Przez polski Sejm przetoczyła się debata nad zaostrzeniem przepisów aborcyjnych, tak by zdelegalizować również przerywanie ciąży ze względu na nieuleczalną chorobę lub wadę genetyczną dziecka – słowem, zapobiec eugenice "płodowej".
Ciekawe w niej było to, że jako kontrargument przytaczano przypadki dzieci cierpiących po urodzeniu straszne bóle. Tymczasem obecne zapisy służą przede wszystkim usprawiedliwianiu usuwania dzieci z zespołem Downa. Te zaś – paradoksalnie – w 90 proc. przypadków są szczęśliwe i zadowolone z życia.
Pewna p. posłanka z grupy Palikota uznała nawet, że aborcja jest wskazana przy "leczeniu" chorych na padaczkę – "leczeniu" polegającym na zabijaniu chorych.
Sytuacja ta jest bardzo dobrze widoczna po tej stronie Atlantyku, gdzie ludzi z Downem rodzi się coraz mniej ze względu na postęp w technikach wczesnego wykrywania tej wady. Mongolizm powoli znika nie przez szczepienia czy leczenie genetyczne – co prawdopodobnie jest możliwe, lecz przez prosty i tani zabieg uśmiercania chorych. Zabić jest najłatwiej. "Leczenie" przez zabijanie jest też najtańsze dla systemu opieki medycznej. Gdyby ludzi z Downem przychodziło na świat więcej, byłby nacisk (m.in. finansowy), żeby znaleźć możliwość naprawienia tego schorzenia genetycznego, byłaby też większa możliwość przeznaczenia na takie badania pieniędzy.
Piszę o tym nie tylko dlatego, że jestem ojcem ślicznej i rezolutnej dziewczynki z mongolizmem, ale przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z pierwszym krokiem na równi pochyłej. Na razie jesteśmy w stanie bardzo wcześnie i z dużą dozą pewności wykrywać Downa i wywierać presję na rodziców, by takie "popsute" dzieci usuwali ze świata, zanim ich zabicie będzie zbyt brutalne i okrutne. Wkrótce tego rodzaju testy płodowe mogą być możliwe np. w przypadku padaczki, ale też podejrzenia o inne choroby – czy te takie "niestuprocentowe" dzieci również będziemy kierowali do ssawki aborcyjnej?
No bo skoro to są tylko "płody", to czemu nie?
Dzisiaj już "dzięki" dostępowi do USG i aborcji na wielkich połaciach kuli ziemskiej ludzie wybierają płeć dzieci, przez co dochodzi do olbrzymiej dysproporcji liczby urodzonych dziewczynek i chłopców.
Chodzi więc o coś więcej niż polska ustawa. Bogiem a prawdą, zbyt wiele ludzi walką o wprowadzenie zakazu aborcji rozgrzesza się z nicnierobienia, z grzechu zaniechania, by od tego morderstwa odwodzić ciężarne matki, by im pomagać.
Dziecko można uratować, oddając w adopcję, matce można pomóc, oferując dom i opiekę. Sam prawny zakaz to za mało – zwłaszcza kiedy aborcję można bez zbędnych ceregieli przeprowadzić w ościennych krajach czy przy pomocy koktajli farmakologicznych, legalnych bądź nie.
Kiedy zaczynamy wybierać tych, którzy zasługują na życie, i oddzielać od tych, którzy są "pomyłką natury", otwieramy drzwi do piekła. Przekonywaliśmy się o tym już wielokrotnie, kąpiąc tę planetę we krwi.
I tak mniej więcej co dwa pokolenia cała ta nauka idzie w las.
•••
Niezależnie od tego czy dajemy dzieciom cukierki na Halloween, czy nie, warto wiedzieć, jakie jest podłoże religijne tego "święta". Otóż w licznych religiach pogańskich składa się ofiarę złym duchom, po to aby się od nas odczepiły. Trick or treat – dokładnie z czegoś takiego się wywodzi – daj mi fanta, bo inaczej zrobię ci bubu. Te ofiary dla różnych szatańskich bożków idą przez wieki naszej cywilizacji. Dopiero chrześcijaństwo całkowicie je odrzuciło, dopiero u nas nie pali się diabłu ogarka.
Przypominam sobie w czas Halloweenu opowieść polskiego misjonarza, który zbiorowo chrzcił wioskę, a gdy doszedł do dwóch sióstr, wypowiadając egzorcyzm chrzcielny, te przewróciły się i zaczęły tarzać, krzycząc do niego po polsku. Okazało się, że były ofiarowane złemu duchowi, by chronić wioskę...
Gesty religijne mają znaczenie niezależnie od tego, czy w nie wierzymy, czy nie, i dobrze o tym pamiętać również w przededniu Wszystkich Świętych.
•••
Kanadyjscy lekarze, zaniepokojeni epidemią otyłości wśród dzieci, chcą nam odchudzić portmonetki, apelując o podatek od złego junk-jedzenia.
Niestety, państwo od dawna nie chroni nas przed korporacjami dorabiającymi się na naszym zdrowiu – proszę spróbować kupić w supermarkecie zdrową żywność bez hormonów, antybiotyków i innej chemii. To nas wykańcza; od bisfenolu w butelkach z jedzeniem dla niemowląt po tuczenie ryb ściekami. Przed tym nie ma kto nas bronić! A powinno to robić państwo. Niestety, polityka jest karmiona pieniędzmi tych samych korporacji, które karmią nas podtrutym jedzeniem.
Andrzej Kumor – Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!