Liberałowie i nowi demokraci uważają, że rząd powinien aktywnie walczyć z antymuzułmańskimi nastrojami szerzącymi się w Kanadzie. Konserwatyści z kolei twierdzili, że rząd bawi się w politykę i sieje podziały poddając pod głosowanie w Izbie Gmin uchwałę potępiającą „islamofobię”. Zdanie posłów konserwatywnych termin też używany jest zbyt pochopnie. Potrzebna jest dojrzalsza dyskusja, a nie sianie propagandy. Zdaniem posła Davida Andersona użycie terminu „islamofobia” właściwie zamyka dyskusję, dlatego należałoby go odrzucić.
Uchwała M-103 została zaproponowana przez posłankę liberalną Iqrę Khalid (Mississauga—Erin Mills). M-103 jest uchwałą, a nie ustawą, czyli przegłosowanie jej nie wiąże się ze zmianą prawa. Dotyczy trzech punktów: po pierwsze – potępienia islamofobii oraz wszelkich form rasizmu systemowego i dyskryminacji religijnej, po drugie – zlecenie komisji ds. dziedzictwa narodowego przygotowania studium na temat możliwości walki z powyższymi, po trzecie – prowadzenia przez rząd rejestru zbrodni nienawiści. W środę wieczorem odbyła się godzinna debata.
Anderson i jego kolega z partii Scott Reid przedstawili argumenty prawne i wyjaśnili znaczenie terminu „islamofobia”. Ukazali potencjalny wpływ uchwały na prawo do wolności wypowiedzi. Liberałowie uznali jednak, że uchwała jest właściwą odpowiedzią na niebezpieczny trend w kanadyjskim społeczeństwie. Poseł liberalny Arif Virani pytał w kontekście ataku w Quebec City, że jeśli teraz nie jesteśmy w stanie nazwać islamofobii po imieniu, to co jeszcze musi się wydarzyć?
Irwin Cotler, ekspert z zakresu praw człowieka i były minister sprawiedliwości w rządzie liberałów, przyznał rację konserwatystom. Jego zdaniem Khalid w swojej uchwale powinna zmienić „islamofobię” na „tendencje antymuzułmańskie”.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!