant otrzymał decyzję negatywną za posiadanie rekordu kryminalnego, w niektórych bowiem okolicznościach podczas apelacji od decyzji urzędnika, wnioskodawca lub wnioskodawcy mogą powoływać się na tak zwane okoliczności ludzkie i powody humanitarne.

Izabela Embalo
licencjonowany
doradca imigracyjny
tel. 416-515 2022
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net

czwartek, 16 luty 2017 23:18

Żołnierze wyklęci, żołnierze niezłomni

Napisane przez

wasniewski        Jak co roku obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

        Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego „Orzeł Strzelecki” w Kanadzie od początku, tj. 1 marca 2011 roku, organizuje uroczystości upamiętniające tę trudną i krwawą, lecz chwalebną kartę naszej historii. 26 lutego 2017 roku w Guelph w kościele Sacred Heart zostanie odprawiona Msza św. o godz. 12.00 za Ojczyznę i Żołnierzy Wyklętych. W czasie Mszy św. zostanie odczytany Apel Poległych.

Numer 7/2017 (17-23 lutego 2017)

Podatki rzecz nieunikniona, jakie w tym roku?

Ottawa Osoby, które szykują się do rozliczenie podatku dochodowego za ubiegły rok, powinny zwrócić uwagę na kilka zmian.

        Liberałowie zrezygnowali z możliwości dzielenia dochodu na potrzeby podatkowe (Income Splitting Tax Credit). W poprzednim roku osoba o wyższych zarobkach mogła „przekazać” małżonkowi lub partnerowi do 50 000 dol. (jeśli mieli niepełnoletnie dziecko) i w ten sposób zaoszczędzić nawet 2000 dol. Okazało się jednak, że z ulgi korzystało tylko 15 proc. Kanadyjczyków, co obniżało dochód rządu o 2,2 miliarda dol. Krytycy dodawali, że ulga pomaga głównie bogatym. Więc została zlikwidowana bez względu na to, że młode rodziny z klasy średniej mogły dzięki niej zaoszczędzić kilka tysięcy dolarów.

        Kolejna sprawa to zmiany w ulgach i zasiłkach na dzieci. Ulgi na zajęcia sportowe i artystyczne obniżono o połowę. W 2016 roku można zadeklarować 500 dol. na zajęcia sportowe i 250 dol. na zajęcia artystyczne dla dziecka do 16. roku życia. W przypadku dziecka niepełnosprawnego w każdej kategorii można wpisać 500 dol., z ulgi można korzystać do momentu, gdy dziecko osiągnie pełnoletność. Zwrot wynosi 15 proc. kosztów. Jeśli rodzice nie wykorzystają całej przysługującej im kwoty, mogą dokonać deklaracji na przyszłość i wpisać wydatki z kolejnego roku 2017. W obecnym roku ulga zostanie zlikwidowana, podobnie jak ulga na edukację i książki drukowane.

        Zasiłki wypłacane rodzicom w ramach Canada Child Benefit nie podlegają opodatkowaniu. Ponadto liberałowie zwiększyli odpis Child Care Expense Deduction – na każde dziecko do lat 7 można odpisać w 2016 roku maksymalnie 8000 dol., od lat 7 do 16 – 5000, a na dziecko niepełnosprawne kwalifikujące się do Disability Tax Credit – 11 000.

        Do tego wszyscy, którzy korzystają z Disability Tax Credit, i seniorzy, będą mogli odliczyć 15 proc. wydatków na remonty domu (do wydanej sumy 10 000 dol.).

        CRA będzie w tym roku zwracać szczególną uwagę na zyski z tytułu sprzedaży nieruchomości. Ma to związek z wprowadzeniem obowiązku zgłaszania sprzedaży nieruchomości stanowiącej główne miejsce zamieszkania danej osoby. Do tej pory obowiązku nie było, bo zysk z tytuł sprzedaży nie był opodatkowany. Dalej nie jest, ale powiadomić urząd podatkowy trzeba.

        Warto jeszcze zwrócić uwagę na progi i stawki podatkowe. Osoby zarabiające od 45 282 do 90 563 dol. zapłacą podatek w wysokości 20,5 proc. (było 22 proc.). Liberałowie zabiorą jednak najbogatszym – wprowadzili dodatkowy próg podatkowy powyżej 200 000 dol. ze stawką 33 proc.

        Do tej pory osoby o takich dochodach płaciły 29 proc. podatku.

 

Większość nie myśli o przyszłości

Ottawa Z nowej analizy przeprowadzonej przez Statistics Canada wynika, że spada liczba osób w wieku od 25 do 54 lat, które odkładają na emeryturę na RRSPs (registered retirement savings plans). W 2013 roku składki płaciło 4,2 miliona osób z tej grupy wiekowej, w roku 2000 – około 5 milionów. Oznacza to spadek o jedną szóstą. W 2000 roku suma wpłacanych składek wyniosła 30,6 miliarda dol., 13 lat później – 22,5 mld (wszystkie dane dotyczą wpłat dokonywanych przez osoby w wieku 25-54 lat). Co więcej, coraz więcej osób rezygnuje z dalszego oszczędzania i wypłaca pieniądze. W 2000 roku wycofało się 900 000 osób, w 2013 – 1,3 mln.

        Agencja statystyczna zauważa, że istnieje związek między spadkiem popularności RRSPs a wzrostem zainteresowania nieopodatkowanymi kontami oszczędnościowymi (tax-free savings accounts, TFSA). W przypadku RRSP osoba płacąca składki korzysta z ulgi podatkowej, ale potem musi zapłacić podatek, gdy dokonuje wypłat, zwłaszcza jeśli następuje to przed 65. rokiem życia. Kanadyjczycy mogą każdego roku wpłacać na RRSP kwotę stanowiącą do 18 proc. ich zarobków, limit wynosi 26 010 dol. Jeśli chodzi o TFSA, podatek jest naliczany przy wpłacie, a nie wypłacie. Wypłacać można, kiedy tylko się chce. Limit wpłat w 2017 roku to 5500 dol.

