Jakiś czas temu nauczycielka matematyki z Suwałk podała aż 11 uczniów do sądu – za znieważanie jej jako funkcjonariusza państwowego. Chodziło o znieważenie jej na lekcji.
Najpierw bym się zastanowiła nad osobowością tej nauczycielki. Typowa skarżypyta na pewno.
Potem bym się zastanowiła, dlaczego ona taka ważna, kim jest tata jej, a kim mama.
Potem bym sprawdziła, czy ta pani wykorzystała wszystkie stopnie dogadania się z uczniami. Po drodze jest pani pedagog, wychowawca klasy, pani dyrektor szkoły, rodzice, ale przede wszystkim uczniowie
Czy była dla nich miła, przyjacielska, czy okazywała swoją wyższość.
A potem sobie myślę, że klasa może ma ponad 30 uczniów, więc pani nauczycielka podała do sądu jedną trzecią klasy. I nie była to zawodówka, gdzie uczniowie czasem trudni. Było to gimnazjum, gdzie uczniowie to trochę dzieci i trochę już młodzież.
Trudny wiek dorastania, a w dzisiejszych czasach, gdy w domu wiele domowych problemów, tym bardziej jest on trudny.
Więc taką matematyką można ucznia nieźle zainteresować. Można uczniowi trudnemu pokazać – Patrz, jaki jesteś mądry! Umiesz myśleć! Ja bym na to nie wpadła! I największy rozrabiaka nie mógłby się doczekać lekcji matematyki z tą panią.
Ale pani przyszła na zastępstwo, wzięła kilka godzin w gimnazjum. Na pewno nauczycielce, która uczy w średniej szkole, trudno się przestawić na poziom gimnazjum. Zaczyna się więc stawianie złych ocen, a uczeń czuje, że pani żadnym wysiłkiem nie zadowoli. A pani pokazuje, jakie to niezdolne dzieci ma przed sobą. Uczniowie przestają myśleć, bo uczeń lubi być nagradzany. Wtedy mózg jego myśli lepiej. Po prostu myśli.
Każdy nauczyciel musi sobie poradzić z klasą. W niektórych klasach praca związana z zachowaniem, ujarzmieniem uczniów trwa kilka miesięcy.
Do pomocy mają nauczyciele pedagoga szkolnego, dyrektora szkoły i rodziców.
Traktowanie zachowania się uczniów na lekcji jak osobistej zniewagi nauczycielki to już podejście nauczyciela, który nosa zadziera. Przecież to uczeń traci lekcję, jak się źle zachowuje. Przecież to on będzie gorzej umiał matematykę. A jak przeszkadza innym, to cała klasa będzie traciła.
Ale jest jeszcze coś.
Do szkół od 1990 roku zostało przyjętych dużo z otoczenia polityków, ważnych ludzi. Jakaś część tych ludzi się wykruszyła, bo w szkole trzeba umieć utrzymać dyscyplinę, a nie każdy to potrafi.
Jakaś część została. I jeśli szkolna otoczka polityków, ważnych osób będzie zastraszać uczniów w szkole, to będzie to zastraszanie społeczeństwa, które i tak już ledwo zipie. Które końca z końcem związać nie może. I te książki takie drogie i wciąż się zmieniają. Pretensje do rodziców, jak wychowali dzieci…
Czyli jest to oddziaływanie na rodziców. Oni muszą wpłynąć na uczniów, żeby nauczyciele, którzy sobie nie radzą, mogli być dalej nauczycielami.
Żeby nauczycielka niemieckiego, która słowa po niemiecku powiedzieć nie umie… żeby mogła dalej uczyć. Żeby nauczycielka informatyki, która żenuje uczniów brakiem swojej wiedzy i rozmawia o butach dla córek... żeby dalej mogła uczyć.
A tu odchodzi ulubiony nauczyciel, nie przedłużą z nim umowy. Ale dlaczego? Bo ktoś z rodziny dyrektora właśnie kończy studia, to na niego ta posadka czekała. I przychodzi pani, która drze się i drze na lekcjach, zamiast uczyć.
