Świat realny staje się coraz bardziej "poznawalny". Poznaliśmy właśnie niedawno, jak to nasze kochane mocarstwo zstępujące dygnęło (zresztą nie pierwszy raz) przed mocarstwem wstępującym. Oto do ambasady US w Pekinie schował się w nadziei na opiekę pewien "dysydent", który dotychczas podpadał pod chiński areszt domowy. Zrobił się z tego dyplomatyczny klincz, no bo Pekin natychmiast zażądał wydania zbiega. Ten w porę zreflektował się i po kilku dniach "dobrowolnie" opuścił amerykańską placówkę.
Pokaz siły, że palce lizać. Wiadomo już, co może Wujek Sam w krainie wschodzącego smoka – może sobie co najwyżej puścić bąka.
Jest to też oczywiste, gdy człowiek obejrzy relację z niedawnego salonu samochodowego w Chinach. Kitajcy z dumą prezentują tam podróbki wszystkich czołowych europejskich marek, kopiowane toczka w toczkę bez żadnej żenady. W końcu gros części i tak jest tam produkowane w ramach różnych pokracznych joint-venture, przy których jest obowiązek transferu technologii do Chin. Wystarczy więc tylko "poskładać inaczej" i zamiast bmw, volkswagena, mini morrisa czy hummera wychodzą chińskie marki. Te bliźniacze samochody mają kopiowane wszystko od A do Z. Nie ma przeproś.
Amerykanie i Europejczycy opluwani takimi targami, z uśmiechem na buzi twierdzą, że to tylko deszczczyk. W przeciwnym wypadku wywaliliby ich interesy z Chin na zbity pysk.
Wszystko to korumpuje prawo międzynarodowe i zachęca innych do rozkradania zachodniej technologii.
A my tu będziemy się ścigać jakimiś PIPA-mi czy SOPA-mi za kopiowanie piosenek. Śmiać się chce.
Niektórzy twierdzą, że ta sytuacja pachnie wojną i zaraz zaczniemy się walić po łbach. Niestety nie. Dlaczego? Otóż, dzisiejsze wojny nie będą "między narodami", ponieważ władze polityczne nie reprezentują interesów społeczeństw, one będą "z narodami". – To znaczy rządzące koterie ponadnarodowych elit będą sobie uzgadniały interesy, a jak się komuś nie spodoba 25-procentowe bezrobocie i 50-procentowe obniżenie poziomu życia – to – jeśli w ogóle zdobędzie się na jakąś ruchawkę – dostanie piskiem po uszach albo zagonią go do jakiegoś obozu.
Obozy takie już są gotowe. Na przykład, w takiej Grecji zrobiono ostatnio wielkie obozy na kilkanaście tysięcy osób – oficjalnie na nielegalnych imigrantów – no ale gdyby trzeba było kontrolować grecką populację – będą pod ręką.
To samo dotyczy innych krajów.
Bo wojna dzisiejsza to nie wojna między "królestwami", lecz walka o panowanie globalne jednej elity nad całą populacją. W tym celu prowadzić się będzie wojny zewnętrzne i wojny wewnętrzne, przy użyciu różnych metod – od bomb, po depopulacyjne mechanizmy kulturowe.
•••
- Obchodzimy właśnie Święto Konstytucji Trzeciego Maja. Tylko na marginesie wspomnę, że nie ma się czym chwalić, choć zawszeć to jakaś próba odrodzenia. Tak to jest, że nie zawsze w historii wyglądało to tak, jak potem niektórzy mówią. Konstytucja była masońskim dziełem – spośród czterech głównych autorów tekstu tylko Hugo Kołłątaj nie był masonem – koronującym oświeceniowe kretynizmy, wprowadzała np. "ministerstwo oświaty". Konstytucja burzyła też dotychczasowy porządek demokracji szlacheckiej, wprowadzając monarchię dziedziczną.
•••
Żeby pokazać, że historia "potem" wygląda zupełnie inaczej niż "w trakcie" przypomnę trochę informacji o państwie Vichy, wojennej "wersji" państwa francuskiego – jak ulał pasującym do PRL-u.
Otóż, to utworzone na mocy układu pokojowego z III Rzeszą państwo zarządzało administracyjnie wszystkimi prawie ziemiami Francji (za wyjątkiem Alzacji i Lotaryngii), a więc i tymi, które znajdowały się pod okupacją Wehrmachtu. Zaś w swej nieokupowanej południowej części jego władze cieszyły się znacznym poparciem społecznym (czym może różniło się od wspomnianego PRL-u). Co również ciekawe, Vichy do października 1944 roku było uznawane oficjalnie za Francję przez szereg państw alianckich, w tym przez Kanadę, ze wszystkimi tego konsekwencjami protokolarnymi i dyplomatycznymi. Jest to szczególnie interesujące, ponieważ w tym czasie państwa te prowadziły wojnę z Niemcami.
Ciekawe, że kiedy dzisiaj myślimy o Francji, to potężny udział Francuzów w wysiłku wojennym państw osi jest najczęściej zupełnie pomijany.
•••
W rocznicę zwycięskich wyborów Partii Konserwatywnej premier Stephen Harper ostrzegł posłów swego klubu parlamentarnego, że muszą być przygotowani na "gwałtownie zmieniający się świat", z czym wiąże się niepewna sytuacja gospodarcza.
Cóż, z pewnością premier ma rację – widać to gołym okiem. Oznaką zmieniających się czasów jest na przykład propozycja zamontowania na dachach bloków mieszkalnych w Londynie nowoczesnych zestawów rakiet przeciwlotniczych – oficjalnie po to, by strzelać do celów terrorystycznych. Gdy już jesteśmy przy lataniu, polecam stronę www.flightradar24.com gdzie na żywo możemy sobie śledzić ruch lotniczy nad głowami – słowo daję, lepsze to od telewizji.
Wracając zaś do słów premiera – świat rzeczywiście się zmienił i produkcja z Azji już do nas nie wróci – co będziemy mieli zamiast niej?
No cóż, to jest dobre pytanie, bo prawdopodobnie nic – bezrobocie w Hiszpanii sięga 25 proc., wśród młodzieży 50, w USA pewnie jest podobnie, też ok. 20 proc. – tylko sposób obliczania inny – idzie nowe.
Dlatego młodzi ludzie powinni dzisiaj uważnie ważyć racje, wybierając zawód – żeby przypadkiem nie wdepnąć w coś, co im pożytku nie przyniesie...
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!