        TFSAs zostały wprowadzone w 2009 roku. W pierwszym roku milion Kanadyjczyków wpłaciło na nie łącznie 9 miliardów dol. W 2013 roku wpłat dokonało 3 miliony osób na kwotę 9 miliardów dol. Pieniądze na kontach nie leżą jednak długo. Statistics Canada oblicza, że z każdego dolara wpłaconego w 2013 roku 47 centów zostało już przeznaczonych na inny cel. Suma wypłat wyniosła 7,4 miliarda.

        Agencja statystyczna podsumowuje, że wybór sposobu oszczędzania w dużej mierze zależy od poziomu zarobków. Im więcej dana osoba zarabia, tym bardziej prawdopodobne, że zdecyduje się na RRSP.

Liberałowie i nowi demokraci uważają, że rząd powinien aktywnie walczyć z antymuzułmańskimi nastrojami szerzącymi się w Kanadzie. Konserwatyści z kolei twierdzili, że rząd bawi się w politykę i sieje podziały poddając pod głosowanie w Izbie Gmin uchwałę potępiającą „islamofobię”. Zdanie posłów konserwatywnych termin też używany jest zbyt pochopnie. Potrzebna jest dojrzalsza dyskusja, a nie sianie propagandy. Zdaniem posła Davida Andersona użycie terminu „islamofobia” właściwie zamyka dyskusję, dlatego należałoby go odrzucić.

Uchwała M-103 została zaproponowana przez posłankę liberalną Iqrę Khalid (Mississauga—Erin Mills). M-103 jest uchwałą, a nie ustawą, czyli przegłosowanie jej nie wiąże się ze zmianą prawa. Dotyczy trzech punktów: po pierwsze – potępienia islamofobii oraz wszelkich form rasizmu systemowego i dyskryminacji religijnej, po drugie – zlecenie komisji ds. dziedzictwa narodowego przygotowania studium na temat możliwości walki z powyższymi, po trzecie – prowadzenia przez rząd rejestru zbrodni nienawiści. W środę wieczorem odbyła się godzinna debata.

Anderson i jego kolega z partii Scott Reid przedstawili argumenty prawne i wyjaśnili znaczenie terminu „islamofobia”. Ukazali potencjalny wpływ uchwały na prawo do wolności wypowiedzi. Liberałowie uznali jednak, że uchwała jest właściwą odpowiedzią na niebezpieczny trend w kanadyjskim społeczeństwie. Poseł liberalny Arif Virani pytał w kontekście ataku w Quebec City, że jeśli teraz nie jesteśmy w stanie nazwać islamofobii po imieniu, to co jeszcze musi się wydarzyć?

Irwin Cotler, ekspert z zakresu praw człowieka i były minister sprawiedliwości w rządzie liberałów, przyznał rację konserwatystom. Jego zdaniem Khalid w swojej uchwale powinna zmienić „islamofobię” na „tendencje antymuzułmańskie”.

Przewodnicząca związku zawodowego nauczycieli angielskiego ontaryjskich szkół katolickich (OECTA) podpisała list do adresowany do premiera Trudeau, w którym znalazło się żądanie zapewnienia dostępu do aborcji wszystkim kobietom w Kanadzie. List został napisany 25 stycznia przez Canadian Feminist Alliance for International Action. Organizacja domaga się od premiera natychmiastowego wdrożenia rekomendacji komisji ONZ zajmującej się zwalczaniem dyskryminacji kobiet. Autorki listu podsumowują, że rekomendacje komisji dotyczą szeregu spraw kluczowych dla rozwoju kobiet i wśród nich jest dostęp do aborcji.

Pod listem wśród organizacji popierających żądania feministycznej organizacji widnieje OECTA, a dalej imiennie przewodnicząca Ann Hawkins (opisana na stronie związku jako zagorzała zwolenniczka walki o prawa kobiet i prawa człowieka).

Przewodniczący Campaign Life Coalition Jim Hughes stwierdził, że popieranie aborcji przez katolicką organizację jest przerażające, ale chyba żadne postepowanie OECTA już go nie zdziwi.

Do związku należy 45 000 członków. Organizacja popierała już Marsz Kobiet, nawoływała do głosowania na kandydatów opowiadających się za aborcją, jej członkowie dumnie maszerowali na torontońskiej paradzie równości.

środa, 15 luty 2017 16:46

Przekręty u św. Michała

Napisane przez

Torontoński St. Michael’s Hospital zwolnił 31 pracowników oskarżonych o nieprawidłowe korzystanie z pracowniczego programu zdrowotnego. Szpital przeprowadził rutynowy audyt wewnętrzny i wykrył nieprawidłowości we wnioskach o refundację na kwotę 200 000 dol. Administratorem programu zdrowotnego dla pracowników St. Michael’s jest Sun Life. Rzecznik prasowy szpitala nie podał, czy śledztwo toczy się w sprawie większej liczby osób. Zaznaczył, że dochodzenie ciągle trwa, więc nie może sprecyzować na czym polegały wykryte nieprawidłowości.

Jeden z lekarzy powiedział, że kilka osób zostało zawieszonych. Większość osób, których dotyczy śledztwo, to pracownicy sekretariatów i personel pomocniczy. Lekarze nie są objęci planem zdrowotnym. W poniedziałek wszyscy zatrudnieni przez szpital otrzymali e-mail z działu kadr o prowadzonym śledztwie. Część pracowników nie wiedziała wcześniej o sprawie. Wiedział za to John Klein, dyrektor ds. komunikacji SEIU Healthcare, związku reprezentującego ponad 850 pracowników St. Michael’s. Póki dochodzenie trwa, nie może się o nim wypowiadać.

