Na zdjęciu: Strefa wolności słowa podczas konwencji Partii Demokratycznej w USA w 2004 roku.
Sądząc po tym, co czytam w gazetach i oglądam w telewizji, jestem przekonany że sytuacja w naszym pięknym, postępowym kraju dojrzała do powołania nowego urzędu; Urzędu Wolności Prasy i Mediów.
Urząd taki decydowałby o tym co wolno publikować, a czego nie wolno, stojąc w ten sposób na straży wolności wypowiedzi.
Decydowałby też o tym, co zmienić, aby dana publikacja odpowiadała "standardom wolności".
A my wszyscy moglibyśmy spać spokojnie, wiedząc, że treści jakie propagujemy przez Fejsbuk czy Twitter odpowiadają normom wolności i wolno je rozsyłać. W końcu prawdziwa wolność nie polega na dowolności lecz na "uświadomionej wrażliwości".
Wspomniane urzędy powinny powstawać na każdym szczeblu i być jak najbliżej ludzi - najlepiej już w postaci aplikacji na smartfony, która podobnie jak korekta pisowni prostowałaby "w biegu" nasze wypowiedzi w myśl zasad wolności; tak byśmy mogli być pewni co wolno, a czego nie wolno...
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!