To głupota, żeby nauczyciel wybierał książki dla ucznia. Nauczyciel biologii, który uczy np. chemii, bo zrobił studia podyplomowe z chemii, on wybierze jak najłatwiejszą dla niego książkę, aby zbyt pilny uczeń nie był lepszy od niego. Im gorszy nauczyciel, tym wybierze głupszą książkę i uczeń nie dość, że nie skorzysta na lekcji, to z książki też nic nie wyniucha. Nauczyciel dostosowuje książki do siebie, a im niższy poziom nauczania, tym mniej skarg rodziców. Ważny jest także temat zbyt częstych zmian podręczników. Zazwyczaj nowy nauczyciel wprowadza podręczniki, które już zna.
Nasze dzieci szły kolejno do ogólniaka – najpierw dwójka rok po roku i po kilku latach znów dwójka. Zauważyłam wtedy, że poziom się obniżył, a nauczyciele powybierali książki o programie podstawowym, czyli tym niższym. Nawet ten wymagający fizyk spasował.
Dzisiaj uczniowie idą do szkoły, zaczyna się nowy rok szkolny 2017/2018. Mnie już w nim nie ma. W radiu wspominanie pierwszego dnia szkoły. Ja mój też pamiętam. Mama uczyła w tej samej szkole, więc mnie zaprowadziła. Szkoła była dość daleko, ze dwa kilometry, po drodze dwa przejścia przez ulice, takie samochodowe. Włosy miałam krótkie, więc żadnych warkoczy nie trzeba było zaplatać. Z to mama umieściła na głowie wielką granatową kokardę. Byłam chyba jedyna z taką kokardą, wstydziłam się jej. Potem, po latach, zobaczyłam na zdjęciach właśnie mamę z taką kokardą. Po pierwszej lekcji miałam na nią czekać przy jednym z filarów. Gdy musiałam oderwać się od mojej klasy i pójść tam, to okazało się, że biega tam wielu uczniów, starszych ode mnie. W takim hałasie i zgiełku nigdy nie byłam. Stałam i czekałam, jednak nie pamiętam, czy mama przyszła, a tak chciałam być ze swoją klasą.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!