21 marca, w 7. rocznicę ustanowienia World Down Syndrome Day, dzień ten będzie obchodzony po raz pierwszy pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Jest więc szansa na to, by życie ludzi z zespołem Downa, czyli trisomią 21, czy też mongolizmem, znalazło się na moment w polu uwagi. Jest to grupa ludzi, wobec których dzisiaj najczęściej stosuje się eugenikę, zabijając w łonie matki. Z dostępnych danych wynika, że w roku 2002 usunięto 93 proc. płodów, u których podejrzewano zespół Downa.
Dlaczego? Brutalnie mówiąc, w zinfantylizowanym świecie lalki Barbie i Kena, nikt nie chce mieć “popsutych” dzieci. Chcemy mieć potomstwo ładne, słodkie i na gwarancji.
Tak przez minione dekady wbiła nam w mózgi nasza konsumpcyjna cywilizacja, która “naukowo” tłumaczy, że jesteśmy w stanie zrobić prawie wszystko; jesteśmy w stanie “poprawić” stworzenie i uszyć lepszego Frankensteina. Czasami to “poprawianie” oznacza zabijanie, no, ale zawsze są jakieś koszty.
W imię “lepszego” świata mordowali bolszewicy, w imię “lepszego” świata hitlerowcy wysyłali Żydów do gazu i w imię “lepszego” świata zabija się w łonie matek ludzi niepełnosprawnych.
Jedni robią to brutalnie, na chama, zasypują trupy wapnem w dołach, inni “technicznie” w gumowych rękawicach, jeszcze inni wkładają ssawkę do macicy.
Za tym wszystkim stoi jednak taka sama idea filozoficzna – uzurpowanie sobie prawa decydowania o życiu i śmierci i odsunięcie wartości cywilizacji chrześcijańskiej za zbędny balast; wiara, że jesteśmy w stanie przemodelować i przeprogramować człowieka, aby mógł realizować swój “pełny potencjał”.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!