Krytykowanie kandydatur na ministrów nowego polskiego rządu przez organizacje żydowskie można by uznać za bezczelność (nie słyszałem, aby jakiekolwiek polskie gremium recenzowało nierzadko ekstremistyczne kandydatury na ministrów rządu Izraela), jest to jednak o tyle ciekawe, że dotyczy rządu powszechnie postrzeganego jako proamerykański i proizraelski. Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński zapewniał wszak niegdyś Żydów podczas wizyty w Izraelu, że niezależnie od tego, jaki rząd będzie w Warszawie, zawsze będzie proizraelski...
Wyrwane z kontekstu słowa z 2002 roku, wyciągnięto Antoniemu Macierewiczowi, apelując do Beaty Szydło o zablokowanie jego kandydatury. Niejaki Andrew Srulewicz, wicedyrektor amerykańskiej Ligi Antydefamacyjnej, oskarżył o uleganie antysemickim kliszom rodem z "Protokołów Mędrców Syjonu" również ministra kultury Glińskiego i spraw zagranicznych Waszczykowskiego.
Są to zarzuty tak grubymi nićmi szyte, że śmieszne. Cóż więc takiego się stało, co denerwuje kolegów Żydów?
W przypadku Macierewicza rachunek jest prosty – chodzi o pieniądze. Stojący na czele Ministerstwa Obrony Antoni Macierewicz od dawna zapowiadał repolonizację zamówień polskiego przemysłu zbrojeniowego. No a tutaj firmy izraelskie w rodzaju Elbitu mają pozycję dominującą. Współpraca z Żydami w przemyśle zbrojeniowym może być bardzo korzystna, o ile tylko: a. – nie przepłacamy, i b. – otrzymujemy transfer nowoczesnych technologii, w oparciu o które możemy uruchamiać własną produkcję.
Czy tak będzie za nowego ministra? Sądząc po jego determinacji, można mieć nadzieję.
Drugim zagadnieniem jest oczywiście współpraca z żydowskimi służbami specjalnymi. Tutaj znów, generalnie rzecz biorąc, można mówić o korzyściach, diabeł jednak tkwi w szczegółach, czyli w zakresie penetracji polskich interesów.
Tak więc Żydzi krzyczą zawczasu, gdyby działania PiS-u w służbach miały przypadkiem doprowadzić do ograniczenia ich wpływów.
Waszczykowskiemu i Glińskiemu oberwało się tymczasem od p. Srulewicza za próbę wytłumaczenia zamieszania wokół Macierewicza. Waszczykowski – zauważa ADL, która szczegółowo monitoruje polskie media – w wypowiedzi dla radia z 13 listopada odniósł się do wpływów żydowskiego lobby i wspomniał książkę "The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy" żydowskich autorów, Johna Mearsheimera i Stephena Walta z USA. Waszczykowski – według doniesień nowojorskiego magazynu żydowskiego "The Forward" – miał zapowiedzieć, że Polska pracować będzie nad utworzeniem własnego lobby. – Pragnęlibyśmy utworzenia polskiej ligi antydefamacyjnej – powiedział szef polskiego MSZ-etu – która przedstawiałaby polską narrację, że nasz naród i państwo również było ofiarą historii.
Wypowiedź ta – pisze Forward – "zdumiała prominentnego naukowca w dziedzinie Holokaustu" Barbarę Engelking z Polskiego Ośrodka Badań nad Holokaustem w Warszawie. Jej zdaniem, Waszczykowski "pomylił Protokoły – fałszywkę carskiej propagandy, z demokratycznym lobbingiem".
Zdaniem amerykańskiego badacza w dziedzinie Holokaustu, Lily Elbaum – dodaje Forward, notabene przekręcając w całym tekście nazwisko polskiego ministra – wypowiedzi Glińskiego i Waszczykowskiego potwierdzają ogólny kierunek nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości, który określiła jako "populistyczny, prawicowy, ksenofobiczny i graniczący z antysemityzmem". – "Pomysł powołania do życia instytucji broniącej dobrego imienia Polski – komentuje Elbaum – nie jest nowy. Był on częścią ich kampanii. To jest żałosne i smutne."
Cóż, można by powiedzieć, że właśnie tego rodzaju komentarze są "żałosne i smutne", ponieważ nie służą naszym wzajemnym stosunkom i nie sprzyjają budowaniu zaufania. Podstawą polityki powinno być jasne zdefiniowanie interesów. Polacy dopiero zaczynają to robić. Ale nawet samo mówienie o tym powoduje reakcję tych, którzy obsikali swoje polskie poletka.
Czy jest nadzieja, że obecny polski rząd zmieni sytuację? Nie wiem. Patrzmy na ręce, patrzmy na efekty. Na razie widać, że poczynania PiS-owego gabinetu wzbudzają pożądane emocje. Nie powinno to nikogo dziwić. Nie powinny dziwić zarzuty płynące z Berlina czy innych stolic. Sądziłem tylko, że krytyka ze strony Żydów będzie bardziej wyrafinowana, bo ADL przyczepiła się do rzeczy śmiesznych.
Domagając się szacunku dla własnej wrażliwości, Żydzi muszą się nauczyć szacunku dla polskiej. Czasy się zmieniają i z pozycji dyktatu nie sposób układać długofalowych poprawnych stosunków między naszymi narodami.
Pora, aby panowie pokroju Srulewicza przestali im szkodzić.
Andrzej Kumor
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!