Piszę kolejny rok z rzędu, że obchody 11 listopada napawają mnie smutkiem. 11 listopada 1918 roku naszym pradziadkom udało się coś, co – wedle rozpiski mocarstw światowych – miało już nigdy się nie zdarzyć – podnieść Polskę z porozbiorowych popiołów – prawdziwą, niemarionetkową, z krwi i kości, niepodległą i swą wolność ciosającą orężem. Potrafiącą prowadzić realną politykę, gdy trzeba było, z pozycji siły.
Gdy to państwo porównać do dzisiejszej lebiody; kraju targanego interesami ościennymi, korporacyjnymi, w którym elity wstydzą się "zacofania" "moherów"; w którym korupcja rozrywa każdą publiczną złotówkę, a całkiem inteligentni Polacy bez żenady sprzedają obcym dusze – robi się przykro.
Jedyna nadzieja, że młode pokolenie, kierowane ręką Opatrzności, jednak przejrzy na oczy, dostrzeże wielką wartość we własnym niepodległym państwie; zacznie działać bez kompleksów. Jedyna nadzieja w tym, że narybek nowej elity zobaczy fiasko ponadnarodowych projektów i sięgnie do źródła tożsamości. Polska to piękny i zasobny kraj. Ale żaden kraj sam z siebie nie ma prawa do niepodległości. Prawo to mają ci, którzy na niepodległość są w stanie się wybić i ją obronić.
I dlatego dzisiaj patrząc na piękne defilady, trzeba przypominać, po co nam Polska.
•••
Marsz Niepodległości, który w roku ubiegłym przeszedł przez Warszawę, pokazał siłę polskiej jedności i tym samym dał do myślenia wrogom Polski.
Dlatego w tym roku podkręcono odpowiednio animozje, aby Polacy brali się za czuby. Okazuje się, że pod jedną narodową flagą młody Wildstein – Żyd – nie może iść wraz z działaczami ONR-u, Kukizowi nie podoba się w gronie popierających marsz Jan Kobylański. "Gazeta Polska" ze swej strony deklaruje przywiązanie do idei "krajowej" i urządza osobny "podpochód"...
Zanim jeszcze cokolwiek się udało; zanim cokolwiek się wydarzyło, co by mogło Polskę odwojować z rąk postkomunistyczno-czekistowskiej soldateski, Polacy już się pokłócili. Zresztą to samo jest tutaj na emigracji, co odczuwamy na każdym kroku, usiłując publikować jak najszerszą gamę polonijnych poglądów i opisywać towarzyszące im postawy. Niestety – i to jest najciekawsze – nikomu nie podoba się przedstawianie poglądów "drużyny przeciwnej"; każdy chciałby mieć wyłączność; każdy rozumie swoją rację jako prawo do zatkania ust racji przeciwnej.
Wiele razy podkreślałem, że zależy mi na silnej Polsce – silnej militarnie i gospodarczo; jedynie silny kraj pozwoli żyć Polakom, jak chcą – bez konieczności dopasowywania się do cudzych gustów i pracowania na cudze dzieci.
Owszem, Polska to projekt wykraczający ponad gromadę etnicznych Polaków, to idea szersza i głębsza, opasująca również narody słowiańskie byłej Rzeczpospolitej, ale w tej Polsce z pewnością jest też miejsce na zdecydowanych, "ostrych" narodowców.
Polska to Europa środka w swym najlepszym wydaniu, nie kłóćmy się o nią, zanim nie zaistnieje, bo do zrobienia jest bardzo wiele, a groźba zaprzepaszczenia – wielka.
Bo silna Polska to narodowy etniczny kraj o tej nazwie, ale też wielka środkowoeuropejska konfederacja państw narodowych być może również o podobnej nazwie. Europa środka była rozgrywana przez dwa mocarstwa, z prawa i z lewa, ale pokój europejski może być trwały jedynie wówczas, kiedy na tych terenach odrodzi się tradycyjna wspólnota narodów Rzeczpospolitej.
Powinni o tym pamiętać wszyscy ci, którym dzisiaj pod polską flagą jest za ciasno.
Panie, Panowie, Marsz Niepodległości zorganizowały środowiska narodowe (chwała im za to) i choć wielu Polaków nie do końca podziela ich poglądy, to jednak powinniśmy się z nimi zmieścić na wspólnej drodze do Polski. Polskie dąsy mogą mieć miejsce w prawdziwie polskim sejmie niepodległego państwa polskiego, a nie na ulicy kraju rozszarpywanego przez obce interesy.
•••
Romney czy Obama? A cóż to zmieni w naszej optyce?! Bo ja niespecjalnie widzę.
•••
Czasy się zmieniają, rośnie rola Kanady – po czym to poznać? No przede wszystkim po tym, że premier Harper zaczął wzorem "kierownictwa amerykańskiego" wozić ze sobą opancerzonego cadillaca. Zabrał samochód do Indii, najwyraźniej nie dowierzając tamtejszej produkcji motoryzacyjnej.
Kanada otwiera się na Indie, z którymi negocjujemy wolny handel – oczywiście z powodów polityczno-ideologicznych. Bo jakże mogłoby być inaczej w przypadku znoszenia barier celnych między krajem, w którym standardy pracy, ochrony środowiska praktycznie nie istnieją?
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!