Ostatnio zmieniany środa, 15 luty 2017 16:48

W ostatni wtorek po raz pierwszy obchodziliśmy dzień Hazel McCallion. Pomysł wyszedł od posłankę prowincyjną z okręgu Mississauga-Brampton South Amrit Mangat i został jednogłośnie przyjęty przez wszystkich zasiadających w Queen’s Park. 14 lutego to dzień urodzin byłej burmistrz Mississaugi, która w tym roku skończyła 96 lat. Mangat przemawiając we wtorek w ratuszu podczas uroczystości zwróciła się do Hazel podkreślając, że jest inspiracją dla wszystkich. Na miejscu byli tez premier Kathleen Wynne, posłanka Dipika Damerla, burmistrz Bonnie Crombie, szefowa policji regionalnej Jennifer Evans, burmistrz Caledon Allan Thompson oraz byli i obecni radni Mississaugi.

McCallion zaczęła służbę publiczną w 1967 roku. Najpierw reprezntowała Streetsville, była burmistrzem. Nie udało jej się zapobiec włączeniu Streetsville do Mississaugi. Na czele Mississaugi stanęła w 1978 roku i kierowała miastem przez 36 lat, do 2014 roku. Rok po objęciu stanowiska burmistrza musiała poradzić sobie z zarządzaniem kryzysowym, gdy w pobliżu Mavis Rd. wykoleił się pociąg przewożący groźne chemikalia. Za jej czasów powstały biblioteka centralna, Celebration Square, Living Arts Centre i kampus Sheridan College. Bonnie Crombie stwierdziła, że owoce pracy McCallion będą zawsze przypominać o jej służbie miastu i o stawianiu mieszkańców na pierwszym miejscu. Była burmistrz powiedziała, że wszyscy przysłużyli się do tego, jak Mississauga wygląda dziś. Dodała, że brakuje jej wyzwań związanych z budowaniem i rozwijaniem miasta.

Ratusz przygotowuje wystawę poświęconą Hazel McCallion. Ma być zatytułowana „Do Your Homework”. Będzie można ją zwiedzać w dniach 12-26 kwietnia.

wtorek, 14 luty 2017 17:26

Polacy i Żydzi w czasie wojny

Napisał


To, co przydarzyło się mojej rodzinie w czasach wojny, dotyczy prawie każdej polskiej rodziny ze Wschodu.
Profesor Tadeusz Piotrowski urodził się na Wołyniu, pracuje na University of New Hempshire i od kilku lat specjalizuje się w tematyce historii wschodnich ziem Rzeczpospolitej w okresie II wojny światowej. Napisał na ten temat trzy książki: "Venegeance of the Swallows", "Poland's Holocaust" oraz "Genocide and Rescue in Wołyń", wydane przez McFarland and Company, Inc. Publishers (www.mcfarlandpub.com).
Wywiad przeprowadzono podczas  pobytu profesora Piotrowskiego w Ontario.

Andrzej Kumor: Panie profesorze, holokaust jest tematem "niebezpiecznym", trudno jest o nim spokojnie rozmawiać. Dyskusja taka bywa bowiem sprowadzana do monologu - jednej, ustalonej wersji, która panuje niepodzielnie - zwłaszcza tutaj, na kontynencie amerykańskim.
Pan stara się badać holokaust, badać zagładę, i to nie tylko dotyczącą narodu żydowskiego, ale również innych narodów i grup etnicznych, które zamieszkiwały Europę Wschodnią. Czy nie spotyka się pan z niechęcią, z przypinaniem etykiety rewizjonisty w tych sprawach?

Tadeusz Piotrowski: Gdy wydałem "Poland's Holocaust", spodziewałem się krytyki, zwłaszcza ze strony tych grup etnicznych, czy też ich części, które wymieniam jako kolaborantów okupanta.
Książka od dwóch lat jest na rynku i nic takiego nie nastąpiło - cisza; absolutnie ogłuszająca cisza. Zastanawiałem się, dlaczego to właśnie ma miejsce, i doszedłem do wniosku, że z pewnością po części dlatego, że moja praca jest bardzo dobrze udokumentowana. Zawsze, gdy coś stwierdzam, podaję źródło.
Dlatego trudno jest kogoś oskarżyć o antysemityzm, antyukrainizm czy cokolwiek podobnego, gdy ten ktoś powołuje się na źródła.
Inną przyczyną może być to, że rozpoczynanie dyskusji na ten temat to otwieranie puszki Pandory. Zaś bez wiedzy o kontekście i historii oraz o komplikacjach, jakie zaistniały podczas drugiej wojny światowej, na wierzch wypływają emocje i ludzie zaczynają spierać się na poziomie emocjonalnym, a nie naukowym.
Tak więc nie dotknęła mnie taka krytyka.
Co ciekawe, większość negatywnych opinii, z jakimi się spotkałem - pochodziła ze społeczności polonijnej.

lwow

A.K.: Z jakiego powodu?

T.P.: Nie dalej, jak tydzień temu, otrzymałem najgorszy list, jaki kiedykolwiek zdarzyło mi się dostać w życiu, list od SPK w Londynie. List zaczyna się od słów: "Otrzymaliśmy informację na temat Pana publikacji, niestety nie możemy kupić nic, co Pan napisał, nie zamierzamy też zapoznawać się z czymkolwiek, co Pan kiedykolwiek napisał, a to z powodu wykorzystania słowa «holokaust» w tytule Pana książki: «Poland's Holocaust»".
Autorzy listu zarzucają mi następnie, że przez ten tytuł naraziłem społeczność polską na szkody nie do naprawienia.

A.K.: Czy dlatego, że słowo "holokaust" jest dziś niejako "zawłaszczone" i odnosi się wyłącznie do zagłady Żydów?