Nauczyciel może wiele dobrego zrobić i wiele złego. Tych dobrych wspominamy całe życie.
Mało ich było. Jednak gdyby uczniowie mogli mieć coś do powiedzenia w wyborze nauczyciela, to byłoby ich więcej. Przypuśćmy, że mogliby brać udział w głosowaniu uczniowie powyżej średniej.
I jest jeszcze coś.
Dlaczego nauczyciele – ci funkcjonariusze państwowi – dlaczego noszą prześwitujące spodnie i stringi pod nimi? Dlaczego biusty wylewają im się spod wyciętych bluzek, a młodzież to komentuje z niesmakiem zamiast myśleć o zadaniu matematycznym. Niektóre nauczycielki po prostu ubierają się nieprzyzwoicie.
Dlaczego policjantka – funkcjonariusz państwowy – nosi mundur, a pani nauczycielka stringi pokazuje? Nauczycielu, załóż fartuszek!
• • •
Inna smutna wiadomość. Dwójka małych dzieci zginęła kolejno w rodzinie zastępczej. Były zbyt małe, żeby mogły sobie poradzić, gdzieś chociażby zadzwonić, poskarżyć się. Ale wystarczyło dzieci te trochę poobserwować, obejrzeć, czy reszta dzieci nie ma siniaków.
Ludzie, kochajcie dzieci, kochajcie też młodzież. Kochajcie się.
• • •
Dwa programy i dwie kobiety – Kasia Figura i Doda.
Wczoraj obejrzałam u Lisa Kasię Figurę, a potem zaraz była Doda na innym programie. Tak to się jakoś zbiegło, a także to, że to ja miałam pilota i mogłam wybrać te dwa kobiece programy. I porównać te dwie panie w telewizji.
Kasia była cudowna, bardzo ludzka i jej dramat też typowo ludzki. Niedobry mąż, może i kochany, ale niedobry.
Doda z wymalowanymi ustami, na czerwono, włosy długie. Kasia – włosy krótkie.
Doda młodsza dwukrotnie.
Kasia ma już dzieci, Doda nie ma i nie chce ich mieć. Twierdzi, że nie nadaje się na matkę, bo ma taki a taki charakter. Że dziecko przy niej by nie miało dobrze.
A ja myślę, że by miało bardzo dobrze, a gdyby nawet musiało zostać z dziadkami, to też by miało dobrze.
Na pewno nie spotkała jeszcze tego właściwego, który będzie zasługiwał na dziecko z nią.
Doda twierdzi, że mężczyźni od niej odchodzą, bo jest za idealna. Z siedmiu ich od niej odeszło. Współczuję jej, ale tak ma być widocznie.
Kasia jest ciepła, Doda jest zimna albo ma skorupę.
Kasia cierpi, Doda cierpieć nie chce.
Kasi walczy o dzieci i wie, że maż o nie też będzie walczył. Więc walka będzie bardzo długa i pochłonie wiele nerwów. Ma dwie córeczki.
Teściowa Kasi jest po jej stronie. To bardzo mądra matka. Mądra matka to taka, która dostrzega wady syna, pomimo swojej miłości do niego. Stwierdziła, że syn nie potrafi kochać i że potrafi być agresywny.
Te dwie kobiety są tak różne. Doda chce pokazać światu swój wygląd zewnętrzny i dobić rozmówcę swoją inteligencją.
Kasia mogłaby wyglądać o wiele lepiej, wg mnie ma rysy ładniejsze od Dody, ale dla niej nie ona jest teraz ważna. Ważne są jej dzieci, jej trudna sytuacja, jej mąż, od którego wie, że musi się odizolować.
Lubię Kasię, zastanawia mnie Doda. Co w niej siedzi i kiedy wreszcie pokaże światu, że wcale nie jest taka silna. I taka idealna.
My, ludzie, jesteśmy silni i idealni tylko do czasu. Prędzej czy później ktoś inny jest ważniejszy i piękniejszy dla kobiety – jej własne dziecko.
Wanda Rat
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!