Co najmniej dziwne pytanie. Ale to „martwi” ukraińskich historyków, o czym nie omieszkają mówić w wywiadach czy telewizji. Musimy obecnie wrócić pamięcią do sierpnia, a mianowicie chodzi o uczczenie dnia 15 sierpnia, czyli obchody Dnia Wojska Polskiego na cmentarzu Obrońców Lwowa. Teraz się mówi, że jest to obraza ukraińskiej racji stanu. Na litość boską, czy cmentarz Orląt, choć obecnie leży w granicach państwa ukraińskiego, może być ukraińskim miejscem pamięci? Zresztą w latach 70. ub. wieku już pokazali, jak obchodzą się z polskimi miejscami pamięci.
Ostatnio strona ukraińska zaczęła pisać i mówić coraz więcej o tym, że jest niezadowolona „z wychowania młodego pokolenia Polaków”! Wypowiadają się działacze społeczni, jak również historycy, że „w Polsce są dość silne pozycje imperialistyczne, pretendujące do ziem wchodzących obecnie w skład Ukrainy, ideologia ta dotyczy nie tylko Lwowa, ale także wschodnich terenów Ukrainy”. Znów piszą, że Polakom przyświeca idea „od morza do morza”, i mówią, że to w środowisku polskim nie znika.
Ostatnio niejaki historyk Wołodymyr Serhijczuk powiedział w wywiadzie dla miejscowej lwowskiej telewizji, że jest niezadowolony, gdy w polskich gazetach publikują mapy dawnej Polski, czyli II RP, gdyż wtedy do Polski należały ukraińskie ziemie – „Przyjeżdżajcie do Lwowa na weekendy! Takie hasła promują. Ileż to polskich autobusów z dziećmi i młodzieżą przywożą na cmentarz Orląt. Opowiadają, że Lwów to polskie miasto i tak dalej” – powiedział ukraiński historyk. Mam jedno pytanie – dlaczego nie? I czemu Polacy mieliby się wyrzec swojej historii?
Takie wrażenie, że wcześniej nikt nie przyjeżdżał do Lwowa i nie odwiedzał go. Nie było wycieczek ani turystów. Nikt nie odnawiał tego, co zniszczono w latach 70. Piszę dokładnie o cmentarzu Obrońców Lwowa, który rozjechano czołgami. Owszem, zniszczenia na cmentarzu były, tak jak wszędzie po wojnie. Celowe zniszczenie – próba zwalenia łuku triumfalnego, podkładania pod niego ładunków wybuchowych, jazda czołgami, zakopywanie Orląt pod robioną drogą itd., to już lata 70. XX wieku. Jako pierwsze z cmentarza wywieziono lwy, w roku 1967. M.in. do tej pory rażą uczucia obecnego państwa, więc są zamknięte i nikt nie potrafi odpowiedzieć, kiedy zostaną uwolnione.
Kontynuując dalej wypowiedź wspomnianego już historyka, mówił on o tym, że „Ukraińcy powinni podejść do tego (czego?) z całą powagą sytuacji”, i mówi dalej – „przecież jeszcze trzy lata temu nikt nie mógł sobie wyobrazić, co się stanie z Krymem, a rok temu nikt nie przypuszczał, że polski Sejm wyrazi sprzeciw dotyczący bohaterstwa OUN-UPA”. I tak są uczone młode pokolenia, przeważnie dzieci, które jeżdżą na tzw. wojskowe kolonie, czyli wyjeżdżają do lasu, szkolą się i mają do użytku broń. Wszystko odbywa się pod czerwono-czarną flagą i tą samą ideologią. W tym duchu są kształtowane nowe pokolenia Ukraińców.
Oprócz tego, jeżeli mamy na co dzień wypowiedzi takich historyków, to ludzie przyjmują to za rzecz jasną i naturalną. Jak mówią ambasadorowie Polski i Ukrainy – Andrij Deszczyca w Warszawie i Jan Piekło w Kijowie – polsko-ukraińskie stosunki nigdy nie były tak dobre, jak są teraz. Więc mam pytanie – jeżeli nigdy nie były tak dobre jak teraz, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego zdarzają się sytuacje, że ludzie wilkiem patrzą jeden na drugiego? Dlaczego Polacy nie mogą odzyskać tego, co im się prawnie należy? Dlaczego dążąc do Europy, Ukraina wciąż nie przestrzega europejskich praw, np. restytucji?
Jeżeli ktoś jest niezadowolony, że Polacy odwiedzają Lwów, to na miłość boską, z czego będą wszyscy się utrzymywać? Skąd turyści będą przyjeżdżać? Przecież nie wezmą się z księżyca ani z Marsa. Tu przyjeżdżają Polacy. Stanowią większość turystów. I nie ma co się dziwić. Przyjeżdżają, aby zobaczyć stare dawne rodzinne kamienice, aby pójść na cmentarz Łyczakowski, Janowski, Obrońców Lwowa czy przejechać się do polskich miejsc pamięci pod Lwów, poznać prawdziwego ducha historii, wreszcie – pooddychać lwowskim powietrzem, można kontynuować bez końca. Dlaczego? Dlatego że każdy Polak powinien tutaj przyjechać chociaż raz i dotknąć tej jeszcze poniekąd żywej historii.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!