T.P.: Odpowiadając na ten list, napisałem, że gdy mój wydawca chciał użyć tytułu "Polish Holocaust", polski holokaust, stanowczo się sprzeciwiłem, bo to mogło właśnie wywołać wiele krytyki, zaś ja nie chcę się wdawać w tę batalię. Dlatego zmieniłem tytuł na "Poland's Holocaust", lub "Holocaust in Poland". Oczywiście, możemy mówić o holokauście w Polsce, holokauście we Francji czy innych krajach, i sądzę, że jest to jak najbardziej uprawniony sposób potraktowania tego tematu.
Główną areną holokaustu była wszak Polska.
Wziąwszy to pod uwagę, starałem się również spojrzeć na to, co działo się w Polsce, przez pryzmat faktu, że 30 proc. obywateli należało do mniejszości etnicznych. I jak ten kraj na przestrzeni dwudziestu lat starał się rozwiązać wszystkie konflikty i spory. Oczywiście, to się nie udało. 20 lat to bardzo mało czasu. Sami w Ameryce nie zdołaliśmy rozwiązać tych konfliktów na przestrzeni dwustu lat.
Na kanwie tego starałem się pokazać, jak niektóre z tych mniejszości etnicznych - choć nie wszystkie - gdy przyszła wojna, obróciły się przeciwko Polsce, stając po stronie Sowietów i Niemców. Włączyłem również rozdział o polskiej kolaboracji, co również wywołało pewne zastrzeżenia w społeczności polskiej. Nikt jednak nie wysunął ich drukiem - wszystko to pojawiło się albo w listach do mnie, albo w rozmowach - nic oficjalnego.

A.K.: To bardzo ciekawy temat - kolaboracja - dlatego, że dla większości z nas historia drugiej wojny światowej podlega mitologizacji; przedstawiana bywa wyłącznie w heroicznym kontekście. Pan bada kolaborację środowisk etnicznych, jak by pan porównał te kolaboracje? Kto bardziej kolaborował, z kim i dlaczego?

T.P.: Oczywiście, istnieją różne typy kolaboracji - polityczna, ekonomiczna, społeczna, kulturalna.
W mojej książce staram się nie zajmować indywidualnymi kolaborantami, którzy usiłowali zyskać coś dla siebie, lecz raczej skoncentrować się na kolaboracji ugrupowań, opisać kolaborację zorganizowaną.
Za wyjątkiem Żydów, we wszy-stkich przypadkach współpracy z okupantem mamy do czynienia z podobną motywacją. Tym wspólnym tematem jest niepodległość i zjednoczenie danych krajów.
Tak więc, gdy mówimy o Ukraińcach, chodziło o niepodległą i zjednoczoną Ukrainę. W interesie tej ideologii i tego programu podjęli kolaborację z Niemcami, którzy - jak sądzono - wygrają wojnę i pozwolą na zrealizowanie tego celu. Białorusini mieli podobne idee: niepodległą i zjednoczoną Białoruś - choć ich kolaborację postawiłbym na szarym końcu. Niektórzy z nich byli szkoleni w wywiadzie i kontrwywiadzie w Niemczech jeszcze przed wojną.
Mniejszość litewska była w przedwojennej Polsce niewielka. Litwini przede wszystkim chcieli odzyskać Wilno. Więc i tutaj doszło do kolaboracji.
W przypadku Polaków zorganizowana kolaboracja nie miała miejsca. Byli jednak indywidualni kolaboranci. Oczywiście, można również mówić o odpowiedzialności granatowej policji w akcji deportowania Żydów.
Żydzi byli w dziwnej sytuacji, ponieważ sami nie rościli pretensji terytorialnych, jak to miało miejsce w przypadku pozostałych grup etnicznych.
Początkowo, pod okupacją sowiecką, starali się uzyskać tyle korzyści, ile tylko można, i to był główny powód współpracy z Sowietami. Trzeba też zdawać sobie sprawę, że młodsze pokolenie rzeczywiście było przekonane do ideologii komunistycznej.
Zresztą, nie dotyczyło to wyłącznie Żydów, przecież nawet w Ameryce był ruch komunistyczny, partie... Tak więc ci młodzi Żydzi byli zainspirowani propagandą komunistyczną i święcie wierzyli, że pod komunizmem będzie im o wiele lepiej niż za polskich rządów. Oczywiście, wkrótce się rozczarowali, wielu z nich - podobnie jak Polacy i inne mniejszości etniczne - zostało deportowanych.

A.K.: Często słyszy się opinie, że kolaboracja Żydów i Ukraińców na wschodzie Polski po 1939 roku miała charakter masowy. Szczególnie znamienne są tu opowieści tych, którzy doświadczyli obydwu okupacji. Twierdzą oni, że na Wschodzie trudno było o jakikolwiek zorganizowany opór, ponieważ społeczeństwo było tak zastraszone i sterroryzowane - NKWD miało bardzo dobre informacje o wszystkich działaczach i potencjalnych ogniskach ruchu oporu.

T.P.: Gdy Rosjanie najechali wschodnią Polskę, byli tam ludźmi z zewnątrz. Nie wiedzieli, kto jest w administracji, kto jest ziemianinem, a kto urzędnikiem. Oczywiście, podobnie jak hitlerowcy, chcieli oni odciąć "głowę" polskiej inteligencji. Jedynymi ludźmi, którzy mogli dostarczyć im informacji na ten temat, byli miejscowi kolaboranci.
Bardzo szybko Rosjanie dostali listy, wykazy nazwisk i pozycji w społeczeństwie. We wschodniej Polsce listy takie zostały sporządzone przez Ukraińców oraz Ży-dów.
Wiele relacji, które czytałem i które cytuję w mojej najnowszej książce "Genocide and Rescue in Wołyń", mówi, że gdy NKWD przychodziło nocą do domów, często czyniło to w towarzystwie Ukraińca lub Żyda; lub kilku Ukraińców i kilku Żydów - w wielu wypadkach uzbrojonych. Tego rodzaju kolaboracja była bardzo widoczna. Jeśli ktoś był deportowany i widział Rosjanina razem z Ukraińcem czy Żydem, wrzucał ich wszystkich do jednego worka.
Natrafiłem na statystyki mówiące, że ok 30 proc. społeczności żydowskiej we wschodniej Polsce kolaborowało z Sowietami w 1939 roku po najechaniu wschodniej Polski przez ZSRS. To może być zawyżona liczba; sądzę, że 20 proc. jest bliższe prawdy.

