Jednym z "białych słoni", na które niewiele w mediach głównego nurtu zwraca się uwagi, jest kwestia interesów żydowskich w Polsce.
Można się tylko domyślać, że są rozległe.
Co ciekawe, sprawę pomijają również najprężniejsze środowiska opozycyjne, jak np. środowisko "Gazety Polskiej". Analiz, nie mówiąc już o krytyce polityki Izraela, w publikacjach tego grona nie uświadczysz.
Tymczasem z polskiego punktu widzenia są to zagadnienia ciekawe i istotne. Nie tylko zresztą z polskiego – o czym świadczyć może zainteresowanie wizytą kandydata na prezydent USA, Mitta Romneya, w Izraelu. Romney, który jest wyznania proizraelskiego (jak wszyscy mormoni), stwierdził m.in., że zacofanie gospodarcze terenów palestyńskich "to kwestia kulturowa". Jeśli na taką wypowiedź pozwala sobie niewykształcony amerykański turysta z Cincinati, to można ręce załamać, ale jeśli tak mówi ewentualny prezydent USA, to muszą się włączać dzwonki alarmowe.
Inną rzeczą ciekawą w kontekście stosunków żydowskich jest jednoznaczne wspieranie w publikacjach wspomnianego środowiska prawicowego prezydenta Gruzji Saakaszwilego w tamtejszych wyborach. Owszem, Gruzini wielkiego wyboru nie mają, a kontrkandydat obecnego szefa państwa jest ekscentrycznym miliarderem, pewnikiem powiązanym z służbami postsowieckimi, ale... Nie jest to takie proste.
Czy Saakaszwili jest powiązany z służbami (którego państwa?), czy nie, nie wiadomo, ale wiadomo, że Gruzja pod jego rządami znacznie zacieśniła stosunki z Izraelem, zaś opisywana przez publicystów prawicy z GP agresja rosyjska na Gruzję wywołana została w następstwie ataku Gruzinów na sporne terytorium – enklawę rosyjską. Nawet jeśli jesteśmy murem po czyjejś stronie, warto przytaczać fakty; ich pomijanie zawsze ma skutki przeciwne do zamierzonych.
No bo nie bez znaczenia jest fakt, że lansujemy kandydata, który z kolegami Izraelitami (i ich kuzynami z USA) trzyma sztamę.
Po co Izraelowi Gruzja? – ponoć jako przyczółek do nalotów na Iran, ewentualnie jako lotnisko zapasowe dla samolotów po nalocie...
Chodzi więc o to, że polskim interesom narodowym raz może być z izraelskimi po drodze, a raz nie bardzo, i trzeba potrafić nasze własne interesy odnieść do cudzych. Żeby się nie okazało, że polski rząd (przyszły czy obecny) znów coś tam zrobi za friko w ramach "za naszą i waszą". Cudze interesy muszą być rozpoznane. Tymczasem debata o interesach żydowskich w Polsce praktycznie nie istnieje.
Jedni coś tam emocjonalnie krzyczą przeciw Żydom, inni wstydzą się nawet oczy na Żyda podnieść...
Tymczasem jest o czym rozmawiać i powinno się to robić otwartym tekstem, publicznie, bez zahamowań, a nie pod stołem.
Jednym słowem, rad bym wiedzieć, co Polska ma za dobre stosunki z Izraelem, poznać, ile wynoszą żydowskie inwestycje w Polsce.
Niezadeklarowana nigdzie doktryna bezpieczeństwa Polski realizowana przez część tzw. prawicy polskiej – wedle wszelkich oznak zewnętrznych, polegała na mirażu oparcia się na Izraelu.
Koncepcja idzie tak, że jedynie amerykańskie gwarancje i ewentualne stacjonowanie w Polsce wojsk USA może nas wyrwać z odradzającego się historycznego szczękościsku rosyjsko-niemieckiego.
Druga przesłanka zakłada, że z oczywistych powodów, pomimo licznych animozji i niechęci do Polaków zwłaszcza żydostwa amerykańskiego, wielu Żydów izraelskich ma do Polski sentyment. A przecież – i tu przesłanka trzecia – Żydzi mają przemożny wpływ na kształtowanie polityki zagranicznej (i nie tylko) w USA.
Zatem – że "zamkniemy" sylogizm – skoro zainteresujemy bezpieczeństwem Polski Izrael – damy Żydom co tam w Polsce chcieliby mieć – to oni załatwią nam gwarancje Waszyngtonu, co pozwoli podstemplować zaciskające się szczęki euroazjatyckiego układu.
W podświadomości elit rosyjskich i niemieckich Polska jako niezależny ośrodek polityczny jest całkowicie zbędna – a podświadomość ta ukształtowana została jeszcze w czasach przedrozbiorowych i pokutuje do dzisiaj z krótką przerwą na "bękarta układu wersalskiego".
Tak więc dzisiejsze uwielbienie zdecydowanie proizraelskiego (politycy amerykańscy mogą być jedynie mniej lub bardziej proizraelscy) Romneya to efekt odgrzania przez środowiska, głównie PiS-owe, tejże właśnie koncepcji, popsutej nieco przebywaniem Obamy w Białym Domu.
Może jest to jakieś rozwiązanie, ale ma ono kilka słabych punktów. I o tym właśnie trzeba głośno mówić.
Jednym z nich jest to, że Żydzi są w stanie zabezpieczyć interesy na terenie Polski nie tylko "via Warszawa", ale również "via Berlin" czy Moskwa. Wcale nie jest powiedziane, że w interesie żydowskim leży odrodzenie Polski jako silnego ośrodka politycznego w Europie Środkowo-wschodniej. Owszem, można Polskę wykorzystać do wielu gier i gierek, ale nie po to, by Warszawa miała coś ugrać wobec Rosji czy Niemiec. Tym bardziej, że żydostwo aszkenazyjskie Rosję zna, wywodzi się z niej i ma do niej o wiele mniej pretensji niż do Polski. "Wdzięczności za wyzwolenie" nie wspominając.
A więc polskie strategie geopolityczne są bardzo ograniczone. Mimo to należy o nich mówić głośno i otwarcie, aby polskie dzieci wiedziały, z czym mają do czynienia.
Słoń jest. Stoi. I nie można go ignorować, nawet jeśli nie pasuje do naszej bajki
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!