A.K.: Ale byli również Żydzi deportowani...

T.P.: Nie od razu. Żydzi byli wywożeni przeważnie w trzeciej fali deportacji w czerwcu 1940 roku. I nie byli to miejscowi Żydzi, lecz ci, którzy uciekli spod okupacji hitlerowskiej. Tych deportowano, a nie miejscowych Żydów, kolaborantów.
Oczywiście, wraz z najazdem hitlerowskich Niemiec na Sowiety wielu Żydów dobrowolnie uciekło na wschód przed niemiecką armią.
Trzeba sobie również uświadomić, że społeczność żydowska na Kresach Polski była bardzo liczna - ok. miliona dwustu tysięcy osób - więc, jeśli mówimy o 20 czy 30 procentach, to to jest olbrzymia grupa ludzi. Dlatego właśnie odnosimy wrażenie, że kolaborowała większość z nich. Moim zdaniem, kolaborowali głównie młodzi, i to oni są odpowiedzialni za liczne deportacje.
Doniesienia o tym bardzo szybko rozeszły się po wschodniej Polsce, a następnie przeniknęły do środkowej i zachodniej. Rezultatem tego były przypadki, kiedy generałowie AK odmawiali przyjmowania Żydów ze wschodu do partyzantki. Przypomnę raport Bora-Komorowskiego, w którym stwierdzał, że nie będzie się akceptowało Żydów ze Wschodu w szeregach, ponieważ nie są godni zaufania. Oczywiście, przyjmowano Żydów z Polski środkowej i zachodniej.

A.K.: Dzisiaj tego rodzaju opinie polskiego dowództwa podziemnego traktowane są jako przejaw antysemityzmu.
Jak pan ocenia ten czynnik - polski antysemityzm? Jak wpłynął on na wydarzenia pod okupacjami - sowiecką i niemiecką?

T.P.: Jednym ze sposobów spojrzenia na historię żydowską jest metoda porównująca i biorąca pod uwagę ówczesny kontekst. Nie możemy dokonywać oceny tego, co się działo w latach międzywojennych, jedynie koncentrując się na sytuacji w Polsce. Musimy spojrzeć na Amerykę, Związek Sowiecki, Kanadę, aby ocenić sytuację, w jakiej wówczas byli Żydzi.
I jeśli przyjrzymy się Ameryce, okaże się, że w tym okresie - w latach 20. i w latach 30. - było bardzo wiele antysemityzmu. Nie jestem pewien, czy tak samo było w Kanadzie, ale podejrzewam, że było podobnie. To samo w Europie, całej Europie. Polska więc nie stanowiła wyjątku. Nie było trudno natrafić w Polsce na enklawy antysemityzmu. Jednak, w przeciwieństwie do niemieckiego, nie był to antysemityzm rasowy; sądzę, że miał on raczej podłoże ekonomiczne. Polacy postrzegali Żydów, którzy - oczywiście - mieli od lat sprawdzone, tradycyjne sposoby prowadzenia interesów, jako przeszkodę na drodze modernizacji.
Mamy więc oto nową, demokratyczną Polskę, która pragnie modernizacji, która chce być podobna do nowoczesnych społeczeństw kapitalistycznych, które podziwia, a tu na drodze stoją tradycyjne metody mniejszości ży-dowskiej, które nie przystają do nowoczesnego społeczeństwa.
Sądzę, że z tego właśnie powodu wzięło się wiele antysemickich przekonań. Antysemityzm nie miał rasowego podłoża i to jest ważny fakt. Polska nie jest tu wyjątkiem.
Dlatego odnoszenie się w tym wypadku wyłącznie do Polski i podawanie Polski jako przykładu antysemityzmu w okresie międzywojennym to wprowadzanie w błąd opinii publicznej. Odnosząc się do Żydów, musimy brać pod uwagę historię - co działo się w danym okresie.
Mówiąc o porównaniach z innymi krajami, sytuacja w Polsce w Międzywojniu była dobra.
Oczywiście, w tymże czasie Polska znajdowała się w zasięgu hitlerowskiej propagandy.Od momentu uchwalenia ustaw norymberskich w roku 1935, od Kryształowej Nocy w roku 1938, rosły w Niemczech poważne nastroje antysemickie, które następnie były "eksportowane" do innych krajów.
Mamy więc do czynienia z niemiecką propagandą, która - jestem pewien - przemawiała do mas. Więc mamy i ten element. Oczywiście, to już było na podłożu rasistowskim.
Antysemityzm istniał zatem w Polsce okresu międzywojennego. Czy był to antysemityzm gwałtowny i dziki? Nie sądzę.
Pogromy z lat 1918 i 1919 wydarzyły się w kontekście wojny. Starając się wybić na niepodległość, Polska była jednocześnie zaangażowana w pięć różnych wojen. Walczono z Rosjanami, walczono z Ukraińcami, wiele ludzi w tym okresie straciło życie. Żydzi nie byli tu wyjątkiem. Jeśli zaś przyjrzymy się pogromom, to okaże się, że jedynie dwa z nich wydarzyły się w granicach polskiego terytorium po ogłoszeniu niepodległości. Inne miały miejsce wzdłuż granic w strefie wojennej.
W czasie drugiej wojny antysemityzm nałożył się na niemiecką propagandę. Poza tym doniesienia o tym, co stało się na Wschodzie, o Żydach kolaborujących z okupantem sowieckim i pomagających przy deportacjach dotarły do Polski zachodniej i centralnej. To na długo i poważnie zatruło stosunki polsko-żydowskie. A mimo to znaleźli się ludzie, którzy kierując się motywami humanitarnymi czy chrześcijańskimi, narażając własne życie i życie własnych rodzin, pomagali i ukrywali Żydów. I to w kraju, gdzie taka pomoc karana była śmiercią! To był heroizm!
W książce "Poland's Holocaust" piszę, że heroizm nie jest czymś, czego wymaga norma humanitarna czy chrześcijańska. Heroizm znacznie wykracza poza to, czego oczekuje się od ludzi. Dlatego ci, którzy ratowali, czynili coś wyjątkowego, czego nie można żądać od wszystkich.
Dzisiaj słyszę często, że wszyscy powinni byli wówczas wyciągnąć rękę i ratować Żydów. Nie zgadzam się z takim podejściem! Heroizm jest dla bohaterów. Powinniśmy tych bohaterów docenić i podziwiać, ale nie możemy wymagać bohaterstwa od wszystkich.

A.K.: Nie mamy prawa domagać się, by całe społeczeństwo było heroiczne...
Dlaczego heroizm ten nie jest dziś głównym tematem w stosunkach polsko-żydowskich, podkreśla się natomiast przypadki wydawania Żydów i kolaboracji Polaków, notabene karane śmiercią przez Polskie Państwo Podziemne?

T.P.: Żydzi uznają bohaterstwo tych, którzy ich ratowali, zawsze mają przy tym jednak pewne "ale": mówią: "ale przecież można było uratować więcej, gdyby tylko Polacy pomogli". Docenia się heroizm i poświęcenie tych, którzy ratowali, ale istnieje też poczucie, że powinno się było uczynić więcej, i że można było uczynić więcej.
Osobiście nie sądzą, aby faktycznie istniała taka możliwość. Biorąc pod uwagę obecność Niemców, okupację, obozy; nie sądzę, że można było coś więcej zrobić.

A.K.: Czy dodatkowo nie komplikuje tu sprawy fakt kolaboracji części społeczności żydowskiej z okupantem sowieckim, co z kolei wzmagało antagonizm polsko-żydowski?
Dziś wiele osób, które wówczas były po stronie sowieckiej, z partyzantami sowieckimi walczącymi z AK, czy też byli w bandach leśnych, przedstawia tamtą sytuację w kontekście antysemickim; przekonują, że fakt, iż wówczas do nich strzelano, był związany z polskim antysemityzmem, a nie z walką o niepodległość czy walką z komunistycznym okupantem.

T.P.: Polska stała w obliczu trzech wrogów, poza Rosją sowiecką i Niemcami - był również wróg wewnętrzny, kolaboranci.
Związek Sowiecki był postrzegany jako równie złowrogi co Niemcy hitlerowskie. Mimo że istniał sojusz między Polską a Sowietami, mający na celu wspólną walkę z Niemcami, nie był to sojusz łatwy. Od roku 1943, od czasu potajemnego odbudowania przez Sowietów partii komunistycznej na ziemiach polskich - stało się jasne, jakie są powojenne intencje ZSRS, że nie tylko chodzi im o przepędzenie Niemców, ale również o oczyszczenie terytorium z potencjalnych elementów powojennego oporu. To oznaczało eliminację polskiej partyzantki.
Mamy więc do czynienia z prowadzeniem przez Sowiety walki nie tylko z Niemcami, ale również z polskim ruchem oporu - od roku 44 systematycznie aresztowano, deportowano i rozstrzeliwano polskich oficerów. Oczywiście, w starciach czasami brali udział Żydzi, gdyż wielu z nich było wśród rosyjskich partyzantów. AK nie zamierzała siedzieć z założonymi rękami, więc wobec tej planowo przeprowadzanej eksterminacji polskiego podziemia pojawiła się zbrojna opozycja. Niektórzy Żydzi w tych potyczkach zginęli. Teraz często przedstawia się to jako wystąpienia antysemickie, podczas gdy faktycznie były to wystąpienia antysowieckie.
Jeśli zaś chodzi o bandy, w lesie żyło wiele osób, nie tylko partyzanci i nie tylko Żydzi. Grupy te siłą odbierały na wsi żywność, ponieważ chłopi nie zawsze dobrowolnie zgadzali się ją oddawać. To była plaga. Z tą plagą trzeba sobie było jakoś radzić. Nie była to żydowska plaga, litewska, białoruska czy ukraińska, lecz plaga ludzi, którzy żyli w lasach i aby przeżyć, musieli wziąć to, co było im potrzebne.
To całkiem zrozumiałe.
Wydano więc rozkazy, by zwalczać takie bandy rabujące ludność. Nie tyle szeregowych ich członków, co pociągać do odpowiedzialności dowódców. W rozkazach tych nie wyszczególnia się Żydów, choć z pewnością do nich również te rozkazy się stosowały.
I znów, to nie był antysemityzm, lecz próba ochrony ludzi przed wyzyskiem i niebezpieczeństwem, przed jakim stawali w konfrontacji z partyzantami, którzy - z drugiej strony - usiłowali przeżyć w lesie. Tego rodzaju konflikt był nieuchronny.

A.K.: Losy pana własnej rodziny są w tym okresie bardzo tragiczne, a pan bada właśnie ten okres historii ziem, z których pańska rodzina pochodzi.
Jak to możliwe, aby odnosić się z naukową bezstronnością do tragedii, która ukształtowała również i pański los?

T.P.: Zacząłem badania od historii rodziny. Nigdy nie zamierzałem tego publikować, chciałem po prostu zostawić coś dla własnych dzieci, aby się czegoś dowiedziały o naszym pochodzeniu, o mnie, o moich rodzicach, a ich dziadkach. Wgłębiając się w historię tamtych ziem, rozmawiając z ludźmi, uświadomiłem sobie, że usiłuję zgłębić coś, o czym się wcześniej szeroko nie mówiło. Mam tu na myśli czyst-kę etniczną przeprowadzoną przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej. Na ten temat nie znalazłem prawie żadnych materiałów drukowanych.
Tymczasem słyszałem opowieści o tym od moich rodziców i od braci i sióstr. Pomyślałem więc, że być może, jest to coś, co przydarzyło się jedynie naszej rodzinie lub naszej wiosce, nie uświadamiałem sobie, że było to zjawisko powszechne w całej (wschodniej) Polsce.
Zacząłem przeprowadzać rozmowy z ludźmi, z moją rodziną, wertować materiały historyczne - oczywiście, na ten temat nic nie było po angielsku, dotarłem jednak do materiałów polskich, które właśnie ujrzały światło dzienne, i oto - nagle - wyłoniła się cała zapomniana era - jeden z zapomnianych epizodów wojny.
To, co przydarzyło się mojej rodzinie w czasach wojny, dotyczy prawie każdej polskiej rodziny ze Wschodu.
Sekwencja wypadków była prawie zawsze taka sama: zaskoczenie inwazją sowiecką, wywózka na wschód do Związku Sowieckiego. Mojej rodziny to akurat nie spotkało - urodziłem się 10 lutego w noc pierwszej deportacji. Byliśmy liczną rodziną - chłopami, których Sowieci - w założeniu - przyszli wyzwalać. Ponoć nawet nam coś dali - 800 rubli, by kupić jakieś ubrania. Tak więc, nas zostawili w spokoju.
Później, oczywiście, nasz dom został spalony przez nacjonalistów ukraińskich, podobnie jak wszystkie domy w sąsiedniej Leonówce. Mieszkaliśmy w Kolonii Ryświanka. Ryświanka była wioską ukraińską, Kolonia Ryświanka miała polskie domy, był żydowski sklepikarz... Jak wiele innych polskich rodzin, musieliśmy uciekać. Czyli ci, których nie zabito, musieli uciekać, około pół miliona ludzi uciekło. Dokąd?
Zazwyczaj do najbliższego miasta, gdzie czekały niemieckie wagony i auta, aby zabrać do obozów pracy przymusowej w Niemczech. To właśnie się nam przydarzyło. Do końca wojny pracowaliśmy jako przymusowi robotnicy w Essen. Potem 5 lat spędziliśmy w obozach DP, zanim ostatecznie wyemigrowaliśmy do Ameryki.
Tak się zaczęło - od napisania historii rodziny.
Postanowiłem wówczas napisać więcej o czystkach przeprowadzanych przez ukraińskich nacjonalistów, ale nie odbyło się to tak od razu - z Polski zaczęły bowiem napływać nowe informacje; zaczęły się ukazywać nowe książki - w gazetach trwała batalia między obu stronami ówczesnego konfliktu.
Zainteresowałem się wówczas kolaboracją. Jeśli ukraińscy nacjonaliści kolaborowali z Niemcami i Sowietami, to jak zachowały się inne grupy etniczne? Wszak 30 proc. obywateli przedwojennej Polski stanowiły mniejszości.
Później w trzeciej książce wróciłem do kampanii ukraińskich czystek etnicznych. Zrobiłem to, kreśląc najpierw dokładnie tło historyczne, a następnie zamieszczając opowieści świadków. Każda z tych opowieści zawiera przykład Ukraińców ratujących Polaków. (...) Uczyniłem to rozmyślnie, bo chciałem pokazać Polakom i Ukraińcom, że nie całe 5 milionów Ukraińców było nacjonalistami; nie wszyscy brali udział w czystkach etnicznych; ci, którzy wzięli, stanowili mniejszość.
Wielu pomagało Polakom. Tak, jak niektórzy Polacy pomagali Żydom, tak Ukraińcy ratowali Polaków przed swymi rodakami. Ta rzecz do tej pory nigdy nie została oficjalnie uznana przez polski rząd.
Mam wielką nadzieję, że to kiedyś nastąpi, że osoby, które z narażeniem własnego życia ratowały Polaków, zostaną uznane.

A.K.: Czyż nie jest to bardzo ważny element budowy współczesnego porozumienia polsko-ukraińskiego?

T.P.: Absolutnie! Musimy określić winę i wskazać winnego. A tym winnym nie jest naród ukraiński, lecz ukraińscy nacjonaliści.
Znaczną część mojej książki zajmuje dokumentacja - dokumenty polskie, ukraińskie, sowieckie, niemieckie. Wszystkie, na jakie udało mi się natrafić, zasadniczo potwierdzają relacje świadków, ale w sposób bezosobowy.

•••
Chciałbym jeszcze wrócić do pańskiego wcześniejszego pytania, mianowicie, jak ja sam mogę obiektywnie pisać o czymś, co jest tak głęboko osobiste, co tak bardzo zaważyło na życiu mojej rodziny i mym własnym?
Tę możliwość daje mi wykształcenie i doświadczenie akademickie. Zostałem wykształcony jako zawodowy socjolog, a częścią tego wykształcenia jest nauka obiektywnego podejścia do danych; w sposób opisowy, nie zawierający oceny, pozwalający przemawiać samemu materiałowi.
Starałem się zatem na podstawie tych wszystkich materiałów, jakie mogłem uzyskać, oprzeć historię, która stanowi odbicie swoich czasów - tak obiektywne, jak to tylko możliwe.
Dlatego nie zamierzam udawać, że wszyscy Polacy byli bohaterami, a wszyscy Ukraińcy nacjonalistami. Czy też, że wszyscy Żydzi byli bohaterami albo kolaborantami.
Różni ludzie i różne grupy ludzi miały odmienne motywacje dla swych poczynań. Niektóre z tych motywów były egoistyczne, niemoralne i zasługują na potępienie, inne były bardzo szczytne: walka o niepodległość własnego kraju to bardzo szczytny motyw! Ameryka została zbudowana na tej zasadzie. Nie można winić ukraińskich nacjonalistów o to, że chcieli wywalczyć własne terytorium państwowe, że chcieli zjednoczyć "swoje" ziemie. Mówię swoje w cudzysłowie, ponieważ oczywiście tereny te przed rozbiorami należały do Polski.
Tak więc, z jednej strony, jestem w stanie zrozumieć, dlaczego są oni nazywani bohaterami i bojownikami o wolność przez własnych rodaków. Nie winię ich nawet za kolaborację z Niemcami. Wiele osób kolaborowało z Niemcami, ale podejmując kampanię czystek etnicznych, nacjonaliści przekroczyli pewną granicę, granicę, którą należy zachować nawet w czasach wojny; nie można masakrować niewinnych ludzi; kobiet, dzieci, starców, w taki sposób, jak to miało miejsce w Polsce, i utrzymywać, że robi się to w imię jakiegoś wyższego dobra. Cel nie usprawiedliwia tutaj środków. - Przecież właśnie dlatego obarczamy Niemców odpowiedzialnością za ich zbrodnie. Nie twierdzimy, że są odpowiedzialni za bitwy, które przegrali, czy żołnierzy, których zabili; winimy ich za egzekucje cywilów, za obozy śmierci, za obozy koncentracyjne i obozy pracy przymusowej.
Wojny powinny być prowadzone między żołnierzami i ludność cywilna nie powinna być wciągana do walki, tymczasem dokładnie tak się stało, kiedy ukraińska "armia" podjęła walkę przeciwko cywilnej ludności, armia, która została wyszkolona i wyposażona przez Niemców, a następnie "wypuszczona" na bezbronne kobiety i dzieci. To jest najbardziej skandaliczny aspekt. Rozumiejąc, dlaczego to zrobili, nie mogę, nikt nie może, zaakceptować metod, jakie stosowali.


A.K.: Nie sądzi pan, że władze współczesnej Polski powinny przywiązywać większą wagę do zbadania holokaustu na terenach wschodniej Polski i większy nacisk kłaść na promowanie wiedzy o tym holokauście? Jest to przecież wiedza praktycznie nieobecna w świadomości społecznej.
Czy nie uważa pan, że podobnie jak społeczność żydowska, powinniśmy zobowiązać się, że o tym holokauście będziemy zawsze pamiętać, ku przestrodze?

T.P.: Polska przez długi czas była pod butem sowieckim, kiedy o tych rzeczach nie wolno było pisać. Dziś, gdy Polska jest wolna, sądzę, że musi do tego wrócić, że jest to naglące zadanie dla polskich historyków, nauczycieli, intelektualistów - wrócić do historii II wojny światowej i uporządkować ją, spisać wojenną historię polskich ziem wschodnich. Przecież ci ludzie byli polskimi obywatelami! Dlatego jest to zadanie dla Polski - włączyć te wydarzenia do własnej historii raz i na zawsze, tak aby można było o nich nauczać i uniknąć powtórki.
Sądzę, że może to być obiektywna lekcja, dla wszystkich państw, które mają mniejszość w obrębie swych granic, mam tu na myśli m.in. Amerykę i Kanadę.
Gdyby kiedykolwiek Ameryka była okupowana i znalazła się w sytuacji podobnej, jak Polska wówczas, ciekaw jestem, ile dzisiejszych mniejszości stałoby się wewnętrznymi wrogami - Afroamerykanie, Amerykanie hiszpańskojęzyczni, Indianie i inne grupy, które są przeświadczone o niesprawiedliwości amerykańskiego społeczeństwa. I ciekaw jestem, jak wiele z nich związałoby swe nadzieje z obcym mocarstwem?
Dlatego w interesie samych państw leży rozwiązanie wszystkich problemów etnicznych, nie ze względu na mniejszości, lecz ze względu na własny interes, tak aby w czasach trudnych ich obywatele nie zwracali się przeciwko państwu w imię demokracji, wolności, sprawiedliwości czy równości.

A.K.: Dziękuję bardzo za rozmowę.

W poniedziałek premier Trudeau spotkał się z prezydentem Trumpem. Biały Dom i biuro premiera wydały oświadczenia zapewniające o silnych związkach miedzy obydwoma państwami, przypominające o wspólnych interesach gospodarczych i handlowych. Stany Zjednoczone są największym odbiorcą kanadyjskich towarów i usług, z drugiej strony nasz kraj jest głównym rynkiem zbytu dla 32 stanów. W oświadczeniu nie padło ani jedno słowo o porozumieniu NAFTA, z tonu można wnioskować, że Stany Zjednoczone w kontaktach z Kanadą chcą utrzymać obecny stan rzeczy.

Podczas konferencji prasowej prezydent Trump wypowiadał się nieco inaczej niż podczas kampanii i po zaprzysiężeniu, co z pewną ulgą i z lekkim niedowierzaniem przyjęło wielu kanadyjskich przedsiębiorców, którzy polegają na zagranicznych dostawach i wolnym przepływie osób. Trump nazwał kontakty handlowe z Kanadą „wyjątkowymi”, chociaż dodał, że chciałby zmienić to i owo. Dla jego administracji Kanada nie jest źródłem problemów.

Turystyka

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…

O nartach na zmrożonym śniegu nazywanym ‘lodem’

        Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…

Moja przygoda z nurkowaniem - Podwodne światy Maćka Czaplińskiego

Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej

Przez prerie i góry Kanady

Przez prerie i góry Kanady

Dzień 1         Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej

Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…

Tak wyglądała Mississauga w 1969 roku

W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej

Blisko domu: Uroczysko

Blisko domu: Uroczysko

        Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej

Warto jechać do Gruzji

Warto jechać do Gruzji

Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty…         Taki jest refren ... Czytaj więcej

Prawo imigracyjne

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

Kwalifikacja telefoniczna

Kwalifikacja telefoniczna

        Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej

Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…

Czy musimy zawrzeć związek małżeński?

Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski  sponsorskie czy... Czytaj więcej

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Czy można przedłużyć wizę IEC?

Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej

Prawo w Kanadzie

  • 1
  • 2
  • 3
Prev Next

W jaki sposób może być odwołany tes…

W jaki sposób może być odwołany testament?

        Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą.  Jednak również ta czynność... Czytaj więcej

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…

CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY” (HOLOGRAPHIC WILL)?

        Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę.  Wedłu... Czytaj więcej

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…

MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TESTAMENTÓW

        Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.